Get Insane XX

Padałam na twarz, ale z uśmiechem na ustach. Tyle się dzisiaj wydarzyło, a to dopiero połowa dnia! Grunt, że Batmanowi i jego lizusowi nie udało się nas złapać. Jesteśmy po prostu zbyt sprytni. Żywcem nas nigdy nie wezmą. Jak ja uwielbiam takie zastrzyki adrenaliny...

Joker zniknął gdzieś w swoim biurze, a ja z przyzwyczajenia wiedziałam, że lepiej tam nie wchodzić bez proszenia. Nie zamierzałam się narzucać. Postanowiłam się zrelaksować pod prysznicem. Pamiętając o tym, jaki bezczelny potrafi być Książę Zbrodni, wchodząc bez pukania do łazienki, zamknęłam drzwi na klucz. Rozkoszowałam się kąpielą i opatulona w ręcznik, wyszłam z kabiny i skierowałam się w stronę sypialni. Weszłam w momencie, gdy Joker zakładał nową koszulę. Od razu przestał zwracać uwagę na to, czy ma zapięte wszystkie guziki i spojrzał w moją stronę. Na jego twarzy powoli pojawiał się uśmiech.

- Wychodzisz gdzieś? - spytałam, rzucając okiem w stronę otwartej szafy.

- Nie sam – odparł obojętnie.

- A z kim? - zainteresowałam się.

- Z Tobą – roześmiał się.

- ??? - zamurowało mnie na chwilę obecną – Ale jak to, gdzie? - zaczęłam lekko panikować. Jeśli zielonowłosy przewidział wyjście na za chwilę, to go chyba zabiję gołymi rękami.

- Ostatnio skarżyłaś się, że siedzisz cały czas w domu. Teraz masz okazję się wystroić – uśmiechnął się szeroko – Idziemy do mojego klubu, tego, w którym była nasza pierwsza randka – spłonęłam rumieńcem na te słowa – Muszę pozałatwiać kilka interesów z moimi kumplami, a ty moja droga, będziesz mi towarzyszyć – podszedł do mnie z czarnym krawatem w dłoni.

- No, yyy – jąkałam się.

- Nie cieszysz się? - wyraźnie bawiła go moja reakcja.

- Nie wiem, dopóki nie dowiem się, kiedy wychodzimy – odparłam, zawiązując mu krawat na szyi.

- Spokojnie, księżniczko – przewrócił oczami – Masz kilka godzin, żeby się przygotować.

- Kilka godzin to pojęcie względne, mój drogi – poprawiałam krawat, aby idealnie leżał.

- Wystarczy Ci, Juliet – uśmiechnął się i nagle ściągnął mi ręcznik.

- Co ty wyprawiasz?! - spąsowiałam, zakrywając się gdzie popadnie.

- Nie wygłupiaj się, kochanie – klaun zaczął się głośno śmiać – Nie raz widziałem cię bez ubrań. Przestań się w końcu wstydzić – przygarnął mnie do siebie. Cała zażenowana patrzyłam na niego ze złością.

- Możesz mnie puścić i oddać mi ręcznik? - wysyczałam.

- A co z tego będę miał? - spojrzał perfidnie.

- Nie zabiję cię we śnie – mruknęłam zimno.

- Wielka szkoda, że mam już nowe ubrania, bo chętnie bym cię sponiewierał – kontynuował z bezczelnym uśmiechem.

- Taak. Wielka szkoda – warknęłam z sarkazmem – Oddawaj ten ręcznik – mierzyłam go spojrzeniem.

- Prowokujesz mnie Juliet – przejechał dłonią moim ramieniu.

- Ja? - zrobiłam wielkie oczy – Jak tu wchodziłam, byłam okryta – warknęłam.

- Uwielbiam się z Tobą drażnić, skarbie – przyłożył dłoń z tatuażem do moich ust i rzucił we mnie tym, co mi zabrał, po czym oddalił się, zostawiając za sobą swój śmiech.

- Kretyn – mruknęłam cicho pod nosem i zawinęłam się w ręcznik. No, skoro Joker zabiera mnie do Laugh and Grin, to wypadałoby się jakoś prezentować. Szczególnie że pewnie chce się mną pochwalić przed innymi gangsterami. Ten klub jest bardzo charakterystyczny. Jest jednocześnie elegancki i ekscentryczny. Ludzie, którzy się w nim bawią, to nie jest zwykły plebs z osiedla. Po dokładnej kalkulacji stwierdziłam, że włożę jakąś sukienkę. Najpierw jednak wolałam zadbać o fryzurę i makijaż. W końcu wymalowana niczym gwiazda z frywolnie ułożonymi lokami zaczęłam się zastanawiać nad sukienką. Włożyłam krótką, obcisłą, która po jednej stronie była czarna a po drugiej była w biało czarne romby. Do tego czarne koturny i złota biżuteria. Przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam zajebiście. Nie cechowałam się skromnością, ale miałam też szereg gorszych wad. A zaraz. Przecież ja jestem chodzącym ideałem, czyż nie? Hahaha.

Miałam w planach świetnie się bawić. Nie miałam zamiaru sobie odpuszczać. Chciałam szaleć, chciałam tańczyć. Chciałam żyć. W końcu na ostatniej imprezie byłam na swoich urodzinach. Tyle czasu... No wstyd po prostu!

- Lepiej dla Ciebie, żebyś była gotowa – do pokoju wszedł Joker. Purpurowa koszula, czarne spodnie, na szyi dyndające, złote łańcuchy, nadgarstki zdobione w liczne zegarki, palce tonące pod ciężarem złotych sygnetów. Zielonowłosy to typ, który lubi błyszczeć. Cholera wie, ile mogły kosztować te świecidełka.

- Wyprzedzam twoje myślenie – wyszczerzyłam się bezczelnie i zaczęłam wygładzać materiał sukienki.

- Wyglądasz bardzo ponętnie, Juliet – w sekundę znalazł się przy mnie i położył ręce na moich biodrach – Chcesz zwrócić na siebie uwagę całego klubu? - warknął.

- Znowu czytasz w moich myślach – przeczesałam włosy ręką – Mam w naturze chęć zwrócenia na siebie uwagi.

- Chcesz budzić zmysły wszystkich facetów? - syknął. Oho. Sztuczki psychologiczne. Zawsze mogłabym pokornie zaprzeczyć i nie prowokować Pana J, ale czy wtedy byłabym zgodna z całą sobą? Nie, nie sądzę.

- Skąd wiedziałeś? - prychnęłam ze śmiechem, obserwując jego reakcję w lustrze.

- Och, Juliet – objął mnie mocno od tyłu, podjeżdżając ramionami pod klatkę piersiową – Co ja ci mówiłem o denerwowaniu mnie? - jego ręce zaczęły się zaciskać na moich żebrach – Mam bardzo ograniczoną cierpliwość – wydął usta i złapał mnie za podbródek – Spójrz w lustro. Co widzisz? - spytał.

- Ciebie i mnie – odparłam, wpatrując się w nasze odbicia.

- No właśnie – kontynuował – Jesteś bardzo ładną dziewczynką. Niezwykle interesującą, z oryginalną osobowością – po chwili w lustrze ukazało się odbicie noża, którym klaun manewrował przy moim gardle. Lekko struchlałam – Nie sądzisz, że szkoda by było Cię zabijać? - uśmiechał się szeroko do zwierciadła.

- No w sumie, to świat by ucierpiał na stracie takiej dziewczyny jak ja – odpowiedziałam.

- Prawda – zaśmiał się – Wolałbym tego nie robić, ale jeśli doprowadzisz mnie do ostateczności, cóż – zbliżył ostrze do mojego gardła – Będę zmuszony zrobić to, co konieczne – warknął.

- Dobrze, już – pisnęłam – Już nic nie mówię – odparłam słabym głosem.

- Posłuszeństwo. Pokora. Szacunek – rzucał słowami – Ile potrzebujesz, żeby sobie to wpoić?

- Nie wiem – rzekłam – Rzadko kiedy stykałam się z tymi pojęciami – dodałam.

- Chcesz powiedzieć, że te słowa są Ci kompletnie obce? - zaśmiał się i odsunął.

- Według wszystkich, których znam, tak – zawtórowałam mu.

- Pasjonujące – zaśmiał się – Chciałbym koniecznie wysłuchać reszty historii, ale mam ciekawsze rzeczy do roboty – wystawił ramię. Posłusznie je ujęłam, Joker zaś objął mnie i wolnym krokiem skierowaliśmy się w stronę drzwi wyjściowych.

Klub był już pełen ludzi. Podziwiałam tę szaleńczą i jednocześnie wytworną imprezę. Głośna muzyka. Złoto przeplatające się z bielą. Od razu poczułam się jak w swoim żywiole. Najzabawniejsze było to, że klubowicze nie mieli pojęcia, kogo jest ten klub. Bawili się nieświadomi tego, że właściciel może w każdej chwili ich powystrzelać. Radowała mnie myśl o tym, że są jak stado owiec. Nie zdających sobie sprawy z obecności złego wilka...

Rozsiedliśmy się w sekcji dla VIP-ów na miękkich, skórzanych kanapach. Mieliśmy widok na większą część klubu a w szczególności złote klatki ze skąpo ubranymi tancerkami. Na stole znajdowała się taca z wysokimi szklankami, wypełnionymi bursztynowym płynem. Obok leżała identyczna taca z równie wysokimi szklankami, w których można było dostrzec przezroczysty płyn, kostki lodu i plasterki limonki. Mojito. Myślałam, że oszaleję z radości! To był mój ulubiony drink. Od razu porwałam jedną szklankę i podczas gdy zielonowłosy opróżniał swoją whiskey, ja delektowałam się orzeźwiającym smakiem mojego mojito.

- Jakim cudem wiedziałeś, że to mój ulubiony drink? - spytałam klauna, który rozparł się na kanapie, stukając fioletową laską o kant stołu.

- Żaden szczegół dotyczący Twojej osoby mi nie umknie, kochanie – uśmiechnął się.

- To aspekt pozytywny czy negatywny? - zaśmiałam się.

- Twój wybór – mruknął.

- Aha – pokiwałam głową i po chwili zwróciłam ją w stronę striptizerek – Dlaczego ty je w ogóle zatrudniłeś? – rzuciłam w powietrze.

- Hahahaha – zaśmiał się – Klub potrzebuje jakiejś rozrywki.

- Nie mogę patrzeć na ich drętwe ruchy – odwróciłam wzrok.

- Czyżbyś była rasistką? - wybuchnął śmiechem.

- Być może – mruknęłam, dopijając mojito.

- No cóż – parsknął śmiechem – Ale uspokój już swoje nerwy, kochanie. Chyba chcesz zrobić dobre wrażenie na moich kumplach?

- Jakie interesy Ty chcesz z nimi załatwiać? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

- Nie Twój interes – zaśmiał się i wyprostował na kanapie. Ja zrobiłam to samo. Po chwili do pomieszczenie wszedł czarnoskóry mężczyzna z wytatuowaną twarzą i piercingiem. Ale brzydal...

- Siema, J – facet podszedł do Jokera i wystawił rękę.

- On się nie wita – odparł Frost grobowym tonem. Frost był chyba najwierniejszym pachołkiem Jokera. Jego jedynego nie miałam ochoty zamordować. Był konkretnym, rzeczowym facetem i za to go lubiłam – Siadaj, napij się czegoś i czekaj – dodał. Zauważyłam, że ten dziwak obdarza mnie wyjątkowo bezczelnym spojrzeniem. Lekceważyłam go totalnie, pijąc moje mojito.

- Te, J – mruknął tamten – Jestem ci wdzięczny. Ja zarabiam dzięki tobie, ty zarabiasz dzięki mnie. Witamy cię w domu – uśmiechnął się.

- Próbujesz się podlizać? - zielonowłosy odchylił się na kanapie i spojrzał na gościa – Uwielbiam faceta – zaśmiał się, przenosząc wzrok to na mnie to na Frosta – Zawsze wali prosto z mostu. Szczerość to wielki atut – kontynuował swój wywód.

- Może przedstawisz mi tę suczkę obok siebie? - uśmiechnął się w moim kierunku.

- O nie, T – zaśmiał się Książę Zbrodni – Nie zasługujesz na to, żeby ją poznać.

- To, może chociaż powiesz, skąd wytrzasnąłeś taką sztunię? - przewróciłam oczami.

- Dla Ciebie nie jestem żadną sztunią, dupku – syknęłam. Joker zaśmiał się na te słowa.

- Piękna, zadziorna – omiótł mnie głębokim spojrzeniem – Ty to masz szczęście chłopie.

- O, mam – odparł klaun dumnie – Juliet Caro jest jedyna w swoim rodzaju.

- Życzę wam szczęścia – prychnął T.

- Kretyn – Joker parsknął śmiechem – To ty będziesz go bardziej potrzebować – zaniósł się śmiechem. Zawtórowałam zielonowłosemu na znak aprobaty. Ten cały T mnie wkurzał. Jednakże jeszcze bardziej wkurzały mnie te sztywne jak słupy tancereczki. A może byłam zwyczajnie zazdrosna o to, że skupiają na sobie uwagę otoczenia? Wstałam z kanapy i pod pretekstem wyjścia do łazienki, wyciągnęłam Frosta na stronę.

- O co chodzi, Juliet? - spytał, czując, że chcę z nim pogadać.

- Krótka piłka – rzuciłam – Chcę potańczyć. Gdzie jest jakiś strój? - spytałam.

- Chcesz się wyginać w tej klatce? - uśmiechnął się dziwnie.

- Tak chcę, Frost – wyszczerzyłam się – Nie jestem typem damy na salonach. Zaprowadź mnie do garderoby czy coś i znajdź jakiś strój.

- Czy Szef się nie wkurzy?

- Jest zajęty pogawędką z Dupkiem, to znaczy z T.

- No dobra – westchnął – Ale w razie czego, ja nic nie wiedziałem.

- Luz, Frosty – poklepałam go po ramieniu – Za bardzo Cię lubię, żeby wpakować Cię w jakiś szajs.

- Dobra. Chodź – odparł i poszłam za nim – Tu jest coś, co może Ci się spodobać – mruknął i wskazał mi garderobę. Uwagę przykuwała zabójcza kreacja. Krótka sukienka w biało-czarne romby, ozdobiona czerwoną koronką. Zakończona była czarną, półprzeźroczystą spódniczką. Nie mogłam się nadziwić jakim cudem, wręcz idealny strój znajduje się tak po prostu na widoku. Frost poszedł, a ja szybko przebrałam się w to świetne wdzianko. Znalazłam też bardzo interesujące dodatki. Na szyję założyłam wielki złoty, szeleszczący naszyjnik. Na dłonie rękawiczki z lśniących kamyków. Odkryłam też zaklejone pudło i z ciekawości je otworzyłam. Były tam złote buty na obcasie, ozdobione kolcami. Prawdopodobnie przyszły do jednej z tancerek, ale no cóż, na mnie bardziej pasowały. Przejrzałam się w małym lusterku. Byłam zdecydowanie najbardziej seksowną tancerką w tym klubie. Wyszłam po cichutko z garderoby. Na korytarzu czekał Frost.

- Co ty tu robisz? - szepnęłam.

- Zapowiedziałem DJ-owi, co ma puścić i chcę ci pokazać wejście do klatki – odparł.

- Czy Joker się o mnie dopytuje? - zaśmiałam się.

- I tak Cię zobaczy podczas tańca – mruknął Frost.

- Racja – ponowiłam śmiech.

- Rzeczywiście wyglądasz lepiej niż one – mruknął.

- To oczywiste – wyszczerzyłam się. Po chwili usłyszałam wstęp do dobrze mi znanej piosenki, którą uwielbiałam. Pewnym krokiem zaczęłam iść w stronę klatki. Ludzie zaczęli kierować swoje spojrzenia na mnie, a zdezorientowane tancerki obrzucały mnie krytycznym spojrzeniem. Zazdrość. Zaczęłam tańczyć a właściwie wić się i kręcić zmysłowo biodrami. Starałam się być jak najbardziej kusząca. Reszta tancerek próbowała mnie przyćmić, ale to nie było możliwe. To ja byłam gwiazdą i te tępe suki musiały się z tym pogodzić. Nie umknął mojej uwadze fakt, że Joker zorientował się o mojej obecności na scenie i z zainteresowaniem oglądał mój taniec, ignorując T. Obchodziłam dookoła całą klatkę, co chwila, obijając się celowo o szybę. Tancerki zaczęło mocno wkurzać moje zachowanie, ale ja nie zamierzałam oddać im całego poklasku. Gdy jakaś tańczyła, bezceremonialnie spychałam ją ze środka. W końcu wszystkie miały mnie dosyć, bo po chwili cała klatka była dla mnie. Jak mogłam tego nie wykorzystać? Co chwilę zjeżdżałam w dół i robiłam ponętne pozy. Ewidentnie byłam gwiazdą dzisiejszego wieczoru. Gdy bez przerwy przetańczyłam kilka piosenek, do moich uszu doszło gwizdanie. Joker mnie wołał. Ochoczo skierowałam się w stronę zielonowłosego. Odchyliłam zasłonę ze złotych koralików. Dlaczego T dalej tam siedział?

- Chodź do Tatusia, skarbie – mruknął klaun.

- Hmm – uśmiechnęłam się – Oczywiście – przylgnęłam do niego.

- Zniknęłaś mi tak nagle, aż zobaczyłem Cię na scenie. Wspaniale tańczysz – uśmiechnął się.

- Mam to we krwi – odwzajemniłam uśmiech.

- Widać – odezwał się T.

- Stul pysk – warknęłam.

- Juliet – Joker zmarszczył brwi – Bądź milsza dla naszego gościa. Załatwiam z nim poważne sprawy biznesowe – mruknął ciszej z tym charakterystycznym uśmiechem.

- Ale T sam stwierdził, że podobają mu się dziewczyny z zadziornym charakterem – odparłam, spoglądając na faceta.

- No właśnie – odparł zielonowłosy, obdarzając T spojrzeniem – Jesteś teraz jego. Zobaczymy czy dalej będzie tak uważał – odparł. Joker chciał, żebym kokietowała T? Sam się na to zgodził.

- Więc podobam Ci się? - usiadłam T na kolanach – Lubisz takie laski jak ja? - mruknęłam zmysłowo – Jestem cała Twoja – szepnęłam. W tle było słychać pełen napięcia oddech Jokera. Sam chciał. Mam w dupie jego reakcję.

- Ja nie chcę kłopotów – odparł T.

- Teraz nie chcesz kłopotów? - drwił Pan J – Nie chcesz kłopotów?

- On nie chce kłopotów – wydęłam usta.

- Ona jest Twoja, Joker – powiedział.

- Nie lubisz mnie? - mruknęłam – To po co marnujesz mój czas? - wstałam z jego kolan i usiadłam na kanapie, dopijając niedokończone mojito.

- Posłuchaj – Joker usiadł obok T – Dobrze się bawisz? - uśmiechnął się w ten psychopatyczny sposób.

- Nieee – odparł – Ona jest Twoja.

- Dokładnie – Joker się wyszczerzył i po chwili przebił T głowę kulką z pistoletu.

- Nareszcie – mruknęłam, spoglądając na ciało ego dupka.

- Zabierzcie go stąd – powiedział do Frosta i rozłożył się na kanapie.

- Czekałam, aż to zrobisz – uśmiechnęłam się.

- Dla Ciebie wszystko, kochanie – zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam, wtulając się w jego tors.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top