14

Byłam właśnie z Jiminem na zakupach, przemierzając sklepy w centrum handlowym. Był to jeden z tych dni, kiedy nie miałam na nic specjalnego ochoty, a Jimin postanowił zabrać mnie na mały "shopping therapy". Chociaż niekoniecznie miałam ochotę na zakupy, doceniłam jego starania, bo w końcu nie codziennie spędzało się czas w tak fajnej atmosferze.

Jimin, jak zwykle, miał kilka pomysłów na to, co mi kupić, ale w końcu się poddał, zostawiając mnie samej z wyborem, co sprawiło, że zaczęłam buszować po półkach, powoli tracąc poczucie czasu. Właśnie oglądałam bluzkę, zastanawiając się, czy to dobry wybór, gdy usłyszałam znajomy, wysokotonowy śmiech.

Zamarłam na chwilę, wciąż trzymając w dłoniach bluzkę. Eunji i jej przyjaciółki szły w moją stronę, a ich śmiech wypełniał przestrzeń wokół. Było to dokładnie to, czego chciałam uniknąć – nieprzyjemnego spotkania, które mogłoby zakończyć się kolejnym niewygodnym komentarzem z jej strony. Po ostatnim bankiecie miałam nadzieję, że nieprędko ją zobaczę.

Starałam się odwrócić wzrok, udając, że jestem zbyt pochłonięta zakupami, by zauważyć ich obecność, ale Eunji była zbyt spostrzegawcza. Zatrzymała się tuż przede mną, uśmiechając się szeroko, choć ten uśmiech miał więcej wspólnego z kpiną niż sympatią.

— Soo! Co za niespodzianka — powiedziała z przesadnym entuzjazmem. — Jak miło cię widzieć. W końcu ktoś, kto wie, jak się nie ubierać. — Jej przyjaciółki zaśmiały się, choć wydawało się, że bardziej z obowiązku niż prawdziwego rozbawienia.

Zacisnęłam usta, starając się nie dać jej satysfakcji.

— Eunji — odpowiedziałam spokojnie. — Widzę, że twoje poczucie humoru nie zmieniło się od ostatniego razu.

Jimin, który dotąd przeglądał wieszak w pobliżu, nagle pojawił się obok mnie. Jego uśmiech był szeroki, ale w oczach błyszczała pewna ostrość.

— Eunji — powiedział, kładąc dłoń na moim ramieniu w geście wsparcia. — Widzę, że wciąż masz czas na rozmowy z osobami, które rzekomo cię nie interesują. Interesujące hobby.

Eunji spojrzała na niego, jej pewność siebie na moment zachwiała się, ale szybko się opanowała.

— Oh, Jimin, nie wiedziałam, że macie coś wspólnego. — Ostatnie słowa przeciągnęła, jakby specjalnie chciała coś zasugerować.

— Może dlatego, że nie musisz wszystkiego wiedzieć — odpowiedział natychmiast, jego ton był uprzejmy, ale stanowczy.

Czułam, jak moje policzki zaczynają płonąć, nie wiedziałam, czy bardziej z zawstydzenia, czy z frustracji. Nie chciałam, żeby Jimin musiał się w to angażować, ale jednocześnie byłam wdzięczna, że stanął po mojej stronie.

— Może wrócimy do zakupów, Soo? — zapytał Jimin, patrząc na mnie z delikatnym uśmiechem. — Wygląda na to, że czas Eunji jest zbyt cenny, żebyśmy go marnowali.

Skinęłam głową, nie odrywając wzroku od Eunji, która wyglądała, jakby próbowała wymyślić jakąś błyskotliwą odpowiedź. W końcu jednak odwróciła się na pięcie, rzucając przez ramię:

— Powodzenia, Soo. Wygląda na to, że naprawdę go potrzebujesz.

Z jej śmiechem oddalającym się w tle, poczułam ulgę, choć gdzieś w środku wciąż czułam ukłucie złości.

— Dziękuję — powiedziałam do Jimina cicho, kiedy Eunji zniknęła z pola widzenia.

— Nie ma za co — odpowiedział, uśmiechając się. — Wiesz, Soo, zawsze możesz na mnie liczyć. A teraz chodź, znajdziemy ci coś, w czym będziesz wyglądać jeszcze lepiej niż ona.

Nie mogłam się nie uśmiechnąć. Czasami Jimin naprawdę wiedział, jak poprawić mi humor. W końcu był moim bratem.

Nie mogłam uwierzyć w swoje nieszczęście, kiedy w kolejnym sklepie znowu zauważyłam Eunji. Tym razem stała przy półce z butami, wpatrując się w parę szpilek, które wyglądały na droższe niż mój miesięczny czynsz. Jimin najwyraźniej również ją zauważył, bo westchnął cicho i rzucił mi rozbawione spojrzenie.

— Cóż, widocznie wszechświat bardzo chce, żebyście się zaprzyjaźniły — powiedział z przekąsem.

— Bardzo śmieszne — burknęłam, mając nadzieję, że tym razem Eunji nas nie zauważy. Niestety, los nie był dla mnie łaskawy.

Odwróciła się w naszej stronę z uśmiechem, który tym razem wydawał się jeszcze bardziej złośliwy.

— Oh, Soo, znowu ty! – zawołała teatralnym tonem, podchodząc do nas z butami w rękach. — Może pomożesz mi wybrać? Chociaż nie wiem, czy masz doświadczenie w takich sprawach.

Jimin wyprostował się obok mnie, a jego obecność nagle stała się jeszcze bardziej dominująca.

– Eunji, naprawdę powinnaś rozważyć karierę w stand-upie — powiedział spokojnie, choć w jego głosie wyczuwałam ostrą nutę. — Twoje żarty są coraz bardziej wyszukane.

Eunji uniosła brew, nie tracąc rezonu.

— Jimin, widzę, że naprawdę lubisz bawić się w bohatera. Ale wiesz, Soo nie potrzebuje obrońcy. Może sobie świetnie radzić sama, prawda, Soo?

Jej wzrok spoczął na mnie, jakby rzucała mi wyzwanie. Zacisnęłam dłonie na pasku torebki, starając się opanować emocje.

— Racja, Eunji — powiedziałam spokojnie, starając się, żeby mój głos brzmiał pewnie. — Ale wiesz co? To zabawne, że ciągle szukasz naszego towarzystwa. Może jednak powinniśmy się umówić na kawę, skoro tak dobrze się bawisz w moim towarzystwie?

Jej uśmiech zadrżał na ułamek sekundy, a ja poczułam satysfakcję, której nie chciałam po sobie pokazać.

— Może innym razem – rzuciła chłodno, odwracając się na pięcie. — Bawcie się dobrze.

Patrzyłam, jak odchodzi, a Jimin zaśmiał się cicho obok mnie.

— No proszę, Soo — powiedział z rozbawieniem. — Zaczynasz przejmować kontrolę.

— Może po prostu mnie zmotywowała — odpowiedziałam z uśmiechem, choć moje serce wciąż biło szybciej, niż powinno.

Nie wiedziałam, dlaczego Eunji tak bardzo lubiła wchodzić mi w drogę, ale jedno było pewne: nie miałam zamiaru jej na to pozwolić, dlatego też postanowiłam coś z tym zrobić.

Nie wiedziałam, co mną kierowało, gdy wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Jay'a. Może to frustracja, która narastała po dwóch niechcianych spotkaniach z Eunji, a może zwyczajnie potrzebowałam jakiejkolwiek wymówki, by oderwać się od tego niezręcznego napięcia. W każdym razie, zanim zdążyłam się powstrzymać, telefon już sygnalizował połączenie, a jego głos rozbrzmiał w słuchawce.

— Soo? — zapytał, a w jego głosie słyszałam delikatne zaskoczenie, ale też pewien rodzaj pewności. — Coś się stało?

Zacięłam się na chwilę, pocierając wolną dłonią czoło. Dlaczego w ogóle zadzwoniłam?

— Nie, nic — rzuciłam szybko, aż za szybko, co sprawiło, że zabrzmiałam niepewnie. — Po prostu... Jesteś zajęty?

— Dla ciebie? — wyczuwalna nuta zuchwałości w jego głosie niemal mnie zirytowała. — Nigdy. Gdzie jesteś?

— Centrum handlowe — westchnęłam, czując się coraz bardziej idiotycznie. — Nie wiem, czemu w ogóle zawracam ci głowę...

— Nie zawracasz — przerwał mi, jakby czytając moje myśli. — Daj mi dziesięć minut.

I zanim zdążyłam powiedzieć coś więcej, już się rozłączył. Wpatrywałam się w telefon, czując mieszankę wstydu i niepewności. Obok mnie Jimin obserwował mnie z niewinnym uśmieszkiem, który tylko mnie drażnił.

— Jay? — zapytał w końcu, unosząc brew, a jego ton był przesadnie neutralny. — Naprawdę?

— Nawet nie zaczynaj — rzuciłam, przewracając oczami.

Jimin nie powiedział już nic, ale widziałam, że jego uśmiech się powiększył, jakby wiedział coś, czego ja jeszcze nie wiedziałam.

Kilka minut później Jay rzeczywiście się pojawił. Wszedł do centrum handlowego, jakby to było jego własne królestwo. Miał na sobie czarne spodnie i idealnie skrojoną białą koszulę, rozpiętą pod szyją na tyle, by wyglądać nonszalancko, ale nie przesadnie. Każdy jego krok był pewny, a spojrzenie bezbłędnie skierowane na mnie, ignorując wszystko wokół.

— Soo — powiedział, zatrzymując się przede mną. Jego głos był spokojny, a jego uśmiech tak lekki, że niemal niewidoczny. — Co się dzieje?

— Nic — odpowiedziałam, czując, jak moje policzki robią się ciepłe. — Po prostu... Pomyślałam, że może...

— Eunji? — przerwał mi, jego oczy zwęziły się lekko, jakby próbował odczytać moje myśli.

Zaskoczona, spojrzałam na niego, ale on jedynie uniósł brew, a na jego twarzy pojawił się niemal triumfalny uśmiech.

— Wystarczy spojrzeć na twoją minę — powiedział, wkładając ręce do kieszeni. — Gdzie ją spotkałaś?

— Tu, dwa razy — mruknęłam, unikając jego wzroku.

Jay westchnął, a jego wyraz twarzy zmienił się na nieco bardziej poważny. Spojrzał na Jimina, który wciąż stał obok nas, przyglądając się tej wymianie z rozbawieniem.

— Możesz nas na chwilę zostawić? — zapytał Jay. To nie była prośba, bardziej jak polecenie.

Jimin wzruszył ramionami, rzucił mi jeszcze jedno spojrzenie, które mówiło: Potem mi wszystko opowiesz, i odszedł.

Jay odwrócił się z powrotem do mnie, teraz stojąc bliżej.

— Soo, następnym razem, kiedy spotkasz Eunji, pamiętaj, że jedyną osobą, która może cię irytować, jestem ja — powiedział, a jego uśmiech był na tyle spokojny, że wzbudzał mieszane uczucia. — I wiesz co? Myślę, że powinnaś teraz napić się kawy.

— Kawy? — zapytałam, mrużąc oczy.

— Tak, kawy – powtórzył z lekkim rozbawieniem. — Potrzebujesz czegoś, co uspokoi twoje nerwy. Chodź.

Zanim zdążyłam zaprotestować, już mnie prowadził w stronę kawiarni. Jego dłoń delikatnie dotknęła mojego łokcia, a ja, jak zahipnotyzowana, poszłam za nim, próbując zrozumieć, jak on to robi, że zawsze przejmuje kontrolę nad sytuacją.

Pech najwyraźniej postanowił mnie nie opuszczać tego dnia. Gdy tylko weszliśmy do kawiarni, mój wzrok niemal automatycznie zatrzymał się na znajomej sylwetce siedzącej w jednym z centralnych stolików. Eunji, oczywiście, jak zawsze otoczona swoimi przyjaciółkami, śmiała się głośno, przyciągając uwagę połowy lokalu. Czułam, jak moje ramiona automatycznie się napinają, a humor, który Jay próbował poprawić, gwałtownie zniknął.

— Fantastycznie — mruknęłam pod nosem, szybko odwracając wzrok, zanim ktoś z jej towarzystwa mnie zauważył.

Jay również zauważył ją niemal od razu. Skrzywił się lekko, choć w jego spojrzeniu dostrzegłam coś, co przypominało cień rozbawienia.

— Wygląda na to, że mamy towarzystwo — powiedział z sarkazmem, zatrzymując się obok mnie. — Zobaczmy, czy uda się znaleźć stolik poza jej polem widzenia.

Poprowadził mnie w głąb kawiarni, przemykając między stolikami w sposób, który sprawiał wrażenie, jakby to była misja szpiegowska. Próbowałam nie zwracać uwagi na Eunji, ale jej głos był tak irytująco wyrazisty, że niemal niemożliwe było ją ignorować.

W końcu Jay wybrał stolik w rogu, częściowo zasłonięty przez wysoką roślinę doniczkową. Usiadłam szybko, niemal zapadając się w krzesło, i zaczęłam udawać, że przeglądam menu.

— Spokojnie, Soo — powiedział Jay, siadając naprzeciwko mnie. Jego głos był niski, ale spokojny. — Nie zachowuj się, jakbyś uciekała przed ścigającym cię detektywem.

— Łatwo ci mówić – odpowiedziałam, nie podnosząc wzroku. — Ty nie masz wrażenia, że ten dzień jest jednym wielkim żartem losu?

Jay wzruszył ramionami, opierając się wygodnie o krzesło.

— A może to po prostu próba twojej cierpliwości — powiedział filozoficznie, z tym swoim charakterystycznym, irytującym uśmieszkiem. — Ale wiesz co? Dobrze ci idzie.

— Dzięki za wsparcie — odparłam sarkastycznie, w końcu odkładając menu.

Jay zerknął w stronę Eunji, jakby sprawdzając, czy przypadkiem nas nie zauważyła.

— Myślę, że jesteśmy bezpieczni — stwierdził, wracając spojrzeniem do mnie. — Ale jeśli chcesz, możemy zamówić na wynos i stąd uciec.

Zastanawiałam się przez chwilę, ale w końcu pokręciłam głową.

— Nie — powiedziałam stanowczo, choć w środku wciąż czułam się nieswojo. — Nie będę zmieniać swoich planów tylko dlatego, że ona tu jest.

Jay uniósł brew, jakby był lekko zaskoczony moją odpowiedzią, ale po chwili na jego twarzy pojawił się wyraz uznania.

— Podoba mi się twoje podejście — skomentował z uśmiechem, sięgając po swoje menu. — No to zamawiamy.

Choć próbowałam zachowywać się normalnie, czułam, jak moje oczy co jakiś czas uciekają w stronę Eunji, jakbym czekała, aż coś się wydarzy. Jednak Jay swoim spokojnym zachowaniem zdawał się przesyłać mi jedną jasną wiadomość: Nic się nie stanie, dopóki ja tu jestem. I mimo całej jego zuchwałości, ta myśl przynosiła mi nieoczekiwany spokój.

Ledwo zdążyłam się napić swojej kawy, gdy obok naszego stolika pojawiła się dziewczyna. Była wysoka, szczupła, z burzą perfekcyjnie ułożonych włosów i makijażem, który mógłby reklamować najdroższe kosmetyki. Miała na sobie obcisłą sukienkę, która bardziej nadawała się na wieczorną imprezę niż popołudnie w kawiarni.

Od razu zwróciła całą swoją uwagę na Jay'a, jakby mnie w ogóle nie było.

— Jay! — zawołała przesadnie entuzjastycznie, ignorując fakt, że chłopak wcale na nią nie patrzył. — Nie sądziłam, że cię tu spotkam. Co za przypadek!

Jay uniósł brew, spoglądając na nią z lekko wymuszonym uśmiechem. Widać było, że wcale nie był zachwycony tym przypadkiem.

— Cześć, Minji — powiedział chłodno, opierając się wygodniej na krześle.

Dziewczyna zignorowała jego ton, pochylając się nad stołem w sposób, który wyraźnie miał przyciągnąć jego uwagę.

— Nie widzieliśmy się od wieków. Co u ciebie? — zapytała, odgarniając włosy za ucho w typowo kokieteryjny sposób.

Siedziałam tam, starając się zachować spokój, choć jej bezczelne ignorowanie mojej obecności zaczynało mnie irytować. Przecież siedziałam tuż obok!

Jay rzucił mi krótkie spojrzenie, które mówiło: Wytrzymaj chwilę.

— Wszystko w porządku — odpowiedział obojętnie. — A u ciebie?

— Och, cudownie! — odpowiedziała Minji, wciąż ignorując mnie. — Właśnie otworzyłam nowy butik. Powinieneś kiedyś wpaść, może pomógłbyś mi wybrać coś, co by do ciebie pasowało.

Miałam dość. Uśmiechnęłam się sztucznie, opierając łokcie na stole i wtrącając się do rozmowy:

— Jay już ma wystarczająco dobry gust — powiedziałam z udawaną niewinnością. — Zawsze wygląda świetnie, prawda?

Minji w końcu spojrzała na mnie, jakby dopiero teraz zauważyła moją obecność. Jej uśmiech był uprzejmy, ale widać było, że nie spodziewała się, że wtrącę się do rozmowy.

— Oh, a ty to kto? — zapytała słodko, choć jej ton zdradzał lekką irytację.

Jay w tym momencie pochylił się lekko w moją stronę, kładąc rękę na oparciu mojego krzesła w sposób, który wyglądał niemal... obronnie i zaborczo.

— To Soo — powiedział z pewnością w głosie. — Moja dziewczyna.

Minji zamarła na ułamek sekundy, a potem szybko się otrząsnęła, udając, że wcale jej to nie ruszyło.

— Naprawdę? Jakie to... niespodziewane — powiedziała, prostując się i poprawiając sukienkę. — Cóż, cieszę się, że cię widzę, Jay. Może kiedyś się spotkamy... bez towarzystwa.

I zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, odwróciła się i odeszła, kołysząc biodrami bardziej, niż było to konieczne.

Zapanowała krótka cisza, a potem spojrzałam na Jay'a z uniesioną brwią.

— Moja dziewczyna? Naprawdę?

Jay wzruszył ramionami z tym swoim typowym, zuchwałym uśmieszkiem.

— To chyba trochę podnosi ci ego, co?

Przewróciłam oczami, ale w środku czułam się... dziwnie zadowolona

notka od autorki

Witam w kolejnym rozdziale.

To ostatni rozdział, który miałam napisany na zapas, ale jak siedzę teraz na chorobowym to może uda mi się znowu coś więcej napisać. Kolejny rozdział na pewno pojawi się w weekend.

Pamiętajcie o zostawieniu śladu po sobie:

komentarza lub gwiazdeczki, jeśli się wam podobało!

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top