Rozdział 1

-Granger, profesor McGonagall przysłała cię, żebyś pomogła mi znaleźć ten cholerny papier, a nie się obijać, masz to? - zapytał ostro

-N-nie jeszcze chwila - zająknęła się kartkując szybciej stos papierów

-Czekaj. Czy ty się mnie ciągle boisz? Panna-Wiem-To-Wszystko?

-J-ja... - znów się zająknęła - Możliwe - przełknęła nerwowo ślinę

-Proszę, proszę - podszedł trochę bliżej dziewczyny z miną wyrażającą dumę i zaskoczenie jednocześnie

Hermiona chciała się cofnąć, ale za nią był tylko regał i ściana. Snape badawczo jej się przyglądał. Zbliżył się jeszcze, oparł prawą dłonią o regał, a lewą podparł bok. Zacmokał z zadowoleniem.

-Jesteś przerażona

Zamknęła oczy

-Możliwie. Bardzo prawdopodobne. Może się pan cofnąć, profesorze?

-Hmm... niestety nie - z doskonałą świadomością tego, że doprowadza dziewczynę niemal do drgawek, upajał się swoją przewagą. Trochę dziecinne, ale jakże ślizgońskie

-Gdzież się podziała gryfońska odwaga panny Granger? - spytał z wrednym uśmieszkiem.

-Ee... - wydukała tylko. Swoją drogą miał rację. Nie bała się iść z Harry'm po kamień filozoficzny, kiedy mieli zaledwie 11 lat, przeżyła spotkanie z bazyliszkiem, podróże w czasie, ratowanie Syriusza, Hardodzioba, walki ze śmierciożercami. Czemu ciągle boi się Severusa Cholernego Snape'a?! Nie powinna się go bać. Powinien ją denerwować, doprowadzać do szału za te lata pogardy i upokorzenia, niedoceniania ciężkiej pracy i wyśmiewania. Jakim cudem zamiast tego ciągle się go boi?? Odetchnęła głęboko. Otworzyła oczy i podziękowała w duchu za swój niewielki wzrost, albo też odwrotny profesora, co pozwoliło jej szybko czmychnąć pod jego ramieniem. Za późno się zorientował. Zdezorientowany obrócił się podążając za nią wzrokiem. Była już prawie na drugim końcu sali.

-Cenię sobie przestrzeń osobistą - zaczęła lekko roztrzęsionym głosem - więc byłabym wdzięczna, gdyby pan tak blisko nie podchodził. - starała się patrzeć mu przy tym w oczy, ale mimowolnie jej wzrok kierował się ku podłodze, albo na własne ręce, które nerwowo tarły o siebie.
Czuła na sobie jego świdrujący wzrok.

-Mógłby pan przestać?

-Przecież stoję daleko

-Patrzeć. Czy mógłby pan przestać tak na mnie patrzeć?

-Skąd wiesz, że na ciebie patrzę, skoro ty nie patrzysz na mnie?
Hermiona siadła na podłodze opierając się o ścianę i schowała oczy w dłonie. Snape zmieszał się trochę. Nie wiedział czy zaczęła płakać czy w dziwny sposób próbowała uniknąć jego wzroku. Nie czuł, żeby przekroczył jakąkolwiek granicę. Tylko się z nią droczył.

-Granger - warknął zirytowany. W sumie sam nie wiedział czemu tak zabrzmiał. Denerwowało go to, że nie wie co się z nią dzieje.
Podniosła głowę opierając dłońmi o czoło. Oddychała ciężko.
Trochę go to przeraziło. Zbliżył się ostrożnie.

-Granger, co jest? - kucnął przy niej.

-Malfoy Manor - szepnęła z zamkniętymi oczami. Snape widział ból na jej twarzy. Skierował wzrok na przedramię dziewczyny i dotknął go dłonią nie zwracając uwagi, na nerwowe drgnięcie Hermiony. "MUDBLOOD". Szlama. Wycięte na ręce przez Bellatrix. Zrozumiał. Miała traumę. Bała się go, bo wiedziała, że był... że jest śmierciożercą. Serce ścisnęło mu się w piersi. Cholera, nie pomyślał. Usiadł obok i popatrzył w bok na Hermionę, która trzęsła się prawie niewidocznie z zimna, albo z... no właśnie.
Popatrzył w sufit. Wiedział, że musi to zrobić.

-Przepraszam Granger - szepnął z westchnieciem. Dziewczyna uniosła głowę lekko zszokowana. Objął ją ramieniem.

-Wiem, że to trudne - starał się nie zwracać uwagi na jej reakcję, na słowa, których nikt się po nim nie spodziewał, łącznie z nim samym - ale będziesz musiała jakoś to przeskoczyć.
Ku jego zdziwieniu, oparła się o niego. Potarł dłonią jej ramię, czując zimno bijące od jej ciała.

-Można pozbyć się tej blizny...

-Nie chcę. To i tak zostanie w mojej pamięci. Poza tym - zawahała się - pan nie pozbył się tej z karku.

Popatrzył na nią zdziwiony

-Skąd...
-Zauważyłam - przerwała - Kiedyś zauważyłam ją. Jest stara, prawda?

Niezbyt chciał o tym rozmawiać z kimkolwiek, czemu miałby rozmawiać o tym z nią? Ale wbrew pozorom nie był taki bezuczuciowy jak zdecydowana większość sądziła, nie taki na jakiego się kreował. Westchnął patrząc przed siebie.

-Mam ją od dziecka

-Od urodzenia?

-Od dziecka. Cholera, słuchaj uszami, a nie d... - zaciął się i otrząsnął głowę

-A nie czym? - zaśmiała się

-Nieważne. Miałem nieprzyjemne zderzenie z płotem
Hermiona uniosła głowę i popatrzyła na niego zdziwiona.

-No przecież nie rzuciłem się na niego sam!

W jego głowie pojawiło się wspomnienie. Ojciec znowu się upił, a mały Snape chciał tylko bronić matki. Czym zawinił, że ojciec niemalże rzucił nim o płot?
Gdyby nie sąsiad, pewnie skończyłoby się o wiele gorzej.
Na szczęście rozmowa zeszła na inny tor i trwała jeszcze jakiś czas. Potem nastała długa cisza, ale żadne z nich nie chciało wstawać. Hermiona, bo była zmęczona, a było jej wygodnie, choć trudno było jej samej się do tego przyznać, a nauczycielowi, bo w duchu przeczuwał, że jeszcze się nie uspokoiła.
Po jakimś czasie Snape rozejrzał się po sali.

-Granger, chyba jest już późno.
Bez odzewu.

-Granger? - spojrzał na dziewczynę z góry. Zasnęła. Na dodatek w taki sposób, że wychodząc stamtąd prawdopodobnie by ją obudził, a nie chciał tego robić. Wiedział jak ważny jest sen w podobnych przypadkach. Jakoś jednak musiał się wydostać. Wolną ręką wyjął różdżkę i transmutował krzesło w wygodny fotel. Chwycił mocniej ramię Hermiony, drugą ręką chwycił pod nogi i chcąc jak najdelikatniej wstać, uniósł się do pozycji stojącej z Hermioną Granger na rękach. Nie obudziła się. Odetchnął z ulgą i położył ją na fotelu.

-Za młodzi jesteście na wojnę - sapnął oddalając się - Za młodzi

*~*~*

Cichy szelest kartek pobudził zmysły Hermiony do działania. Nie była u siebie, a nie pamiętała, żeby zasypiała na jakimś fotelu. W sumie niewiele pamiętała. Była u Snape'a, potem... no tak. Wspomnienia napłynęły do jej umysłu dosyć gwałtownie. Mimo wszystko, nie zasypiała na fotelu. Otworzyła oczy i zobaczyła profesora siedzącego przy biurku. Przerzucał kartki szukając na nich czegoś. Prawdopodobnie tego, czego nie mogła znaleźć wczoraj.
Zorientował się, że go obserwuje, zatrzymał się na chwilę, kontynuował, nie zwracał uwagi na dziewczynę.

-Napatrzyłaś się? - rzucił w końcu

-Przepraszam - zawstydziła się i siadła przejeżdżając ręką po włosach - I dziękuję

-Za co? - nie odrywał wzroku od kartek

-Za wszystko

Podniósł głowę i popatrzył na nią. Nie potrafiła odczytać z jego wyrazu twarzy co czuł.

-Za wszystko?

-Jest pan z nami?

-Granger, na brodę Merlina, mów po ludzku! - warknął zirytowany

-No, wie pan... Zakon. Nie jest pan już śmierciożercą

-Granger... - zaczął z westchnięciem. Nie lubił tego tematu. Założył ręce na klatce opierając się o oparcie krzesła - Black powiedział Potterowi, że nie da się przestać być śmierciożercą, widziałem to podczas lekcji legilimencji. Zapewne mówił ci coś o tym - Skinęła głową - Pewnie cudowny chłopiec mówił ci to w kontekście do mojej osoby. To wywnioskowałem sam. - Niechętnie przytaknęła

-Ja tak nie twierdzę

-Ale taka jest prawda. Mogę być inny. Faktycznie pracuję na dwa fronty, z przewagą dla Zakonu. Chcę upadku Czarnego Pana, ale piętno śmierciożercy będzie na mnie ciążyć do końca życia. Raz podjęta błędna decyzja w przeszłości, kiedy człowiek był młody i głupi i życie się sypie. Nic już na to nie poradzę.

-Zawsze można coś poradzić - wstała - Zawsze

Snape westchnął. Wątpił w te słowa. Zawsze już będzie tym, za kogo go biorą ludzie.

-Idź do profesor McGonagall - wrócił do przeszukiwania papierów - Była tu wcześniej wielce zmartwiona, o ciebie, bo bała się, że może wylądowałaś zakonserwowana w jakimś cholernym słoiku - rzucił z kpiną w głosie, na co Hermiona zaśmiała się, pożegnała i wyszła.

*~*~*
Ok. Pierwszy rozdzialik. Ogólnie miała wyjść miniaturka, ale stwierdziłam, że ją podzielę na cztery rozdziały. Mam je napisane, więc dodam je szybko :)
Uprzedzam, że to jest inne.
I mimo że ostatnio jak czytam ff sevmione, to praktycznie w każdym jest takie określenie, to serio... nigdy nie znalazłam takiego fanfika, gdzie Severus skończyłby jak u mnie x)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top