❶【그림자】
Betowała LoserFromBusan
💙
Rozdział ❶
「 Cień 」
Każdemu zdarzyło się usłyszeć stwierdzenie, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka. Większość uważa je za urocze pupilki, inni za ochroniarzy. Przy dobrej relacji nawet za najlepszego kompana.
Podobnie jest z kotami, one jednak obierają swoje własne ścieżki. Większości ludzi to właśnie wadzi. Nieświadomi denerwują się tym, nie zauważając, że mają tę wspólną cechę.
Wszyscy chcą obierać swoje drogi; większość chce też do poznawania nowych ścieżek, towarzyszy. Akceptujemy zwierzęta i ich istnienie, a nawet potrafimy dać im mnóstwo miłości. Więc jak to jest, że mimo to nie zawsze potrafimy zaakceptować siebie nawzajem? Termin rasizm nie powinien istnieć, nie powinno być potrzeby do tworzenia go czy trwania w nienawiści do ludzi.
Wiele razy na stronach obszernych ksiąg naszej historii zapisywano wojny spowodowane różnicami między jednym człowiekiem, a drugim. Gdy nagle przyszło do ujawnienia się nowej rasy ziemianie podzielili się na jedynie dwie grupy — ludzi i tych, którzy ludzi udają. Tych, co przez fakt kim się urodzili większość fałszywie będzie uważać za pozornie "dobrych" i tych, których tożsamość to przekleństwo. Nie ma "tych dobrych", nie ma "tych złych", dzielenie ludzi na te grupy w naszym świecie to głupota.
Ghoule starają się wieść normalne życie, nie wybijać z tłumu. Ich krwiożercza natura domaga się ludzkiego mięsa, są spragnieni krwi. Pragnienie Japońskich ghouli zgasić potrafi jeszcze jedynie kawa, o Koreańskiej odmianie nie wiadomo nic prócz tego, że również mogą umrzeć gdy przez dłuższy czas nie spożyją ich zupełnie niewegetariańskiego dania z - powszechnie uznawanego za najinteligentniejsze- stworzenia... Głód tych istot z kraju samurajów może objawiać się po czasie, nawet do kilku miesięcy. Państwo hwarangów zaś nic nie wie na temat swoich ghouli. Ich liczebność, główne miejsca zamieszkania, zwyczaje, anatomia, rodzaje kagune oraz nawet wygląd oczu są nieznane.
Tokijskie ghoule podczas walki oraz silnego głodu znane są z czarnej gałki ocznej z rubinową tęczówką. Występują u nich cztery typy kagune, czyli drapieżny organ-broń ghoula wyrastająca mu z pleców głównie podczas walk. To posiadacz decyduje kiedy jej użyć.
Pierwszy typ zwie się ukaku, wyrasta ono z okolic łopatek i przypomina, często ogniste, skrzydła. Broń ta charakteryzuje się lekkością oraz możliwością wystrzeliwania z siebie kryształów w stronę przeciwnika.
Koukaku ma kształt ostrza i wyłania się spod ramion. Oplata ono rękę jak pnącze, a jego zakończenie może przybierać kształt rozmaitych broni.
Rinkaku wyrasta z tyłu pasa ghoula. Przypomina cztery macki mogące ruszać się niezależnie od siebie.
Bikaku jest czymś na wzór ogona, pojawia się w okolicy kości ogonowej.
Nie ma nikogo kto przeżył atak Seulskiego ghoula który rozłożył kagune, bądź poprostu ze strachu się nie ujawnił.
Ludzie co jakiś czas znikają, i nie zostaje po nich żaden ślad. Dla niewtajemniczonych media zdają się milczeć, jednak podają one czasami informacje metodą podprogową bądź kodują ją stosując co sprytniejsze metody. Każą uważać, a wszystkich podejrzanych zgłaszać. Ghoule zdają sobie sprawę z czynów mediów lecz nie mogą nic zrobić, by ochronić swoje mienie przed wyzwiskami...
Seul, brzeg rzeki Han
23.09, 19:34
Mimo, że już zmierzchało rudy chłopak kierował się na spotkanie ze swoimi przyjaciółmi. Jego fryzura oraz niedbale założona, rozpięta kurtka trzepotały na wietrze przesiąkniętym wilgotnym zapachem rzeki Han, wzdłuż której brzegu biegł. Z przydługiego, niebieskiego rękawa wystawały palce chłopaka trzymające kilkustronicową gazetę. Zaczął machać nią do znajomych twarzy na przywitanie, gdy tylko ujrzał ich wynurzających się z półmroku, wraz z jego zbliżaniem się do ustalonego punktu spotkania.
Zdyszany siedemnastolatek oparł ręce na kolanach, tygodnik rzucił przed siódemkę osób siedzących na chłodnej ziemi.
— Widzieliście? — zapytał nawet bez uprzedniego "cześć". Jedynie odwzajemnił witające go uśmiechy.
Miętowowłosy, z kolorem cery porównywalnym do cukru, leniwym wzrokiem spojrzał na gazetę po czym wzruszył ramionami. Chwycił ją z lekkim znudzeniem i przejrzał powoli wertując. Nowo przybyły rozglądał się w tym czasie po miejscu ich spotkania.
Pusto, brak żywej duszy z wyjątkiem ich samych. Szum wody skutecznie zagłuszał rozmowy, lecz nie przeszkadzał w prowadzeniu konwersacji. Przepalająca się od trzech miesięcy lampa, postawiona pare metrów od brzegu rzeki, przerywanie rzucała żółte, mdłe światło na suche, jesienne liście zdobiące deptak.
— Znalazłeś tam coś ciekawego? – zadał pytanie, zaglądający czytającemu przez ramię, zaciekawiony chłopak z kwadratowym uśmiechem - Taehyung.
— Znowu przyniosłeś jakąś nieistotną informację, Jimin? – westchnął zażenowany jakością taniego brukowca, Yoongi.
— Mam nadzieję, że tym razem to coś ciekawego — rzucił w stronę rudego leżący szatyn z pociągłą twarzą.
— Oj no, HoSeok, przecież zdarza mu się przyjść z czymś interesującym — jego stwierdzenie spotkało się z aprobatą poprzez kiwnięcie głowy, SeokJina oraz NamJoona. Czarnowłosy, z charakterystyczną fryzurą przypominającą wypolerowanego kokosa, klepnął pocieszająco, Jimina w plecy.
— Dzięki Jungkook... — westchnął siadając obok trzymającego gazetę. — Pisałem do was, że w weekend byłem u babci. Pamiętacie? — nie czekał na odpowiedz tylko nawijał dalej podświetlając tekst gazety latarką telefonu. — Babcia narzekała na błędy w zeszłotygodniowej gazecie. Było tam trochę literówek, ale niezbyt się tym przejąłem. Tylko odpowiedziałem, że widocznie słabych mają redaktorów. Dzień później wstałem za wcześnie i nie mając co robić przejrzałem tego brukowca. Wydawało mi się to trochę dziwne, więc zacząłem się zastanawiać czy to może celowo...
Wszyscy naprawdę lubili Jimina, cała siódemka mogłaby śmiało stwierdzić, że łączyły ich braterskie relacje. Park cechował się miłym charakterem, spokojnym stylem bycia oraz poczuciem humoru. Chłopak był też mocno dociekliwy, łaknący wiedzy i ulepszania swoich talentów. Ostatnio zainteresowały go filmy detektywistyczne, dzięki nim wpadł na znalezienie zakodowanego hasła w gazecie, a to doprowadziło go do zaciekawienia następną dziedziną.
— Czekaj, stop — zarządził blondyn uznawany za lidera ich paczki. — Ostatnim razem jak zacząłeś kombinować przy jakimś dziwnym filmiku z YouTube'a udało ci się odkryć ukryte zdanie "Ramen firmy Xyz to siódme niebo dla podniebienia"... — chłopak uśmiechnął się pod nosem słysząc to. Mimo tego niezbyt ważnego wyniku mógł powiedzieć, że przez moment był z siebie dumny, że udało mu się coś odszyfrować.
— ...Zastanów się czy to, co chcesz nam teraz powiedzieć jest wystarczająco ważne — dokończył za Kim'a starszy Kim. — To chciałeś powiedzieć? — zauważając przytaknięcie Namjoona jasny brunet kontynuował. — Nie ważne co to, śmiało nam możesz pokazać. Chyba po to ma się przyjaciół, żeby dzielić z nimi zainteresowania, wiadomości i chwile, co nie? — stwierdził.
Lider próbował wtedy zakończyć rozmowę, gdyż domyślał się tematu, który chce poruszyć Jimin. Nie chciał, aby w jego paczce nagle powstała, obecna już na niejednej ulicy ich miasta, niemiła, napięta atmosfera.
— Dzięki Jin, i... Dajcie mi, proszę, dokończyć... Jestem pewien, że kogoś z was może to zaciekawić... — powiedział zniecierpliwiony. — Kiedy literówki zastąpiło się właściwymi literami i przeczytało w kolejności od tyłu wychodziło hasło! — Jimin pokazał im zakreślone żółtym pisakiem litery. — Widzicie? Wychodzi "Coraz więcej ghouli kręci się po ulicach Seulu" —powiedział chrypką dodającą grozy.— Widzicie? Nawet gazeta to potwierdza! — na twarzach Koreańczyków pokazał się cień zdziwienia. Tym razem rudy rzeczywiście odkodował coś bardziej wartościowego niż reklama ramenu.
— Tutaj? Słyszałem pojedyncze plotki, ale myślałem, że to tylko w Japonii... — odezwał się po chwili Jungkook.
— No ja też... Trochę się boję... Tylko... Z drugiej strony mi ich żal. Co jeśli teraz ci niewinni będą musieli żyć w cieniu, uciekając przed ludźmi szukającymi ich z latarkami całymi dniami? Przecież... Nie wszystkie ghoule muszą być złe, prawda? Ludzie również bywają równie okrutni, ale to tylko pojedyncze przypadki... Prawda?...— zapytał z nadzieją znalezienia potwierdzającej odpowiedzi w oczach kompanów. Bezsprzecznie się z nim zgodzili po czym zaczęli rozmawiać jak minął im tydzień. Śmiali się, pocieszali. Jak na przyjaciół przystało.
Po szybko mijającej godzinie towarzystwo postanowiło się rozejść, by skierować się ku domom i dotrzeć do nich przed zmrokiem. Ostatnim odchodzącym z miejsca spotkania był Jung HoSeok. Szatyn podniósł się z ziemi, otrzepał swoje szanowne cztery litery z piasku, na ramię narzucił plecak szkolny, gdyż nawet nie pojawił się jeszcze dzisiaj w mieszkaniu by go odłożyć. Podczas drogi do celu ciemnooki, jak zwykle, kroczył przed ciebie podśpiewując swoje ulubione utwory.
Ulice były puste i ciche, więc Jung mógł ponieść się muzyce, a dzięki lampom żarzącym się na kolor brudnej żółci mógł wyobrażać sobie reflektory sceny.
Strachliwy chłopak, po dobrych kilku prześpiewanych kawałkach jak i przebytych ulicach zbliżających go do domu, dostrzegł w owych światłach oddalony cień. Cień, którey tworzył masywny człowiek z czarną, splamioną czerwienią, maską chirurgiczną na twarzy, rękami ociekającymi szkarłatną krwią oraz delikatnie ciemniejszymi dwoma mackami przypominającymi gigantycznych wielkości, obślizgłe ciało stonogi, które wyrastały postaci z dołu pleców. Postać skręciła w boczną uliczkę, lecz HoSeok nawet tego nie zauważył. Był już daleko, gdyż od razu po ujrzeniu właściciela cienia, szybkim krokiem udał się do domu okrężną drogą.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top