#30

Mój telefon zaczął wibrować, a na wyświetlacz rozjaśnił się, pokazując zdjęcie Zayna. Popatrzyłam chwilę na niego i sięgnęłam po telefon, aby odebrać. Przeciągnęłam zieloną słuchawkę w bok i przyłożyłam telefon do ucha. 

- Czego dusza pragnie? - spytałam wtulając się w poduszkę.

- Ciebie. - zaśmiał się mężczyzna, a  ja razem z nim. - A tak serio, wychodzimy dziś Tam. Za 30 minut masz być gotowa i proszę nie spóźnij się. - powiedział chłopak, a ja wywróciłam oczami.

- W salonie siedzi duży mężczyzna, który od niedawna jest moim ochroniarzem, jakbyś chciał pamiętać. - mruknęłam i ścisnęłam usta. 

- Tamara, ogarnij się po prostu. 30 minut, nie więcej. - po powiedzeniu tego mężczyzna rozłączył się, a ja przyłożyłam poduszkę do twarzy i w nią głośno krzyknęłam.

Po upływie paru minut podniosłam się z łóżka i stanęłam przed szafą. Nawet nie wiedziałam jak mam się ubrać i gdzie idziemy. Poza tym jest już dość późno. Sięgnęłam ręką po krótkie spodenki i z wieszaka wzięłam luźną bluzę. Powinno być mi ciepło i mam nadzieję, że będę wyglądać dobrze. Tak, żebym mogła wyjść do ludzi. Szybko się przebrałam i spojrzałam w lustro. Wyglądałam przyzwoicie. Mam nadzieję, że Zayn nie planuje zabrać mnie na jakąś imprezę. 

Sięgnęłam do jednej z szafek po lokówkę i zakręciłam sobie końce włosów, wcześniej je rozczesując. Mimo odżywek, serum, szamponów jakie stosowałam były w okropnym stanie. A do tego ostatnio zaczęły mi wypadać garściami. Nawet kupiłam sobie tabletki, jakieś witaminki czy coś w tym stylu, ale jak na razie nie widzę żadnych efektów. 

Popatrzyłam na siebie w lustrze i poprawiłam włosy. Wyjęłam swój zestaw do malowania, ale po krótkiej chwili stwierdziłam, że nie warto. Nie chce mi się. Moja cera dziś naturalnie dobrze. Spojrzałam na godzinę i zostało mi jeszcze 10 minut, więc po prostu wzięłam telefon i przeglądałam media społecznościowe. 

Ja: Jestem gotowa jakby coś

Zayn: Jestem już pod twoim mieszkaniem jakby coś

Ja: Już wychodzę jakby coś

Zayn: Czekam jakby coś

Uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju. Widząc siedzącego na fotelu mężczyznę wciągnęłam powietrze. 

- Wychodzę z Zaynem. - powiedziałam idąc do drzwi. 

- Nie chce mi się nigdzie wychodzić, zostajesz. - mruknął wstając i podchodząc do mnie.

- Nikt nie powiedział, że w ogóle chce iść z tobą. - zaśmiałam się, ale zaraz tego pożałowałam. Mężczyzna od razu mnie spoliczkował, a w moich oczach pojawiły się łzy. 

- Wracaj do pokoju. - prychnął wracając do salonu, a ja korzystając z okazji podbiegłam do butów, wzięłam jedną parę i chwyciłam za klamkę drzwi wyjściowych. Zamknięte. Przełknęłam ślinę, a mój żołądek stał się zaciśnięty. Usłyszałam śmiech mężczyzny, a chwilę potem go zobaczyłam. Mężczyzna powoli się do mnie zbliżał, a ja nie miałam nawet jak uciec. 

- Głupia suka. - powiedział stojąc parę centymetrów ode mnie. Niedługo potem poczułam mocne uderzenie w brzuch. Zgięłam się z bólu, a zaraz zostałam popchnięta na ziemię. Mężczyzna kopnął mnie dwa razy, a zaraz potem zadzwonił dzwonek do drzwi. Łzy wypływały w szybkim tempie z moich oczu przez co prawie nic nie widziałam. Czułam tylko ogromny ból w całym ciele. 

- Chwila! - krzyknął mężczyzna i kucnął przede mną. Poczułam szarpnięcie za włosy. - Zamknij się. - warknął i odepchnął mnie na drugą stronę. Po chwili usłyszałam odgłos otwieranych drzwi. 

- Pomocy! - krzyknęłam z całej siły, mając nadzieję, że to mnie uratuje. Usłyszałam jakąś szarpaninę i starałam się wytrzeć oczy. Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam Zayna, który przepychał się z moim oprawcą. Po chwili grubszy z nich stał pod ścianą, a Zayn powiedział mu coś do ucha po czym go puścił. Zayn ukucnął przy mnie i dotknął rączką mojego policzka. 

- Chodź, wchodzimy stąd. - mężczyzna pomógł mi wstać i wziął jedną z par moich butów po czym wziął mnie na ręce. A ja po prostu milczałam, wtuliłam się w jego klatkę piersiową w momencie, gdy jechaliśmy windą i cicho płakałam. 

Czym ja zasłużyłam na taki los?

Mężczyzna posadził mnie na masce samochodu i dał mi moje buty. 

- Załóż je, a ja zaraz wrócę. - powiedział patrząc się w moje oczy. 

- Możesz zostać? - szepnęłam, a on tylko kiwnął głową, stanął pomiędzy moimi nogami i mnie przytulił. 

Poczułam się bezpiecznie.

Jego ręka delikatnie gładziła moje plecy, a głowę oparł o moją. Osobiście, wtuliłam się w niego i starałam uspokoić łzy.

- Zabiorę cię dziś w bardzo fajne miejsce, a potem pojedziemy do mnie. Nie wrócisz już tu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top