❸【산책】


Rozdział
Spacer

Mimo, że znaleziony przy martwej kobiecie dwudziestego czwartego września ghoul, ku uciesze mieszkańców Seulu, nie był na wolności, w ciągu następnych sześciu tygodni na policję donoszono coraz więcej podejrzanych przypadków, które wypadały średnio co tydzień. Policja jednak czuła się całkowicie bezużyteczna, nie wiedząc nic o przeciwniku. Do jedynie co drugiego, równo co drugiego, incydentu pojawiali się świadkowie, którzy niewiele wnosili do badanej sprawy.

Fakt, że wyglądało to podejrzanie stwierdziłby nawet przedszkolak. Plotka rozeszła się po okolicach głównego komisariatu i w zaledwie dwa dni zaciekawiła również inne dzielnice. Część ludzi chciała być światkiem, zobaczyć akcję, ujrzeć ghoula, poczuć adrenalinę zagrożenia. Jednakże znaczna większość była rozsądniejsza. Wychodzili z domów jedynie, gdy naprawdę czegoś potrzebowali, odprowadzali dzieci do szkoły nie pozwalając im iść same, również po nie przychodzili. Co niektórzy mieszkający w pobliżu miejsc wypadków nie puszczali potomstwa do szkoły.

     Sytuacja rozwijała się zaskakująco szybko, za to ludzie nie wydedukowali na podstawie dowiedzianych się faktów absolutnie nic.

Eunpyeong, Seul
29.10, 18:36

Deszczowy dzień w Seulu sprawiał, że tylko nieliczni chcieli po pracy czy szkole wybrać się na spacer. Park'a Jimin'a pogoda ta ani trochę nie zrażała. Musiał się przewietrzyć, a przede wszystkim zająć czymś innym niż tematem ludożerców, uczeniem chemii czy sprzątaniem domu. Szedł bez parasola balansując na śliskim krawężniku. Wieczorne niebo zakryły tysiące, zlanych ze sobą w jedną masę, chmur. Chłopak miał wrażenie, że zachmurzone sklepienie jest cięższe od miasta. Podczas ostatnich dni nic się u Jimin'a ciekawego nie wydarzyło. Co prawda dostał dwie dobre oceny, zjadł smaczne kimchi z przyjaciółmi, przeczytał interesującą książkę. Dzień jak co dzień, jednak powody do uśmiechu znajdował z trudem. Chodził bez przerwy zamyślony, zdarzało mu się potknąć o własne nogi. Próbował myśleć intensywnie, jednak na nic nie mógł wpaść. Cały czas zadręczał swój umysł sprawą policji.

Na początku myślał, że oni po prostu popełniają celowo przestępstwa przy świadkach. Ale nie...Przecież wtedy mogliby powiedzieć coś co by pokrzyżowało plany ghoul'owemu gangowi. Poza tym, to nie może być takie proste. A co jeśli zmuszają ich do zeznawania fałszywych zeznań? Tak, to by miało sens, tylko jaki mają w tym cel? Mogliby popełniać zbrodnie bez światków, a przynajmniej z mniejszą ich ilością. Ta regularność musi być celowa... Tylko dlaczego? Może gdyby miał dostęp do dokładniejszych informacji jakie posiada policja, doszedł by do czegoś więcej.

Zamyślony chłopak nie zauważył końca krawężnika i przewrócił się na bruk, prosto w kałużę drząc kamyczkami w wodzie spodnie oraz mocząc sobie ubiór. Skrzywił się niezadowolony. Westchnął. Wstał powoli. Otrzepał się drżąc z zimna. Chciał włożyć ręce do kieszeni mokrej bluzy by je ogrzać, i wtedy zorientował się, że zalał telefon. Przełknął ślinę, a następnie wyciągnął przedmiot przed siebie.

— Aish... Jak mogłeś mnie zostawić? Nie umieraj... — zwiesił bezsilnie rękę trzymającą czarną rzecz i niepocieszony zaczął dreptać w stronę domu.

Wystarczyło kilka kroków, żeby ciemnooki spotkał jakąś inną postać. Zdziwił się jej widokiem, ponieważ nie dość, że dzisiaj ulice Seulu były przez ulewę puste to na dodatek z trudem przemieszczała się po nich starsza pani niosąc ciężkie zakupy. Dobroczynny chłopak bez zastanowienia ruszył jej na pomoc. Nawet nie zauważył kiedy śliska, i bezużyteczna już, komórka wypadła mu z ręki, bo zaledwie sekundę potem stał przy garbiącej się babce.

— Pomóc pani? — zapytał biorąc od niej wielokilogramowe siaty, nie czekał na odpowiedź.

Kobieta uśmiechnęła się w jego stronę ciepło. Stanęła na chwilę by rozprostować zgarbione plecy, bolące od obciążającego je wcześniej ładunku.

— Jejku... To jest naprawdę ciężkie — zarzucił torby przez ramię towarzysząc starszej tuż obok. — Nie powinna pani sama tego nosić — kontynuował, po czym zamyślił się. — Może podam mój numer i będę mógł robić zakupy zamiast pani?

— Oh! Nie trzeba, chłopcze. Poradzę sobie, ale dziękuję bardzo propozycję — spojrzała na niego z serdecznym uśmiechem, pozbawionym kilku prawdziwych zębów, co nie było zbytnio widoczne przez protezy.

W myślach podziękował jej za odmowę, bo zdał sobie sprawę, że i tak nie miałby czym się z nią skontaktować. W milczeniu doszli do mieszkania starszej pani. Jimin odłożył jej siaty, wypełnione maksymalnie, przed drzwiami i wesoły pożegnał się. Nalegała, by wpadł na herbatę, lecz ten wolał zbyt późno nie wracać do domu. Dlatego też pobiegł przez ulewę, ochlapując kałużami ostatnie, suche nitki swoich ubrań. Męczony wysiłkiem rzucił się na łóżko jak tylko "wbił" na swoje cztery ściany, leniwie się przedtem przebierając w pidżamę. Umiejscowił swój laptop na kolanach, okrytych mięciutkim kocem. Nim zdążył kliknąć ikonkę przeglądarki internetowej już dostał powiadomienie ze Skype'a o przychodzącej rozmowie grupowej. Nałożył na uszy słuchawki i kliknął zielony przycisk.

— Hej Jiminnie! Gdzie byłeś? — zapytali go jak tylko zaakceptował dzwoniącą konwersację.

— Emm... Na spacerze.

— Głupiś? To niebezpieczne! Baliśmy się, że coś ci się stało, bo nie odbierałeś telefonu — odezwał się głośno TaeHyung, przez co Park musiał ściszyć głośność w słuchawkach.

— Właśnie... Telefon... Bo tak jakby się trochę zniszczył... Trochę mocno zniszczył... I tak się jakby potem trochę zgubił... Trochę bardzo gdzieś zgubił... I się zalał... — powiedział jąkając się zawstydzony swoim rozkojarzeniem podczas chodzenia na krawężniku.

— Trochę bardzo zalał...? — dokończył za niego SeokJin.

   — Taa... — westchnął drapiąc się w tył głowy. — A co u was?

  —  To co zwykle, aktualnie gram w Overwatcha i rozmawiam... — powiedział całość jednym tonem Jungkook. Dało się usłyszeć, że zajęty był co najmniej dwoma rzeczami.

  — Moja sześcioletnie siostra co raz częściej mówi mi o tym jak to zostanie policjantem, jak tata. Mam tego serdecznie dosyć... Ile można dostać z plastikowego pistoletu z laserem, który wydaje dźwięki jak prawdziwy?! Nie mogę się przez to na niczym skupić, bo potrafi do mnie przyjść dziesięć razy podczas godziny. Dziesięć razy oskarżyć o takie rzeczy jak nierówno nasmarowanie masłem kanapki lub ubranie skarpetek nie do pary. Dziesięć razy związać ręce, aby winny nie był na wolności i dziesięć razy postrzelić tym laserem mówiąc, że skoro się nie przyznaję do winy to muszę dostać karę. Jeśli ona zostanie policjantem w naszym kraju, to ja się wyprowadzam do Japonii... —  narzekał Hoseok, co nie spotkało się wcale ze współczuciem ze strony przyjaciół, a wywołało śmiech.

— No tak... — szepnął do siebie rudowłosy. — Jak mogłem zapomnieć kim jest pan Jung... I to na dodatek pracuje w pobliskiej komendzie — uderzył się otwartą dłonią w czoło.

Dostęp do tych informacji był tak blisko, a on dopiero zorientował się po kilku tygodniach. Teraz pozostało sprawić by tata HoSeok'a polubił Jimina, a potem dał informacje ze śledztwa dotyczącego tych podejrzanych zabójstw i ich bliżej nieznanych sprawców...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top