Nie zmusicie mnie!
Witam serdecznie! Chciałam was powiadomić, że na moim profilu ujawiła się zupełnie nowa książka o przygodach Naruto. Zainteresowanych zapraszam, może wam się spodoba :)
Po chwili nieobecności Kanekiego i Touki, Asuna postnowiła ich poszukać, gdyż nadal pozostaje fakt, iż należy szukać Kirito. Dziewczyna poszła więc tą samą drogą, którą tamci podążyli wcześniej, lecz nie było po nich śladu.
- Touka! Kaneki! - krzyczała czując się coraz mniej bezpieczna.
- Zamknij się! Musisz się kontrolować, to nie może się wyd... - słychać było z dalsza głos Touki, lecz gdy zauważyła Asunę, zaprzestała rozmowę z przyjacielem.
- Oh, jesteście wreszcie! - powiedziała z uśmiechem - chodźcie, trzeba dalej szukać Kirito!
- Już idziemy - odparła
Wtedy Kaneki przeszedł tuż obok złocistowłosej ze smętną miną, a na jego twarzy ponownie znajdowała się biała opaska.
- Kaneki... Wszystko w porządku? - spytała lekko zaniepokojona widząc go.
- Tak, chodźmy... - odrzekł cicho i bez entuzjazmu.
Kiedy podążali wąską ścieżką przez las, nagle coś przykuło wzrok Asuny. Przykucnęła na dróżce i ujrzała tam guzik. Był czarny, z przedstawionymi dwoma, skrzyżowanymi mieczami.
- To jest guzik Kirito! - wykrzyknęła - na pewno zostawił go tutaj, abyśmy do niego trafili, ale czy to oznacza, że jest w niebezpieczeństwie?
- Tego nie wiemy, ale wiemy którędy podążał. Chodźcie -
Tym czasem Kirito, w siedzibie gildii Nocnych Mieczy, stał właśnie przed drzwiami prowadzącymi do wyjścia. Jedyną przeszkodą było to, iż wrota były zamknięte...
- Przepraszam, ale drzwi są zamknięte - zwrócił się do dowódcy.
- Ależ oczywiście, że są - zaśmiał się złowieszczo, po czym powstał ze swego siedzenia - wiesz może z czego słynie nasza gildia?
- Nie wiem
- Z tego, że nikt nigdy nie odmówił dołączenia do naszej gildii. Jakby to ująć... Nie była to wcale prośba, lecz rozkaz
- Nie możecie mnie zmusić do dołączenia do was! - krzyknął z oburzeniem chłopak.
- Nie możemy? To jest TDO, drogi chłopcze. Tutaj można o wiele więcej niż myślisz
- Czemu, aż tak ci zależy na przejściu tej gry, że zmuszasz innych do dołączenia do twojej gildii?
- Mam brata, któremu jestem coś winien. To właśnie dla niego mam zdobyć tytuł honorowego gracza, a gdy już doszedłem tak daleko, muszę temu podołać. Za wszelką cenę!
Kirito zacisnął pięści i spuścił głowę w dół. Nie wiedział, co uczynić w tej sytuacji. W tym momencie w jego głowie ukazało mu się dawne wspomnienie:
-Kirito! Kirito! Przestań! - krzyczała zrospaczona złotowłosa dziewczyna.
- Przejdę tę grę za wszelką cenę, nawet gdybym miał za to zapłacić życiem! Nie poddam się, to wbrew mojej naturze. Muszę stać się silniejszy, by was chronić...
W tym momencie zapadła kompletna cisza, wokół przeważała biel i praktycznie nic poza nią. Nagle, po policzku Asuny zaczęła spływać samotna, zimna łza, która po chwili spadła na ziemię wydając cichy odgłos, lecz jego echo stawało się coraz głośniejsze i głośniejsze, aż w końcu zniknęło wszystko wokół.
- Co się stało, że tak nagle zamilkłeś? - spytał Kaduto odziany w błękitno-czarną zbroję, próbując być złośliwy.
Mężczyzna miał ostre rysy twarzy i zielone oczy, natomiast włosy podchodziły pod czerń, lecz tak naprawdę były ciemnoniebieskiej barwy.
- Kiedyś... - zaczął chłopak ubrany w długi, czarny płaszcz - stawiałem na szali swoje własne życie, aby chronić bliskie mi osoby. Robiłem wszystko, by stać się najsilniejszy i ich uratować. Lecz było w tym i drugie dno, ponieważ chciałem także wrócić do domu. Prawdziwego domu, gdzie czekała na mnie moja młodsza siostra. Uważałem to za rozsądne, lecz nie przeszło mi przez myśl, że jeśli zginę... Oni zostaną całkiem sami i już nie zdołam im pomóc.
Mężczyzna w ciężkiej zbroji, wlepiał swe złowieszcze ślepia w Kirito, nie mogąc pojąć jego słów. Był zdziwiony jego niebywałym nastawieniem do życia i nawet przez chwilę wyglądał, jakby chciał zaprzestać swe działania.
- Ale... Nigdy nie zmuszałbym innych ludzi, aby pomogli mi w czymś, czego sam się podjąłem! - kontynuował - a skoro to robisz, na pewno nie jesteś człowiekem, który robi to dla dobra innych ludzi, ale wyłącznie dla siebie.
- Masz rację, nie interesują mnie inni ludzie, ale taki jest już cel i przeznaczenie mojego istnienia tutaj...
- Mylisz się - przerwał mu - jesteś w wielkim błędzie, dowódco Kaduto!
- krzyknął podnosząc głowę do góry. - Radziłem już sobie w gorszych sytuacjach jak ta - powiedział Kirito, po czym w oka mgnieniu biegł już w stronę przewódcy Nocnych Mieczy, trzymając w jednej dłoni swój miecz i aktywując do niego skill.
Chłopak zatrzymał się tuż przed nim, trzymając miecz skierowany w jego stronę.
- Wyzywam cię więc na pojedynek. Jeśli wygram, puścisz mnie wolno, a jeśli przegram, dołączę do waszej gildii - odparł wspominając już jeden taki pojedynek z przewódcą Rycerzy Krwi.
- Widzę, że jesteś bardzo pewny siebie - odpowiedział ze znaczącym uśmiechem na twarzy. - Zgadzam się na ten układ. W takim razie za pół godziny na wielkiej sali, mój zastępca cię tam zaprowadzi.
Kirito czekał już na walkę w małym pomieszczeniu, gdzie miał dokonać wszystkie swoje potrzebne przygotowania, a kiedy nadszedł czas pojedynku, dwóch ludzi otworzyło mu drewniane wrota do miejsca ich walki, które okazało się być areną. Przypominała trochę tą podczas gdy walczył z Heathcliffem oraz całe otoczenie, było aż za bardzo podobne do tego z SAO.
"Dziwne..." - pomyślał Kirigo, lecz nie zrażając się do swego pojedynku, szedł wciąż dalej do samego środka areny, wysłuchując przy tym głośnych okrzyków widowni - "aż tyle ludzi się zebrało, w tak krótkim czasie?" - kontynuował swoje rozmyślenia.
- Widać nie spieszy ci się - oznajmił wrednie przywódca, który gotów już był do pojedynku - czyżbyś stchórzył.
- Na pewno byś się ucieszył gdyby tak było - odpowiedział mu równie złośliwie, mając na twarzy lekko złowieszczy uśmiech - tylko czekałem na rozpoczęcie tej walki.
W tym momencie twarz jego przeciwnika nieco spoważniała i nie dało się już na niej dostrzec uśmiechu, a raczej obawę. Nawet tłumy, które siedziały tym czasem na widowni trochę ucichła i zainteresowała chłopakiem odzianym w czarne ubrania i mającym dwa miecze, w tym jeden w dłoni, a drugi nadal na plecach czekając na właściwy moment na jego użycie.
- Nie próbuj nawet myśleć, że ze mną wygrasz - próbował się dowartościować rywal Kirito, lecz w głębi nadal odczuwał niepewność, gdyż miał świadomość kim jest jego przeciwnik...
W końcu, oboje znajdowali się na środku areny, wokół tłum ludzi ponownie rozpoczęła swe gwary, oklaski i gwizdy. Widać była to bardzo oczekiwana walka.
Wtedy rozpoczęło się odliczanie do samego rozpoczęcia, oboje rywali stało nie ugiętych, zaciskając dłonie na rękojeści swych mieczy i czując ten dreszczyk adrenaliny.
3, 2, 1... START!
Witajcie moi drodzy! Z tym rozdziałem szło mi trochę ciężej oraz byłam na wyjeździe, gdzie nie było niestety internetu, więc znowu musieliście na niego trochę poczekać, ale liczę na to, że ogólnie rozdział wam się spodobał. :D
- wasz
*mangozjeb* czyli
legolas_myluv
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top