Get Insane LXXXVIII
- Czy szanowna Juliet Caro, jest już gotowa do wyjścia? - klaun po raz kolejny przechodził przez salon, rzucając mi wściekłe spojrzenia.
- Tia. Do chillowania z Netflixem zawsze – zaśmiałam się histerycznie, wpychając sobie garść chipsów do ust.
- Od kiedy jesteś znudzoną paszteciarą, która siedzi całymi dniami w domu i tylko żre?! - chyba musiałam zirytować naszego elegancika. Oczywiście fakt, że Joker potrafił całymi dniami łazić tylko w bokserkach w zielono-fioletowe kropki, to nic w porównaniu z tym, że ja siedzę sobie w szlafroku i wybieram serial na wieczór. Dzisiaj jestem zwierzęciem domowym, które za swoje największe osiągnięcie uzna przesiedzenie całego sezonu tasiemca, bez wychodzenia do toalety.
- Mówiłam, że mnie nie znasz – rzuciłam mu triumfalny uśmieszek – Czyżbyś myślał, że codziennie wyglądam tak super gorąco, jak w dniu swoich urodzin? - przewróciłam oczami.
- Słuchaj, ty gnido – podszedł do mnie, wyraźnie niezadowolony. Oczy zielonowłosego emanowały gniewem i szaleństwem. Nie zapowiadało się na nic dobrego, ale mnie to nie obchodziło. Uśmiechałam się szeroko w jego stronę, czekając na jego ruch. Uwielbiałam go drażnić, co było bardzo lekkomyślne, ale jakże emocjonujące zarazem!
- Och J, J, J – zacmokałam – Nie przypominam sobie, żebym Ci kiedykolwiek dała do zrozumienia, że jestem typem damy na salonach – wydęłam usta – Wiesz, co powinniśmy teraz robić? - nie pozwoliłam mu na odpowiedź – Nagrywać nowy odcinek ''Śmierć przypadkowego cywila'' albo wpakować grupę związanych osób do wagonika na kolejce górskiej i puścić ich na szaloną i ostatnią przejażdżkę ich nędznego życia – rozmarzyłam się – Wymordować jakąś podstawówkę, a główki dzieciaków ponabijać na pale... - rozkręcałam się – Przywiązać jakiegoś niewinnego człowieka do lamborghini i zdzierać żywcem jego skórę na gorącym asfalcie – w moje usta wkradł się szaleńczy uśmieszek.
- Tak – klaun odwzajemnił wariacki uśmiech – Dawno nikogo nie mordowałem... - zamyślił się.
- Jak wolisz chodzić na imprezki, to co się dziwisz? - prychnęłam, wstając z kanapy – Czyżby Postrach Gotham się skończył? - usiłowałam go sprowokować.
- Odwołaj to – warknął wściekły, mierząc mnie zirytowanym spojrzeniem.
- Co mam odwołać? - udałam głupią – Prawda w oczy kole? - kontynuowałam, nie zważając na narastającą wściekłość w oczach Księcia Zbrodni.
- Moja słodka Juliet – uspokoił się, zbliżył do mnie, zaszedł od tyłu i przyłożył nóż do mojego gardła – Dlaczego Ty taka jesteś? - udawał zasmucenie – Tak niesamowicie irytująca, bezczelna? - przejechał delikatnie końcówką noża po mojej szyi. Zamiast się zlęknąć, wydałam z siebie cichy chichot.
- Specjalnie po to, żeby się Pan pytał, Panie J – zamruczałam i mlasnęłam językiem. Dlaczego nie obawiałam się szaleńca, wymachującego nożem? Bo go rozgryzłam? Nie. Zwyczajnie wydawało mi się to cholernie zabawne, w dodatku długi czas spędzony z Jokerem, uświadomił mi, że bardzo szybko zatraciłam w sobie pierwiastek człowieczeństwa. Możecie wierzyć lub nie, ale na początku chciałam sobie samej udowadniać, że obłęd można kontrolować i wcale nie muszę robić tych wszystkich złych rzeczy, które podpowiadała mi świadomość albo Joker. Przecież jestem tylko zwykłą, pozytywnie zakręconą Juliet, młodą dziewczyną, która przejawia czasami cechy introwertyka i odizolowanego dziwaka. Co ja w ogóle robię u boku najgorszego przestępcy na kuli ziemskiej i chorego umysłowo psychopaty w jednej osobie? On mnie fascynuje? On mi imponuje? Coś do niego czuję? (Ale dziś rymuję)
To bunt przeciwko utartym schematom społeczeństwa?
Nieważne, co sobie myślałam. Ilość refleksji, które codziennie targają mną na wszystkie strony, jest wprost proporcjonalna do ilości ketchupu, którego zużywam do grzanek z serem. W każdym razie nie mam skłonności psychopatycznych. Nie mam tendencji do utraty zdrowego rozsądku, prawda?
Błąd. Życie to taki zjebany żartowniś, że potrafi zaskakiwać w najmniej oczekiwanym momencie. Żyjesz sobie do pewnego momentu i przychodzi taki czas, że musisz zrobić coś niezgodnego z twoimi przekonaniami, żeby przeżyć. I co się okazuje? Nie tylko się nie boisz, ale zaczyna ci to sprawiać przyjemność. Bum! Zabijasz człowieka. Bum! Szalony wariat ma satysfakcję. Bum! Lubisz się bawić w boga. Bum! Popadasz w obłęd. Bum! Nie masz nic przeciwko. Bum! Zabijasz wszystko, co się rusza (poza zwierzętami), dla czystej zabawy. Bum! Wikłasz się w chory układ z psychopatą, co czasami przypomina związek? Eee... Za daleko trochę zabrnęliśmy.
- Masz ochotę na drastyczne zabawy? - zaśmiał się maniakalnie, a koniuszek noża wbił się w moją delikatną skórę na karku. Mimowolnie uroniłam kilka łez, ale zacisnęłam mocno usta, żeby się nie rozpłakać bardziej.
- Niekoniecznie z moim udziałem – jęknęłam przez zaciśnięte zęby.
- Co za różnica – westchnął klaun i zjechał ostrzem wzdłuż mojego obojczyka.
Dość znacząca – warknęłam i próbowałam się wyrwać, ale każdy gwałtowniejszy ruch powodował więcej bólu.
- Czy ja wiem? - Joker się zamyślił i wyciągnął nóż spod mojej skóry. Syknęłam cicho i przyłożyłam materiał szlafroka do otwartej rany. W dół ciała spływały strużki krwi. Czułam jej gorąc i to jak słabnę z każdą kroplą. Skrawek podomki zdążył już przesiąknąć kleistą posoką. Wyginałam wargi w grymas cierpienia i nieudolnie próbowałam zatamować krwotok. Nie ma co ukrywać. Nigdy nie byłam dobra w opatrywaniu ran. To nie było małe skaleczenie, które można było skropić wodą utlenioną. Z oczu ciekły mi łzy. Siedziałam niepewnie na podłodze. Nie mogłam ustać w spokoju.
Joker przez dłuższy czas przyglądał mi się w skupieniu. Uważnie studiował każdą powoli spływającą kroplę krwi, która broczyła moje ciało. Okrążał mnie dookoła, zupełnie jak drapieżnik pastwiący się nad swoją ofiarą. Zupełnie jakby czekał, aż osłabnę, by znowu zaatakować. Utwierdzałam się w tym przekonaniu, bo klaun cały czas miętosił w dłoniach nóż. Przekładał go z jednej ręki do drugiej, kompletnie lekceważył krew, która z niego skapywała. Czułam się nieswojo, porównywałam zachowanie zielonowłosego do sępa, krążącego nad umierającą jednostką. Wodziłam za nim wzrokiem, jakby obawiając się ataku z zaskoczenia. Szlafrok nie pomagał zatamować krwi, więc go zdjęłam i rzuciłam w kąt. Ignorując fakt, że posok wciąż była obecna na moim ciele i dosięgnęła białej podkoszulki, położyłam się płasko na podłodze, ugięłam kolana, dałam ręce pod głowę i czujnie obserwowałam Jokera. Mogłam się wykrwawić na śmierć w każdej sekundzie, ale mnie to nie obchodziło. Nic mnie już nie obchodziło.
- Na co czekasz? - rzuciłam lekko w stronę klauna – Wahasz się? -stłumiłam ból towarzyszący poruszaniu się.
- Nie, Juliet – uśmiechnął się szeroko, pochylając się nade mną, tak, że widziałam go do góry nogami. Z tej perspektywy, Książę Zbrodni wyglądał na bardzo smutnego, co kolidowało z jego rzeczywistym jestestwem – Przyjemnie się patrzy na Twoje cierpienie – zaśmiał się histerycznie. Prawda jest taka, że rzadko kiedy widziałam go nieuśmiechniętego dłużej niż kilka minut. Szeroki, nieco przerażający uśmiech towarzyszył Jokerowi od zawsze. Był tak nienaturalny i karykaturalny, że w kącikach ust, klaun miał szerokie blizny. Ja też często się szczerzyłam jak głupia do sera. Czy w moim przypadku, wieczny banan na twarzy również oznaczał powstanie blizn? Nie, to niemożliwe. Joker musiał się kiedyś upiększyć. Ciekawe, czy zdaje sobie sprawę z tego, że jest bardzo przystojnym facetem? Albo to tylko ja mam spaczone poczucie gustu. Co się dziwić, jak w dzieciństwie moim crushem był Marilyn Manson? Ech, trzeba było zacząć leczyć się dużo wcześniej...
- Czemu mnie nie dobijesz? - spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem i zmrużyłam oczy, śmiejąc się przez łzy. Ból ciągle o sobie przypominał i czułam się coraz słabsza.
- Toby było zbyt proste, cukiereczku – ukucnął przy mnie i pogłaskał mnie po głowie – Poza tym, krew spływająca z Twojej rany ma w sobie coś... - zastanowił się – Urzekającego – dokończył – Każda Twoja łza napawa mnie radością – wyszczerzył się – Radością, której nie sposób opisać słowami! - wlepił we mnie rozbiegane spojrzenie. Szmaragdowe tęczówki klauna lśniły szaleńczym blaskiem i mogłam w nich niemal przeczytać jego zamiary.
- Wiesz, że zaraz umrę? - wycedziłam przez łzy, ale nasączyłam swoją wypowiedź nutą triumfu.
- Nie dopuszczę do tego – warknął przeciągle i ujął mój prawy policzek w dłoń. Usiadł obok mnie i oparł moją głowę o swoje kolana.
- Joker – zaśmiałam się cichutko – Wiem, że kłamiesz – nawiązałam z klaunem kontakt wzrokowy – Trzymasz mnie wciąż przy życiu, bo lubisz trzymać mnie w niepewności – dodałam półszeptem – Mam się nie spodziewać śmierci – przechyliłam głowę w jedną stronę. Joker podtrzymał mi ją, żeby się nie ześlizgnęła z jego kolan.
- Zamknij się – warknął, tłumiąc wściekłość – Chociaż raz, na chwilę się zamknij – przyłożył mi nóż do szyi. Chłodny metal, zmieszany z ciepłą krwią, przyjemnie połaskotał moją skórę. Oddychałam ciężko, czując, jak opuszczają mnie siły. Co ten klaun wyprawia? Znowu mną manipuluje? Odgrywa rolę troskliwego kochanka, jakby nie wiedział, że ze mną ten kit nie przejdzie... Ale, poważnie. Czy on czeka, aż się wykrwawię? Przecież mógłby teraz świetnie się bawić na tej całej imprezie, co go jakiś mafioso zaprosił. Mógłby teraz o wiele lepiej spędzać czas, a zamiast tego siedzi tu ze mną. Jedną ręką podtrzymuje delikatnie moją głowę i muska subtelnie policzek, drugą próbuje mi poderżnąć gardło. Nie może sobie odmówić tej przyjemności usłyszenia mojego ostatniego oddechu? Chce się pożegnać?
- Dalej nie potrafię Cię, rozgryźć – jęknęłam i straciłam przytomność...
Obudziłam się obolała i wystraszona. Moje ciało nie zdążyło zarejestrować, że nie znajduję się w upiornej trumnie, jak przyszło mi się spodziewać, ale w białej, puszystej jak chmurka pościeli. Moja głowa znajdywała oparcie na mięciutkiej poduszce, a ciało zostało ukojone pod delikatną kołdrą. Nie czułam już gorących kropel krwi spływających po mojej szyi. Ostrożnie dotknęłam miejsca, gdzie prawdopodobnie znajdywała się rana. Poczułam dziwny, miękki materiał. Bandaż? Gaza? Kto mi to założył, bo przecież nie Joker. A może... Nie, to niedorzeczne. Po co Książę Zbrodni miałby mi ulżyć w cierpieniu? Specjalnie czekał, aż wydam z siebie ostatnie tchnienie, ale zamiast umrzeć, straciłam tylko przytomność. Klaun musiał się poczuć rozczarowany. Zawiodłam go. No cóż...
Ostrożnie podniosłam się na poduszce i rozejrzałam dookoła. Wewnątrz panował przyjemny półmrok. Ogromnie mnie to ucieszyło, bo nigdy nie mogłam przywyknąć do jasnych świateł, które były obecne w całym apartamencie. Wolałam klasyczne, ciepłe lampy, a zielonowłosy miał szczególną słabość do białych, sterylnych halogenów. Jak już kiedyś mówiłam, nasze gusta mocno się różnią.
Mój wzrok szybko przeniósł się na wielkie okno, za którym rozciągała się panorama Gotham City. Może nasze miasto było spowite mrocznym cieniem, słońce wychodziło zza ponurych chmur raczej rzadko, ale miało w sobie coś hipnotyzującego. Szczególnie w nocy. Wysokie drapacze chmur skąpane były we fluorescencyjnych światłach, które przebijały się przez mroczną poświatę otaczającą wieżowce. Na niebie niezmiennie widniał Bat-sygnał. Biedny Batmenda. Gotham to siedlisko najlepszych imprez, a on musi ganiać w kostiumie nietoperka i bronić sprawiedliwości. Długo się z Batmanem nie widziałam, ale co się dziwić. Joker wolał się pojawiać na wystawnych imprezach, szemranej elity miasta, aniżeli knuć jakieś intrygi, które mogłyby zwabić pana nietoperza. Jakoś inaczej to sobie wyobrażałam. Kiedyś morda klauna pojawiała się w każdych wiadomościach. Książę Zbrodni śmiało zasługiwał na swój tytuł. Odpowiadał za jedną trzecią śmierci w Gotham, wielokrotnie nagrywał drastyczne filmiki, na których torturował jakichś ważnych ludzi. Czy to dla okupu, czy czystej, psychopatycznej satysfakcji?
Tak mnie, zapewniał, że czeka nas wspólna, emocjonująca przygoda. Będziemy siać chaos i spustoszenie. No i co?
Jeśli za szalone życie uznaje upijanie się w trupa w ekscentrycznych klubach, to ja podziękuję. Co gorsza, zielonowłosy w ogóle nie traktuje mnie poważnie! Nie bierze serio moich chęci pomagania mu w sianiu chaosu. Nie uważa mnie za swoją asystentkę, tylko zdobycz, trofeum. Coś, czym może się pochwalić przed kumplami. Zupełnie, jakby nie dowierzał w to, że naprawdę jestem szalona. Rajcuje mnie zabijanie ludzi, nie umiem się oszukiwać, że jest inaczej. Więcej osób zginęło z mojej ręki, kiedy byłam z dala od Jokera. To musi o czymś świadczyć...
Dlaczego mój drogi J się zmienił? Od bogatego snoba różni go tylko to, że czasami kogoś zabije z szerokim uśmiechem na ustach. No właśnie. Czasami! Czasami!
Zafascynowała mnie jego niezależność i nieprzewidywalność. Tęsknię za chwilami, kiedy pod byle pretekstem w sali tortur lądowały przypadkowe osoby...
I mogliśmy się bawić do białego rana albo do nocy...
Nie mogę też zapomnieć o przelotach helikopterem i bombardowaniu budynków. A swawolne czystki w parkach i większych skupiskach ludzi? Wkradanie się na zatłoczone imprezy, tylko po to, żeby wymordować połowę bawiących się? Nosz kurwa, co się stało z Jokerem?! Kto go podmienił na snobistycznego, wiecznie obrażonego dziada? Tego wypatroszę i zasypię rany, solą!
Nieco się naburmuszyłam i nie od razu zauważyłam karteczkę leżącą na komodzie. Wstałam z łóżka i z utęsknieniem zapatrzyłam się w miasto za oknem. Chcę być Władczynią Chaosu, chcę być Księżniczką Zbrodni! Aczkolwiek jak mam pracować na swoją reputację, skoro Joker nie pozwala mi się włączyć w kryminalne życie Gotham? Nigdy nie zostanę damą na salony, chociaż klaun uporczywie daje mi do zrozumienia, że tego ode mnie oczekuje. Nie tego się spodziewałam. Oj, nie tego...
Odwróciłam się od okna i mój wzrok padł na karteczkę. Niechętnie ją otworzyłam i przeczytałam zawartość. Jak mogłam się domyślić, to był liścik od Jokera. Klaun informował mnie, że niedługo wróci i, że mam odpoczywać. Obojętnie rzuciłam kartką o ścianę. A może na przekór zielonowłosemu, będę się celowo męczyć i nie odpoczywać? Ech, to i tak nie ma sensu. Bezwiednie zagapiłam się w nocną panoramę i wróciłam do łóżka. Nie miałam nawet najmniejszej ochoty, żeby zejść na dół. Już się zorientowałam, że jestem w jednym z górnych pokoi apartamentu, bo na piętrze głównym, jednym pomieszczeniem sypialnianym był pokój Jokera, w którym ja też mieszkałam.
Podejrzewałam nawet, że zielonowłosy zamknął mnie na klucz, żebym nie uciekła. Obróciłam się więc na bok, w stronę okna i podziwiałam widok dopóty, dopóki powieki nie stały się ciężkie, a mnie nie zmorzył sen...
- Pobudka, mój diabełku! - do moich uszu doszedł znajomy głos. Niemrawo otworzyłam oczy i napotkałam wyszczerzoną twarz klauna. Odruchowo krzyknęłam. Znajdował się tak blisko, w dodatku miał bardzo upiorną minę, plus byłam jeszcze jednym okiem w krainie Morfeusza.
- Jest już ranek? - mimowolnie wcisnęłam głowę bardziej w poduszkę. Bliski kontakt z Księciem Zbrodni bardzo mnie krępował.
- Niestety – klaun wygiął usta w podkówkę – No i, Twój Tatuś wrócił, a to jest chyba najważniejsze, prawda? - wyszczerzył się szaleńczo.
- ... - jego zachowanie wzbudzało we mnie lęk i podejrzenia.
- No co Ty, Juliet – Joker ujął moją twarz w swoje dłonie i przybliżył się mocniej. Jego oczy były nienaturalnie wielkie, a spojrzenie miał przenikliwe niczym bazyliszek – Nie udawaj, że się mnie boisz! - zaśmiał się głośno i odsunął gwałtownie, puszczając tym samym moją twarz.
- Co Ci się stało? - niepewnie podniosłam się do pozycji siedzącej i mocno przytuliłam kołdrę do siebie.
- Może crack jeszcze działa? - wyszczerzył się, a potem jego uśmiech trochę zelżał – Zawsze taki jestem, Caro – założył ręce za siebie – Nigdy tego nie zauważyłaś? - trochę posmutniał. Patrzył na mnie oczami zbitego psa, a ja kompletnie nie wiedziałam jak zareagować. Nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałam Jokera w jego prawdziwej odsłonie. Nieobliczalnego wariata.
- Eee... - jak zwykle zabłysnęłam elokwentną ripostą...
- Mam do Ciebie pytanie – na jego twarz wróciła maska obojętności – Tak, tak, pytanie – omiótł wzrokiem cały pokój. Podążałam oczami za nim, chcąc się domyślić co to za pytanie, ale nagle szaleniec znalazł się przy mnie, wraz z lśniącym nożem tuż przy mojej szyi... - Bardzo fajne pytanie – zaśmiał się – Takie zajebiste – musnął koniuszkiem noża bandaż i lekko się skrzywił – Na moje grille! - jęknął – Przecież nie można wchodzić dwa razy do tej samej rzeki – przewrócił oczami i nóż znalazł się na wysokości moich ust. Ostrze szybko przylgnęło do jednego z kącików. Struchlałam mocno i nie dowierzałam własnym oczom. Joker znów był Jokerem? Co nie jest w zasadzie pozytywem, bo teraz mogę cierpieć o wiele częściej, ale to jakaś niecodzienna zmiana – Myślałaś kiedyś o jakimś zabiegu upiększającym, Juliet? - z myśli wyrwał mnie głos zielonowłosego, który patrzył wyczekująco – Bo ja jestem ekspertem w tej dziedzinie – zaśmiał się lekko, jakby mu kto żart opowiedział – Raz dwa i nowy uśmiech gotowy – wyszczerzył się.
- Ja tam wolę swój stary – odparłam, wpatrując się w tęczówki klauna. Wydawał się zaintrygowany moją odpowiedzią.
- Wątpisz w moje umiejętności artystyczne?! - podniósł głos. Przecząco pokręciłam głową – A chcesz wiedzieć skąd mam swoje blizny? - spytał jadowitym szeptem. Nie wiedziałam, czy chcę i czy Joker oczekuje odpowiedzi twierdzącej. Szczerze, mało mnie obchodziła ckliwa historyjka o jego szramach na mordzie. Nie potrafiłam współczuć nawet jemu. Ważne, że dobrze udawałam, iż wierzę w każde słowo klauna. Musiałam trochę się powcielać w rolę łykającej wszystko jak pelikan, naiwniaczki. Dlatego, niech zielonowłosy sobie myśli, że wierzę w jego bajeczki. Czy to ta o spadających spodniach, czy o tatusiu tyranie. Serio? Istnieje na świecie ktoś tak głupi, że przejmowałby się każdą łzawą opowiastką z życia Księcia Zbrodni? Znowu wpadłam w wir rozmyślań i Joker zaraz zacznie coś podejrzewać. Przywołałam na usta ''zainteresowaną'' minę. Starałam się, żeby mój wzrok wyrażał niezdecydowanie.
- Batman? - zaryzykowałam. Bardzo się starałam wypaść wiarygodnie. Dać klaunowi do zrozumienia, że naprawdę go słucham. I to jeszcze z zapartym tchem. Czy istnieje kategoria polegająca na udawaniu głupiej wielbicielki Postrachu Gotham? Bo jeśli tak, chcę swojego Oscara...
- Co? Nie! - zdenerwował się – Ten gnój wybił mi moje piękne zęby! - zaczął lamentować, wczuwając się, jakby był na scenie – Ale blizny zrobiłem sobie sam – uśmiechnął się szeroko. A świstak siedzi i zawija w te sreberka... Co, Panie J, czyżbyś był fanem Gangu Albanii i postanowiłeś się upodobnić do jednego z członków? Jeśli to prawda to podziwiam za słuchanie zagranicznych zespołów.
- Serio? - mój kunszt aktorski szlag trafił. Ciężko mi wierzyć w jego słowa.
- Domyśl się – paraliżował mnie wzrokiem. Robiło się nieprzyjemnie... Em, no nie wiem, naczytałeś się za dużo creepypast o Jeffie the Killerze? Co jest z Tobą nie ten teges, Panno J? Psychopata grozi Ci nożem, a ty sobie z niego nieoficjalnie drwisz. A jeśli zielonowłosy umie czytać w myślach, to masz przerąbane...
- A mogę ja coś o sobie powiedzieć? - uśmiechnęłam się delikatnie. Kto wie, może on też uwierzy w moje kłamstewka?
-Zamieniam się w słuch – Joker przechylił głowę na jedną stronę. Hm, jemu udawanie ciekawości wychodzi lepiej.
- Rodzice bili mnie kablem od pilota – udałam zasmucenie.
- To bardzo smutne, Juliet – klaun wygiął usta w okrąg. I to jak. I zmuszali mnie do kąpieli z tosterem.
- Wiem – westchnęłam, kompletnie zapominając, że psychopata wciąż trzyma nóż przy moich ustach.
- Koniec tych wygłupów – wyszczerzył się. Koniec wygłupów, a kto się cieszy jak na haju? Ty wiesz, Joker, myślę, że dogadałbyś się z Jaszczurem. Zapalilibyście sobie jointa, a ja bym się pouczyła WDŻ-etu razem z Deacon'em...
- I kto to mówi – uśmiechnęłam się – Ja tam uwielbiam wygłupy, J – spojrzałam na klauna znacząco.
- Wiem, cukiereczku – poklepał mnie po policzku – Wiesz, że wyglądałabyś pięknie z takimi bliznami jak moje? - jego oczy zrobiły się nienaturalnie duże. Przeniknęły mnie w głąb i dojrzałam ogniste iskierki szaleństwa. Pora na odwróconą psychologię.
- Zaiste, ale mogłabym Cię wtedy przyćmić – rzuciłam mu rozbawione spojrzenie.
- To niemożliwe – prychnął pogardliwie – Nie da się przyćmić takiego geniuszu, jak ja!-zirytował się. Ha! Połknął haczyk.
- Musimy się od siebie różnić, mój drogi – przewróciłam oczami – Inaczej będziemy nudni i pospolici – zrobiłam smutne oczka. Czemu ten debil nie cofnie tego noża?!
- Och, Juliet – uśmiechnął się szeroko – Czyżbyś próbowała użyć na mnie odwróconej psychologii? - udał zdziwienie.
- Nie zaprzeczam – westchnęłam. Trudno, wydało się. Granie na zwłokę nie ma sensu.
- Zaskakujesz mnie, skarbie – wyszczerzył się w ten swój chory sposób – Masz śmiałość, żeby manipulować Lalkarzem – przyglądał mi się z zainteresowaniem – Chociaż wiesz, że to nieskuteczne i ryzykowne, chcesz Jokera przebić Asem – w końcu cofnął ten nóż. Ostrze momentalnie wylądowało w kieszeni spodni klauna.
- Asem? - wyszczerzyłam się, mrużąc oczy – Właściwie, to ja jestem Damą, Królową – zamyśliłam się.
- No właśnie – klaun spojrzał na mnie badawczo – Dlaczego Caro, a nie Trefl, na przykład, hm? - taksował mnie uważnym spojrzeniem.
- Dokładnie o to chodzi – uśmiechnęłam się – Żeby inni się zastanawiali, dlaczego Caro. Czemu nie Kier, czemu nie Pik – kontynuowałam – I po jakiego grzyba, Caro, a nie Diamond? - rozłożyłam ręce – Brzmiałoby bardziej logicznie – zasznurowałam usta – Uproszczona wersja francuska, jako pseudonim artystyczny Juliet? - zrobiłam wielkie oczy.
- Czyli Twoja ksywka, jest z przypadku? - klaun rzucił mi dziwne spojrzenie. Skojarzyło mi się z rozczarowaniem i pogardą.
- Niezupełnie – zaśmiałam się – Ale lubię się okryć płachtą tajemniczości – kąciki ust uniosły się w górę.
- Dogadałabyś się z Eddiem – pogładził się po brodzie – Oboje lubicie skrywać sekrety – zszedł z łóżka.
- Ty też masz pełno tajemnic, Joker – spojrzałam na niego uważnie.
- Owszem – podciągnął bardziej rękawy czarnej koszuli – I nie lubię się nimi dzielić – mruknął i skierował się do wyjścia.
- Zaczekaj! - zerwałam się z łóżka i dopiero wtedy spostrzegłam, że jestem ubrana w czarną, prześwitującą koszulę nocną. Klaun cicho się zaśmiał i dalej szedł w swoją stronę.
- Wiedziałem, że kiedyś przyjdzie ten moment, kiedy będziesz błagać o moją uwagę – prychnął, przeciągając ostanie dwa słowa.
- Chcę Cię o coś spytać – nie bacząc, złapałam klauna za ramię i zablokowałam mu drogę. Książę Zbrodni rzucił mi zaskoczone spojrzenie. Nie spuszczałam z niego mojego wzroku.
- To nie może zaczekać? - warknął przeciągle, wyrażając swoje niezadowolenie.
- Nie, bo znowu uciekniesz i nie będzie okazji – spojrzałam na niego prosząco.
- Cukiereczku, cukiereczku – pokręcił głową, nie przestając się uśmiechać. Po chwili rzucił mi jedno ze swoich przenikliwych spojrzeń, wziął na ręce i przygwoździł do ściany – Tak bardzo się stęskniłaś? - zaśmiał się ślisko. Zaczęłam protestować i zaprzeczać, ale Książę Zbrodni wyjął nóż i przyłożył jego końcówkę do moich ust – Tatuś ma naprawdę dużo pracy i nie może się rozpraszać – wydął usta. Nie wszystko kręci się wokół seksu, ty niewyżyty dupku! Bałam się otworzyć usta w obawie, że niesforny koniuszek ostrza mógłby mnie skaleczyć. Nie przypominam sobie, że powiedziałam coś w stylu: Bierz mnie ogierze!
- ... - mimo ryzyka, rozchyliłam wargi, próbując coś powiedzieć.
- Tak chcesz się bawić? - klaun uśmiechnął się szeroko i położył nóż na moim języku. Czułam się bardzo niezręcznie. Z jednej strony paraliżujące spojrzenie Jokera, który cały czas myśli, że chciałam go zatrzymać w tym jednym celu, a z drugiej ostrze na języku. A ja tylko chciałam go spytać, kiedy w końcu zrobimy coś, co przystoi parze psycholi. Wysadzimy budynek, okradniemy bank, a zakładników zgromadzimy w sali tortur, podpalimy jakąś podstawówkę? Ewentualnie kupimy xbox'a i zaigramy w GTA? Chociaż kogoś napadnijmy, rzućmy w czyjeś plecy nożem, umieśćmy bombę pod lokalnym kąpieliskiem... No... Czy ja muszę myśleć za niego?!
- ... - zamknęłam usta, przygryzając zębami nóż.
- Oddaj, to nie Twoje – klaun się zaśmiał i wyciągnął ostrze z moich ust, po to, żeby przejechać płaską częścią po moim gardle. Poczynając od podbródka, na obojczyku kończąc.
- Jeszcze – wyszczerzyłam się szeroko, unosząc głowę wysoko do góry. Nie umiem tego wyjaśnić, ale zabawy z nożem okropnie mnie rajcują. Cóż, psychopatia ma swoje ciemniejsze strony. Albo zwyczajnie jestem masochistką.
- A może – zielonowłosy głaskał mnie chłodnym ostrzem, które przyjemnie łaskotało mnie w skórę – A może... - zmrużył szmaragdowe tęczówki, dziwiąc się, w jaki sposób reaguję na bliższy kontakt z nożem.
- Może co? - zachichotałam upiornie, wyginając szyję na wszystkie strony. Adrenalina buzowała w moich żyłach. Uwielbiałam to elektryzujące ciepło, które towarzyszyło mi w ryzykownych, niebezpiecznych sytuacjach. Przecież Joker mógł mnie w każdej chwili skrzywdzić. Powinnam się bać. Ale jestem rozbawiona. Zachowuję się jak idiotka, która nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństwa. A może rzeczywiście tak jest?
- Może zostawię Ci kolejną pamiątkę? - śmieje się i nie czekając na moje zdanie, wbija mi nóż w drugi obojczyk. Syczę cicho, zaciskając paznokcie na ramionach klauna i patrzę mu prosto w oczy. Mój oddech przyspiesza, siłą powstrzymuję łzy – Boli? - psychopata uśmiecha się szeroko, świdrując mnie spojrzeniem. Przygryzam wargę, oddycham przez zaciśnięte zęby. Nasze tęczówki przenikają się wzajemnie – Cierpisz – uśmiecha się szerzej. Nie sądziłam, że to w ogóle możliwe. Tym samym, ostrze zagłębia się bardziej. Tego już nie mogę znieść. Z moich oczu wypływają pojedyncze łzy. Mimo wszystko nie tracę kontaktu wzrokowego z Jokerem.
- ... - wciąż zaciskam zęby, wydając z siebie odgłos podobny do syczenia kobry.
- Wspaniale – warczy, pełen zadowolenia i przenosi swój wzrok na nóż, panoszący się wewnątrz mojego ciała. Niespodziewanie wyciąga ostrze. Towarzyszy temu mój syk i zaciśnięcie powiek. Szybko otwieram oczy i widzę przed sobą nóż, którym klaun mnie zranił. Srebrne ostrze ocieka brunatną krwią. Z niedowierzaniem patrzę, jak klaun bardzo dokładnie oblizuje nóż. Jego usta, zęby i język są całe w posoce. Zielonowłosy szczerzy się, mając niezły ubaw z mojej reakcji. Najzwyczajniej w świecie wylizał moją własną krew jak krem czekoladowy. Cóż za wirtuoz!
- Hahahaha – nie mogę oderwać oczu od krwi spływającej z jego ust. Lekceważę dużo ważniejszą sprawę, jak chociażby to, że ze mnie samej wypływa teraz posoka! Po chwili słyszę dźwięk noża upadającego na podłogę. Klaun chwyta mnie za brodę i wpija się w moje wargi. Język Jokera owija się wokół mojego, czuję posmak własnej krwi, jak również jego ust. Niektórzy mogliby pomyśleć, że to obrzydliwe, ale czego tu się brzydzić? Znam smak swojej posoki, wielokrotnie wylizywałam sobie rany, jak jakiś pies. Powiedzmy, że ja i Mruczuś, nie zawsze się dogadywaliśmy... Nie sposób zliczyć, ile razy byłam przez niego pogryziona czy podrapana. Ale i tak kocham tego słodziaczka i strasznie za nim tęsknię...
Klaun coraz bardziej na mnie napiera, a ja coraz bardziej mu się poddaję...
Nagle, zielonowłosy odrywa się ode mnie i rzuca rozbawione spojrzenie. Z jego ust ścieka krew i szminka mu się rozmazała. Kurde, nie ma co, Juliet. Całujesz się z prawdziwym mężczyzną, heh.
Nawiązuję z nim kontakt wzrokowy i próbuję odgadnąć jego myśli. Klaun w końcu przestał mnie przygniatać i wylądowałam na ziemi. Joker szczerzy się szeroko, co tylko potęguje krwawy wodospad, wypływający z jego ust. Odwzajemniam uśmiech, ignorując fakt, że z moich warg również ściekają strumienie posoki. Wyglądamy jak wampiry, ale my jesteśmy tylko chorzy psychicznie. Jesteśmy lepsi...
Powinnam teraz podnieść ten nóż i zaatakować Jokera oraz wylizać jego krew, żeby było uczciwie. Kurwa, ja mam chore fantazje...
- Jesteś bardzo interesująca, Juliet Caro, ale mam mnóstwo roboty do zrobienia i w tym momencie mi przeszkadzasz – wyszczerzył się, podnosząc nóż z ziemi, wycierając go fioletową ściereczką i chowając do kieszeni spodni.
- Pomińmy już fakt, że nie o to chciałam Cię spytać, ale nie żałuję – również się wyszczerzyłam, zakładając ręce na siebie.
- Powiedziałem już, że nie mam czasu – warknął wściekle, kierując się w stronę drzwi. Tym razem również byłam szybsza. Wyminęłam klauna i stanęłam przed nim.
- Nie e – uniosłam prowokująco brwi. Joker się zirytował i dostałam z liścia w twarz. W efekcie zakołysało mną i upadłam na podłogę, tuż przy ścianie.
- Żałosne – skwitował Książę Zbrodni, wymijając mnie i wychodząc z pokoju. Nieco ociężale podniosłam się i pobiegłam za nim. Schodziłam ze schodów i wypatrywałam klauna. Jak mi zniknie za drzwiami swojego gabinetu, to potem zapomnę, o co chciałam spytać i nie dowiem się, dlaczego nasz tryb życia jest ostatnio taki pasywny...
Byłam już na trzech ostatnich stopniach, gdy potknęłam się i wyłożyłam jak długa. To niech teraz dla równowagi spadnie na mnie jeszcze fortepian, bo mam coś dzisiaj pechową serię...
- Co ty do diabła wyprawiasz? – do moich uszu doszedł zirytowany głos Księcia Zbrodni. Podniosłam się do pozycji podpartej i napotkałam rozdrażnione spojrzenie Jokera – Samobójstwo jest passe – dodał z obrzydzeniem i wyciągnął do mnie rękę. Nie zastanawiając się zbytnio, złapałam klauna za dłoń. Momentalnie mną zatrzęsło i wylądowałam z powrotem twarzą w podłogę – Haha! - Joker zaczął podskakiwać jak głupi, śmiejąc się wniebogłosy – To mi się nigdy nie znudzi – kontynuował swój szaleńczy rechot – Następnym razem, zawołaj mnie, jak będziesz chciała się zabić – dodał szyderczo i po chwili słyszałam jego oddalające się kroki.
- Zapamiętam – mruknęłam do siebie, podnosząc się z podłogi. No nic, uroki życia z J'em, takie są. Trzeba się jakoś ogarnąć, zaczynając od zatrzymania krwi, wyciekającej z rany na obojczyku. Nieco chwiejnie wstałam z ziemi i z konsternacją spojrzałam na sporą, czerwoną plamę, która znajdywała się tuż pod moimi stopami – Ja tego nie posprzątam – prychnęłam i udałam się w stronę łazienki.
CDN
♦♥♦
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top