Get Insane XV
Wracaliśmy w milczeniu. Zielonowłosy prowadził samochód twardą ręką i odnosiłam wrażenie, że jakiekolwiek moje słowo może go wyprowadzić z równowagi. W duchu byłam na niego zła. Naprawdę miałam ochotę na samotny pobyt w moim dawnym domu, a on jak zwykle musiał to wszystko zepsuć. Nie chcę być od niego uzależniona, ale wystarczy jedno jego spojrzenie, żebym miała nogi jak z waty cukrowej, a serce dudniło niczym bęben. Zabawne. Zawsze uważałam, że żaden facet nie jest w stanie tak na mnie działać. Jednakże Joker nie był zwykłym facetem. Jak to jest w ogóle możliwe, że on może być tak cholernie pociągający niezależnie od sytuacji?! Gdy się do mnie zbliża, choćby miał mieć na twarzy wymalowany ten psychopatyczny uśmiech, a w ręce miałby trzymać nóż, czuję ekscytacje. Cholerną ekscytację, która skutecznie blokuje tę część umysłu, która każe uciekać. To niezgodne z całą mną! Juliet nigdy się nikomu nie podporządkowywała. Nikomu poza nim...
- Wiesz, Juliet, zmieniłem zdanie – z refleksji wyrwał mnie jego lodowaty tembr głosu.
- To znaczy? - nie zrozumiałam.
- Nie mogę ci tak pobłażać co chwilę. Tracę swój autorytet – westchnął ni to filozoficznie, ni to dosłownie.
- I co? - prychnęłam pogardliwie. W mojej głowie kłębiły się różne myśli. Między innymi nienawiść do niego.
- Poniesiesz karę, cukiereczku – zaśmiał się – Początkowo chciałem być łagodny, ale skoro wracamy do twojego chamskiego sposobu odzywania się, to kara będzie bardziej dotkliwa – dodał obojętnie.
- Zrób to teraz – odparłam zimno. Chyba miałam jakieś zaburzenia emocjonalne.
- Moja słodka Juliet – klaun zaniósł się śmiechem – Nie mam zamiaru Ciebie zabijać. Za dużo z Tobą zabawy – wyszczerzył się szeroko.
- Więc co? Będziesz mnie torturował? - spytałam bez jakiegokolwiek wyrazu twarzy.
- Powiedzmy – nie przestawał się uśmiechać.
- Nie w tym życiu mój drogi – uśmiechnęłam się z wyższością i nacisnęłam klamkę, żeby wyskoczyć z pędzącego samochodu. Niestety ani drgnęła.
- Proszę Cię, kochanie – Książę Zbrodni przewrócił oczami – Nie mogę pozwolić, żebyś zrobiła sobie krzywdę, wyskakując z rozpędzonego samochodu – zaśmiał się.
- Jaki troskliwy się zrobiłeś, kochany, naprawdę – drwiłam.
- Mam się o kogo troszczyć – wbił we mnie jedno z tych intensywnych spojrzeń. Szlag...
- Szkoda, że ja nie jestem taka opiekuńcza – wyjęłam schowany wcześniej pistolet i wycelowałam w klauna.
- Oszalałaś dziewczyno? - zielonowłosy wybuchnął śmiechem – Zabijanie kierowcy jest niebezpieczne również dla pasażera, nie sądzisz?
- Zaryzykuję – warknęłam i zaczęłam powoli odbezpieczać spust.
- Ułatwię ci zadanie, skarbie – Joker uśmiechnął się i skręcił w jakąś uliczkę, po czym zatrzymał samochód – No proszę, strzelaj – uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- Widzę, że nic nie jest w stanie cię przestraszyć – mruknęłam.
- Zrób to – ponaglał mnie.
- Też bym tak chciała – rozmarzyłam się.
- Zrób to! - krzyknął i wyrwał mi z dłoni broń – Jak chcesz kogoś zabić, to nie gadaj o pierdołach, kochanie – zaśmiał się, a ja się przestraszyłam. Joker przechwycił pistolet i zaraz mnie zastrzeli. Ty głupia dzido. Trzeba było dać mu się zawieźć gdzieś tam, a potem próbować uciec. Twoje szanse na przeżycie w tym zamkniętym samochodzie z psychopatą z bronią są tak samo równe, jak samotna wycieczka po brzegu pełnym aligatorów. Moja podświadomość działała na pełnych obrotach. Jednak ku mojemu całkowitemu zdziwieniu, Joker przyłożył SOBIE pistolet do głowy! - Pokażę Ci, jak należy to robić – śmiał się, a mnie sparaliżowało – Jak wszystko dobrze pójdzie, to mój mózg powinien wylądować na szybie! - szczerzył się, jakby to było coś zabawnego. Nie dość, że psychopata, to jeszcze masochista... Po chwili usłyszałam dźwięk odbezpieczonego spustu broni, ale nic się nie stało – Chyba się zawiesił – mruknął rozbawiony i włożył sobie lufę pistoletu do ust. Nacisnął cyngiel po raz drugi. Patrzyłam na to wszystko ze strachem i niedowierzaniem. Powtórnie nic makabrycznego się nie wydarzyło – Chyba się popsuł, Juliet – zaśmiał się szyderczo i zaczął oglądać spluwę ze wszystkich stron – A co to? - usłyszałam dźwięk otwieranego magazynku. Był pusty... - Zobacz skarbie! - rzucił rozemocjonowany – Tu nie ma naboi! - wygiął usta w kształcie okręgu – Chciałaś mnie zabić bezużytecznym gnatem! - dalej zachowywał się jak małe dziecko, które właśnie się dowiedziało, że Mikołaj nie istnieje...
- Był pełen, jak uciekłam z apartamentu! - warknęłam – Przecież zastrzeliłam taksówkarza!
- Cichutko! - przyłożył palec do moich ust. Znów to dziwne mrowienie... - Chcesz, żeby ktoś usłyszał? - jego oczy stawały się coraz większe a wzrok coraz bardziej intensywny. Tonę. Tonę w tej szmaragdowej otchłani jego tęczówek. Całe moje ciało się napina, emocje ulatują momentalnie. Nie, on nie może się zorientować jak to na mnie działa. Muszę pozostać obojętna, ale to takie trudne. Czuję gulę w gardle, czuję suchość w ustach. Jestem jak zaczarowana. Pod wpływem uroku. Uroku o nazwie Joker...
- Mam na sumieniu więcej, niż jeden taksówkarz – odzyskuję sprawność mówienia.
- Przecież wiem – uśmiecha się bezczelnie. Dlaczego tu jest tak gorąco? Czy klimatyzacja w lamborghini, aby na pewno działa? Temperatura mojego ciała niebezpiecznie się podnosi i brakuje tylko tego, żeby on to zauważył...
- ...
- Czyżby język uwiązł Ci w gardle? - spytał z lekkim uśmiechem.
- ... - nie jestem w stanie wykrztusić słowa, więc można powiedzieć, że język rzeczywiście uwiązł mi w gardle.
- A może to coś innego tak na Ciebie działa, Juliet, hm? - widać, że bawi go mój stan – Coś albo ktoś? - przybliża się niebezpiecznie blisko. Gdybym chciała uciec, musiałabym odblokować drzwi. Gdybym chciała... - Bo wiesz, jesteśmy tu sami, zamknięci w samochodzie w ciemnej uliczce – uśmiecha się – To dość jednoznaczna sytuacja, nie uważasz? - odsuwam się na tym siedzeniu, tak, że przyklejam się plecami do szyby. Juliet, ty wariujesz. Odzywa się moja podświadomość. Jak możesz go jednocześnie nienawidzić i kochać?
- Mogę – odpowiadam.
- Co możesz? - patrzy na mnie z iskrami w oczach. Uświadamiam sobie, że powiedziałam to na głos...
- Nieważne – oddycham ciężko jak po przebiegnięciu maratonu.
- Widzę, że masz dość wrażeń jak na jedną noc – uśmiecha się pod nosem i odsuwa. Ma rację, to jest dla mnie zbyt wyczerpujące. Opieram głowę o szybę i staram się uspokoić mocno bijące serce. Joker włącza silnik i odjeżdżamy z tamtego miejsca. Pewnie zawiezie mnie tam, gdzie mam odbyć swoją karę, ale skręca w stronę apartamentu. To znaczy, że ma zamiar mnie torturować w domu. No tak, przecież w apartamencie jest sala tortur. Jak mogłam zapomnieć? A, to z nadmiaru emocji. Zaparkował w garażu. Jednym z wielu. Albo miał więcej aut w zanadrzu, albo inni mieszkańcy tego drapacza chmur nie żyją. I pewnie jedno jest powiązane z drugim. Wysiadłam na drżących nogach i poszłam za nim w kierunku drzwi wejściowych. Nie kwapił się, żeby mi otwierać, albo mnie przepuszczać, zresztą, nie oczekiwałam tego.
Gdy weszliśmy do środka, zielonowłosy od razu zniknął w swoim biurze, a ja dosłownie padłam na kanapę. I padłam w pozycji bocznej ustalonej, z tym że miałam ręce i głowę przytulone do poduszki. Dziwne. Nic nie wskazywało na to, że mam dziś w nocy okazję przejść przez park bólu i cierpienia u doktora Jokera. Chyba sobie odpuścił. Na razie. Pomimo tego, że w apartamencie było ciepło, po moim ciele przebiegały dreszcze. Zupełnie jakby bliski kontakt z Panem J działał na mnie jak narkotyk. W sumie nigdy nie zażywałam żadnych prochów, więc nie wiem, czy to dobre porównanie, ale nie miałam wątpliwości, że obecność klauna działa na mnie w dość jednoznaczny sposób. Leżałam tak na tej kanapie, aż zauważyłam, że klaun wchodzi do pokoju. Ma na sobie białą, mocno opinającą koszulę, tak, że widać pod nią zarysy jego mięśni. Cholera. Wyobraźnia pracuje. Naturalnie rzecz biorąc, usiadł koło mnie na kanapie. Bo przecież nie mógł wybrać fotela, prawda? Skoro może dręczyć moją psychikę swoją obecnością. Juliet, masz schizy. I to poważne. Robi mi się gorąco. Za każdym razem jak Książę Zbrodni jest blisko, jestem jak w gorączce. Żołądek przypomina akordeon. Zwija się i dosięga mojego przełyku. Niedobrze... Staram się skupić na miękkości poduszki, zamiast na tym, że ten przystojny sukinsyn siedzi tak blisko mnie. Po chwili czuję jego dłoń na moich pośladkach... Zaraz zwymiotuję. Pozwala sobie na coraz więcej. Czuję, jak jego ręce wślizgują się pod moje podbrzusze i podnoszą mnie do góry.
- Chodź do Tatusia – słyszę jego ponętny, głęboki głos i w tym momencie tracę kontakt z rzeczywistością. W ułamku sekundy już jestem więźniem jego silnych ramion. Chcę być tym więźniem, oj chcę...
- Słabo mi – jęknęłam.
- Słabo to Ci dopiero będzie, Juliet – gładzi moje włosy. Przysięgam, że zaraz zemdleję. Chyba byłoby mi łatwiej, gdyby mnie torturował, chociaż to też są tortury w pewnym sensie...
- ... - policz do trzech, wypuść powietrze.
- Jesteś bardzo uparta, Juliet – mówi – Nieposłuszna, wredna i zła do szpiku kości – jak jego głos może mnie tak odurzać? Słowa, które wylatują z jego ust, są jak sidła. Sidła, w które powoli wpadam.
- ... - oddychaj spokojnie.
- Do tego jesteś egoistką i masz mocno zrujnowaną psychikę w ostatnim czasie – kontynuuje – Popadłaś w obłęd. Jesteś nieobliczalna i niestabilna emocjonalnie – jego palce muskają moje wrażliwe miejsca na szyi. Litości... - Jak to możliwe, że wcześniej Cię nie spotkałem? - jego chrapliwy głos molestuje moje uszy...
- Nie wiem – nie jestem pewna, czy mówię w pełni świadomie.
- Ja tym bardziej – odpowiada – Ale to nie jest istotne – jego dotyk staje się coraz bardziej natarczywy. O nie...
- ...
- Najważniejsze, że w końcu nasze drogi się zeszły – czuję jego gorący oddech na szyi. Odpływam... No cholera, odpływam.
- Nie jestem ślepy, Juliet – mruczy mi do ucha – Doskonale wiem, że mnie pragniesz – wyczuwam w jego głosie nutę satysfakcji. Ty parszywy gnoju... Cały czas wiedziałeś. Uwielbiasz mnie maltretować psychicznie. To jest gorsze niż cierpienie fizyczne, uwierzcie mi – Jednakże ja również nie jestem na Ciebie obojętny – użył tego charakterystycznego warknięcia. Nienawidzę cię, śmieciu. Jeśli nie ściągnę swojej bluzy, mogę się spalić żywcem – Ale masz rację – do moich uszu doszedł jego cichy śmiech – Uwielbiam cię dręczyć psychicznie – nosz kurr, czy on umie czytać w myślach? Czy może znowu palnęłam coś na głos, nawet o tym nie wiedząc? Gościu, wyciągnij nóż, byłoby dużo prościej.
- ... - kiedy ja odzyskam umiejętność mówienia?!
- Aczkolwiek bardziej preferuję tortury fizyczne – śmieje się w ten jednoznaczny sposób. Po chwili wstaje i przerzuca mnie przez ramię. Chwila, co?!
- Co ty r... - uruchamiam swoje struny głosowe, ale mi przerywa.
- Noc jeszcze młoda, kochanie – nie zwraca uwagi na moje słowa – Poza tym miałem Cię ukarać, pamiętasz? - wybucha głośnym śmiechem. Paraliżuje mnie. Głównie z ekscytacji. Och, Joker. Niech się dzieje wola Twoja...
Natchnienie postanowiło mnie dzisiaj nawiedzić, czego skutkiem jest piętnasta część GI :) Mam nadzieję, że rozdział się podoba, a tak w ogóle jestem pozytywnie zaskoczona, że moja książka zdobywa popularność :D Dziękuję za wszystkie komentarze i oceny:) To bardzo motywujące i uszczęśliwiające zarazem ;D
Jestem ciekawa Waszej opinii, czy podoba Wam się obecna akcja Get Insane :) Chciałabym poznać Wasze zdanie.
Jeśli chcecie możecie się podzielić wrażeniami w komentarzach :)
Pozdrawiam serdecznie
LadyBellworte ♦♥♦
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top