Get Insane XXI

Noc upływała na tym, że Joker załatwiał interesy ze swoimi kumplami gangsterami, a ja od czasu do czasu pojawiałam się w VIP ROOM, żeby mógł się mną pochwalić. Zresztą, moje ego również rosło, kiedy ci wszyscy faceci robili na mój widok wielkie oczy. A już, szczególnie gdy Joker tak dziwnie oddychał. Gdybym go nie znała, pomyślałabym, że jest zazdrosny. Niewątpliwie stanowiłam największą atrakcję klubu. Wypiłam całkiem sporo i byłam coraz śmielsza. Klubowicze szybko się zorientowali, że jestem gwiazdą dzisiejszego wieczoru i nie mieli oporów przed moimi popisami. No, może panowie nie mieli. Panie pluły jadem pełnym zawiści, co tylko wprowadzało mnie w weselszy nastrój. Było jasne, że nikt nie jest w stanie odeprzeć mojego uroku. Reszta tancerek była wściekła, ale czy to miało jakieś znaczenie? Nie wiedziały, z kim zadzierają i czyją jestem własnością. Nikt już nie zawracał sobie głowy striptizerkami w złotych, skąpych kostiumach. To Juliet Caro kradła całą uwagę. Jednak czy można się dziwić? Nie po to dbałam o siebie, żeby nie wykorzystać takich okazji. Żyłam między innymi dla takich chwil...

Poszłam do łazienki, żeby upewnić się, że strój dalej świetnie wygląda, pomimo tego, że jego właścicielka przetańczyła w nim kilka piosenek bez przerwy, niekoniecznie na trzeźwo. Pan J załatwiając różne sprawy, nie zwracał uwagi na to, gdzie chodzę i po co. Za to kazał Frost'owi mieć na mnie oko. Koleś łaził za mną krok w krok, jakby bał się, że jeśli straci mnie z pola widzenia, to Joker go zabije. Może w pewnym sensie miał rację? Udało mi się go zgubić, chociaż na chwilę...

Właśnie pokrywałam swoje usta nową warstwą czerwonej szminki, gdyż od niezliczonej ilości wypitego mojito, zdążyła się już nieco zetrzeć, gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.

- No proszę, wielka gwiazda wieczoru ma przerwę? - zadrwiła tancerka. Odwróciłam się w jej stronę. To właśnie ta rzucała mi najwięcej wściekłych spojrzeń. Dopiero teraz miałam okazję przyjrzeć się jej dokładniej. Była dość niska i tylko e gigantyczne szpilki dodawały jej wzrostu. Miała dość korpulentną budowę ciała. Może nie wyglądało to aż tak źle, ale przy mojej szczupłej sylwetce i wysokim wzroście, wyglądała dużo gorzej. Jej włosy w odcieniu gorzkiej czekolady były spięte w kitkę, ale i tak widziałam, w jakim kiepskim są stanie. Ja dbałam o swoje długie fale, gdyż były jednym z moich atutów. Miała ładną figurę i jej strój ładnie podkreślał jej walory, ale to jednak ja przyciągałam uwagę.

- O co ci chodzi? - przewróciłam oczami.

- Uważasz się za lepszą od nas? - warknęła.

- Nie muszę się uważać – uśmiechnęłam się drwiąco – Jestem. Spójrz prawdzie w oczy – kontynuowałam.

- Zaraz to odszczekasz – zaczęła się do mnie zbliżać.

- Nie mówię twoim językiem, wybacz – wyszczerzyłam się.

- Zaraz cię załatwię... - wystawiła pazury tj., paznokcie gotowe do ataku.

- Hahaha – zadrwiłam – Teatrzyk z najniższej półki. Nie chcesz ze mną zaczynać, koleżanko – patrzyłam jej w oczy. Nie ukrywam, że ilość alkoholu we krwi dodawała mi odwagi.

- Nie boję się takiej kurwy, co szuka atencji – zaśmiała się pewnie. O, tu suka przegięła. Rzuciłam się na nią z zamiarem wydrapania jej oczu. Żadna tania, zakompleksiona maszkara nie będzie mnie wyzywać od kurew! Siłowałam się z nią przez dobre kilka minut, ale niestety była silniejsza. W pewnym momencie tak mocno mnie pchnęła, że wpadłam na ścianę. Szkarada zbliżała się, chcąc zapewne mnie wykończyć. Co się ze mną działo? To ona powinna bać się mnie, a nie na odwrót! Co ze mnie za psychopatka skoro nie mogę się obronić przed zwykłą, dużo ode mnie niższą laską? Chociaż, ilość wypitego mojito niewątpliwie miała na to wpływ. O nie. Nie dam się takiemu byle czemu. Rozglądałam się po pomieszczeniu, szukając czegoś do obrony i przeklinając się w myślach, czemu nie schowałam gdzieś jakiegoś noża. W końcu jednak wymyśliłam! Czemu nie wpadłam na to wcześniej? Błyskawicznie zdjęłam buta i obcasem rozbiłam lustro. Wnet na podłogę rozsypały się jego ostro zakończone kawałki. Ta tępa suka chyba się zdezorientowała.

- Teraz zobaczymy, kto kogo wykończy – podniosłam jeden z kawałków i z morderczym uśmiechem wymalowanym na twarzy i prawdziwym obłędem w oczach, natarłam na moją ofiarę.

- Cholera jasna! - kretynka nie była już taka pewna siebie i rzuciła się do ucieczki. Na próżno...

- Dokąd to?! - zawołałam ze śmiechem i rzuciłam się na nią z taką szybkością, że nie dałaby rady uciec – Chciałaś zabawy, koleżanko, to masz! - wybuchnęłam psychopatycznym śmiechem i wbiłam jej szkło w plecy. Biedaczka przewróciła się i zaczęła krzyczeć, ale wątpię, żeby ktoś ją usłyszał przy tak głośnej muzyce. Zaczęłam ją dobijać, aż w końcu przestała się ruszać. Dla pewności przewróciłam ją na plecy, żeby zobaczyć czy aby na pewno jest po niej. Tak na wszelki wypadek, zadałam jej parę ciosów w brzuch i zmasakrowałam twarz. Wstałam z klęczek i podziwiałam swoje dzieło. Ktokolwiek zadrze z Juliet Caro, ma przejebane... Podeszłam do lustra, żeby sprawdzić, czy krew nie zabrudziła mojego kostiumu. Miałam farta. Jedynie moje wewnętrzne strony dłoni były zakrwawione, ale nie ma się co dziwić. Trzymałam ostre szkło. Jak gdyby nigdy nic, poprawiłam makijaż i wyszłam z łazienki. Na korytarzu przypadkowo spotkałam Frosta.

- Juliet! - syknął – Gdzie byłaś?! Chcesz, żeby Szef mnie zabił? - był mocno wkurzony.

No raczej? Nie domyśliłeś się, cymbale?

- Haha. Wybacz – zaśmiałam się – Byłam w łazience – odparłam.

- Tyle czasu?! - nie dowierzał.

- Hahaha – potwierdziłam, szczerząc się przy tym.

- Coś ty zrobiła? - warknął i uchylił drzwi łazienki – Ja pierdolę... - zerknął szybko i spojrzał na mnie z wyrzutem. Nie przejął się śmiercią tej tancerki. Parę lat w branży musiało go przyzwyczaić do setki trupów i hektolitrów krwi.

- Hahaha – nie mogłam przestać się uśmiechać.

- Ty kretynko! - warknął – I teraz ja muszę po tobie sprzątać – westchnął.

- Nikt ci nie każe, Frosty – roześmiałam się – Jej nic niewarte truchło świetnie się komponuje z tą sterylną łazienką – wyszczerzyłam się ponownie.

- Wariatka – uśmiechnął się mimowolnie.

- Dziękuję – ukłoniłam się, jakbym grała na scenie.

- Dobra, Juliet – odparł Frost – Idź do Szefa, a ja zajmę się bałaganem, który narobiłaś – przewrócił oczami.

- Gniewasz się na mnie? - uśmiechnęłam się niewinnie.

- Nie umiem – westchnął.

- Wiem – posłałam mu całusa.

- Ech – przewrócił oczami – Tu Frost – odezwał się do komórki – Chodźcie, musimy coś posprzątać – dodał z lekką irytacją w głosie.

- Dzięki, Frosty – uśmiechnęłam się – skierowałam w stronę pokoju dla VIP-ów.

- Juliet, kochanie, gdzie byłaś? – Joker uśmiechnął się na mój widok i gestem zaprosił na miejsce koło siebie.

- Musiałam coś załatwić – odparłam z uśmiechem, pilnując się, żeby nie wybuchnąć śmiechem.

- Ukrywasz coś przede mną? - klaun uniósł brwi.

- Cóż – zaczęłam z szatańskim uśmieszkiem – Powiedzmy, że jedna z tancerek nie będzie mogła dłużej tańczyć – zaśmiałam się i opowiedziałam Jokerowi, jak pięknie załatwiłam jedną ze striptizerek w damskiej łazience.

- Juliet – mruknął Książę Zbrodni – Jesteś niebezpieczna dla otoczenia – dodał z podziwem.

- Z grzeczności nie zaprzeczę, mój drogi – usadowiłam się na kanapie, sącząc kolejne mojito.

- Co powiesz na nocną przejażdżkę? - zapytał z uśmiechem – Może alkohol z nas wywietrzeje? - zaśmiał się.

- Mów za siebie, Panie J – wypiłam mojito do ostatniej kropli – Ja jestem absolutnie trzeźwa – rzuciłam.

- Juliet, skarbie – objął mnie ramieniem. Zdziwiłam się, że zrobił to tak bez powodu, ale nie miałam nic przeciwko temu – Muszę dbać o twoje zdrowie – odparł.

- Chcąc, żebym jechała z Tobą samochodem, biorąc pod uwagę stan twojej nietrzeźwości? - spojrzałam wymownie na puste szklanki po whiskey.

- Może kiedyś nauczysz się sztuki rozumienia żartów – rzekł niespodziewanie.

- Sugerujesz, że nie mam pojęcia o żartach? - spojrzałam na niego półprzytomnie. Dobra, przyznaję. Przesadziłam z tym mojito – Żartowałeś z tą przejażdżką? - spytałam.

- Dokładnie – odparł – To byłoby głupie, zginąć w wypadku samochodowym. Nie byłoby w tym krzty artyzmu, a jeśli mam kiedykolwiek umrzeć, to musi to być spektakularne!

- Cały ty – uśmiechnęłam się niemrawo.

- Ktoś tu chyba przesadził z piciem – zaśmiał się.

- Nie mów do mnie jak do dziecka – warknęłam.

- Ooo, Juliet pokazuje różki? - drażnił się ze mną.

- Czy ja wyglądam na małą dziewczynkę? - mierzyłam go zirytowanym wzrokiem.

- Przecież wiesz, że uwielbiam się z Tobą droczyć, kotku – Joker uśmiechnął się – Widzę, że masz już dosyć – westchnął – I tak nie wracamy dzisiaj do domu. Muszę pozałatwiać sporo spraw, a to wymaga przesiedzenia tutaj całej nocy – ostentacyjnie przeciągnął ostatnie słowo.

- Co za porażka – mruknęłam. Klaun spojrzał na mnie pytająco – To świetna okazja, a ja muszę być pijana w połowie imprezy...

- Nie bronię ci towarzyszenia mnie, moja droga – kalkulował każdy mój ruch – Ale lepiej jest, gdy zna się swoje możliwości i wie się, kiedy przestać.

- Skąd ta cnotliwość, mój drogi? - spytałam z przekąsem.

- Nie twierdzisz, chyba że nie jestem moralny, Juliet? - Joker chyba też przesadził z alkoholem. Ta filozoficzna pogawędka była może w jego stylu, ale temat, jaki poruszył, niezbyt. Mam wybór. Mogę tu zostać i towarzyszyć Panu J w załatwianiu interesów z podejrzanymi typkami albo iść się gdzieś położyć. Skoro klaun od początku planował tutaj zostać, to w klubie musi być jakiś pokój, gdzie można się przespać, prawda? - Na górze jest pokój, w którym możesz spać – Joker czytał w moich myślach – Im szybciej tam pójdziesz, tym lepiej. Pod wpływem alkoholu jesteś wyjątkowo niebezpieczna – zaśmiał się. Odezwał się. Najbardziej opanowany facet w Gotham. Zignorowałam jego uwagi i udałam się na górę. Szybko wyswobodziłam się ze swojego scenicznego stroju i w samej bieliźnie wskoczyłam pod kołdrę. Wypite mojito krążyło w moich żyłach i sprawiało, że byłam jednocześnie pobudzona i wyczerpana. Po kilkudziesięciu minutach udało mi się w końcu zasnąć.



CDN

LadyBellworte

♦♥♦

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top