Get Insane LV

Kiedy te kolorowe kształty przestały mi wirować przed oczami, a świadomość ocknęła się z tego dziwnego letargu, znajdowałam się w samochodzie Jokera na tylnych siedzeniach. Jeszcze trochę kręciło mi się w głowie, ale czułam się trzeźwa umysłowo. Otępiające leki przestały działać i zaczęła mi powracać moja witalność i optymizm. Byłam przypięta pasami i siedziałam na miękkim fotelu lamborghini. Obrazy za szybą mijały niezwykle szybko, więc zamknęłam oczy, żeby nie dostać mdłości...

Poczułam, że samochód się zatrzymuje. Otworzyłam szybko ślepia i odpięłam pasy. Joker zaparkował auto i wysiadł pierwszy. Nawet otworzył mi drzwi. Wysiadłam ostrożnie, czując, że nogi mam z galarety. Wszystko wina tego ogłupiającego świństwa... Klaun wystawił ramię, żebym mogła się go przytrzymać. Dlaczego on jest taki troskliwy?

Później jednak zrozumiałam, że jego wsparcie było potrzebne. Chodziłam jak pijana i gdyby nie zielonowłosy, zaliczałabym co chwilę glebę...

Otworzył drzwi do apartamentu, a ja weszłam powoli do środka. Myślałam tylko o tym, żeby usiąść na kanapie. Z tymże zamiarem skierowałam się w stronę salonu i kogo tam zobaczyłam? Momentalnie moje oczy przestały być radosne i błyszczące a mój uśmiech wesoły i szeroki.

- Zabiję cię... - wysyczałam gniewnie, podwinęłam rękawy i natarłam na tego debila.

- Juliet, pozwól mi wytłumaczyć... - Frost wydawał się przerażony. Zaczął się cofać i unosić ręce do góry.

- Co wytłumaczyć?! - warknęłam – Zostawiłeś mnie tam i uciekłeś, ty pieprzony tchórzu!!! - rzuciłam się na niego niczym rozwścieczona lwica i zaczęłam dusić.

- Juliet, błagam... - charczał.

- Błagać, to sobie możesz – oblizałam się, zaciskając palce na jego gardle coraz mocniej – Zdychaj śmieciu... - syczałam – Zdychaj...

- Juliet, cukiereczku – do moich uszu dobiegł rozbawiony głos klauna – Dusząc go, nie poczujesz satysfakcji – zaśmiał się.

- Masz rację, kochany – odwróciłam się do niego z uśmiechem na ustach – Mam dużo lepszy pomysł – zeszłam z Frosta i zaczęłam iść w stronę lodówki. Wyciągnęłam stamtąd sok pomarańczowy i nalałam sobie szklankę. Pijąc łapczywie, powróciłam do leżącego na ziemi Frosta, który próbował złapać oddech – Nic nie jest gorsze od patrzenia na śmierć kogoś, kogo się kocha, czyż nie? - usiadłam okrakiem na Froście, patrząc na niego z pogardą w oczach.

- Do czego zmierzasz? - odparł słabym głosem, obserwując mnie z lękiem.

- Nie poznałeś ostatnio nikogo, Frosty? - wydęłam usta, pochylając się nad nim. Joker cierpliwie znosił fakt, że siedzę okrakiem na innym mężczyźnie niż on. Ale nie obyło się bez tego dziwnego dyszenia.

- Chyba nie mówisz o – zrobił wielkie oczy.

- O tej wywłoce, która tak cię omotała, że nie zwracałeś na mnie uwagi? - mierzyłam go intensywnym spojrzeniem – Bystry chłopczyk – zaśmiałam się szyderczo i wylałam na jego twarz zawartość szklanki. Syknął z bólu, kiedy kwaśne krople dostały się do jego oczu – Popełniłeś ogromny błąd, Johnie Frost – zeszłam z niego, odstawiłam szklankę na stół i poszłam w kierunku łazienki. Musiałam się jakoś odświeżyć po tym wszystkim. Zauważyłam, że Joker związał Frosty'ego sznurem, żeby przypadkiem nie uciekł. Szykowała się niezła zabawa. Co to za filozofia, znaleźć tę szmatę? Mogłam zabić Frosta, ale gorsze od śmierci, jest patrzenie na śmierć drugiej osoby. Osoby, którą się kocha. Najpierw zamierzałam go torturować psychicznie, by potem sam podzielił los swojej ukochanej. Byłam wredną suką...

Gorące krople wody spływały po moim poobijanym i wycieńczonym ciele, puszysta piana kłębiła się wokół mojej skóry, przywracając ją do życia i promienistości. Bandaże, którymi byłam owinięta, nasiąknęły wodą, przynosząc ulgę moim bolącym miejscom. Cały ból i krew, z którymi obcowałam poprzednimi dniami, odrywały się ode mnie i spływały wraz z wodą... Czułam się jak nowo narodzona...

Cała łazienka przepełniała się gorącą parą, która osadzała się na wszystkich powierzchniach. Wytarłam się dokładnie, ubrałam tymczasowo w czerwony szlafrok i wyszłam, kierując się w stronę sypialni. Minęłam po drodze Jokera i spętanego sznurem Frosta, który miał zaklejone taśmą usta i narysowany na niej uśmiech. Klaun omiótł mnie intensywnym spojrzeniem, a oczy Frosta wyrażały lęk i obrzydzenie. Zniknęłam za drzwiami pokoju i wyszłam stamtąd w kilka minut. Zignorowałam ich obu i podeszłam do lustra, żeby się zachwycić nad swoją urodą. Miałam na sobie niebieską bluzkę ombre z czerwonymi wykończeniami na rękawach. Bluzka miała kilka szwów, żeby prezentowała się bardziej ekstrawagancko. Na piersi dumnie przedstawiał się krwawy napis Psycho. Całe ubranie przez efekt ombre wyglądało jak zakrwawione. Na nogach miałam obcisłe dżinsy w kolorze brudnej czerwieni, które opinały moje wydatne pośladki. Jako buty wybrałam inne czarne botki. Na ramionach kołysały się kabury na pistolety, a moje nadgarstki zdobiły srebrne, kolczaste bransoletki. Szyja była spętana czarną obróżką z ćwiekami. Swoje długie włosy związałam w luźne kitki, tylko po to, żeby wzbudzać fałszywą niewinność i wrażliwość. Oczy podkreśliłam ciemnym cieniem, a usta musnęłam ciemnoczerwoną szminką. Ignorując tę dwójkę, robiłam uwodzicielskie pozy do lustra, aż w końcu odwróciłam się z niewinnym uśmiechem na ustach, usiadłam Jokerowi na kolanach, który wydawał się bardzo zadowolony z tego powodu. Objął mnie ramieniem i zacisnął dłoń na moim udzie.

- Przyznaję, Frosty – zaczęłam, wdzięcząc się do klauna i rzucając mu tylko złośliwe spojrzenia – Odkąd tylko zostawiłeś mnie i odjechałeś jak ostatni skurwiel, myślałam tylko o tym, żeby cię zabić – odpowiedziałam spokojnie – Znęcać się nad tobą tak długo aż tylko śmierć będzie cię w stanie wybawić ze szponów kata, czyli mnie – wyszczerzyłam się – Ale potem doszłam do wniosku, że jest coś dużo gorszego niż torturowanie cię – oblizałam się – Zrozumiałam, że będę czuła satysfakcję wtedy, kiedy najpierw zniszczę cię od środka – zaśmiałam się słodko. Frost przez cały czas rzucał mi tylko przerażone spojrzenia i wiercił się na krześle, do którego został przywiązany – Dlatego też zabiję tę wywłokę, na której ci tak zależy – uśmiechnęłam się – A ty, Johnie Frost – spojrzałam na niego maniakalnym wzrokiem – Będziesz honorowym widzem tego przedstawienia – oblizałam się, stawiając czubek buta pod jego brodą.

- I właśnie dlatego dałem Ci wolną wolę, kochanie – milczący dotąd Joker odezwał się nagle – Ty się zajmiesz koleżanką Frosty'ego, a ja się zajmę naszym głównym bohaterem – zaśmiał się.

- Idealnie – zamruczałam, dając klaunowi całusa w policzek – Tęskniłam za Tobą – spojrzałam pożądliwie na zielonowłosego.

- Domyślam się – warknął w ten charakterystyczny sposób.

- A ty? - objęłam jego twarz palcami, uważnie wpatrując się w jego oczy – Dobrze się bawiłeś beze mnie? - przygryzłam wargę.

- Chciałem – odparł obojętnie – Ale nie mogłem – spojrzał na mnie tym paraliżującym wzrokiem i przejechał kciukiem po moich ustach, wprowadzając mnie w stan hipnozy.

- Uważaj, kochanie, bo jeszcze się wzruszę – moje usta rozszerzyły się w prowokującym uśmiechu.

- Skoro jesteś Moją Własnością, to powinienem Cię trzymać blisko siebie – warknął i obrócił mnie tak, że siedziałam teraz na nim okrakiem.

- Tak? - mruknęłam, ściągając kabury i kładąc je na oparciu fotela.

- Tak, Juliet – w jego oczach budziło się powoli pożądanie – Od tej pory ZAWSZE będziesz ze mną – warknął, a jego ręce błądziły po okolicach moich pleców i pośladków – Nie ruszysz się na krok beze mnie – syknął, przyciągając mnie do siebie tak, że nasze twarze dzieliły milimetry.

- Próbujesz mnie ubezwłasnowolnić? - syknęłam cicho. Jego dotyk był brutalny i zdecydowany... Byłam uzależniona od jego dominacji i tej zimnej obojętności...

- Czy próbuję? - zaśmiał się, odsłaniając implanty na zębach – Chcę, kotku – jego oczy w kolorze soczystej zieleni błyszczały teraz intensywnie – A to, czego chcę – złapał mnie za podbródek, mocno go ściskając – Zawsze dostaję – uśmiechnął się jak rasowy skurwysyn. Szczerzył się w ten bezczelny sposób, a ja traciłam powoli kontakt z rzeczywistością. Czy to możliwe, że Joker jest pierwszym mężczyzną, któremu pozwoliłabym się posiąść? Z jakiegoś powodu nie oburzam się na jego słowa, co jest o tyle dziwne, że zawsze jestem niezależna i uparta... Mięknę na każde jego spojrzenie, dźwięk jego głosu, a zwłaszcza to warczenie. Ta jego ochrypła barwa sprawia, że krew zatrzymuje się w żyłach, a ja jestem jak zaczarowana. Zupełnie jakby Książę Zbrodni był wybitnym hipnotyzerem, a ja podatną na sugestie ofiarą, którą może w dowolny sposób zaczarować, otępić. Joker właśnie daje mi do zrozumienia, że chce mnie posiąść... Mieć tylko dla siebie i trzymać zawsze i wszędzie przy sobie. Jak zdobycz, trofeum, nieodłączny atrybut... Mam stać się jego pokorną i wierną towarzyszką. Ulec mu, ukorzyć się, oddać w pełni... Czy jestem w stanie spełnić jego oczekiwania? Jestem wolnym strzelcem, dzikim mustangiem. Ciągnie mnie do wolności, swobody i niezależności. W naturze mam swoją upartość i złośliwość... Nigdy nie wyobrażałam siebie w roli potulnej marionetki, którą lalkarz, czyli władca pociąga za sznurki. Mogę przystąpić na towarzyszenie klaunowi zawsze i wszędzie, bo tak jak kiedyś ceniłam sobie samotność, im dłużej jestem z Jokerem, tym samotność przestaje być taka atrakcyjna jak kiedyś. Nie zaprzeczę, że uwielbiam przebywać w towarzystwie klauna, bo łączy nas chemia, szaleństwo i pożądanie, które nie myślą o tym, żeby nagle wygasnąć... Może pęta nas nawet sznur miłości? Nie wiem, ale serce nakazuje mi trzymać się blisko zielonowłosego. Tak blisko, jak tylko się da... Póki śmierć nas nie rozłączy, ewentualnie sidła sprawiedliwości i więzienie... Bycie przy nim cały czas to kusząca propozycja. Towarzyszenie mu we wszystkich akcjach, imprezach, bankietach i w tym całym chaosie, szaleństwie, bezprawiu... Pan i Pani J... Złączeni w jedność, cierpiący na tę samą chorobę psychiczną. Wszędzie razem. Na zawsze. Na zawsze razem. Nie bez powodu chce mnie posiąść. Gdybym była tylko kolejną zabawką, nie zależałoby mu, żeby mnie trzymać na krótkim łańcuchu. A tak? Klaun nie może zdzierżyć żadnej mojej ucieczki czy nieobecności. On chce mnie, a ja chcę Jego... Już wiem. Tak, zgadzam się, chcę być jego! Nie ośmieliłabym się mu odmówić. W dodatku trochę to zabawne, ale ta sytuacja przypomina zawarcie małżeństwa. Wszędzie razem. Zawsze razem. Nie potrzebuję związku małżeńskiego do szczęścia. Potrzebuję jedynie mojego boskiego psychopaty i zabić kogoś od czasu do czasu, bo starych nawyków nie da się wykorzenić.

- Chcesz przez to powiedzieć, że bylibyśmy zawsze i wszędzie razem i nie mogłabym nigdzie iść bez Ciebie? - spojrzałam mu głęboko w oczy.

- Tak, kochanie – wymawia te słowa z obojętnością w głosie, ale tęczówki błyszczą w jednoznaczny sposób – W końcu jesteś Moją Dziewczyną, czyż nie? - rzuca pytające spojrzenie.

- Tak, jestem – uśmiecham się szeroko – Jestem twoja – mruczę zmysłowo – A ty jesteś mój, prawda? - rzucam mu prowokacyjne spojrzenie.

- Próbujesz mnie ubezwłasnowolnić? - uśmiecha się z wyższością, zakładając ręce za głowę.

- Myślałeś, że to może działać tylko w jedną stronę, mój drogi? - celowo oblizuję usta, żeby go rozeźlić.

- Bo to może działać tylko w jedną stronę – patrzy na mnie uważnie i napina mięśnie. Przez moje podbrzusze przechodzi przyjemna fala.

- Jeśli ja jestem Twoją Własnością, dlaczego ty nie możesz być Moją? - przygryzam wargę, zakładając ręce za głowę i odchylając się do tyłu, żeby moje pośladki zacisnęły się na wiadomym miejscu.

- Niegrzeczna z Ciebie dziewczynka, Juliet – warczy namiętnie – Ale mnie nie można posiąść – kontynuuje – Jestem jak idea – patrzy na mnie intensywnie. Jego szmaragdowe tęczówki przewiercają się do mojego wnętrza.

- A ja jestem jak powietrze – teraz moje oczy wyrażają całkowitą obojętność – Na ogół nie zauważasz mojego istnienia, ale gdy mnie nie ma, czujesz, że jednak mnie potrzebujesz – przygryzam wargę, pochylając się nad Jokerem.

- Inteligentne spostrzeżenie – uśmiechnął się, nie spuszczając ze mnie swojego wzroku.

- Czyli nie zaprzeczasz? - uśmiecham się triumfalnie.

- Jestem zdania, że czyny lepiej przemawiają za słowa – warknął i przejechał dłonią po moim udzie. Aż się wzdrygnęłam. Jego dotyk był tak niesamowicie elektryzujący... - Czy muszę Ci mówić, że jesteś tylko Moja – jego dłoń podjechała pod samo biodro. Po chwili to samo zrobił z drugą – Czy wiesz to i czujesz? - w jego oczach narastało zwierzęce pożądanie i wszystko wskazywało na to, że Książę Zbrodni zaraz daruje sobie te filozoficzne pogawędki i najzwyczajniej w świecie się na mnie rzuci. Tak... Zrób to... - Hm? - przygarnął mnie do siebie, tak, że nasze usta dzieliły milimetry – Odpowiedz – warknął.

- Wiem i czuję – szepnęłam. Byłam już mocno podniecona...

- No właśnie – warczy – Więc co preferujesz? - pyta, patrząc tak cholernie intensywnie. Jeszcze chwilę i przestanę się kontrolować... Mój oddech niebezpiecznie przyspiesza. Żołądek zwija się w zwierzątko z balonika.

- Eee – i znowu jego głos upośledził moje struny głosowe, no ludzie...

- Wolisz, żebym Ci powiedział, że Cię kocham i pożądam – przejechał palcem po moich ustach. Litości... - Czy żebym Cię pocałował, hm? - rzuca mi intensywne, paraliżujące spojrzenie...

- ... - powiedz coś, kretynko... Pocałuj mnie, pocałuj mnie, pocałuj mnie...

- Niezależnie od tego, co wolisz, ja preferuję tę drugą opcję – warczy zniecierpliwiony i nie czekając na moją reakcję, wpija się w moje usta niczym wygłodzony krwiopijca... Odlatuję... Jest brutalny, namiętny i nienasycony. Całuje mnie, jakby od tego zależało jego życie... Tak jak uwielbiam... A w tle jest gdzieś związany i przerażony Frosty, który za niedługo, będzie miał okazję oglądać śmierć kobiety jego życia. Ale czy to istotne? Ważne, że między mną a Jokerem nie wygasnął żar miłości...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top