Get Insane XCIV

Żeby była harmonia w moim pokręconym życiu, to jak dzieje się coś fajnego, to potem coś się musi spierdolić dla równowagi...

Pozytywnym aspektem stała się wieść, dlaczego Joker znalazł się w tym samym miejscu i czasie co ja. Tak jak przypuszczałam, wkurzył się, że uciekłam i musiał sobie odreagować. Nie. Nie pojechał na dziwki albo urżnąć się do nieprzytomności jak byłabym skłonna przypuszczać. Porwał sobie przypadkową osobę i okrutnie ją torturował. Na jego nieszczęście, ofiara okazała się ważną szychą w świecie biznesu i policja dość szybko znalazła jego kryjówkę. Chociaż, fakt, że ktoś taki jak klaun ukryje się w opuszczonej fabryce zabawek, jest bardzo prawdopodobny. Dlatego tym razem, zielonowłosy otrzymuje ode mnie -10 punktów za kreatywność. Coś się Pan J nie popisał.

Dlaczego jest to takie pozytywne? Otóż dlatego, że Joker zapowiedział swój wielki powrót do świata przestępczości. Może dzięki mnie albo i nie mnie, skumał, że jego tytuł Księcia Zbrodni zaczyna gasnąć i niebawem pojawi się następca królewskiego tronu. Oczywiście, klaun nie może znieść tej myśli, więc przyrzekł sobie, że zrobi coś, za co Gotham popamięta go na długo. Trzymam kciuki, ale obawiam się, że jego zapał szybko się ostudzi. Joker musi być podziwiany, a jeśli jego wybrykami i szaleństwami nikt się nie interesuje, to zielonowłosy uważa, że gra nie jest warta świeczki. Pod tym względem się różnimy. Wszczynając chaos w Shopping Island, nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby ktoś musiał to widzieć. Nie w głowie mi była telewizja, policja i inne tego typu atrakcje. Dla mnie liczy się, żeby narobić jak najwięcej zamieszania i żeby jak najwięcej osób przy tym ucierpiało...

A Joker? To narcystyczny megaloman. Jeśli nie ma nikogo, kto drżałby przed jego psychopatycznym geniuszem, nie będzie się wysilał. Aczkolwiek, tajemnicza nieobecność Batmendy może mieć z tym coś wspólnego. Gacuś nie pojawił się od kilku dobrych tygodni, a jego przydupas również nie dawał znaku życia. Policja ma teraz więcej władzy niż kiedykolwiek i chętnie to wykorzystuje.

Batman to nemezis Jokera. Do tej pory działało to tak, że klaun rozrabia, a nietoperek go powstrzymuje. Skutek? W mieście nie jest nudno! A tak to zielonowłosy robi się nudny i nie potrafi już zaskoczyć. Nie tego chciałam od życia. Gdybym przewidziała, co się może stać, to wolałabym wieść życie zwykłej mieszkanki Gotham. I co prawda byłabym nieświadoma swojego obłędu, który mógłby się nie ujawnić, gdybym nie miała okazji, ale tak byłoby wtedy lepiej. Niewiedza boli mniej od rozczarowania.

A najbardziej kipię złością, kiedy zielonowłosy robi coś ciekawego, a ja w tym nie uczestniczę! Jestem jego wspólniczką do cholery! A ten dupek traktuje mnie jak dziewczynę. Trofeum, którym może zaszpanować przed kumplami...

- Kier, dlaczego ja muszę aż tyle myśleć? - wtuliłam twarz w psią sierść. Owczarek zaskomlał i poruszył łapką, obejmując mnie – Czy ja nie powinnam biegać z wywieszonym jęzorem i piłą łańcuchową i przejmować się tylko tym, czy zęby piły, nie połamią się na ludzkich kościach? - westchnęłam, opierając głowę na psim kłębie – Stereotypowy szaleniec, który niczym się nie przejmuje – fantazjowałam – A tu co? -zacisnęłam usta – Tysiące myśli, refleksji i zastanowień – westchnęłam ciężko – A może się zabiję? - spytałam samą siebie – Martwe truchło na pewno nie dręczą natłoki myśli – rozmyślałam – Co o tym sądzisz? - mruknęłam.

- Sądzę, że masz przestać się tulić do tego psa, bo robię się zazdrosny! - obok mnie nagle pojawił się Joker.

- Cholera, J, wystraszyłeś mnie! - złapałam się za serce i spiorunowałam klauna wzrokiem.

- O jak miło – zakpił – Już dawno się mnie nie bałaś, cukiereczku – ironizował, złapał mnie za włosy i odciągnął od Kiera.

- Au, co robisz?! - warknęłam zła, chwytając dłońmi pięść Jokera, którą wyrywał moje kłaki.

- Nie zapominaj, że jesteś Moją Własnością – warknął, kucając przy mnie i przekręcił drugą dłonią moją twarz w swoją stronę. Mierzyłam klauna wściekłym spojrzeniem, bezskutecznie próbując ściągnąć jego pięść z moich włosów.

- Nie zapominam – syknęłam – Koniecznie wywieś baner, żebym nie miała wątpliwości – prowokowałam go.

- A, a, a – zielonowłosy pogroził mi palcem – Nie tolerujemy takiego niegrzecznego zachowania, Panno Juliet – świdrował mnie przez chwilę wzrokiem, a potem szarpnął za mój język. Syknęłam z bólu – A gdybym Ci tak ten niewyparzony języczek wyrwał, hm? - jego usta rozszerzyły się w szaleńczym uśmiechu – Albo obciął? - zaśmiał się szyderczo. Taksowałam go wciąż zaciekłym spojrzeniem. Czułam się niekomfortowo, kiedy trzymał tak mój język, a jego groźby wywoływały u mnie dreszcze. Nie wątpiłam w to, że byłby zdolny do pozbawienia mnie narządu mowy. Chociaż miałam ogromną ochotę wydrapać mu te jadowicie zielone oczy, musiałam przystopować. Joker tak jak ja jest nieobliczalny, a wdawanie się w niepotrzebne dyskusje, gdy na szali waży się coś, tak cennego, jak umiejętność mówienia, jest kompletnie zbędne. Czasami nie warto się spierać z tym szaleńcem.

- ... - oddychałam spokojnie i cierpliwie znosiłam paraliżujące spojrzenie Jokera. Kier spał obok kanapy i tylko od czasu do czasu łypał na nas okiem. Cieszyłam się, że pies nie jest porywczy. Książę Zbrodni nie zawahałby się go zabić. Przecież widzę, jak jest o niego zazdrosny. Kier jest jego konkurencją do mojej uwagi. Co by Joker nie zrobił, przegrywa. Część mojego serca należy do owczarka, a druga część do frytek z sosem czosnkowym. Ech, no jakiś procencik należy do Jokera, ale zielonowłosy jest miażdżony przez żarcie i psa.

- Widzę, że nie możesz nic powiedzieć – jego głos ociekał cynizmem – W takim razie, może ja będę mówić, a Ty tylko grzecznie potakiwać, hm? - zbliżył się niebezpiecznie. Cierpiałam. Nie dość, że szarpał mnie za włosy, to jeszcze nie mogłam się odgryźć – Pasuje Ci taki układ, kotku? - warczy, ciągnąć mocniej za włosy. W moich oczach szklą się łzy. Nie chcę się emocjonować, ale czy ten skurwiel wie, jak bardzo boli szarpanie za nawet najmniejszy kosmyk?!

- ... - warczę niczym rozjuszona bestia, ale kiwam głową na znak współpracy.

- Ooo, moja suka prycha na mnie? - uśmiecha się bezczelnie, a w jego tęczówkach błyskają iskry – Ale – przewraca oczami, by potem jego wzrok znów skrzyżował się z moim – Podporządkowuje się – unosi nieco głowę do góry i obserwuje mnie w milczeniu. Przez tego imbecyla język mi zdrętwiał i usta wyschły na wiór – Moja krnąbrna dziewczynka – oblizał się, nie spuszczając ze mnie wzroku – Nareszcie się podporządkowuje – śmieje się zadowolony, odsłaniając implanty na zębach.

- ... - wściekła wypuszczam nosem powietrze i opieram dłonie na kolanach. Już mi to wisi, czy mnie ciągnie za te kołtuny, czy nie. Niech puści wreszcie mój język!

- Dobrze, cukiereczku – na jego twarz powraca obojętny wyraz – Ja rozdaję karty, Ty wybierasz – uśmiecha się złowieszczo – Są dwie złe karty i jedna dobra – kontynuuje – Wiele zależy od Twojego wyboru – podśmiewa się – Nie trafisz, język tracisz! - woła radośnie i na dowód swoich słów, wyciąga z kieszeni marynarki nóż. Mimo tego, że puszcza w końcu moje włosy, które rozsypują się na ramiona i przykrywają część twarzy, drżę jak szalona. Cała truchleję. Żołądek właśnie zwinął się w zwierzątko z balonika, a po plecach przebiegł lodowaty dreszcz. On nie żartuje. To bardzo nieśmieszny żart...

- ... - niczym zaklęta, obserwuję, jak wsuwa delikatnie nóż w boczną kieszeń marynarki, która umiejscowiona jest na wysokości jego klatki piersiowej i po chwili wyciąga trzy czarne jak noc karty. Na ich zewnętrznej stronie widnieją zielone napisy hahaha. Boję się. Cholernie się boję.

- Moja słodka Juliet – jego głos przywraca mnie do rzeczywistości – Radzę Ci skupić się na moich słowach, bo powtórzę zasady gry tylko raz – warczy – Może trafi Ci się szczęśliwa karta – zamyśla się – Lub wręcz przeciwnie – wybucha maniakalnym śmiechem, który trochę mnie dekoncentruje – Popatrz – rozkazuje – Masz przed sobą trzy karty – rozkłada je na podłodze. Jasne, niemalże złote panele, mocno odcinają się na tle mrocznych kart. Uważnie się im przypatruję. Nie zwracam już uwagi na odrętwiały język. Liczą się dla mnie tylko te podłużne kartoniki – Musisz odgadnąć, która z nich to joker – zaśmiewa się. Gdybym miała możliwość, prawdopodobnie nerwowo przełknęłabym ślinę – Masz jedną szansę, cukiereczku – zwraca swój szalony wzrok na mnie. Chociaż tego nie chcę, patrzę w te jego bezduszne, szmaragdowe oczy. Są takie jak dawniej. Takie same jak podczas naszego pierwszego spotkania. Zdradzają, że właściciel jest psychicznie chorym wariatem, który czerpie przyjemność z zadawania bólu i wywoływania łez. A jakakolwiek interakcja z tym szaleńcem, może doprowadzić do nieodwracalnych zmian w psychice. Wie, że ma nade mną kontrolę i, że umiejętność mowy jest dla mnie bardzo ważna. Teraz rzeczywiście jestem jego marionetką. Przewleka sznurki przez moje ciało, które reaguje na to bardzo negatywnie. Jak kukła śledzę wzrokiem ruchy jego palców, które bębnią w podłogę. Język zdrętwiał już na tyle, że nie czuję go kompletnie. Moim jedynym celem jest odgadnięcie właściwej karty. Mogę polegać na szczęściu albo złożyć dłonie do modlitwy. Jednakże, na poprawkę trzeba wziąć jeszcze możliwość, że Joker oszukuje. I nigdzie nie ma dobrej karty, a on szuka pretekstu, żeby mnie skrzywdzić. Jest to na swój sposób zabawne. Wszakże, Książę Zbrodni nie potrzebuje motywu do zabicia ofiary.

- ... - przymykam oczy, a mój oddech się uspokaja. Nie wolno mi zdradzać oznak zdenerwowanie, bo to tylko go podjudza. Nie wolno dać się złamać.

Wypuszczam powietrze i kieruję swój wzrok na Jokera. Oczy pozostają w nieodgadnionym wyrazie, a usta są wydęte jak u zniecierpliwionego chłopca. Bawi mnie ta sytuacja. W zasadzie nie czuję już strachu. Im bliższe jest widmo utraty języka, tym bardziej mnie to śmieszy. Nie potrafię się opanować. Moje wargi rozszerzają się w uśmiechu, odsłaniając zęby. Nie są idealne. Przypominają swoim kształtem kły zwierzęcia. Nagłemu szczerzeniu się, towarzyszy upiorny wytrzeszcz oczu. Gdybym mogła, już bym się śmiała wniebogłosy.

- Juliet? - klaun wpatruje się we mnie równie opętańczym wzrokiem. Przeszywa mnie na wskroś, a ja zwodzę go swoim – Co Cię tak śmieszy? - odwzajemnia uśmiech – Śmiejesz się bez pozwolenia? - przechyla głowę i przygląda mi się z zainteresowaniem. Wzruszam ramionami – Wybierz kartę! - nakazuje. Szczerze, dla mnie nie ma już znaczenia, co się stanie. Szpony obłędu po raz kolejny zagłuszyły rzeczywistość i moja mowa przestaje być dla mnie taka atrakcyjna. Nawet gdy jest zblokowana, kiedy struny głosowe zamierają. To nieważne. Śmieję się, a właściwie trzęsę ze śmiechu wewnątrz. Słyszę swój własny, dziki rechot w głowie, on mnie opływa, wypełnia mój umysł, przysłania realny świat. Znowu nie myślę racjonalnie, znowu porywa mnie wichura szaleństwa, która niesie mnie ponad wyżyny samoświadomości. Życie nie jest już darem, tylko kolejną przeszkodą do przeskoczenia. Czy umrę, czy przeżyję, wciąż w mojej głowie będzie się rozprzestrzeniał chaos? Mój klucz do raju i bezpieczne wyjście awaryjne z nudnej, szarej rzeczywistości...

Jakie to proste. Joker może mnie pozbawić każdej najmniejszej kończyny, wyrwać mi język, wydłubać oczy. Czego nie zrobi, nie powstrzyma mojego słodkiego szaleństwa. Przecież nie może odebrać mi myśli...

- ... - milczę. Zastygła w jednym wyrazie twarzy. A wewnątrz trwa tajfun. Ja... straciłam kontrolę nad własnym życiem... Wszystko jest dyktowane przez obłęd. Uśmiech znika jak mydlana bańka. W oczach gaśnie blask, a pod powiekami gromadzą się łzy. Rzucam klaunowi martwe spojrzenie i wybieram kartę.

- Co Ci się stało, Juliet? - klaun prycha z pogardą – No, nieważne. Wybrałaś kartę, więc sprawdźmy, czy miałaś rację – rechocze i kładzie dłoń na środkowej karcie, którą podyktowałam za swój wybór – Wstańmy, żeby było bardziej dramatycznie – zrobił teatralną minę i powoli podniósł się do pozycji stojącej, dosłownie ciągnąc mnie za język.

- ...

- No to zobaczmy, czy dziś jest twój szczęśliwy dzień, czy raczej przegrasz – zaśmiał się szaleńczo, odchylając głowę do tyłu – Tik tak, tik-tak – wydymał usta – Czas nas nagli, chociaż nie mam jak zerknąć na zegarek – mruknął – No cóż, przykro mi skarbie, ale... - zaczął, spoglądając na kartę, lecz nagle się zawahał i wytrzeszczył oczy – To niemożliwe – warknął wściekle. Mój nieobecny wzrok utkwił w karcie, którą widziałam tylko od spodu – Świetnie – syknął niezadowolony i puścił mój język – Żeby karty obróciły się przeciw mnie, kurwa! - bluznął i rzucił kartą o ziemię. Patrzyłam, jak joker powoli opada na podłogę. Czułam się dziwnie – Tym razem wygrałaś, czego się nie spodziewałem – zaśmiał się – Ale nadal potrafisz zaskakiwać, Juliet – kontynuował. Mój wzrok utkwił w podłodze – Halo? - zirytowany Joker pomachał mi ręką przed twarzą – Ziemia do Caro! - wlepiał we mnie spojrzenie ze wszystkich stron. Nie reagowałam – Mnie się nie ignoruje! - syknął, coraz bardziej wściekły, zacisnął boleśnie palce na moich ramionach i brutalnie mną potrząsnął – Spójrz na mnie – warknął – Spójrz na mnie, do cholery! - wymierzył mi w twarz. Poczułam ciepłą ciecz spływającą z mojego nosa. Wściekły Joker puścił moje ramiona i wyciągnął nóż – Reaguj jakoś, do diabła – syknął – Nie psuj zabawy! - wybuchnął histerycznym śmiechem – Co się z Tobą dzieje?! - wrzasnął – Co to kurwa, za cyrk? - obchodził mnie dookoła – Krzycz, płacz, cokolwiek – syknął i przycisnął mi nóż do gardła – Nieme kino nie jest śmieszne – warknął – No właśnie, cukiereczku – jego głos nabrał weselszych barw – Śmiej się! - rozkazał – Śmiej się dla Tatusia... - przycisnął ostrze mocniej.

- Ha, ha – mruknęłam bez emocji i bezwładnie osunęłam się na ziemię. Joker obserwował mnie zszokowany. Nie był przyzwyczajony do takich moich zachowań. Widziałam tę jego niepewność, zmieszaną z irytacją. Odebrałam mu przyjemność z zabawy i w dodatku totalnie go zaskoczyłam. Nie czułam się już właścicielką swojego ciała. Nie umiałam przewidzieć jego ruchów. Byłam bezwolna. Ogarnięta obłędem. Niemyśląca kukiełka. Spełnienie marzeń Księcia Zbrodni. Tylko Joker nie wydawał się zadowolony. A ja zamknęłam oczy. Sen to jedyny sposób na spokój. Może tam będę mogła udawać, że wciąż mam nad sobą pełną kontrolę...



Juliet wciąż dręczą niepewności. Dziewczyna popada w różne paranoje...


CDN

♦♥♦

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top