Rozdział 18
-Severusie? - McGonagall położyła dłoń na ramieniu mężczyzny i dopiero wtedy zorientował się, że w Wielkiej Sali zostali tylko oni i Flitwick.
Odchrząknął i otrzasnął się.
-Rozmarzył się chłopak - zaśmiał się kolega obok szturchając go, za co oberwał jednym ponurym spojrzeniem
-Gdzie jest Hermiona? - rozejrzał się
-Panna Granger? - zapytał Flitwick
-A znasz jakąś inną? - sarknął.
Ten przypatrzył się mu i uśmiechnął pod nosem próbując stłumić ten odruch - Muszę ją znaleźć... - rzucił i odjechał wózkiem od stołu. Minerwa zatrzymała go.
-Pamiętasz, że wychowawcy mieli spotkać się z uczniami w dormitoriach? - Czarnowłosy przytaknął od niechcenia szukając Hermiony wzrokiem przez otwarte drzwi.
Zapomnij Minerwo. Jest w innym świecie.
Najwyraźniej.
Snape słyszał te głosy, ale tak jakby wybrzmiewały cicho z oddali. Nawet nie warte tego, żeby pobyć w umyśle Snape'a dłużej niż ułamki sekund. Wyjechał z sali i skierował się wzdłuż korytarza rozglądając się za dziewczyną. Co jakiś czas wołał jej nazwisko. Wreszcie zobaczył jak wychodzi zza rogu korytarza. Przyspieszył i zatrzymał się przed nią.
-Granger - rzucił - Co ci jest?
-Mi? Ja... nic. Duszno tam było. Musiałam wyjść. - ucięła zmieszana, ale zaraz uśmiechnęła się słabo - A jak tam mój bohater? No... już nie tylko mój. Teraz będę musiała się tobą dzielić - powiedziała z udawanym oburzeniem - Te brawa było chyba słychać na całą szkołę
Snape popatrzył na nią z podejrzliwością. Ciągle była lekko blada i wyglądała nienajlepiej.
-Granger, nie wiem co ci jest, ale dowiem się tego prędzej, czy później i pomogę - stwierdził z naciskiem - Teraz aportujesz się u nas w domu, grzebiesz w moim składziku i bierzesz coś co ci tymczasowo pomoże, bo nic mocniejszego tam znajdzies, zwłaszcza po bitwie. Powiem dwa słowa swoim ślizgonom i do ciebie wracam. Rozumiemy się? - zapytał władczym tonem
-Tak jest panie profesorze - odpowiedziała z uśmiechem, choć ciągle słabym
-Granger - warknął - Przestań tak do mnie mówić
*~*~*
Snape siedział teraz przed niewielkim tłumem dzieciaków. Jak na początku wjechał do dormitorium, na chwilę zapadła cisza, potem znowu bili brawo. W tamtym momencie oparł rękę o kolano, a na niej podparł głowę, którą lekko pochylił. I pomyśleć, że kilka lat temu cieszyłby się z tego po złapaniu Blacka. Idiotyzm. W końcu zdołał ich uciszyć. Na chwilę przymknął oczy i znów zapadła cisza. Czekali, aż się odezwie. On sam nic nie przygotował. Choć nigdy tego nie robił, zwykle słuchał słów Dumbledora na rozpoczęciu roku i w tym czasie pomysły przychodziły same.
-Słuchajcie ja... - zaczął niepewnie. Westchnął - nie będę się rozgadywać. Pewnie większość z was kojarzy mnie raczej, jako dosyć ponurą postać i niewątpliwie tak jest. Pewnie teraz już wiecie co robiłem jako podwójny agent, ale jestem waszym opiekunem i moim obowiązkiem jest pomaganie wam i będę czynić co w mojej mocy, żebyście faktycznie uważali Hogwart za dom. To tyle w kwestiach wychowawczych. - zapauzował na chwilę i może nie było po nim tego widać, ale zawahał się - Na koniec chcę tylko jeszcze powiedzieć wam, że życie jest po to, żeby z niego korzystać, ale radzę wam dobrze wybierać. Czasem nie to co jest proste... - przypomniał sobie słowa byłego dyrektora, którego musiał wykończyć, na jego własne polecenie i zakłuło go serce - ale to co słuszne. Może dom węża z tego nie słynie, ale czasem trzeba dać coś z siebie, nie tylko dla własnych korzyści. Przemyślcie to. Dobranoc.
Wyjechał jak tylko szybko mógł, czując, że może ta krótka przemowa zdoła dotrzeć do umysłów chociaż połowy z nich.
Dotarł do swoich kwater w Lochach i jakimś cudem udało mu się kominkiem przenieść na Spinner's End.
Pojechał do sypialni i zobaczył Hermionę leżącą bokiem na łóżku, melancholijnie wpatrującą się w ścianę. Podjechał powoli.
-Granger - szepnął, a ona ocknęła się z zamyślenia.
Uśmiechnęła delikatnie. Wyglądała lepiej. Sięgnął do jej włosów i poprawił kosmyk, który z pewnością zaraz opadłby na jej twarz.
-I jak? - zapytał spokojnie
-Dobrze. Severus...
-Wiesz - przerwał jej - że w roku szkolnym raczej powinienem miezkać w zamku? - Kiwnęła głową - Ale wiesz, że nie mam zamiaru cię tu zostawiać?
-Severus - przymknęła oczy i uśmiechnęła się promiennie, kiedy zamilkł.
Patrzył na nią tak, kiedy nie wiedziała, często kiedy jeszcze spała, a on po prostu leżał obok podziwiając i zastanawiając się, jak taka istota może dawać tyle szczęścia.
-Zostaniesz ojcem - szepnęła i otworzyła oczy.
Nagle spoważniał. Na jego twarzy widoczna była konsternacja i lekkie zagubienie.
-Ja? Ojcem? Granger ja wiem, że czasem masz nastrój na raczej nieśmieszne żarty, ale przyhamuj - Popatrzyła na niego ze złością na twarzy.
-Severusie Tobiasie Snape, ty durniu, nie żartuję sobie z ciebie. Powtórzę jeszcze raz. Zostaniesz. Ojcem. - specjalnie przeciągnęła ostatnie wyrazy - Dotarło?
Mężczyzna patrzył na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy i nieco nieobecnym wzrokiem. Nagle uśmiechnął się, pochylił nad nią i złączył ich usta w długim pocałunku przepełnionym emocjami. Czułością, namiętnością... wyrażał radość Severusa z nowiny i smakował tak, jakby teraz, w tym momencie chciał on przelać całą swoją siłę miłości do Hermiony właśnie przez ów gest.
Kiedy wreszcie się rozłączyli Hermiona uśmiechnęła się promiennie.
-Teraz tym bardziej chcę cię przy sobie w Hogwarcie. Może Minerwa ma jeszcze jakiś mały, wolny etat.
Miejsce zwolniło się na stanowisku bibliotekarki, jako że pani Pince z drobnymi sugestiami Minerwy i tymi badziej dobitnymi ("jak człowiek się starzeje, to go męczą dzieci") Severusa postanowiła przejść na emeryturę. Idealne miejsce dla Hermiony. Była godnym następcą tego stanowiska, ponieważ kochała książki i dbała o nie.
Po ogłoszeniu rodzicom Hermiony, że zostaną dziadkami, Robert Granger popatrzył groźnie na Severusa i już chciał wstać, ale powstrzymała go żona. Westchnął i szczerze się ucieszył gratulując im.
Potter i rodzina Weasley'ów względnie już przyzwyczajona do związku tej dwójki przyjęła entuzjastycznie wieść o ich przyszłym dziecku.
Draco dowiedziawszy się o tym skrzywił się lekko zniesmaczony
-Mój umysł dalej nie może przetrawić tego, że WY uprawiacie seks...
-Ale wiesz skąd się biorą dzieci, tak? - rzucił złośliwie mistrz eliksirów
*~*~*
Mam nadzieję, że jakoś to wyszło 😂 komentujcie, gwiazdkujcie, co tam chcecie
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top