#18

Pov.Tamara

Znajdowałam się w piwnicy w której były jeszcze inne dziewczynie. Niektóre jeszcze spały, a inne siedziały wystraszone i płakały. Po chwili drzwi się otworzyły, a do środka weszli dwaj napakowani mężczyźni. Podchodzili kolejno do każdej dziewczyny i pytali się o imię, a jak ta nie odpowiadała bili ją. 

- Imię. - warknął w moją stronę mniejszy i grubszy z nich. 

- Tamara, czemu tutaj jestem? - spytałam się szybko, a on się zaśmiał.

- Teraz będziesz dziwką. - ukucnął przede mną i dotknął swoją ręką mojej twarzy, a ja machnęłam głową tym samym zwalając jego dłoń. Po chwili poczułam mocne uderzenie w polik. Zamknęłam oczy, starając się zahamować łzy.. - Pierwszy cię przelecę, mam nadzieję, że już nie jesteś dziewicą.

- Zesrasz się prędzej niż mnie przelecisz, mój chłopak pewnie będzie tutaj za jakieś dwie godziny. Jeśli choćby mnie dotkniesz on cię zabije najgorszymi torturami. - uśmiechnęłam się delikatnie, a on prychnął.

- Prędzej to ja mu coś zrobię. - zaśmiał się.

- To powodzenia w walce z Harrym Stylesem. - na twarzy mężczyzny widoczne było zdziwienie, ale po chwili się ocknął i wstał, a potem kopnął trzy razy mój brzuch. Zaczęłam kasłać, a z moich oczu popłynęły łzy. 

- Od dziś nazywasz się Ashley. - warknął i wyszedł z pomieszczenia. 

Harry proszę, pośpiesz się. 

Westchnęłam cicho i rozejrzałam się jeszcze raz po pomieszczeniu. Zaczęłam liczyć ile dziewczyn znajduje się w piwnicy. Dziewięć. Dziewięć dziewczyn znajduje się w takiej samej sytuacji jak ja. To straszne. Po chwili drzwi się ponownie otworzyły, a do środka wszedł ten sam mężczyzna z jeszcze jakimś.

- Wstań. - rozkazał wyższy mężczyzna. Zrobiłam to pomimo bólu brzucha, a ten mężczyzna który mnie pobił rozciął taśmę będącą na moich rękach. - Jestem Marcus, jestem szefem tego wszystkiego. - wyciągnął rękę w moją stronę, której nie przyjęłam tylko prychnęłam. 

- Może wyjdziemy stąd? Porozmawiamy w ludzkich warunkach? - uśmiechnął się delikatnie,a ja uniosłam jedną brew do góry.

- To czemu przetrzymujesz tutaj te dziewczyny? - spytałam. - Może też chcesz doświadczyć tego w piwnicy mojego chłopaka? - uśmiechnęłam się cynicznie, a Marcus pobladł. To było tak cholernie żałosne, że straszyłam ich Harrym.

- Posłuchaj. - zaczął spokojnie. - Znalazłaś się tutaj przez przypadek. Nie chcę mieć wroga Stylesa, więc odpuść. Wyjdźmy stąd i poczekajmy w salonie na Stylesa, on cię zabierze stąd i nigdy więcej się nie spotkamy. - zaproponował, a ja się zaśmiałam.

- Przez tą durną pomyłkę dużo stracisz, te wszystkie dziewczyny, które tu są zostaną wypuszczone i odwiezione bezpiecznie do domu, no chyba, że któraś chce byś dziwką. Do tego wszystkie dziewczyny z twojego burdelu, który prowadzisz i pewnie też składa się z porwanych dziewczyn też zostaną wypuszczone. Jeśli nie to porozmawiamy w piwnicy mojego chłopaka, rozumiemy się? - powiedziałam pewnie, wiedząc, że mężczyzna boi się Harry'ego. 

- Nie będziesz mi kurwa rozkazywać. - warknął. - Styles napewno nie każe mi tego zrobić, więc się zamknij. - warknął łapiąc moje włosy i prowadząc do wyjścia, a ja szłam za nim. Po chwili znajdowaliśmy się w dużym salonie, a chłopak popchnął mnie na kanapę. - Czekasz tu grzecznie na Stylesa i się nawet słowem nie odzywasz. - warknął i usiadł koło mnie. Po około piętnastu minutach czekania do domu ktoś wszedł, a po chwili zauważyłam Harry'ego i resztę. Od razu rzuciłam się i przytuliłam Harry'ego, a chłopak objął mnie jeszcze mocniej.

- Czy ty zawsze musisz się wpakować w jakieś gówno? Miałaś jechać tylko na zakupy, kochanie. - warknął i pocałował moją szyję. - Który z nich cię tak urządził? - szepnął dotykając mojego policzka.

- Ten w niebieskiej koszulce. - powiedziałam tak, aby tylko on usłyszał.  - Ale to nie jest teraz ważne. Harry, proszę, każ mu uwolnić wszystkie dziewczyny, które są w piwnicy i te które są zmuszane do pracy w burdelu, proszę. - szepnęłam zdesperowana i spojrzałam się w oczy chłopaka.

- Kutku posłuchaj...- zaczął chłopak, ale mu przerwałam.

- Wyobraź sobie, że jesteś normalnym chłopakiem i zostaję porwana, byłbyś bezradny, bo policja w naszym kraju nie jest najlepsza i bym musiała pracować w burdelu, chciałbyś tego? - spytałam, a chłopak zacisnął szczękę i mnie puścił, patrząc na Marcusa. 

- Panie Styles, nie chcemy mieć w panu wroga, więc może po prostu odpuścimy tą sytuację i udamy, że nigdy jej nie było? - spytał nerwowo Marcus, a ja się uśmiechnęłam pod nosem.

- Porwałeś moją dziewczynę i sprawiłeś, że cierpiała, a teraz każesz mi o tym zapomnieć? Przeprosiłeś ją chociaż? - zaśmiał się sucho Harry. - Zapewne też jej dobrze nie traktowaliście, więc to chyba logiczne, że tak tego nie zostawię. - mruknął i wyjął nóż, a potem zaczął obracać go pomiędzy palcami. - Tommo wyprowadź Tamarę. - powiedział, a ja poczułam jak ktoś złapał mój nadgarstek.

*************************

PRZEPRASZAM! Obiecuję, że od wakacji rozdziały powinny pojawiać się regularnie. Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze został!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top