#16

Pov. Harry

Stałem i rozmawiałem z Taylor przez dłuższy czas tego wieczoru. Kątem oka ciągle patrzyłem na Tamarę, która rozmawiała już dosłownie z każdym, a z jej ust nie schodził uśmiech. Przeczesałem dłonią swoje włosy i rozejrzałem się po ogródku w którym odbywała się mała kolacja. Starałem się słuchać dziewczyny, która stała na przeciwko mnie, ale jej głos już powoli zaczął mnie irytować. To prawda, że wcześniej trochę z nią poflirtowałem, ale tylko po to, aby wzbudzić zazdrość w Tam. Jednak to mi się chyba nie udało, bo ciągle miała taką samą minę, a na mnie nie zwracała praktycznie wcale uwagi. Rozejrzałem się jeszcze raz po wszystkich osobach będących tutaj i starałem się zlokalizować Tamarę. Niestety nigdzie jej nie widziałem tak samo jak Arthura. Wywróciłem oczami, czując jak do mojej głowy przychodzą różne sytuacje wystepujące między tą dwójką. Przeprosiłem Taylor, odchodząc od niej i poszukując Tamary.

- Mamo, widziałaś gdzieś Tamarę? - spytałem się mojej rodzicielki tym samym zwracając jej całą uwagę na siebie.

- Poszła z Arthurem do domu, bo źle się czuła, a on poszedł z nią w razie czego. - wyjaśniła odstawiając szklankę z napojem na ławkę. - Ale kochanie, nie złość się na nią. - dodała zapewne widząc jak mój stan się zmienia z normalnego na bardzo zdenerwowany.

- Dziękuję mamo, spokojnie nie jestem na nią zły. - uśmiechnąłem się delikatnie, aby sprawić wrażenie spokojniejszego. - Pójdę sprawdzić co z nią. - dodałem i szybko odeszłem stąd. Skierowałem się do domu, aby znaleźć ich i sprawdzić jak się czuję Tam. Naprawdę przejąłem się tym, że źle się czuję i chcę się upewnić czy wszystko dobrze. Poszedłem do naszego dotychczasowego pokoju, a stojąc przed drzwiami usłyszałem czyjś śmiech. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem leżącego na łóżku chłopaka oraz siedzącą dziewczynę.

- Kotku, słyszałem, że źle się czułaś, czemu mi nie powiedziałaś? - powiedziałem przesłodzonym i troskliwym głosem.

- Nie chciałam cię martwić, dlatego po prostu poszłam do domu. - wzruszyła ramionami i zmarszyła nos.

- Myślę, że możesz już wyjść, ja jestem jej chłopakiem i ja się nią zajmę. - zwróciłem się w stronę chłopaka, a on posłusznie kiwnął głową i opuścił pomieszczenie.

Idiota.

- Naprawdę źle się czujesz? - spytałem siadając obok niej i kładąc swoją rękę na kolano.

- Czułam się źle, ale teraz już jest lepiej, naprawdę. - zapewniła mnie, kiwając głową i uśmiechając się delikatnie.

- Następnym razem mi to po prostu powiedz.

- Okej, następnym razem lepiej potraktuj Arthura.

- To się zobaczy. - wyszczerzyłem się do niej, a ona tylko prychnęła. - Jutro o szesnastej wyjeżdżamy.

- Okej. - przytaknęła i spojrzała się mnie niepewnie.

- Coś się stało, kotku?

- Mam do ciebie pytanie, Harry. - westchnęła i zacisnęła usta.

- No dalej, kotku, mów. - zachęciłem ją, a ona patrzyła na mnie przez chwilę, a potem opuściła wzrok.

- Czy ty podmieniłeś moje tabletki antykoncepcyjne? - spytała i spojrzała się na mnie uważnie, a ja zacisnąłem szczękę.

- Naprawdę uważasz, że mógłbym to zrobić? - szepnąłem, udając załamanego i smutnego.

- Nie wiem, Harry. Zepsute tabletki to idealny pomysł, przecież w życiu bym się nie skapnęła, że są zepsute, a potem zaszłabym w ciążę. Prawda? - zaśmiała się sucho i spojrzała na chwile za mnie. - Ufam ci, Harry, ale nie jestem pewna czy podmieniłeś mi te tabletki czy nie.

- Nie zrobiłem tego, nie mógłbym. - niewinne kłamstewka opuściło moje usta, kiedy postanowiłem przyciągnąć bliżej siebie dziewczynę i ją przytulić. - Szanuję twoją decyzję, że nie chcesz mieć na razie dziecka i poczekam jeszcze te kilka lat. - następne kłamstwo. Nie mam zamiaru tyle czekać w przeciągu trzech miesięcy chcę, aby Tamara zaszła w ciążę i w następnym roku urodziła moje dziecko. To nas do siebie bardziej zbliży i sprawi, że dziewczyna nie odejdzie ode mnie. Będę mieć wtedy stu procentową pewność. I choć teraz trochę mam wyrzuty sumienia, jednak wiem, że one minę w momencie, kiedy będę trzymał swoje dziecko na rękach. Złożyłem pocałunek na czole dziewczyny i uśmiechnąłem się do niej.

- Przepraszam, że oskarżyłam cię o takie coś, nie wiem jak mogło mi to w ogóle przyjść do głowy. - mruknęła przytulając się do mnie.

- Nic się nie stało, ja też przecież podejrzewam cię czasem o głupie rzeczy, prawda?

- Nawet bym śmiała powiedzieć, że bardzo często. - dźgnąłem ją w żebra, a ona się zaczęła śmiać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top