#41

Łzy powoli zaczęły wypływać z moich oczu, a ja ich nawet nie zatrzymywałam. Potrzebowałam tego rodzaju upustu emocji. Jednak potrzebowałam też porozmawiać z Harrym. Chciałam wyjaśnić mu to wszystko jeszcze raz i mieć pewność, że jest bezpieczny w domu. Teraz nawet nie wiem, gdzie jest i czy w ogóle wróci do domu tej nocy.

A najgorszą z możliwych było bezczynne siedzenie w domu.

I nie wiem ile czasu już tutaj tak siedzę, ile minut, ile godzin minęło. Bateria w moim telefonie się wyczerpała i nie mogłam już próbować dodzwonić się do mężczyzny. Jedyne co mogłam robić to czekać i to robiłam.

Po upływie kolejnych kilkunastu lub kilkudziesięciu minut usłyszałam jak ktoś próbuje się dostać do mieszkania. Następnie słyszałam tylko wiązankę przekleństw i kroki. Wstałam od wyspy kuchennej i podeszłam do korytarza.

Krok dzielił mnie od Harry'ego, tylko jeden krok.

Mężczyzna nie wyglądał dobrze, przez półmrok, który panował w mieszkaniu mogłam jedynie zobaczyć jego delikatnie zakrwawioną twarz i porwaną koszulkę. Mężczyzna również przyglądał się mi. Wydaje mi się, że był pod wpływem alkoholu, w większej lub mniejszej mierze. Złapałam go za rękę i pociągnęłam za sobą do kuchni. Zapaliłam światło i wyciągnęłam apteczkę.

- Usiądź. - zwróciłam się spokojnie do niego, a on bez żadnego słowa to zrobił. Mężczyzna usiadł na blacie, zaraz przy zlewie i przyglądał się mi.

- Płakałaś. - zauważył, a ja tylko wzruszyłam ramionami. Wzięłam wacik do ręki i namoczyłam go wodą utlenioną, co spotkało się z sykiem Harrego.

- Co ci się stało? - zmieniłam, nawet wcześniej nie zaczęty, temat.

- Wróciłem do tego klubu, byłem wściekły. Ten facet jeszcze tam był i doszło do bójki, on wziął kawałek szkła z potłuczonej butelki i dlatego tak wyglądam. - mówił to tak jakby właśnie opowiadał tylko o pogodzie. Spojrzałam się w jego oczy i nie widziałam w nim już ani odrobiny złości.

- Przepraszam tak bardzo, kocham cię i zależy mi na tobie. Nie odchodź. - wydusiłam z siebie. Nie miałam odwagi spojrzeć na niego, ale było to nieuniknione. Harry podniósł mój podbrudek swoimi dwoma palcami. Przyłożył swoje usta powoli do mojego czoła, aby następnie pocałować mnie  w nie.

- Zraniłaś mnie bardzo. - wyszeptał i się odsunął. - Kupiłem ci mieszkanie, abyś  w końcu mogłabyć tą niezależną kobietą, którą zawsze chciałaś być. Wszystkie papiery są na ciebie zapisane. - w moich oczach natychmiastowo pojawiły się łzy i nawet nie umiałam tego ukryć.

- Harry proszę. - jedynie tyle udało mi się powiedzieć. Nie wiedziałam, co mam jeszcze do tego powiedzieć. Po prostu brakowało mi słów. Mężczyzna położył dłonie na moich biodrach i patrzył się na mnie uważnie.

- Nie po to ciebie porywałem, żeby teraz odejść idiotko. - uśmiechął się delikatnie, a ja uderzyłam go w ramię.

- Nienawidzę cię bardzo. - mruknęłam wycierając łzy i potem znów mocząc wacik w wodzie utlenionej.
Przyłożyłam go delikatnie do policzka Harry'ego, aby następnie nakleić tam plaster.

- Tylko się z tobą droczyłem. - uśmiechnął się i ja też to zrobiłam. - Aczkolwiek nie myśl, że ujdzie ci to na sucho. Mam ochotę zrobić ci malinkę w każdym możliwym miejscu i sprać ci tyłek. - mówiąc ostatnie poczułam jak ręka Harry'ego ląduje na moim pośladku. Nie było to mocne, ale zdecydowanie stanowcze.

Wywróciłam oczami na jego słowa.
- To zrób to. - dałam mu pozwolenie i złączyłam nasze usta w krótkim pocałunku. Brakowało mi tego.

Moje ręce powędrowały na dół jego tułowawia i podciągnęłam jego koszulkę, aby następnie ją zdjąć. Natomiast dłonie mężczyzny zaczęły odpinać moją sukienkę.

- Najpierw zajmiemy się twoimi ranami. - mruknęłam w jego usta odsuwając się i biorąc kolejny wacik do ręki. Spojrzałam na jego ranę na brzuchu, która naprawdę bardzo krwawiła, a potem na chłopaka. Mężczyzna wzruszył ramionami, a potem głośno syknął z bólu. - Najpierw twoje rany się zagoją.

- Nawet tak nie żartuj. Swoją drogą naprawdę kupiłem ci mieszkanie, jutro pojedziemy je obejrzeć, dobrze? - spytał, a ja pokiwałam twierdząco głową. - I naprawdę spotka ciebie kara za to co zrobiłaś. - mruknął, uważnie mi się przyglądając.

- Mam teraz udawać, że się boję? - rzuciłam zaczepnie, uśmiechając się delikatnie.

- Masz się bać. - zaśmiał się krótko. - Ale jak skończysz mi to robić, zajmiemy się czymś innym.

- Chciałbyś, Harry. Jak skończymy to robić to pójdziesz się umyć, a szczególnie włosy. - zwróciłam mu uwagę, ale nie wydaje mi się, aby  jakkolwiek to wpłynęło na niego.

Byłam szczęśliwa, że jest.

Byłam szczęśliwa, że my jesteśmy.

Bo bez niego nie miałoby to sensu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top