#34
Droga do mieszkania minęła nam w bardzo niezręcznej ciszy. Ja nie wiedziałam co mówić, a Harry był cały spięty i wyglądał jakby był bardzo zły. W tej sytuacji to ja powinnam być zła, a nie on. W środku siebie czułam tą niechęć do niego. Nie chciałam mieć z nim jeszcze kontaktu i o wiele lepiej się czułam przy Zaynie. Oczywiście, on i tak postawił na swoim. Nie liczył się w ogóle z moim zdaniem. Pierwszym moim czynem po wejściu do mieszkania było udanie się do sypialni. Wzięłam swoją poduszkę i koc i zaniosłam je do drugiego pokoju.
- Mogę wiedzieć co robisz? - usłyszałam głos Harry'ego za sobą, ale nawet się nie odwróciłam. Ignorowałam go po prostu. Mężczyzna cały czas starał się zwrócić moją uwagę ku sobie, ale ja go skutecznie ignorowałam.
- Możesz się do mnie kurwa odezwać? - mężczyzna krzyknął i złapał mnie za ramię. Spojrzałam się na niego, a gdy nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, przeszły mnie ciarki. Klatka piersiowa mężczyzny unosiła się w szybkim tempie. - Porozmawiajmy, proszę. - jego głos był już spokojniejszy.
- Gdzie byłeś przez ostatnie kilka tygodni, jak ja chciałam rozmawiać? - przez mój oziębły ton głosu, zabrzmialo to bardzo wrednie.
- Nie mogłem się z tobą kontaktować. Nie chciałem, żeby tak wyszło. - słysząc to po prostu wybuchłam śmiechem.
- Nie jestem naiwna, po prostu miałeś mnie w dupie, a teraz ja mam ciebie w dupie, więc daj mi spokój. - dokładnie wiedziałam, że Harry'ego to zabolało.
- Wiesz, że Ci go nie dam. - mężczyzna dalej nie odpuszczał. - Kocham cię.
- To w zajebisty sposób wyrażasz miłość. Zostawiasz mnie na kilka tygodni samą. Do tego pod opieką ludzi, którzy mnie biją i poniżają na każdym kroku. Potrzebowałam wtedy ciebie, a ciebie nie było. Nie było nikogo kto mógłby mnie obronić, czy nawet przytulić. W momencie, gdy ja przeżywałam okropne momenty to ty się pewnie świetnie bawiłeś. Według mnie to nie jest miłość. Nie zostawia się osób, które się kocha. Dlatego już dłużej nie chce z tobą być. - starałam się to powiedzieć najbardziej opanowanym głosem jakim się dało. Nie chciałam wybuchnąć płaczem przed nim.
- Jak to, Lou ciebie bił? - chłopak wyglądać na zdziwionego, a ja się zaśmiałam.
- Nie udawaj, że nie wiesz. - powiedziałam. Przez chwilę staliśmy i patrzyliśmy sobie w ciszy w oczy. Gdy mężczyzna podniósł rękę do góry, nie wiem czemu, ale się osłoniłam ręką że strachu, że mnie uderzy.
-Tamara. - chłopak powiedział moje imię, a ja wzięłam rękę sprzed swojej głowy. Jego głos był spokojny.
- Po prostu mnie zostaw, proszę. - staliśmy przez chwilę w ciszy. Ostatecznie Harry przerwał to wychodząc z domu. Swoje wkurwienie zaznaczył mocnym i głośnym zamknięciem drzwi. Przetarłam swoją twarz rękoma i byłam z siebie dumna. Wzięłam telefon do ręki i zadzwoniłam do Zayna.
POV. HARRY
Nie mogę uwierzyć w to co powiedziała Tamara. W jaki sposób się zachowywała w stosunku do mnie. Patrzyła się na mnie z taką nienawiścią w oczach, każde jej słowo było również przesiąknięte nienawiścią. Moje serce było całe w malutkich szpileczkach. Do tego wiadomość, że ktoś ją dotykał, krzywdził po prostu doprowadzała mnie do okropnego stanu. Od razu chce wyjaśnić tą sprawę z Louisem. Dzisiaj jak chciałem dotknąć jej policzka, ona się skuliła ze strachu. Kurwa, bili ją, a ona jest w ciąży. Przecież mogło się również stać coś dziecku. Nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Prosiła mnie, żebym ją zostawił. Ona jest tak bardzo zraniona. Zraniona przeze mnie. Wyobrażałem sobie to totalnie inaczej. Wiedziałem, że będzie zła jak wrócę. Nie będzie się odzywać i będzie obrażona. Sądziłem, że będzie również tęsknić. Jednak jest kompletnie inaczej. Ona po prostu mnie nienawidzi za to, co jej zrobiłem. Rozumiem ją i ma do tego prawo. Jednakże boli mnie to bardzo, bo ją kocham. Będąc przed drzwiami apartamentowca Louisa, wziąłem głęboki oddech. Zadzwoniłem kilka razy dzwonkiem, a gdy zobaczyłem twarz mężczyzny. Po prostu go uderzyłem. Wszedłem do jego mieszkania i zamknąłem za sobą drzwi.
- Ufałem Ci, a ty ją biłeś! - krzyknąłem i popchnąłem go na ziemię.
- O co ci chodzi? - odkrzyknął. Stanąłem nad nim i się zaśmiałem.
- Biłeś moją kobietę. - warknąłem i kopnąłem go. Usłyszałem pisk kobiety ze swojej prawej strony. Odwróciłem się i zobaczyłem Eleanor.
- Jakiś mężczyzna się zajmował Tamarą, zostaw Louisa w spokoju! - krzyknęła i stanęła pomiędzy nami. Pobity mężczyzna w tym czasie podniósł się.
- Jaki mężczyzna? - spojrzałem się na Louisa. Byłem wściekły.
- Kochanie, idź do siebie. - Louis zasugerował to Eleanor.- A ty chodź do kuchni. - zwrócił się do mnie. Skierowałem się za nim do kuchni i stanąłem przy szafce.
- Kto zajmował się Tamara? - ponowiłem swoje pytanie.
- Wynająłem człowieka, Harry. Nie wiedziałem, że ją bije. Wydawał się być w porządku. - tłumaczył się.
- Przez ciebie, moja dziewczyna obwiniam o wszystko mnie i się mnie boi. - walnąłem ręką w stół przed nim.
- To nie moja wina, wyślę Ci informacje o nim SMS-em. Teraz wyjdź. - wskazał ręka w kierunku korytarza. Patrzyłem się przez chwilę na niego i wyszedłem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top