Get Insane VI

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Nie przeczę, że byłam dobrze traktowana w szpitalu, ale wolałam dochodzić do siebie we własnym pokoju. Miałam spędzić tydzień, odpoczywając w domu. Byłam tym faktem niezwykle uradowana, bo zawsze byłam typem domatorki. Wizja spania do południa w ciepłym łóżeczku wywoływała u mnie uśmiech. I nie musiałam się na razie przejmować szkołą. W moim liceum rozniosła się fama, że zostałam porwana przez Jokera i przeżyłam. Będę teraz swego rodzaju gwiazdą. Terry obiecała przychodzić do mnie codziennie i pilnować, żebym się nie nudziła. W końcu tydzień całkowitego siedzenia w domu może nawet sfrustrować takich leni jak ja.

Leżałam sobie na kanapie i czytałam zaległe czasopisma i książki. Lubiłam czytać i stwierdziłam, że nadrobię zaległości w lekturach. Punktualnie o 15.00 do mojego pokoju weszła Terry. Minę miała, jakby ją zdjęli z krzyża. Odwróciłam wzrok od pasjonującego artykułu i przeniosłam go na moją przyjaciółkę.

- Terravita, co ci się stało? - spytałam, zwracając się do niej po wymyślonej ksywie.

- A weź przestań - zrzuciła plecak i niemal padła na moją sofę - Nie było babki od geografii i zrobili nam zastępstwo. Łącznie mieliśmy cztery matmy - mówiła z wyczerpaniem wypisanym na twarzy.

- O matko - wzdrygnęłam się - To porwanie miało swoje plusy. Ominęły mnie cztery godziny tortur - zaśmiałam się.

- Nie ma nic pozytywnego w porwaniu, Juliet - spojrzała na mnie z ukosa - Toma dzisiaj nie było. Biedak jakby rozpłynął się w powietrzu - mówiła z przejęciem.

- Mam sobie wypisać na czole, że nie obchodzą mnie jego losy? - mruknęłam i otworzyłam paczkę czipsów fromage, wsypując zawartość do plastikowej, czerwonej miski.

- Juliet, a jeśli go zabili? - złapała mnie za ramiona. Zawsze była bardziej emocjonalna niż ja. Była w stanie współczuć nawet własnym wrogom.

- To nie mam już stalkera - odparłam obojętnie.

- Co się z tobą dzieje? - spojrzała na mnie z wyrzutem.

- Ale co - włożyłam do ust garść czipsów, głośno chrupiąc.

- Nie obchodzą cię losy i problemy innych! - niemal wykrzyknęła.

- Mam swoje własne - zignorowałam ją - Poza tym nie oczekuj, że będę tęsknić za Tommym, skoro go nie znosiłam. W sumie szkoda, bo nie ma kto za mnie odrabiać matmy, ale to się znajdzie następnego frajera - ugryzłam czipsa do połowy i na mojej twarzy zawitał szyderczy uśmieszek.

- Czy Joker zrobił ci pranie mózgu? - patrzyła na mnie z coraz większą odrazą.

- Wyluzuj, skarbie - uśmiechnęłam się do niej - Na mojej imprezie też się z niego śmiałaś, a teraz wielka obrończyni moralności - machnęłam rękoma.

- Też go zbytnio nie lubię, ale jeśli on leży gdzieś martwy...

- Przestań się nim przejmować - potrząsnęłam nią - Może wpadł pod autobus, porwali go dla okupu, albo napadli i zamordowali - wyliczałam z miną zimnej suki. Terry patrzyła na mnie jak na jakiegoś demona - Nie wiadomo co się stało i nie możesz się tak przejmować jego losem - wertowałam ją spojrzeniem.

- Błagam, zmieńmy temat, bo nie chcę się z tobą kłócić - odsunęła się ode mnie.

- O czym chcesz teraz gadać? - do moich ust ponownie powędrowała garstka czipsów - Częstuj się - powiedziałam z pełną buzią - Bo zaraz sama wszystko zjem - podsunęłam jej miskę pod kolana.

- Jakim cudem przeżyłaś, kiedy ten klaun cię porwał? - odparła, sięgając po czipsy.

- Naprawdę chcesz poruszać ten temat? - spojrzałam na nią pytająco.

- Tak - odparła zdecydowanie - Przecież Joker jest bezlitosnym psychopatą. Nigdy nie oszczędził żadnego człowieka. Zawsze zabijał od razu albo doprowadzał ofiary do skraju sił psychicznych i fizycznych.

- Może mnie nie da się złamać? - próbowałam ją zbyć.

- To nie jest odpowiedź, Juliet - patrzyła na mnie wyczekująco.

- Jeśli chcesz znać szczegóły, to musimy się cofnąć do zeszłej soboty - westchnęłam.

- Co mają wspólnego twoje urodziny i porwanie? - patrzyła na mnie niepewnie.

- Dużo - uśmiechnęłam się lekko.

- Przejdź do konkretów - chyba się nakręciła.

- Pamiętasz, jak w trakcie imprezy nagle zniknęłam?

- No tak - pokiwała głową - Poszłaś na spacer do parku, wywaliłaś się i zasnęłaś - wyrecytowała jednym tchem.

- Niezupełnie - spojrzałam na nią głęboko.

- ...

- Kłamałam - moje usta automatycznie rozszerzyły się w uśmiechu. Zawsze tak reagowałam, gdy przyznawałam się do oszustwa. W ten sposób można było ocenić czy mówię prawdę.

- Co, jak to, ale... - zaczęła, ale jej przerwałam.

- Owszem. Poszłam na spacer do parku, ale część z przewróceniem się i zaśnięciem jest całkowicie wymyślona.

- ŻE CO??? - Terry zrobiła tak wielkie oczy, że wyglądała, jakby zobaczyła ducha.

- Ktoś mnie porwał - zwróciłam na nią oczy.

- Joker - ledwo powiedziała te słowa.

- Obudziłam się przywiązana do krzesła, a Pan J miał wobec mnie niezbyt ciekawe zamiary. W tamtym momencie alkohol wywietrzał ze mnie tak szybko, jak trafiał do mojego żołądka - parsknęłam niekontrolowanym śmiechem.

- I co się stało - czy ja miałam wrażenie, czy Terry miała zaszklone oczy?

- Trochę ,,pogadaliśmy'' i Joker zaproponował mi coś, czego bym się po nim nie spodziewała - celowo pominęłam obecność tego debila Toma. Nie chciałam, żeby J miał więcej problemów. I tak biedny siedzi w zamknięciu. Oby szybko się wydostał.

- CO?! - niemal wykrzyknęła.

- Powiedział, że mnie wypuści, jeśli spełnię jeden warunek - kontynuowałam.

- Jaki warunek?! - Terry prawie wstrzymywała oddech.

- Morderstwo - westchnęłam.

- M-m-m-moderstwo???!!! - jej twarz nabrała odcieni czerwieni i purpury.

- Jeśli zabiję człowieka, puści mnie wolno. Jeśli tego nie zrobię, Joker zabije mnie - opowiadałam.

- Ale ty żyjesz, a to znaczy, że.... - zamilkła na sekundę - ZABIŁAŚ CZŁOWIEKA! - wydarła się.

- Cicho bądź, kretynko - gwałtownie zatkałam jej usta ręką - Chcesz żeby ktoś usłyszał? Chcesz, żebym poszła siedzieć? - dodałam półszeptem.

- Nieee - załkała.

- No właśnie - zdjęłam rękę z jej ust - Mam kontynuować, czy chcesz melisy na uspokojenie? - przejęłam się jej stanem.

- Nie przerywaj - otarła łzy - Po prostu jestem wstrząśnięta - wyciągnęła z kieszeni chusteczkę.

- Tak więc, spełniłam jego warunek i się uratowałam - omijałam resztę zdarzeń, między innymi to, że Joker wyrył na mojej szyi swój inicjał - Chyba cieszysz się, że żyję, prawda? - spojrzałam na nią niepewnie.

- Najbardziej na świecie - znienacka mnie przytuliła - Ale wciąż jestem w szoku.

- Uciekłam stamtąd i cudem trafiłam do domu - mówiłam dalej.

- Zaczynam powoli rozumieć - kiwała głową - Ale czemu porwał cię po raz drugi? - spytała.

- Tym to ja się też zastanawiałam - uśmiechnęłam się do wspomnień i opowiedziałam jej, jak Joker przekonywał mnie, że się za mną stęsknił, oraz że jego obecność działa na mnie odurzająco. Jak nazwał mnie swoją przyjaciółką i zaproponował współpracę. Na wieść o tym, Terry wypluła colę na mój dywan. Przekonywałam ją, że sama byłam jego propozycją zaskoczona. Tak samo tym, jak zareagował, kiedy go przytuliłam. Terry nie mogła uwierzyć, że Joker mnie nie skrzywdził, tylko odwzajemnił uścisk. Jednak kiedy napomknęłam o tym, że dostrzegłam w nim coś innego niż nieobliczalnego psychopatę, wzdrygnęła się. Z przerażeniem w oczach, pomieszanym ze wstrętem pytała mnie, czy coś do niego czuję. Odparłam, że tak. Zwyzywała mnie od wariatek i wybiegła z mojego pokoju jak piorun. No tak. Normalnym ludziom wydaje się, że można obdarować uczuciem tylko innego normalnego człowieka. Nie przychodzi im do głowy, że serce nie sługa. Zdaniem Terry jak to określiła, za samo fantazjowanie o Jokerze powinnam siedzieć w Arkham. Jednym słowem, kłótnia. Pokłóciłyśmy się i przypuszczałam, że Terry nie złoży mi wizyty przez bardzo długi czas.

Nie pomyliłam się. Znów pojawiła się sobota, a ja nudziłam się jak mops. Czułam, że wariuję od samego siedzenia w czterech ścianach. Nie mogłam nawet wyskoczyć do sklepu po coś do jedzenia. Rodzice wzięli słowa lekarza za bardzo do siebie. W dodatku wywnioskowali, że skoro mam zakaz wychodzenia poza prób domu, to można ze mnie zrobić sprzątaczkę. Nawalili mi obowiązków i nie widzieli w tym nic złego. Można się spierać o to, że pomaganie w domu to obowiązek sumienia, ale ja nie widziałam sensu i ochoty w codziennym odkurzaniu czy myciu podłóg. Aczkolwiek mój głos przeciwko rodzicom. Zbędna dyskusja.

Nastał wieczór i moja rodzina raczyła mnie powiadomić o tym, że wybywają na całą noc, bo zaprosili ich znajomi. No i fajnie! Nareszcie nie będzie pretensji pod moim adresem, jak zobaczą mnie przed telewizorem zamiast przy książkach, podczas nadrabiania zaległości. Chwila oddechu i spokoju. Rodzice wyszli, a ja zaczęłam się kręcić bez celu po mieszkaniu. Miałam teraz pełną swobodę, ale nie chciałam ani oglądać telewizji, ani korzystać z komputera czy komórki, tak jak kiedyś bym zrobiła. Krążąc po pokojach, trafiłam na lustro. Co prawda cały czas jestem w domu, ale noszenie przez tydzień tych samych ciuchów było już zbyt straszne. Godzina 20.00 a mi dopiero teraz przyszło głowy, żeby się przebrać. Punkt za inteligencję. Włożyłam czarną koszulkę i czarne legginsy, zrzucając z siebie noszone w tym tygodniu zbyt wiele razy dresy i bluzę. Legnęłam na kanapie. Lekcje miałam zrobione, mieszkanie jest czyste, co tu robić? W końcu włączyłam jakiś kanał muzyczny. Trafiłam na swoją ulubioną piosenkę i zaczęłam tańczyć. Brakowało mi ruchu, bo tańczyłam bez przerwy przez 4 piosenki, które się nawinęły. W końcu zmęczona opadłam na kanapę, przełączając niechcący na wiadomości.

- Uwaga, uwaga - na ekranie pojawiła się twarz znanej reporterki - Informujemy, że Joker uciekł z więzienia. Dla bezpieczeństwa prosimy nie opuszczać domów po zmroku.

- Co za szajs - mruknęłam do telewizora - Mnie porwał w biały dzień i oczywiście nikt nic nie widział. Niech ludzie najlepiej w ogóle nie wychodzą z domów i siedzą w zamknięciu jak ja - dalej gadałam do ekranu. Mój dialog z telewizorem byłby dobrym materiałem na artykuł o schizofrenii. Wstałam i poszłam do kuchni zrobić sobie herbatę. Czekałam chwilę, aż się zaparzy i weszłam z kubkiem do salonu. W mgnieniu oka usłyszałam trzask i herbata wylała się na podłogę.

- Kogo my tu mamy - w salonie jak gdyby nigdy nic stał Joker i uśmiechał się do mnie.

- Jak, ty, tu... - stawiałam przecinek przed każdym słowem i błyskawicznie wycofałam się do kuchni. Porwałam z szuflady nóż, gdy zielonowłosy stanął w progu.

- Odłóż to Juliet, bo się skaleczysz - nim się zorientowałam, przechwycił moją broń i mocno mnie objął.

- Co ty wyprawiasz... - głos mi drżał.

- Przytulam cię, cukiereczku. Pamiętasz, jakie to było miłe? - przyciskał mnie mocniej.

- Co ty robisz w moim domu? - odzyskałam sprawność mówienia.

- Czy to jakieś przesłuchanie? - zaśmiał się i odsunął mnie od siebie - Wszystkich przyjaciół witasz z nożem w dłoni? - roześmiał się i odłożył nóż na blat kuchenny.

- Tylko tych niezapowiedzianych - rozejrzałam się w poszukiwaniu czegoś do obrony, gdy nagle spostrzegłam, że Joker ma na sobie tylko więzienne spodnie. Umięśnione, wytatuowane ciało na wierzchu. Półnagi Joker stoi właśnie w mojej kuchni...

- Spodziewałem się innej reakcji z twojej strony - na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Zbliżył się do mnie, a ja wstrzymałam oddech.

- Miałam ci się rzucić na szyję? - palnęłam bez namysłu.

- Liczyłem na to - uśmiechnął się zawadiacko i naparł na mnie całym ciałem, że zostałam przyciśnięta do blatu kuchennego. Rękoma zagrodził mi drogę ucieczki i przywarł swoją klatą do mojej. W moich oczach malowało się przerażenie połączone z ekscytacją. Nie zapominałam jednak, że to nieobliczalny szaleniec i ukradkowo szukałam jakiegoś narzędzia do obrony - Boisz się? - jego zielone oczy świdrowały moje.

- Tak - odparłam półszeptem.

- A wiesz, która jest godzina? - spytał, nie przestając się uśmiechać.

- A co to ma do rzeczy? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

- Powinniśmy iść spać - zaśmiał się.

- MY? - nie zdążyłam zareagować, bo Joker wziął mnie w ramiona i zaniósł do mojego pokoju. Ze strachu nie byłam w stanie się poruszyć. Położył mnie na łóżku, które wcześniej pościeliłam. Byłam jak sparaliżowana i z napięciem i niepokojem obserwowałam, jak Joker kładzie się obok mnie. Zaraz, co?!

- Dobranoc, Juliet - do moich uszu dotarł jego cichy śmiech. Leżałam jak porażona i nie mogłam wykonać żadnego ruchu - Rozluźnij się - szepnął, a mnie sparaliżowało jeszcze bardziej. Zielonowłosy objął mnie ramieniem i czułam na swoich plecach jego ciało i gorący oddech. Potem usłyszałam, jak zasnął. Joker śpi ze mną. Joker śpi ze mną. Ta myśl nie pozwalała mi zmrużyć oka. Przyłapałam się na tym, że się do niego w końcu odwróciłam i objęłam jego biodra nogą. Chciałam się odsunąć, ale mi na to nie pozwolił. Przysunął mnie bardziej i objął mnie mocniej ręką. Przez chwilę walczyłam ze strachem, wpatrując się w jego twarz pogrążoną we śnie. Jednak zmęczenie wygrało i zasnęłam. Zasnęłam przytulona do największego psychopaty, jakiego znał świat...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top