Get Insane II

Gdy się ocknęłam, ból głowy rozsadzał mi czaszkę, a jaskrawe światło przyprawiało mnie o nerwicę. Czułam, że siedzę na krześle i chciałam wstać, ale natrafiłam na opór. Nogi miałam przywiązane do nóg siedzenia, a ręce związane i wykręcone do tyłu. Niestety nie byłam na tyle trzeźwa, żeby zdać sobie sprawę z powagi sytuacji, więc tylko niemrawo zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu. Przypominało mi magazyn połączony ze szpitalną izolatką. Odruchowo zaczęłam ciężko oddychać, bo zorientowałam się, że ktoś mnie porwał i prawdopodobnie mnie zabije.

- Juliet! - usłyszałam znajomy głos, którego nie znosiłam i spostrzegłam Toma, który także był przywiązany do krzesła i znajdował się metr ode mnie.

- Hahaha — zaśmiałam się i od razu rozpogodziłam na myśl, że on też został porwany. No cóż, nikt nie był w stanie zrozumieć, co siedzi w mojej główce, gdy patrząc na chłopaka, który zrobiłby dla mnie wszystko, czułam wstręt i jednocześnie radość, że on też został tu uwięziony. Być może nadmiar alkoholu we krwi sprawił, że nie myślałam racjonalnie.

- Juliet, uspokój się! - syknął cicho — Porywacz może w każdej chwili wrócić!

- No i co z tego? - nie mogłam powstrzymać śmiechu, patrząc na Toma, który rozpaczliwie próbował się uwolnić.

- Wydostanę nas z tego, nie martw się! - zaczął kołysać się na krześle, aż w końcu się przewrócił.

- Hahahaha — pomieszczenie przepełniał mój złośliwy śmiech — Świetnie ci idzie, Houdini.

- Jakoś z tego wyjdziemy! - zignorował moją złośliwość i próbował się podnieść z podłogi. Z marnym skutkiem.

- Szczerze w to wątpię — do naszych uszu dobiegł mrukliwy i niepokojący śmiech. Po podłodze rozniosły się kroki i nagle zobaczyliśmy w całej okazałości naszego porywacza. Zielone, mocno zaczesane włosy, kredowo biała, wytatuowana twarz i wielki, szeroki, szyderczy uśmiech, który nie schodził mu z twarzy ani na chwilę.

- Joker — szepnęłam.

- Świetnie! - klaun klasnął w dłonie — Nie muszę się już przedstawiać — uśmiechnął się i podszedł do mnie.

- Nie zbliżaj się do niej, sukinsynu — na twarzy Toma malowała się wściekłość.

- To twój chłopak? - Joker obrócił głowę w kierunku Toma.

- A w życiu — na mojej twarzy pojawił się grymas obrzydzenia.

- Zachowuje się, jakbyś była jego dziewczyną — zielonowłosy podszedł do Toma i podniósł go z ziemi.

- Wolałabym się powiesić — splunęłam ze wstrętem.

- A powiedz moja droga, jak się nazywasz? - szaleniec objął moją twarz swoimi dłońmi i wpatrywał się we mnie z zainteresowaniem.

- Nie dotykaj jej! - wrzasnął Tom.

- Zamknij się, chociaż na pięć minut! - przestałam wpatrywać się w oczy Jokera i przeniosłam swój wzrok na Toma — Głowa mi pęka od tych twoich wrzasków.

- Mogłaś tyle nie chlać! - odgryzł się.

- Przepraszam, ale mój towarzysz nie ma za grosz kultury — próbowałam opanować lęk, gdyż psychopata nie spuszczał ze mnie swojego wzroku.

- A cóż to za okazja musiała być? - klaun jakby nie usłyszał moich słów, bo odsunął się ode mnie i przeniósł swój wzrok na moją sukienkę.

- Mam dziś urodziny. Osiemnaste — powiedziałam, powstrzymując drżenie warg.

- No to wszystkiego najlepszego, Juliet! - Joker uśmiechnął się szeroko, podszedł do mnie i znienacka pocałował mnie w policzek.

- TY GNOJU! ZOSTAW JĄ! - w Toma wstąpiła furia.

- Skąd znasz moje imię... - próbowałam zatuszować szok i fakt, że dotyk jego ust na mojej twarzy całkowicie mnie sparaliżował.

- Och, cukiereczku — zacmokał i uśmiechnął się jeszcze szerzej — Twój naszyjnik wiele o tobie mówi — po chwili zobaczyłam, jak trzyma w swojej, silnej dłoni łańcuszek — Juliet — przyjrzał się wisiorkowi — Piękne imię, tak samo, jak jego właścicielka — uśmiechnął się. Odruchowo się zaczerwieniłam — Masz już swojego Romeo? - zbliżył się do mnie, a ja wstrzymałam oddech. Miałam wrażenie, że w obecnej sytuacji, mój mózg ze strachu zdążył już wytrzeźwieć.

- Zamorduję cię! - Tom wierzgał na krześle do tego stopnia, że aż się przewrócił.

- Chcesz zepsuć taką dobrą zabawę? - Joker stracił zainteresowanie moją osobą i podszedł do Toma. Odetchnęłam z ulgą, bo moje ciało dość dziwnie reagowało na bliskość Księcia Zbrodni — Juliet intryguje zdecydowanie bardziej, niż ty — zaśmiał się i ukucnął przy nim. Nagle wstał, wyciągnął pistolet i w ułamku sekundy kula przebiła na wylot głowę Toma. Spod jego czaszki zaczęła wypływać karmazynowa ciecz. Wpatrywałam się w tę scenę z szeroko otwartymi oczami. Co prawda, Tom niemiłosiernie mnie wkurzał, ale jednak był dobrym człowiekiem i patrzenie na jego śmierć nie wywoływało u mnie łez, ale uczucia satysfakcji też nie. Moja obojętna reakcja mogła być też spowodowana buzującą w żyłach adrenaliną. Nagle zobaczyłam, że Joker podchodzi do mnie z pistoletem.

- ...

- Nareszcie nikt nam nie będzie przeszkadzał — klaun uśmiechnął się i omiótł mnie głębokim spojrzeniem.

- C-C-o chcesz zrobić? - wyjąkałam.

- A jak myślisz? - jego uśmiech wyraźnie się powiększał.

- Nie wiem, nie siedzę w twojej głowie — wyszeptałam.

- Zgadnij! - klasnął w dłonie, wywołując u mnie dreszcze.

- Zabijesz mnie? - bardziej stwierdziłam, niż zapytałam.

- Co? - zaśmiał się i podszedł do mnie, po czym uniósł mój podbródek do góry, tak, że patrzyłam prosto w jego zielone tęczówki — Och, cukiereczku — cmoknął i puścił moją brodę, po czym znalazł się za moimi plecami — Zabijam tylko tych, którzy sobie na to zasłużyli. Ty jesteś grzeczna. Nie mogę cię zabić, bo jesteś zbyt posłuszna — po chwili jego ręce znalazły się na mojej szyi, a mnie przeszedł dreszcz. Joker obiema dłońmi masował moją szyję i obojczyki, a mnie coraz bardziej paraliżowało. Jego dotyk był tak elektryzujący. Nagle poczułam chłodny metal na swoim karku i znajomy naszyjnik zawisł nad moim dekoltem.

- Dziękuję — szepnęłam.

- Wiesz, co, Juliet? - Joker zamyślił się i znalazł się przodem do mnie — Nigdy nie robię wyjątków, ale dla Ciebie mogę ten jeden raz odstąpić od moich zasad — uśmiechnął się.

- ...

- Nie zabiję cię, pod warunkiem, że będziesz robić wszystko, co każę — okrążał mnie — Jeśli dobrze się spiszesz, wypuszczę cię, jeśli nie — zawiesił głos i chwycił w dłonie moją twarz, intensywnie ją studiując — Podzielisz los swojego przyjaciela — zaśmiał się — Zgadzasz się? - patrzył na mnie wyczekująco. Nie byłam w stanie nic powiedzieć, więc tylko kiwnęłam głową.

Gdzieś musiał być jakiś haczyk. Joker, niesławny Książę Zbrodni nigdy nie oszczędził żadnej ofiary. Nie zdziwię się, jeśli wszystko transmituje na żywo, by pochwalić się swoją kreatywnością.

Boże, co ten psychopata wymyśli? Jednakże, jeśli mam przeżyć, muszę godzić się na wszystko, co zechce. Jestem skazana na jego łaskę. Jestem skazana na łaskę Jokera...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top