#40
Harry patrzył się w moje oczy, a jego wyraz twarzy był całkowicie obojętny. Nie mogłam doszukać się żadnej emocji. Jego piękne zielone oczy były całkowicie puste, a jego malinowe usta były po prostu zamknięte. Brązowe loczki opadały mu nie fortunie na część czoła, a on sam nie zamierzał ich poprawić. Chciałabym, żeby teraz krzyczał i był zły, żeby pokazał jakąkolwiek emocje. Jednak on pozostał obojętny, z grobową miną odwrócił się ode mnie i odszedł. Patrzyłam na jego oddalającą się postać i nie wiedziałam, czy powinnam go zatrzymywać.
Pozwoliłam całować się jakiemuś obcemu facetowi.
Nie mogę mieć teraz żalu do Harry'ego, że nie chce mnie widzieć. Zraniłam go. Mimo, że może nie było między nami perfekcyjnie, ani nawet dobrze, ale on zawsze był. On potrafiłby zabić za mnie, potrafiłby zabić dla mnie. Praktycznie zawsze czułam się dla niego najważniejsza, zawsze mogłam na niego liczyć. Przed oczami pojawiły mi się wszystkie nasze wspólne momenty. On było dla mnie najlepszy i się starał o mnie. Dbał i troszczył się. Wiecznie kłóciłam się z nim, że zachowuje się gorzej niż nadopiekuńczy rodzic, ale przecież właśnie takiego go pokochałam. Pokochałam go jako tego złego i niebezpiecznego chłopaka.
Kochałam go w każdym momencie. Nie ważne czy był daleko, czy miałam ochotę go zabić po kłótni. Zawsze go kochałam, mimo że nie myślałam wtedy o tym. Zranił mnie swoim wyjazdem, ale nigdy nie porozmawiałam z nim szczerze o tym. Byłam obrażoną księżniczką, która sądziła, że wszystko jej się należy. Nie traktowałam go przez ostatni czas, jak osobę którą kocham tylko jak wroga. A przecież kocham go do szaleństwa. Przestaliśmy z Harrym rozmawiać o nas. Wszystkie nasze błędy widzę dopiero teraz, dopiero teraz zrozumiałam, że był moim wszystkim. Czułam się przy nim bezpieczna, nawet w najgroźniejszej sytuacji. Bo on zawsze mnie bronił.
Nigdy nie przypuszczałam, że właśnie tak może się to skończyć. Nigdy nie przypuszczałam, że to on może odejść.
Docenia się wszystko, dopiero jak się to straci.
I stojąc teraz przed klubem nocnym i widząc jak mężczyzna mojego życia odchodzi, serce mi pękło. Nie ma drugiego takiego bandyty, którego mogłabym tak bardzo pokochać za dobre serce. Mężczyzna wsiadł do samochodu, a ja chciałam biec w jego stronę. Chciałam walczyć o nas, chciałam, żeby w dalszym ciągu był mój, a ja jego. Jednak nie zrobiłam nic, nie zrobiłam nawet kroku w jego stronę. Czarny sportowy samochód w szybkim tempie wyjechał z parkingu, a po moim policzku spłynęła łza.
Czy to właśnie był nasz koniec?
Spojrzałam na stojącego obok Zayna, który również patrzył się w miejsce, z którego przed chwilą odjechał Harry. Po chwili skierował on swój wzrok na mnie i on też nie wyrażał żadnych emocji. Widziałam, że nie wiedział co powiedzieć, ale ja też nie wiedziałam. Położył swoją rękę na moich plecach i po prostu mnie przytulił. Wtuliłam się w niego, przytulając go mocniej. Byłam mu wdzięczna bardzo, że był tu teraz ze mną.
- Chodź, zawiozę ciebie do domu. - szepnął wprost do mojego ucha i odsunął mnie od siebie. Przez pewien moment patrzyliśmy sobie w oczy, a chłopak odgarnął moje włosy do tyłu. Kiwnęłam potwierdzająco głową na jego słowa i ruszyliśmy w kierunku jego samochodu.
Czerwony SUV, którego marki nie znałam, był zdecydowanie ulubionym samochodem Zayna w ostatnim czasie. Wyglądał naprawdę na drogi samochód, a szczególne wrażenie robiło na mnie wnętrze samochodu. Praktycznie cały przód był dookoła wyposażony kolorowymi ledami, które nadawały świetny klimat. Jego samochód naprawdę wyglądał jak z jakiegoś filmu, a sam chłopak miał bzika na jego punkcie. Nawet nie pozwalał w nim przewozić jedzenia, a co dopiero je spożywać.
W radiu leciała jedna z piosenek Lany Del Rey, a dokładniej Blue Jeans i przysięgam, uwielbiam ją, jej głos i większość piosenek, ale akurat ta mnie drażniła. Nie podobała mi się, a głos Lany nie brzmiał w niej dobrze. Jednak teraz, czując przerażającą pustkę w środku, nawet nie miałam siły jej zmienić. Byłam wpatrzona w widoki za oknem. Było to zwykłe szare miasto, w pojedynczych domach było zapalone światło, ale przeważała ciemność. Krople deszczu, który zdążył się pojawić niedługo po naszym odjeździe spod klubu, odbijały się ciągle od szyb samochodu.
Całkiem jakby niebo płakało za mnie. Jakby cierpiało razem ze mną.
Zayn jechał bardzo szybko, byliśmy coraz bliżej mieszkania Harry'ego. Nie wiedziałam, czy powinnam spodziewać się jego obecności, czy nieobecności w domu. Chyba wolałabym, żeby w nim był. Chciałabym z nim porozmawiać, przeprosić za moje zachowanie i błagać o to, żeby został.
Zdradziłam go.
I może to nie ja całowałam innego, ale inny mężczyzna całował mnie. Zgodziłam się na to i sama na to pozwoliłam. Był to mój świadomy wybór i teraz ogromnie tego żałuję. Zrozumiem, jeśli Harry nie będzie chciał dłużej ze mną być, ale nie poddam się bez walki na pewno. Bo zależy mi na nim, zależy mi na jego obecności. I chcę budzić się przy nim i usypiać. To z nim chcę podróżować i się śmiać, chodzić na najlepsze imprezy. Chce się z nim kłócić, ale nie chce, aby odszedł.
- Tamara, jesteśmy. Wejść z tobą na górę? - z moich myśli wydobył mnie głos Zayna, uśmiechnęłam się smutno i pokręciłam przecząco głową.
- Dziękuję, że jesteś i byłeś. - powiedziałam do chłopaka, bo czułam taką potrzebę. Ważne jest, aby dziękować ludziom nawet za drobiazgi. Każdy lubi być doceniony. - Dobranoc, Zayn. - powiedziałam do mężczyzny wychodząc z samochodu. Powolnym krokiem skierowałam się w stronę budynku, a następnie windy.
NIe wiedziałam jak mam zacząć rozmowę z Harrym. Przecież zwykłe słowo 'przepraszam' tutaj nie wystarczy. Każdy rodzaj tłumaczenia wydaje mi się być głupi. Winda jechała zdecydowanie za szybko, a ja nie byłam gotową na konfrontację z mężczyzną. Bałam się w jakim stanie go zastanę i czy w ogóle będzie w mieszkaniu. Nie spodziewałam się, że ta noc i wieczór będą tak wyglądać.
Przecież nie tak miało wyglądać moje życie, nie tak miało wyglądać nasze życie. Wszystko miało być inne, a my mieliśmy być szczęśliwi.
Drzwi do mieszkania były otwarte, weszłam do niego i zamknęłam drzwi na klucz. Panowała dobijająca cisza i nie słychać było nawet najmniejszego szmeru. Obeszłam prawie każde pomieszczenie i w żadnym nie znalazłam mężczyzny. Ostatnim pomieszczeniem był pokój gościnny. Otworzyłam drzwi i cicho weszłam do niego. Na łóżku spali kobieta i mężczyzna, ale to nie był Harry. To nie był mój Harry, a dziewczyna prawdopodobnie wcześniej krzyczała to imię mając na myśli tego Harry'ego obok niej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top