#7

Pov. Harry

Wyszedłem z windy i zauważyłem Tamarę. Nie byłem bardzo zszokowany jej widokiem, bo wczoraj zostawiła u mnie swój telefon. Spodziewałem się tego, że wróci po niego.

- Hej. - uśmiechnęła się delikatnie i poprawiła ręką swoje włosy.

- Hej, coś się stało? - spytałem i zmarszczyłem brwi, udając, że nie wiem o co chodzi.

- Zostawiłam wczoraj u ciebie telefon, ale po małych poszukiwaniach z Vanessą, stwierdziłam, że jednak go tutaj nie ma. - wzruszyła ramionami, a ja w tym czasie przyjrzałem się jej dzisiejszemu wyglądowi. Miała delikatny makijaż i rozpuszczone włosy. Do tego miała czarne rurki i jasno różową koszulę wsadzoną w spodnie. - A może ty go masz? - spytała, a ja się uśmiechnąłem.

- Może go mam, a może nie. - zbliżyłem się do niej. Nasze ciała prawie się ze sobą stykały, a dziewczyna zaczęła szybciej oddychać. Sięgnąłem do tylniej kieszeni moich spodni i wyjąłem jej telefon. Pokazałem jej go, a gdy ona chciała go wziąć, odsunąłem w porę rękę.

- Możesz oddać mi mój telefon? - spytała i wystawiła dłoń, oczekując, aż położę na niej telefon. Położyłem swoją rękę na jej biodrze, a po ciele dziewczyny przeszedł wyczuwalny prąd.

- A co dasz mi w zamian? - mruknąłem oblizując usta. Kiedy jej wzrok powędrowała na moje usta, nie zastanawiając się sporo przywarłem swoimi wargami do jej. Składałem delikatne pocałunki na jej malinowych ustach i dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że prawie zapomniałem jak smakują. Kiedy dziewczyna zaczęła oddawać pocałunki poczułem się pewniej i delikatnie pociągnąłem zębami za jej dolną wargę. Tamara jęknęła i zarzuciła swoje ręce na mój kark, a potem wplotła palce w moje włosy. Warknąłem w jej usta, podczas gdy ona pociągnęła mocniej za moje włosy. Nasze usta idealnie ze sobą współgrały, ale to ja miałem kontrolę nad pocałunkiem. Gdy zabrakło nam już tchu odsunąłem się delikatnie od dziewczyny. Próbowałem unormować oddech, opierając swoje czoło o jej. Wsadziłem do tylniej kieszeni jej spodni telefon i potem znowu złożyłem krótki pocałunek na jej ustach. - Nadal jesteś moja i nie zapominaj o tym. - szepnąłem patrząc się w jej oczy. Dziewczyna zrobiła krok do tyłu i pokręciła przecząco głową.

- Nie Harry. Nie jestem twoja. - zaprzeczyła, a ja zacisnąłem szczękę. Nie rozumiałem czemu zaprzeczała.

- To czemu nie możesz mi się oprzeć? Czemu kiedy jestem blisko ciebie ty zaczynasz szybciej oddychać? Czemu po twoim ciele przechodzą dreszcze, kiedy cię dotykam? - przerwałem na chwilę. - Czemu ciągle próbujesz wyprzeć się tego co do mnie czujesz? Czemu nie chcesz przyznać, że jesteś moja, skoro jesteś?

- Nie, Harry skończ. - dziewczyna pokręciła przecząco głową.

- Przecież to prawda, kotku. I ty dobrze o tym wiesz, tylko boisz się do tego przyznać. - na moich ustach ciągle był uśmiech.

- Czemu nie możesz zrozumieć, że to koniec? - spytała i podeszła do windy.

- A czemu ty nie możesz mi dać szansy? Ja umiałem ci wybaczyć zdradę, więc czemu ty nie możesz wybaczyć mi tego, że chciałem cię wtedy zgwałcić mimo, że teraz żałuję. - spojrzałem się na nią smutny, widziałem zakłopotanie w jej oczach, a potem spuściła głowę.

- Wybaczyłam ci już dawno, Harry. - szepnęła, a potem znowu na mnie spojrzała. - Boję się ponownego skrzywdzenia, dlatego nie chcę dać ci szansy. - zacisnęła usta i nacisnęła guzik do windy.

- Przecież cię już nie skrzywdzę, obiecuję. - starałem się ją przekonać, ale sam nie wierzyłem, że to mi się uda.

- Przepraszam. - powiedziała, kiedy winda się otworzyła. Weszła do niej i przycisnęła jakiś przycisk.

- Pamiętaj, że ja walczę o to co moje. - powiedziałem za nim winda się zamknęła. Nie mogłem odpuścić, ona musiała być moja. Jestem przekonany, że ona nadal mnie kocha. Zresztą oddała mój pocałunek, a to musi coś znaczyć. Westchnąłem i otworzyłem drzwi do swojego apartamentowca. Na wejściu od razu powitała mnie Vanessa, a ja stwierdziłem, że muszę z nią zerwać.

- Van słuchaj, wiem, że teraz może ci się to wydawać absurdalne, ale nie pasujemy do siebie. - zacząłem powoli, ale dziewczyna mi przerwała.

- Słucham? - spytała, a jej twarz zrobiła się czerwona. - Czy ty właśnie chcesz ze mną zerwać? - podniosła lekko głos, a ja westchnąłem i skierowałem się do kuchni, gdzie nalałem sobie soku.

- Tak, dokładnie to mam na myśli. - przytaknąłem, a ona usiadła na krześle. - Jutro rano ma cię już tutaj nie być.

- Harry, ale co zrobiłam źle? Ja się poprawię, obiecuję, że będę ci bardziej posłuszna. - zaczęła swoją żałosną gadkę, a ja zaśmiałem się i spojrzałem na nią.

- Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, to koniec. - powiedziałem i wyszedłem z kuchni. Teraz muszę zająć się Tamarą.

*****************
Następny za tydzień!
Gwiazdki = motywacja
Komentarze = matywacja
Motywacja = szybszy rozdział!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top