Get Insane III
- Gratulacje, Juliet. Jesteś wolna – zaśmiał się, uważnie mnie obserwując. Zamarłam w pozycji stojącej z pistoletem w dłoni. Wciąż jeszcze z niego dymiło. Broń była w miarę lekka, ale miałam tak spocone ręce, że wyślizgiwała się z moich rąk. Jeszcze raz spojrzałam na martwe ciało przed sobą. Zrobiłam to. Zabiłam człowieka. I wiecie, co jest najgorsze? To, że nie czułam jakichś wyrzutów sumienia, smutku czy wstrętu do samej siebie. Czułam radość, że jestem wolna, a śmierć tej niewinnej osoby była moim biletem do wolności. Nie sugerujcie się tym, że zamarłam i miałam spocone ręce. Nie bałam się. Czułam... ekscytację? Wystarczyło zwolnić spust i po kłopocie. Człowiek nie żyje, ja jestem wolna. To proste jak dwa plus dwa.
- Tak po prostu? - spojrzałam na niego niepewnie. Skąd miałam wiedzieć, że mnie nie zastrzeli, gdy się odwrócę?
- Spodobało ci się – uśmiechnął się z zadowoleniem.
- Nie – oszukiwałam samą siebie – Po prostu pytam, czy tak po prostu mogę iść – czujnie go obserwowałam.
- Tak, cukiereczku – skrzywiłam się, gdy mnie tak nazwał. Czemu on mi cukierkuje? Co ja mam sobie myśleć? - A wiesz, dlaczego? - podszedł do mnie i złapał mnie za twarz. Odruchowo wymierzyłam w niego pistoletem – Lepiej to odłóż, bo zrobisz sobie krzywdę albo – co gorsza – mi – zaśmiał się.
- Dlaczego? - wymogłam na nim dokończenie odpowiedzi.
- Bo nikt jeszcze nie był na tyle parszywym egoistą, żeby dla własnych celów zabić z zimną krwią niewinnego człowieka – wybuchnął przerażającym śmiechem.
- Mam to gdzieś! Wypuścisz mnie, czy nie?! - nie panowałam nad sobą i ponownie wymierzyłam w Jokera pistoletem.
- Do twarzy ci z bronią, skarbie – zaśmiał się, widząc moją determinację – Można się zakochać.
- Nie zmieniaj tematu – wkurzyłam się.
- Powtórz to, co przed chwilą powiedziałaś – spojrzał na mnie wyczekująco – Jak to było? Mam to gdzieś?
- Mam gdzieś, że zabiłam niewinnego człowieka - opuściłam dłoń z pistoletem i podeszłam do Jokera.
- Kłamiesz – zacmokał i pokiwał palcem.
- Nie interesuje mnie, że on nie żyje. Jego śmierć to moja wolność – coraz bardziej się rozkręcałam.
- Jesteś okrutna, wiesz? - klaun powiększył swój uśmiech.
- I co z tego? - warknęłam – Okrutna, egoistyczna i bezlitosna, ale wolna. Dbam o własne interesy. Problemy innych mnie nie obchodzą.
- I czym ty się różnisz ode mnie? - ujął w dłonie moją twarz i hipnotyzował mnie wzrokiem.
- Próbujesz mnie doprowadzić do obłędu, ale to ci się nie uda – starałam się, aby mój głos brzmiał poważnie.
- Czyli, że zabiłabyś ponownie? - paraliżował mnie spojrzeniem.
- Tak.
- Kłamiesz! - zaśmiał się.
- Nie kłamię! - krzyknęłam.
- Udowodnij! - Joker podnosił głos.
- Nic ci nie będę udowadniać – warknęłam – Zrobiłam swoje i jestem wolna.
- Drzemie w tobie potencjał, skarbie. Chcesz go zmarnować? - złapał mnie za nadgarstek i mocno ścisnął.
- Nie mów tak do mnie i nie dotykaj mnie! - próbowałam się wyrwać.
- Zaraz pokażesz, kim naprawdę jesteś – zaśmiał się i wstrzyknął mi coś w szyję. Nie zdążyłam zareagować i upadłam. Wszystko zalała senna ciemność, odrywająca mnie od rzeczywistości. Jakby ktoś zarzucił czarną płachtę. Obudziłam się po paru minutach w magazynie, ale zupełnie innym niż ten wcześniejszy. Tak przynajmniej przypuszczałam, ale założyłam, że temu szaleńcowi nie chciałoby się czekać kilka godzin na moją pobudkę. Trucizna musiała działać chwilowo.
Naturalnie rzecz biorąc, byłam przywiązana do krzesła. W pomieszczeniu było jeszcze ostrzejsze światło i minęło trochę czasu, nim moje oczy przyzwyczaiły się do tych rażących błysków. Obraz się wyostrzył i zobaczyłam przed sobą dwa worki. Z obu było słychać łkanie, ale z każdego jakby inne. Joker stał przy tych workach i patrzył na zegarek, a gdy nasze oczy się spotkały, roześmiany podszedł do mnie i mnie rozwiązał. Gdy stanęłam na równych nogach, klaun podał mi ten sam pistolet i roześmiał mi się w twarz. Obserwowałam, jak po chwili podchodzi do jednego z worków i go zdejmuje. Zobaczyłam małego szczeniaczka zamkniętego w klatce. Nogi się pode mną ugięły i z całą nienawiścią, na jaką było mnie stać, wydarłam się na cały magazyn.
- Ty cholerny śmieciu!!! Jaką pozbawioną skrupułów kanalią trzeba być, żeby znęcać się nad bezbronnym szczeniakiem?! Jeśli każesz mi go zabić, rozwalę ci ten twój zielony łeb!!! - wpadłam w istną furię. Byłam miłośniczką zwierząt i taki widok był jak nóż w moje serce. Skutecznie to blokowało człowiecze i humanitarne instynkty, jeśli chodzi o karę dla oprawcy.
- Spokojnie, Juliet – Joker zaśmiał się i przyglądał mi się z rozbawieniem – Jeszcze nawet nie zdjąłem drugiego worka, a ty już się popisujesz. Mówiłem, że drzemie w tobie potencjał – z triumfalnym uśmiechem na ustach zdjął worek numer dwa – Ta da! - wyciągnął ręce. Obok klatki ze szczeniaczkiem siedział związany i zakneblowany około pięcioletni chłopiec. Był cały zapłakany i zasmarkany, co wprawiało mnie w obrzydzenie – Przywitaj się! - Joker położył mu ręce na ramionach, na co chłopiec zareagował mocnym, stłumionym jękiem – No tak – zielonowłosy puknął się w czoło – Jesteś teraz niedysponowany – zaśmiał się, klękając przed dzieckiem – Pozwolisz, że ja cię przedstawię tej pięknej dziewczynie, dobrze? - złapał go za brodę i potrząsnął nią – Juliet, poznaj Tima. Porwałem go w zeszłym tygodniu – pochwalił się – Jest tu dla okupu, bo ma bogatych rodziców, ale myślę, że to świetny test dla ciebie. Poza tym i tak go zabiję, jeśli ty tego nie zrobisz – zaśmiał się, jakby ktoś opowiedział mu śmieszny żart. Po czym podszedł do mnie i szepnął mi do ucha – Ty decydujesz, kto odpada, ale żeby stąd wyjść, musisz kogoś zabić. Nie ma żadnych wyjątków – ostatnie słowo mocno zaakcentował, co wywołało u mnie przyjemny dreszcz. Popatrzyłam na psa, potem na dziecko, potem znowu na psa i jeszcze raz na dziecko. Nie, to już jest przegięcie. Przecież nie jestem potworem. Nie mogę go tak po prostu skrzywdzić. Wycelowałam, zwolniłam spust i padł. Na podłodze natychmiast pojawiła się plama krwi. Z niewiadomych powodów, nogi odmówiły mi posłuszeństwa i przechyliłam się do tyłu. Pistolet upadł z głuchym plaskiem. Nagle poczułam oparcie. Odwróciłam się i zobaczyłam, że za mną stoi Joker i mnie podtrzymuje. Uśmiecha się przy tym tak szeroko, że na mojej twarzy również pojawia się uśmiech. Patrzę w jego oczy i nie mogę przestać. Jego tęczówki błyszczą jak najczystsze szmaragdy i mam wrażenie, że mogę w nich utonąć.
- Jestem z Ciebie dumny – patrzy na mnie uważnie.
- Miałam zabić jednego, czy to znaczy, że drugi będzie żyć? - spytałam.
- Tak – uśmiechnął się – Możesz go uwolnić – puścił mnie, a ja czym prędzej podbiegłam do klatki i wyciągnęłam przerażonego szczeniaczka. Piesek trząsł się ze strachu, a ja przytuliłam go mocno do piersi – Już dobrze. Już wszystko dobrze – głaskałam wystraszoną puchatą kuleczkę.
- Teraz już wiem – odwróciłam się w stronę Jokera - Jesteś jak ja. Jesteś morderczynią i psychopatką – zaśmiał się upiornie – Masz potencjał i jesteś inna niż reszta.
- Zrobiłam to, co musiałam – spojrzałam na niego zimno.
- Zrobiłaś to, co chciałaś, Juliet – zaśmiał się – Chciałem cię wypuścić za pierwszym razem, ale wydałaś się interesująca. No i nie pomyliłem się – cały magazyn wypełnił się jego przerażającym śmiechem.
- Była umowa – mruknęłam i zmierzyłam w kierunku wyjścia, przy okazji wypuszczając psiaka.
- Nie tak prędko – Joker wyciągnął nóż i przycisnął mnie do ściany – Nie myśl, że odejdziesz stąd bez pamiątki – w jego oczach dostrzegłam obłęd.
- Puszczaj mnie! - zaczęłam się wyrywać, ale z marnym skutkiem.
- Chcesz zepsuć takie miłe spotkanie? - wbił końcówkę noża w moją szyję. Zawyłam z bólu i z oczu poleciały mi łzy. Okaleczał mnie i bawił się moim życiem jak kot kłębkiem wełny. Jedno głębsze cięcie i wykrwawię się na śmierć...
- Dlaczego... - jęknęłam.
- Bo cię lubię – kreślił nożem jakiś wzór w mojej skórze. Po szyi i obojczyku zaczęła lecieć stróżka krwi. Płakałam coraz mocniej – Gotowe! - klasnął w dłonie, a ja szybko go odepchnęłam i zaczęłam uciekać, co było niezwykle trudnym zadaniem w wysokich butach – Nie płacz, Juliet. Na pewno się jeszcze kiedyś spotkamy, do zobaczenia! - uciekałam jak najdalej, pozostawiając za sobą tylko jego upiorny śmiech...
Do osób, które to przeczytały: Cieszę się, że mieliście chęć, by to zrobić. Świadomość, że kogoś zainteresowała moja twórczość, bardzo mnie inspiruje i napawa optymizmem. Więc jeśli jesteście ciekawi co dalej, wyczekujcie kolejnej części.
Pozdrawiam,
JCBellworte
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top