10

Obudził mnie głośny huk, a zaraz potem jęk bólu dobiegający z salonu. Przez chwilę leżałam w łóżku, wpatrując się w sufit i zastanawiając się, co właściwie się stało. Po chwili dotarło do mnie, że to musiał być Jay. Pewnie w końcu się obudził i – jak obstawiałam – spadł z kanapy, na której wczoraj w końcu pozwoliłam mu zostać.

Z niechęcią zrzuciłam z siebie kołdrę i wyszłam z pokoju, przecierając oczy. W salonie zastałam widok, który trudno było mi powstrzymać się od śmiechu: Jay siedział na podłodze z miną pełną bólu i lekkiego zakłopotania, trzymając się za bok.

— Gratulacje, Jay — powiedziałam z ironią, opierając się o framugę drzwi. – Właśnie osiągnąłeś nowy poziom gracji.

Chłopak podniósł na mnie wzrok i skrzywił się jeszcze bardziej.

— Dzięki za współczucie, Soo — rzucił sarkastycznie, próbując podnieść się z podłogi, ale wyglądało na to, że wciąż był zbyt obolały, by zrobić to z godnością.

Westchnęłam, podchodząc bliżej.

— Może następnym razem nie będziesz się upijał do tego stopnia, żeby spaść z kanapy – mruknęłam, wyciągając do niego rękę. — Chodź, pomogę ci wstać.

— Nie upiłem się, aż tak bardzo — zaprotestował, chwytając moją dłoń i podnosząc się z moją pomocą.

— Jasne — rzuciłam, krzyżując ręce na piersi. — Przypomnij mi, jak tu wczoraj trafiłeś? Ooo... czekaj, już wiem. Kompletnie pijany waliłeś w moje drzwi, aż musiałam cię wpuścić.

Jay przetarł twarz dłonią, jakby próbując zetrzeć wstyd.

— Dobra, masz rację — przyznał niechętnie. — Ale czy musisz mi to wypominać o tej porze?

Pokręciłam głową z rozbawieniem.

— To było wczoraj w nocy, a teraz jest rano. Może następnym razem przemyślisz swoje wybory. A teraz idę zrobić kawę, zanim znowu narobisz hałasu i obudzisz cały budynek.

Westchnęłam, kręcąc głową, i ruszyłam do kuchni. Skoro już Jay zdążył mnie obudzić swoim występem, postanowiłam zrobić śniadanie – choć bardziej dla siebie niż dla niego. Otworzyłam lodówkę, sprawdzając, co mam pod ręką, i zdecydowałam się na coś szybkiego: jajka, tosty i kawę.

Zaczęłam rozbijać jajka na patelni, a w tle słyszałam, jak Jay krząta się po salonie, najprawdopodobniej próbując doprowadzić się do porządku. Nie byłam pewna, czy bardziej drażniła mnie jego obecność, czy fakt, że mimo wszystko nie potrafiłam go wyrzucić. W końcu, po ostatnich wydarzeniach, nasze relacje były bardziej zagmatwane niż kiedykolwiek.

Stałam przy kuchence, mieszając jajka na patelni, kiedy nagle poczułam czyjeś ręce obejmujące mnie w pasie. Zamarłam, a chwilę później ciepło jego ciała dotarło do mnie, gdy położył głowę na moim ramieniu.

— Jay — powiedziałam ostrzegawczo, ale nie odpowiedział od razu. Czułam jego oddech tuż obok swojej szyi, co wywołało we mnie mieszankę irytacji i czegoś, czego wolałam nie analizować.

— Dobrze pachnie — mruknął, a jego głos był ochrypły, jakby wciąż nie do końca doszedł do siebie po wczorajszym wieczorze.

— Mógłbyś... przestać? — Spróbowałam się odsunąć, ale jego uścisk nieco się zacieśnił.

— Jeszcze chwilę — wymamrotał, a ja poczułam, jak jego czoło opiera się o moją szyję. — Głowa mi pęka.

Westchnęłam, odwracając się lekko w jego stronę. Jego oczy były półprzymknięte, a na twarzy widać było ślady zmęczenia. Nie wyglądał na kogoś, kto złośliwie naruszał moją przestrzeń – bardziej jak ktoś, kto naprawdę potrzebował chwili wytchnienia.

— To nie moja wina, że wczoraj przesadziłeś — burknęłam, starając się zignorować to, jak blisko mnie był. — Może kawa postawi cię na nogi.

— Ty też — mruknął, a ja uniosłam brew.

— Ja też co? — zapytałam, odstawiając patelnię na bok.

— Dobrze pachniesz — odpowiedział z lekkim uśmiechem, nie otwierając oczu.

Zaczerwieniłam się, choć starałam się to ukryć. Odsunęłam się od niego, zmuszając go do puszczenia mnie.

— Siadaj przy stole, zanim przypalę śniadanie — rzuciłam, próbując nadać swojemu głosowi neutralny ton.

Jay uśmiechnął się leniwie, ale zrobił, o co prosiłam, zostawiając mnie z mieszanką frustracji i niewypowiedzianego niepokoju, który pojawił się wraz z jego bliskością.

Skończyłam przygotowywać śniadanie i ostrożnie postawiłam talerz z jajecznicą i kubek kawy przed Jay'em, który siedział przy stole z łokciami opartymi o blat i głową podpartą na dłoniach. Wyglądał, jakby każda minuta była dla niego zmaganiem, co wcale mnie nie dziwiło, biorąc pod uwagę wczorajszy wieczór.

— Masz, jedz — powiedziałam chłodno, siadając naprzeciwko niego z własnym kubkiem kawy.

Podniósł głowę i spojrzał na mnie, mrugając, jakby próbował się dobudzić. Bez słowa wziął widelec i zaczął jeść powoli, ostrożnie, jakby każdy kęs mógł pogorszyć jego stan.

— Dzięki — mruknął w końcu, przerywając ciszę.

— Nie rób sobie nadziei, to nie dlatego, że ci współczuję — odparłam, upijając łyk kawy. — Po prostu nie chciałam, żebyś tu zemdlał z głodu.

Jay zaśmiał się cicho, choć zaraz potem skrzywił się, łapiąc się za głowę.

— No tak, oczywiście — powiedział z lekkim uśmiechem. — Ale i tak dziękuję. Mogłabyś mnie kompletnie zignorować, a jednak się mną zajmujesz. To miłe.

Przewróciłam oczami, nie chcąc, żeby widział, że jego słowa sprawiły, że poczułam coś w rodzaju ciepła. Nie miałam zamiaru dać mu satysfakcji.

— Jedz i pij tę kawę, zanim wystygnie — rzuciłam, patrząc na niego z udawaną obojętnością. — I pamiętaj, żeby dzisiaj już nic nie pić. Nie chce znowu cię widzieć pod moimi drzwiami.

— Oj daj spokój. Było zabawnie — powiedział z tym swoim zuchwałym uśmiechem, który zwykle miał dar irytowania mnie bardziej niż cokolwiek innego.

— Zabawnie? — Uniosłam brwi, patrząc na niego, jakby postradał zmysły. – To, że ledwo stałeś na nogach i praktycznie musiałam cię odholować do kanapy, uważasz za zabawne?

— Trochę — wzruszył ramionami, jakby nic sobie z tego nie robił. — Poza tym... mogło być gorzej.

— Tak, mogło być gorzej — zgodziłam się z gorzkim tonem, opierając dłonie na stole. — Na przykład, gdybym wyrzuciła cię na ulicę.

Jay zaśmiał się, tym razem głośniej, a ja tylko przewróciłam oczami, pijąc resztę swojej kawy. Był niemożliwy. Jakim cudem jego arogancja mieszała się z czymś, co sprawiało, że w ogóle chciało mi się z nim rozmawiać? Tego jeszcze nie rozgryzłam.

— W każdym razie, dzięki za wczoraj — dodał po chwili ciszy, patrząc na mnie z jakąś dziwną powagą, która mnie zaskoczyła. — I za to śniadanie. Nie każdy byłby taki miły.

— Nie jestem miła — powiedziałam szybko, unosząc brodę. — Po prostu jestem lepszym człowiekiem niż ty.

Jay tylko uśmiechnął się pod nosem, jakby moje słowa w ogóle go nie ruszyły.

— Oczywiście, Soo. Lepsza we wszystkim. Tylko w jednym ci tak nie idzie, co?

— Co?

— Na pewno nie całujesz lepiej niż ja.

Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami, nie dowierzając temu, co właśnie usłyszałam. Jay wpatrywał się we mnie z tą swoją bezczelną pewnością siebie, jakby wiedział, że wyprowadził mnie z równowagi.

— Co? — zapytałam, starając się zachować zimną krew, choć czułam, jak moje policzki zaczynają płonąć.

Obstawiałam, że chłopak nie pamiętał co się wczoraj działo. Miałam nadzieję, że nie pamiętał jak odwzajemniłam jego pocałunek na chwilę przed tym, gdy jemu urwał się film.

— Na pewno nie całujesz lepiej niż ja — powtórzył, pochylając się lekko nad stołem, jakby rzucał mi wyzwanie.

Prychnęłam, starając się ukryć zmieszanie.

— A skąd niby miałbyś to wiedzieć? — rzuciłam, unosząc brew, choć moje serce biło jak szalone.

Jay uśmiechnął się szerzej, jego spojrzenie było teraz prowokujące, a głos zaskakująco spokojny.

— Po prostu wiem — odpowiedział, jakby to było oczywiste. — Chcesz, żebym ci to udowodnił?

Prawie zakrztusiłam się kawą, ale poczułam też ulgę, ponieważ to oznaczało, że chłopak nie pamiętał dokładnie tego co się stało wczorajszej nocy.

— Jesteś niemożliwy — powiedziałam, kręcąc głową, próbując nie myśleć o tym, jak blisko był tej nocy, gdy... Nie, nie mogłam o tym myśleć. — I absolutnie nie potrzebuję twoich „dowodów".

Jay roześmiał się cicho, opierając się z powrotem o krzesło.

— Jak chcesz, Soo. Ale kiedyś sama przyznasz, że mam rację.

Nie musiało być to kiedyś. Już teraz mogłam przyznać, że chłopak naprawdę potrafi całować. A ja? No cóż na pewno nie byłam ekspertką w tej dziedzinie.

notka od autorki

Witam tych co wytrwali do dziesiątego rozdziału...

Hah żartuje, bardzo się cieszę, że podoba się wam ta historia.

Naprawdę ślicznie dziękuję za każdą gwiazdeczkę i komentarz!!!

Pamiętajcie o zostawieniu śladu po sobie:

komentarza lub gwiazdeczki, jeśli się wam podobało!

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top