#9

Leżałem w łóżku i trzymałem w objęciach moją dziewczynę. Jak to pięknie brzmi.

Moja dziewczyna.

Tamara była przytulona do mojego torsu i spokojnie spała, a ja w tym czasie przeglądałem jej telefon. Zdążyłem już przeczytać wszystkie wiadomości, ale dziwiło mnie to, że nie pisała z Zaynem. Przejrzałem cały jej telefon zaczynając na tym jakiej muzyki słucha, a kończąc na tym do kogo ostatnio dzwoniła. Kiedy poczułem jak dziewczyna porusza się, spojrzałem na nią. Po chwili otworzyła oczy i kilka razy nimi zamrugała. Rozejrzała się dookoła, a kiedy jej wzrok wylądował na mnie to zmarszczyła brwi. Podniosła się do pozycji siedzącej, a potem poprawiła swoje włosy.

- Cholera Harry. - jęknęła i przyłożyła dłonie do twarzy, ale po chwili je zdjęła.

- Tak, kotku? - spytałem, a ona jeszcze raz się rozejrzała, a jej wzrok zatrzymał się na ręce w której trzymałem jej telefon.

- Czegoś ciekawego się dowiedziałeś? Na przykład co to jest prywatność? - spytała, wyrywając mi z ręki telefon. 

- Sądzę, że powinnaś być milsza dla swojego chłopaka, bo dostaniesz karę. - ostrzegłem ją, a ona wywróciła oczami.

- Wczoraj byłam mocno wstawiona i nie myślałam nad tym co mówię i robię. - zaczęła się tłumaczyć, a ja się zaśmiałem.

- Słowa pijanego, myśli trzeźwego. - mruknąłem i położyłem dłoń na jej nagim kolanie. - Czemu boisz się przyznać, że mnie kochasz? 

- Wiesz już Harry, dlaczego tak jest.

- Tamara, jedna szansa, jedna ostatnia szansa, nie skrzywdzę ciebie. - zapewniłem i pocałowałem je rękę.

- Przestań. - mruknęła i zabrała dłoń. - I jak ty sobie to wyobrażasz? Dwa miesiące temu żyłam spokojnie i starałam się wymazać ciebie z pamięci, tydzień temu...- westchnąłem cicho i jej przerwałem.

- Nie myśl o wszystkim w odstępie czasowym. Spójrz na to tak. Kochamy się, szybko zbudujemy idealny związek, dobrze się czujemy w swoim towarzystwie. Tylko ja potrzebuję twojej zgody. - szepnąłem, kreśląc małe kółka na jej kolanie.

- To wszystko nie jest takie proste jak ci się wydaje. - jęknęła i spojrzała na okno.

- Kotku wiesz, że ze mną jesteś bezpieczna, możesz mi powiedzieć, o co chodzi. - powiedziałem spokojnie i przyglądałem się jej twarzy. 

- Ja na prawdę nie mogę. - powiedziała i położyła swoją rękę na mojej. - Jestem w ciąży, Harry. To jest dziecko Zayna. - poczułem jak moje serce rozrywa się na tysiąc małych kawałków. Przymknąłem oczy starając się uspokoić, ale nie umiałem. To był za duży cios. 

- Kłamiesz. - szepnąłem po chwili. - Nie przespałaś się z nim, nie mogłaś, kochasz mnie. - powiedziałem kręcąc głową i zmieniłem pozycję na siedzącą. Otworzyłem oczy i spojrzałem w oczy dziewczyny. Była rozdarta. Westchnąłem cicho i przyciągnąłem ją do siebie. Przytuliłem mocno i schowałem głowę w zagłębieniu jej szyi. - Dlaczego kłamiesz?

- Jesteś pewny, że zapewniasz nam bezpieczeństwo? Że obydwoje jesteśmy bezpieczni? - spytała, a ja musnąłem jej skroń.

- Jestem pewny. 

- Ja nie jestem w ciąży, Harry. Zayn mnie szantażuje, że jeśli nie będę z nim to on wsadzi ciebie do więzienia. Ja nie chcę, abyś tam poszedł. - powiedziała, a ja się cały spiąłem.

- Kotku, nigdy więcej nie wierz się wierzyć w takie głupoty i z tak błahych powodów ode mnie odchodzić. - warknąłem i spojrzałem na nią. Ona zaś tylko pokiwała twierdząco głową i się do mnie przytuliła.

- Nie zabijaj go. On jest dobrym człowiekiem tylko zakochał się w złej osobie. 

- Przegiął. Nie mogę mu czegoś takiego podarować. Wiesz, że gdybyś się teraz mi nie wygadała, nigdy więcej mógłbym cię już nie dotknąć. On by był z tobą, a ja trzy metry pod ziemią? 

- Zrób to dla mnie. Ja chcę, abyś go nie zabijał. - powiedziała i spojrzała na nie pewnie. Dlaczego ona jest tak dobrym człowiekiem i  nawet największemu wrogowi nie da umrzeć? Jęknąłem w duchu i przeczesałem ręką swoje włosy. Pocałowałem ją w czubek głowy i oparłem się o jej ramię.

- Dobrze, nie zabije go. - powiedziałem po chwili ciszy. - Ale to nie oznacza, że pozostanie bez kary. Jego kara będzie jeszcze surowsza niż miałem w planach. Nie mogę go oszczędzać tylko dlatego, że ty mi każesz Tam. To psuje moją reputację wśród członków gangu. - wyznałem szczerze.

- Rozumiem, ale naprawdę proszę. nie krzywdź go za bardzo jeśli nie musisz. 
****************
Wena mi gdzieś uciekła, znalazł ją ktoś może?




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top