Rozdział 15

Przywitała się grzecznie na głos po otworzeniu drzwi próbując zatamować łzy, które cisnęły jej się do oczu.
Kobieta uśmiechnęła się i również się przywitała.
Hermiona patrzyła na regały szukając ciekawych tytułów. Chciała zachowywać się jak najbardziej naturalnie.

-Może w czymś pomóc? - odezwała się wreszcie jej matka podchodząc bliżej - Polecić?

Serce dziewczyny waliło jakby chciało wydostać się z piersi. Chciała rzucić się na kobietę i wyciskać ją, wypłakać się.

-Szukam... - odezwała się wreszcie lekko marszcząc czoło z zastanowienia - Szukam jakiejś ciekawej książki, inspirującej...
-Konkretny gatunek? - zapytała z uśmiechem kobieta
-Nie, raczej mi to obojętne, każdą książkę dobrze mi się czyta
-Och, zupełnie jak mi - stwierdziła ze zrozumieniem

No tak, Hermiona swój zapał do książek definitywnie odziedziczyła po mamie. I teraz świadomość tego bardzo jej się przyda.
Uśmiechnęła się z udawanym, ale wielce wiarygodnym zaskoczeniem.

-Można wiedzieć jaki jest tytuł pani ulubionej książki? - zapytała ciekawiąc się czy zmienił się przez rok
-Oczywiście... - powiedziała z uśmiechem, który cały czas utrzymywał się na jej twarzy.

Rozmowa ciągnęła się bardzo przyjemnie. Plusem było w tym momencie to, że tego dnia księgarnia nie miała wielu klientów, więc Hermiona mogła swobodnie rozmawiać z matką.

-Czy mogę zadać bardziej osobiste pytanie? - pani Wilkins zmieniła temat z książek. Hermiona przytaknęła z entuzjazmem. - Wprowadza się pani gdzieś w okolicy, czy jest w odwiedzinach? Nasze miasteczko nie ma atrakcji turystycznych...
-Och, tak - przerwała - Mam zamiar się wprowadzić gdzieś tutaj - improwizowała swoją rolę bardzo przekonująco - Na razie przebywam w hotelu niedaleko z... chłopakiem - uśmiechnęła się pod nosem myśląc jak dziwnie jest określać Severusa jako "chłopak" - Właśnie przyszło mi coś do głowy - podjęła temat - widziałam kilka ogłoszeń na szybie, może orientuje się pani, czy ktoś nie szuka opiekunki do dziecka?

Oczy matki Hermiony rozszerzyły się na moment.

-Spada mi pani jak z nieba. Ja szukam opiekunki. Jeśli jest pani zainteresowana, mogłaby pani przyjść do mnie do domu, z kwalifikacjami, zerkniemy na nie z mężem

Hermiona ucieszyła się. Szybko poszło. Ale jej matka zwykle nie miała problemów z poznawaniem nowych ludzi i nawiązaniem z nimi więzi. Biła od niej empatia i pozytywne nastawienie do wszystkich.
Przyda się to, kiedy dowie się o Severusie.

-Jutro, czy jeszcze dziś? - zapytała
-Och, miejmy to już z głowy, pani... - przerwała w oczekiwaniu na imię potencjalnej opiekunki jej dziecka
-Hermiona Granger, ale proszę mi mówić po imieniu

*~*~*

-Severus! - wbiegła do pokoju i prawie wleciała na wjeżdżającego mężczyznę.

Oczy świeciły jej się ze szczęścia. Zmarszczył czoło.

-Dzisiaj! - sapała ze zmęczenia. Biegła niemal od momentu wyjścia z księgarni - Dzisiaj mam tam iść!
-Gdzie?
-Do rodziców! - krzyknęła z łzami szczęścia w oczach.
-Już? - zdziwił się.

Sapnął kiedy znów zbierała się do tak głośnego wyrażenia swoich emocji, sięgnął do jej pasa i pociągnął za bluzę. Kiedy siadła mu na udach, czuł jej pozytywne rozedrganie ciała od emocji. Pocałował ją, uspokajając tym samym.

-Ciszej Granger - rzucił nie odrywając się nazbyt od czynności - i spokojniej na Merlina.

Odsunęła powoli głowę i delikatnie przeciągnęła końcem języka po dolnej wardze.

-Możesz mnie tak uspokajać, nie mam nic przeciwko, ale teraz posłuchaj...

Zrelacjonowała mu swoją wizytę w miejscu pracy matki nie pomijając opisów uczyć jakie nią targały.

-Jak na ciebie, poszło nieźle - stwierdził z obojętnym wyrazem twarzy
-Jak na mnie? - oburzyła się - Co masz na myśli?
-To - westchnął - że może i sobie radzisz, ale podchodzisz do wielu rzeczy zbyt emocjonalnie
-Och wybacz - wstała - Nie wszyscy byli szpiegami na wojnie

Twarz Snape'a skamieniała.

-Nie przeginaj - warknął
-O, kochany... Ty przeginasz znacznie częściej i wiesz, nawet nie będę żałować tego co teraz powiem, ale uważasz się za nie wiadomo kogo, bo co? Bo jeździsz na wózku? Bo Harry Potter ruszył tyłek, żeby ci podziękować i poczułeś się ważny?
-Nie czuję się ważny przez żadnego smarkacza, który na dodatek zatruwał mi życie...
-Tak się składa, że ten smarkacz to mój rówieśnik... - przerwała, ale Severus nie zwracał na to uwagi.
-... i nie wytykaj mi jazdy na wózku, bo to twoja cholerna wina...
-... i skoro tak ci źle z faktem, że jestem młodsza...
-... że żyję i na nim jeżdżę. Tak się składa, że wiedziałaś kim jestem...
-... to może warto było to przemyśleć zanim stwierdziłeś, że tak ci ze mną dobrze...
-... trzeba było nie włazić w moje życie z buciorami...
-Och, teraz to moja wina?! - sapnęła
-Granger skończ! - warknął. Widać było, że się wściekł. - Bierz co musisz i idziemy do twoich rodziców, potem rób co chcesz. Idę po Malfoy'a. - wyrzucił z siebie i wyjechał wściekły z pomieszczenia.

Emocje Hermiony przybrały zupełnie przeciwny odcień do poprzedniego. Była nieziemsko szczęśliwa, że już tak niewiele zostało do odzyskania rodziców, części swojej historii, a teraz kipiała w niej złość na Severusa i samą siebie, że tak dała się ponieść emocjom. Pokłócili się. Pierwszy raz.

Starała się opanować. Teraz najważniejsi byli rodzice. Chociaż z zewnątrz wyglądała spokojnie, w środku wciąż była zdenerwowana.
Wyszła na zewnątrz, gdzie czekali już Severus z Draco. Rozmawiali o czymś, ale kiedy tylko pojawiła się w ich zasięgu wzroku przestali. Młodszy uśmiechnął się lekko, a starszy w ogóle nie spojrzał. Obrócił się, rzucił pod nosem "Idziemy" i ruszył przed siebie. Hermiona sucho podała mu adres nie patrząc na niego.
Blondyn idący koło nich w ciszy przyglądał się z zaciekawieniem ich zachowaniom.
Wreszcie, gdy już widzieli to konkretne miejsce, Severus i Draco zniknęli pod zaklęciem kameleona, które rzucili na siebie wzajemnie.
Dziewczyna westchnęła i zadzwoniła do drzwi. Otworzył jej ojciec.
Uśmiechnął się na wstępie i tak też zrobiła ona, chociaż wewnątrz wróciło do niej uczucie kłócia w sercu.

-Dzień dobry - przywitał się - Ty pewnie jesteś Hermiona
-Tak - potwoerdziła z uśmiechem -Dzień dobry panu
-Proszę - odsunął się wpuszczając ją do środka.

Wnętrze było bardzo podobne do ich domu w Londynie. Urzadzone w podobnym, prostym, aczkolwiek przytulnym stylu.

"Imperio" usłyszała szept i obróciła się w kierunku otwartych drzwi

-Chyba oszaleliście - rzuciła szeptem oburzona
-Hermiono? - odezwał się kobiecy głos, a zaraz z pokoju wyszła pani Wilkins-Granger z małym dzieckiem na rękach.

Jej mąż zamknął drzwi.
Zza jej pleców znów usłyszała szept taki sam jak poprzedni, a chwilę później kwilenie dziecka.
Zaraz potem Snape i Malfoy ukazali się jej oczom.

-Weź brata - polecił czarnowłosy.

Hermiona podeszła do matki, która przekazała jej płaczącego malca.

-Daj mi jakieś wspomnienie z nimi i lepiej wyjdź gdzieś indziej
-Aż tak będę przeszkadzać?
-Nie będę mógł się skupić przez jego płacz - wskazał małego ruchem głowy.

Hermiona popatrzyła twardo na mężczyznę. Przecież dobrze wiedziała, że chodziło jeśli nie tylko, to też o nią. Nie mógł na nią patrzeć dłużej niż kilka sekund. Świetnie. Sięgnęła po rożdżkę, drugą ręką trzymając mocno brata. Sięgnęła do głowy różdżką, a oddalając ją wyciągnęła wspomnienie wspólnego jesiennego spaceru z rodzicami. Przekazała je Severusowi, który czekał z fiolką i wyszła do pokoju obok.

Złość uszła z niej patrząc na płaczące dziecko. Zaczęła kołysać go na rękach i nucić mu cicho melodie, które sama pamiętała z dzieciństwa. Mały zaczął się uspokajać, a z czasem nawet uśmiechnął się do siostry, która poczuła się niesamowicie szczęśliwa.

-Jesteś śliczny braciszku - połaskotała go palcem, a mały zaśmiał się - Oczka jak perełki. Nie mogą cię nie zechcieć...

Niedługo potem Draco wszedł do pomieszczenia.

-Granger...
-Możesz mi mówić po imieniu?
-Nie - zaśmiał się - Chodź niańko. Ostatni etap.

Hermiona szybkim krokiem wyszła z bratem na rękach.
W salonie na kanapie siedzieli rodzice, a naprzeciwko nich Severus.

-Hermiona - odezwała się pani Granger z łzami w oczach.

Zerwała się z miejsca, tak jak jej mąż i podbiegli do dzieci. Uściskali ją uważając na malucha w jej ramionach.

-Przepraszam - rozpłakała się Hermiona - Ja musiałam, ja...
-Tak - przerwał pan Granger - Tak, wiemy

W domu zapadła cisza, którą zakłócało szlochanie kobiet.
Hermiona oddała rodzicom brata i otarła łzy. Rozejrzała się.

-Gdzie Severus? - zmarszczyła czoło - Draco?

Nie było ich razem z nimi.

-Severus? Masz na myśli profesora Snape'a? - zapytał ojciec
-Tak - potwierdziła. Już otwierał usta, żeby coś posiedzieć, ale uprzedziła go - Zajęłam się nim po wojnie, dlatego jeteśmy po imieniu
-Wspominał - popatrzył na żonę
-Wspomniał jeszcze o czymś kochanie - zagadnęła matka

Hermiona popatrzyła na nich zaniepokojona.

-O czym?
-Powiedział nam, źe jesteście blisko. Dość blisko - mówiła matka
-Może ciut za blisko moim skromnym zdaniem - wtrącił mężczyzna
-Robert! - oburzyła się żona szturchając go łokciem - Usiądź Hermiono, sama widzisz, że trzeba o tym porozmawiać

Kiedy usiedli, na chwilę zapanowała cisza.

-Podejrzewam jak blisko jesteście, aczkolwiek nie zdradzał szczegółów - zaczęła pani Granger
-Ma szczęście, bo wózek by mu nie pomógł - sapnął jej mąż patrząc na córkę
-Tato... - chciała się wtrącić Hermiona
-Dziecko - przerwała jej matka - Twój kochany tatuś z zasady, przynajmniej na początku, będzie pałał niechęcią do twojego wybranka kimkolwiek by nie był. Ojcowie tak mają - uśmiechnęła się wrednie do męża, który siedział naburmuszony
-Jest prawie w naszym wieku - oburzył się
-Dobrze im razem, tak?
-Prawie - zdołała wtrącić Hermiona

Oboje rodzice popatrzyli z zainteresowaniem na córkę.

-Prawie? - zapytał Robert Granger - Wiedziałem
-Nie... tato. Po prostu pokłóciliśmy się trochę dzisiaj - westchnęła.

Wyjaśniła, że jest strasznie uparty i zaniża swoją wartość, albo nagle uważa się za jakiegoś wybranka losu. Rodzice z ciekawością słuchali jej relacji i włączyli się do wypowiedzi.

Rozmowa toczyła się do wieczora schodząc na różne tory. Musieli nacieszyć się odzyskaniem siebie.

*~*~*

Ten rozdział ciut dłuższy 😄 (prawie 1500 słów 😂💪 i wątpię, żeby jeszcze kiedyś tyle wyszło haha)
Piszcie jak się podoba, gwiazdki też można zostawić, nie obrażę się 😂

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top