Get Insane CV
- No proszę, proszę. Kogo my tu mamy? - oczywiście, w moją stronę szedł nie kto inny, tylko Joker... Pytanie do publiczności: Skoro Gotham jest takim wielkim miastem, to jakim kurwa cudem ciągle go spotykam na swojej drodze, ilekroć nie chcę go widzieć?!
- Nikogo – wyszczerzyłam się głupio i próbowałam uciec, ale durny, zamaskowany palant mnie przytrzymywał...
- Nie nazwałbym Cię nikim, cukiereczku – zaśmiał się głośno – Nie spodziewałem się Ciebie tutaj, Juliet – omiótł mnie uważnie wzrokiem.
- To tak, jak ja Ciebie – wymusiłam uśmiech.
- Widzę, że cieszysz się z naszego spotkania – podszedł bliżej i położył dłonie na moich ramionach.
- Taaaaak – przez mój głos przebiegł ostry sarkazm. Joker posłał terroryście wściekłe spojrzenie i ten błyskawicznie mnie puścił.
- Powinnaś mi się rzucić na szyję – warknął.
- Dlaczego? - prychnęłam, patrząc mu zaciekle w oczy.
- Bo tak mówię – syknął.
- To fajnie masz – przewróciłam oczami, a wściekły klaun chwycił mnie za gardło – No dalej – wycharczałam – Uduś mnie, mamy widownię – uśmiechnęłam się lekko, a ucisk na moje drogi oddechowe stał się silniejszy i rzeczywiście traciłam powoli przytomność. Joker podniósł mnie kilka centymetrów do góry, tak, że aż zesztywniałam i roześmiał się w twarz. Objęłam dłońmi jego pięść i łapałam łapczywie każdy haust powietrza, gdy zielonowłosy puścił moje gardło i rzucił o ziemię jak śmieciem.
Upadłam bezwładnie, upuszczając telefon i pistolet. Zaczęłam kaszleć i nie mogłam się podnieść, więc leżałam tak rozpłaszczona i sponiewierana. Łzy zbierały się do oczu, w dodatku czułam na sobie spojrzenia innych ludzi. Telefon na szczęście się nie roztrzaskał, a jedynie zarysował. Pistolet nie uległ żadnemu uszkodzeniu. Jedynie moje drogi oddechowe były lekko oszołomione, bo przez kilkanaście sekund nie mogłam zrobić małego tchnienia.
- Witam szanowną publiczność! - klaun przestał się mną interesować i zwrócił się do przerażonego tłumu – Moje gratulacje – kontynuował wesołym głosem – Jesteście tutaj w bardzo szlachetnym celu! - cymbał był mniej przekonujący od pogodynki...
- Jakim? - z tłumu dobiegł mocno ściśnięty ze strachu głos.
- Tak się cieszę, że ktoś zadał to pytanie! - Książę Zbrodni roześmiał się głośno – Wkrótce się dowiecie – rozbawiony podszedł do ludzi, a ci zamarli z przerażenia. Tymczasem ja, podniosłam się do pozycji stojącej i obserwowałam widowisko. Wciąż było mi słabo i bolały mnie kości, ale trzymałam się dzielnie na prostych nogach. Miałam ochotę zamordować Jokera, więc niepostrzeżenie wyjęłam nóż z torebki. Mimowolnie oblizałam jego końcówkę i zachichotałam złowieszczo. Zaczęłam się cichutko zbliżać, żeby wbić temu chujowi ostrze prosto w plecy...
Zielonowłosy wybrał nieodpowiedni moment na denerwowanie mnie. Byłam zrozpaczona po utracie ukochanego psa, żądna ludzkiej krwi i na dodatek wściekła. Nie panowałam nad sobą. Mogłam się ośmielić, zabić bliską mi osobę. Nic mnie nie mogło powstrzymać...
- Szefie, uwaga! - pieprzony przydupas musiał ostrzec klauna, a ten błyskawicznie się odwrócił i unieruchomił mój nadgarstek, w którym trzymałam nóż. Joker rzucił mi karcące spojrzenie i pokiwał palcem.
- Nieładnie – pogroził mi, wydymając usta, a ja piorunowałam tę jego uśmiechniętą mordę wzrokiem. Wszystkie oczy skupiły się na nas. Zarówno zakładnicy, jak i gangsterzy Jokera, śledzili wzrokiem przebieg wydarzeń. Każdy się zastanawiał, jaki będzie mój lub klauna ruch. Ja byłam pewna co do swoich zamiarów. Myślałam tylko o tym, żeby Jokera zabić...
- Nieładnie jest komuś przerywać – syknęłam, próbując wyswobodzić rękę i mimo wszystko go dźgnąć.
- Jest – zgodził się, a kąciki jego ust uniosły się w górę – Co jesteś taka narwana, Juliet? - zaśmiał się, jednym ruchem wyrywając mi nóż. Zaklęłam w myślach, a Joker obrócił mnie plecami do siebie i przyłożył nóż do mojego gardła. Odruchowo, odchyliłam szyję i zachichotałam przez zaciśnięte zęby.
- Bo mogę – wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem. Nie mogłam inaczej. Zakładnicy wlepiali w nas przerażone spojrzenia, a bystrzejsi uświadamiali sobie, że jestem tą całą Juliet Caro. Czyli tą, co jest równie psychiczna co jej partner.
- O, ktoś się tu popisuje – Joker zawtórował mi równie upiornym śmiechem – Zasięgnijmy rady ekspertów! - klaun ponownie zwrócił się do tłumu ludzi – Czy waszym zdaniem, kochani, powinienem zarżnąć tę małą dziwkę? - spytał beztrosko, jakby był przewodnikiem licytacji i najnormalniej w świecie, pytał, kto da więcej.
- Śmiało – przeleciałam wzrokiem po zgromadzonych – Zacznijcie skandować na tak i wyślijcie mnie wszyscy w diabły, gdzie będę mieć nareszcie spokój... - wycedziłam przez zęby i zarechotałam złowieszczo. W tłumie rozległy się szepty i pomruki.
- Kochanie – zielonowłosy szepnął jadowicie – Nie wolno Ci wpływać na decyzję publiczności – dodał, śmiejąc się.
- I tak mnie, przekreślą, zobaczysz – zaśmiałam się, a nóż przybliżył się o kilka centymetrów, muskając delikatnie moją skórę.
- Skąd ta pewność? - zapytał.
- Przed chwilą sama byłam wśród zakładników i zabiłam kilku swoich – ponowiłam śmiech.
- Moja słodka Juliet – mruknął z zadowoleniem i znienacka pocałował mnie w policzek. Wzdrygnęłam się.
- Ja niczego nie sugeruję, ale każcie mu mnie zabić! - syknęłam podirytowana. Wizja szybkiej śmierci i ucieczki od problemów napawała mnie radością.
- W takim razie, giń! - z tłumu doszedł czyjś tubalny głos, a reszta ludzi poparła mężczyznę.
- Słyszałaś, cukiereczku? - Joker udał zasmucenie – Wydali wyrok – odparł.
- Więc rób, co należy – ponaglałam go, czując, jak kark mi drętwieje.
- Naturalnie – roześmiał się i nagle cały gang zwrócił się w stronę zakładników. Zrobiłam zaskoczoną minę i przyglądałam się równie zszokowanym ludziom. Po chwili tłum został rozstrzelony, przy asyście głośnego śmiechu klauna. Jego maniakalny rechot spokojnie zagłuszał hałas wywoływany przez karabiny. Gdy ostatnia osoba padła martwa, zielonowłosy mnie puścił, a ja od razu się odwróciłam w jego stronę.
- Oszukiwałeś – warknęłam, czując jak gotuję się w środku.
- Nie – odparł spokojnie, uśmiechając się – Żartowałem – wzruszył ramionami, rzucając nóż na ziemię – Nie mów, że żałujesz tych ludzi? - zakpił.
- Nie, nie żałuję tych ludzi – syknęłam – Żałuję, że mnie nie zabiłeś! - wykrzyknęłam, na co klaun zaniósł się śmiechem.
- Och, Juliet, Juliet, Juliet – pokręcił głową – Nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać.
- A mogłabym – syknęłam i odwróciłam się na pięcie.
- A Ty dokąd? - Joker złapał mnie za nadgarstek i posłał diabelskie spojrzenie – Dalej musisz pobyć sama? - prychnął.
- Tak! - warknęłam, usiłując się wyrwać, ale bezskutecznie. Książę Zbrodni przyciągnął mnie do siebie i patrzył prosto w oczy, przewiercając na wskroś tymi zielonymi ślepiami.
- Nigdzie kurwa nie pójdziesz – warknął wściekle, chwytając mnie za drugi nadgarstek. Już nie zaciskałam dłoni w pięści. Rozczapierzyłam je, bo miałam nadzieję, że uda mi się jakimś cudem wydrapać klaunowi oczy. Krew spływała po moich ramionach i koszulce, dając razem z moim gniewnym spojrzeniem dość przerażający efekt. Tylko że Joker się mnie nie bał. Nigdy się mnie nie bał, co okropnie mnie wkurzało. On mógł mnie przerazić, ja jego nigdy. Zielonowłosy nie widział we mnie zagrożenia. Nie wiem w zasadzie, co widział...
- Puszczaj mnie – wycedziłam przez zęby. Dzisiaj za często je zaciskałam. Wiedziałam, że będę odczuwać z tego tytułu dyskomfort.
- Przestań się wygłupiać, cukiereczku – zadrwił – Nie ruszysz się stąd – zaśmiał się i ścisnął mocniej moje nadgarstki.
- Zmuś mnie – posłałam mu zimne spojrzenie, a wtedy klaun uśmiechnął się przebiegle. Nim zdążyłam zareagować, przybliżył swoją twarz do mojej i z całej siły naparł na moje usta. Na początku gwałtownie się opierałam, ale język zielonowłosego szybko przejął kontrolę. Uległam, chociaż nie czułam się z tym dobrze...
Dominował nade mną, miażdżył moje wargi swoimi, a ja, chociaż chciałam się odsunąć, nie mogłam. Trzymał mnie i stosował bardzo brutalny akt napaści, a ja nie mogłam nic z tym zrobić. Ściskał moje nadgarstki tak mocno, że aż zdrętwiały mi dłonie. To był jego triumf, bo wiedział, że nie potrafię się sprzeciwić. W tej kwestii byłam bezsilna...
Z każdym kolejnym pocałunkiem, coraz bardziej miękłam, chociaż nie chciałam. Moje ciało, dotychczas spięte i zesztywniałe ze wściekłości, zaczęło się rozluźniać. Poddawało się Księciu Zbrodni, a ja klęłam w duchu.
Opór był zbędny, a wieczne unikanie całowania, tylko sprawiało, że coraz bardziej bolały mnie usta. Niechętnie dopasowałam się do nadawanego przez niego rytmu, mimo wszystko, dalej próbując się uwolnić.
Joker się wreszcie zniecierpliwił, puścił moje nadgarstki i przyciągnął bliżej siebie, chwytając za pośladki. Automatycznie owinęłam dłonie wokół jego karku, co mnie tylko utwierdziło w przekonaniu, jak cholerną mam do niego słabość...
Dziwiło mnie, że klaun nie jest już na mnie wściekły, ale w końcu był nieobliczalny. No i, kto przewidział, że wpadniemy na siebie w mieście? Życie ma wyjątkowo cięty dowcip, skoro ciągle plącze nasze ścieżki...
Wciąż byłam na Jokera wściekła i nie miałam nastroju do amorów, ale od dawna wiedziałam, że nie należy się sprzeciwiać woli Księcia Zbrodni. Dla własnego dobra. Więc, chociaż zadawałam sobie bolesny cios w swoją godność, ulegałam klaunowi coraz bardziej.
Byliśmy scaleni w mocny uścisk, a nacisk naszych ciał, uruchomił jakiś przycisk, który zielonowłosy miał schowany pod marynarką. Chwila, chwila... Co?
Nagle, moje wszelkie wątpliwości się rozwiały. Do moich uszu doszedł gigantyczny huk i oboje z Jokerem, odkleiliśmy się od siebie, żeby to sprawdzić. Nieopodal, na naszych oczach wybuchł wysoki budynek, prawdopodobnie jakiś biurowiec. Zielonowłosy posłał mi szeroki uśmiech, którego nie mogłam nie odwzajemnić, ale potem doszło do mnie coś istotnego.
- To Ty jesteś sprawcą tych eksplozji? - bardziej stwierdziłam, niż zapytałam.
- Jak najbardziej, cukiereczku – zaśmiał się – Próbuję zwrócić uwagę Batmana, ale Batsy ma mnie chyba w dupie – gwałtownie posmutniał.
- Ci zakładnicy także mieli go zwabić? - dociekałam.
- Owszem – mruknął obojętnie – Bawię się już dobry kawał czasu, bat-sygnał wciąż jest na niebie, a Nietoperka jak nie było, tak nie ma – dodał smętnym głosem.
- Może Batman nie żyje – palnęłam bez zastanowienia i momentalnie poczułam mocne plaśnięcie na policzku.
- Nawet tak kurwa nie mów – warknął wściekły – On jest Ying, ja jestem Yang. Uzupełniamy się – kontynuował, kiedy masowałam sobie obolałą twarz – Batsy nie odejdzie z tego świata, dopóki Sam go nie wykończę! - wrzasnął, a ja aż zamknęłam oczy.
Aha. Jakie problemy.
- Ale nie widziano go od dawna – zaczęłam, zapominając wcześniej ugryźć się w język.
- To prawda – Książę Zbrodni zamyślił się – Człowiek się stara, a tu zero reakcji – spochmurniał – Nie mogę siać chaosu, jeśli nikogo to nie interesuje – warknął i na dźwięk jego słów, dobiegły nas syreny policyjne.
- Nie powiedziałabym, że nikogo – zaśmiałam się, a Joker zawtórował.
- No, przynajmniej Jimmy i jego kumple nigdy nie zawodzą – zarechotał.
- Szkoda, że tłum zakładników nie żyje – westchnęłam smutno, a Joker niespodziewanie złapał mnie za podbródek i wyszczerzył się.
- A kto powiedział, że nie możemy zrobić sobie nowego? - zaśmiał się, odsłaniając implanty na zębach. Kąciki moich ust również powędrowały w górę.
- Ale jak? - rozłożyłam ręce na boki, szczerząc się głupio.
- Bardzo łatwo – uśmiechnął się i klasnął parę razy w dłonie. Na ten znak, gangsterzy rozpierzchli się po okolicy, niczym stado mrówek. Joker w tym czasie obrócił się parę razy i wystawił rękę.
- Co Ty robisz? - spojrzałam na niego dziwnie.
- Zatańczmy – wyszczerzył się, chwycił moją dłoń i obrócił kilka razy wokół mojej własnej osi. Zakręciło mi się w głowie, a cały świat zawirował.
- Joker, ja nie umiem tańczyć – pisnęłam, kiedy przyciągnął mnie bliżej siebie.
- Nonsens, cukiereczku – zaśmiał się i ujął moją drugą dłoń – Po prostu się wczuj – ponowił śmiech i dosłownie wziął w obroty. Skąd miałam wiedzieć, że klaun jest takim dobrym tancerzem? Ja nie potrafiłam tańczyć w parze, a to, co teraz odstawialiśmy, nie miało żadnego związku z moimi szalonymi pląsami przed lustrem. Starałam się jednak, jak mogłam i chyba nie najgorzej mi to wychodziło. Co nie znaczy, że polubię taniec towarzyski...
- Kręci mi się w głowie – jęknęłam, na co zielonowłosy tylko się zaśmiał.
- Oj, będziemy musieli popracować nad Twoją gracją, cukiereczku – parsknął i nagle się zatrzymaliśmy. Moja makówka kiwała się na boki, a oczy przewracały się jak kulki totolotka w maszynie losującej.
- Gracje mają kobiety – palnęłam, próbując wrócić do rzeczywistości.
- Rozśmieszasz mnie, Juliet – Joker złapał mnie za twarz i zmusił do kontaktu wzrokowego – No już, przestań. Wyglądasz jak naćpana – zadrwił i mocno pstryknął mnie w nos.
- Auć – syknęłam, łapiąc się za nasadę – Dzięki za troskę – burknęłam, a klaun znowu się roześmiał.
- Szefie! - do naszych uszu doszedł głos jednego z terrorystów – Mamy kolejną grupkę szczęśliwców – zaśmiał się, a ja zmarszczyłam brwi.
- Próbujesz być zabawny? - prychnęłam, otwarcie pijąc do tego, że tylko J i ja możemy sobie żartować.
- Właśnie – skwitował Joker obojętnie, wyciągnął pistolet i zastrzelił swojego sługusa na miejscu – Kradniesz moje show – warknął, chowając broń, a ja zachichotałam triumfalnie.
- Był sobie kolo. Wziął i zdechł – prychnęłam szyderczo, podeszłam do zwłok i kopnęłam je.
- A to, co było? - Książę Zbrodni nie krył rozbawienia.
- Nudziło mi się – wzruszyłam ramionami – Dalej mi się nudzi – westchnęłam i ponownie kopnęłam denata.
- Oszczędzaj siły na później, cukiereczku – J poklepał mnie po ramieniu – Zobacz, jaka cudowna widownia! - zaśmiał się i obrócił mnie w kierunku ludzi, którzy przerażeni, byli popychani przez zamaskowanych gangsterów.
- Widzę sporo dzieci – zachichotałam złowieszczo, zacierając ręce.
- Taaak – zielonowłosy pochylił się na de mną – Dostaniesz każde z nich do swojej wyłącznej dyspozycji, skarbie – szeptał mi jadowicie do ucha, a po moim ciele przebiegał przyjemny dreszcz ekscytacji.
- Mmm, kiedy? - zamruczałam, oblizując się.
- Cierpliwości, kotku – klaun przejechał dłońmi po moim karku – Najpierw, musisz się dobrze spisać – zaśmiał się.
- Co mam zrobić? - odchyliłam głowę w jego stronę.
- Zostałaś awansowana na operatora kamery – mruknął głosem pełnym zadowolenia i wyprostował się – Robimy małe przedstawienie – zaczął iść w kierunku skupiska ludzi, zakładając ręce za siebie – To, są główni aktorzy – zatoczył ręką koło, wskazując na tłum – Nasi przyjaciele, stróżowie prawa, to role drugoplanowe, ale jakże istotne – wybuchnął śmiechem i nagle jakaś kobieta się rozpłakała. Zirytowany klaun przewrócił oczami, wyciągnął pistolet i zastrzelił lamentującą – Bardzo proszę mi nie przeszkadzać, gdy mówię – odwrócił się do ludzi – Zero kultury – pokręcił głową z dezaprobatą i podszedł do mnie.
- Więc, co mam dokładnie robić, J? - uśmiechnęłam się przebiegle, a ten w odpowiedzi wręczył mi swój telefon. Cały fioletowy, bo jakże by inaczej.
- Nagrywaj mnie – uśmiechnął się – Zanim zapytasz, telefon jest skonfigurowany z telewizją, więc całe Gotham zobaczy to nagranie – wybuchnął śmiechem – Miejmy nadzieję, że to zwabi tutaj Batsy'ego - dodał znacząco, a ja pokiwałam głową ze zrozumieniem.
- Każdy mieszkaniec, który włączy telewizor, zobaczy tę transmisję? - upewniłam się.
- Dokładnie – uśmiechnął się maniakalnie – A teraz, zaczynamy show! - rozłożył ręce na boki. Ustawiłam poziomo telefon i włączyłam nagrywanie, starając się jak najlepiej wykonać powierzone mi zadanie.
- Witajcie, drodzy, wspaniali mieszkańcy Gotham City! - przywitał się, machając do aparatu – I ty Batsy! - wyszczerzył się – Mam nadzieję, że to oglądasz – dodał ze śmiechem – Jestem dzisiaj prowadzącym tego programu lub reżyserem tego przedstawienia. Jak kto woli – wzruszył ramionami – Zapewniam, że nie będzie nudno – dodał ze śmiechem – A teraz, nie przedłużając, wybierzmy nasze dwie ofiary, to znaczy gwiazdy – poprawił się, poprzedzając to śmiechem. Podeszłam bliżej i nakierowałam kamerę na twarze osób, które Joker wyciągnął z tłumu. To były dwie kobiety w średnim wieku. Obie totalnie przerażone. Jedna ubrana w garsonkę, prawdopodobnie właśnie wracała z pracy, druga w luźną koszulkę i dżinsy. Może była na kawie z koleżankami. Dwie, zupełnie różne kobiety, zostały marionetkami w przedstawieniu szaleńca. To takie ekscytujące!
- Moje gratulacje, drogie panie – zaśmiał się Joker – Idziecie na pierwszy ogień – zawołał wesoło, jakby zachęcał do skorzystania z nowej kolejki górskiej, a nie pisania się na pewną śmierć. Trochę mi ich było szkoda. Żarcik! - Śmiało, śmiało! - klaun wyśmienicie się bawił, prowadząc zapłakane kobiety na środek placu. Jejku. Tyle się dzisiaj wydarzyło, a kilka metrów dalej jest ławeczka, na której sobie siedziałam.
Zakładniczki stanęły w wyznaczonym miejscu, chociaż nogi im się trzęsły jak galareta. I jak pięknie uchwyciła to kamera i moje sprawne oczko!
- Bardzo ładnie – Joker klasnął w dłonie i odwrócił się w moją stronę – Oczywiście, drodzy widzowie, nie myślcie sobie, że to odcinek charytatywny – pokiwał palcem i uśmiechnął się – Im więcej forsy, tym większe prawdopodobieństwo, że nikt nie zginie – zaniósł się histerycznym śmiechem. Tak bardzo chciałam mu zawtórować, ale operator kamery musi być w pełni skupiony. No i, czego to się nie robi, żeby torturować dzieci...
- Czas na pierwszą zabawę! - zielonowłosy wyszczerzył się do aparatu i wyciągnął z kieszeni marynarki srebrną taśmę. Podeszłam bliżej, żeby złapać lepsze światło. Klaun zaśmiał się i zaczął kobiety skrzętnie owijać, zmuszając je do bardzo intymnego kontaktu fizycznego – Pewnie zastanawiacie się, dlaczego opakowałem te damulki jak prezent na święta? - zaśmiał się, a ja zrobiłam zbliżenie na jego twarz – Spieszę z wyjaśnieniem! - dodał beztrosko i ponownie zaczął przetrząsać kieszenie swojej kurtki – Gdzie to jest, gdzie to jest – mruczał do siebie, aż w końcu na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech zadowolenia – Ta dam! - zawołał, wyjmując coś, co wyglądało jak mikro bomba. Przerażone kobiety struchlały jeszcze bardziej – Daję wam pole do popisu, kochani! - przymocował pocisk wybuchowy do taśmy – Pięć minutek! - zawołał – Dwadzieścia tysięcy, albo miłe panie wylecą w powietrze – znowu wybuchnął śmiechem. Ciężko mi się było hamować, ale myślałam o nagrodzie.
Jak należało się tego spodziewać, w pięć minut Joker nie dostał takiej kasy. Policja przyjechała wreszcie na miejsce i otoczyła plac, ale nie mogli nic zrobić. Próbowali negocjować z klaunem, ale Książę Zbrodni był nieugięty.
- Zawiodłem się na was, moi drodzy – J zrobił smutną minę do kamery i na oczach wszystkich wysadził zakładniczki. Tam, gdzie przed chwilą stały kobiety, była tylko krew i rozerwane kawałki ciała. Policjanci jęknęli z przerażenia, podobnie jak reszta ludzi. Prawie mnie uderzyła rozsadzona ręka! Zero szacunku dla kamerzysty!
No przepraszam, ale czy wasze eksplodujące bebechy mogłyby nie lecieć w moją stronę? Tu się kameruje!
- No cóż, nie za długo pogrzały się w blasku sławy – westchnął Joker – I teraz, musimy znaleźć nowych graczy! - dodał pretensjonalnie, podchodząc do otoczonego przez gangsterów tłumu.
- Poddaj się, ty stuknięty klaunie – z oddali dobiegł oficjalny głos jakiegoś gliny.
- Jimmy, już to przerabialiśmy – zaśmiał się J – Show biznes jest okrutny, muszą być jakieś ofiary – dodał beztrosko.
- Nikt ci nie da dwudziestu tysięcy, szaleńcu – kontynuował mężczyzna, a ja się połapałam, że to musi być komisarz Gordon.
- Teraz to trzydzieści, Jim – Joker wybuchnął śmiechem, wyciągając z tłumu dwóch mężczyzn i jedną kobietę – Ale spokojnie, daję wam teraz więcej czasu! - rzucił radośnie, jakby robił komuś łaskę – Całe dziesięć minut! - zawołał.
- Zgnijesz w więzieniu, kanalio – wycedził Gordon.
- Wyluzuj się Jimmy i powiedz mi co słychać u Barbary? - zaśmiał się szyderczo, a komisarz ledwo opanował nerwy. Tak to przynajmniej zarejestrowała kamera, kiedy zrobiłam mocny zoom – Czas wam ucieka, tik-tak, tik-tak – klaun ze śmiechem spojrzał na swój zegarek – Na waszym miejscu, pospieszyłbym się – wydął usta – Chyba że śmierć tej trójki jest wam obojętna – wybuchnął śmiechem, a na twarzach wybrańców, pojawił się niepokój i bezsilność. Bardzo się starałam, żeby kamera uchwyciła najmniejszą łezkę. Może nie byłam jakimś specem, ale potrafiłam nakręcić niezłe show. Świetnie to widać na przykładzie nagrania z Shopping Island, gdzie za cel postawiłam sobie robienie zbliżeń na ludzi wciąganych przez schody. Ach, nostalgia.
- Dobra. Może potrzebujecie motywacji? - klaun przypomniał o sobie, wyciągając nóż z kieszeni marynarki. Swoją drogą, kurtki Jokera są jak damskie torebki. Mogą pomieścić wszystko. Nie zdziwiłabym się, gdyby upchnął tam kałacha – Szybka śmierć jest nudna. Czasami, sama śmierć jest nudna – dodał obojętnie, wymachując ostrzem – Ale tortury nigdy nie wychodzą z mody – wybuchnął śmiechem, a ja już nie mogłam się powstrzymać i zawtórowałam mu. Klaun spojrzał na mnie z uśmiechem i rzekł – Kamerzystka ma rację. To cholernie zabawne – odwrócił się w stronę trójcy, która czekała na wyrok. Najbardziej mnie bawiło to, że Jokerowi nie chodziło o hajs. I tak się w nim pławił. On po prostu lubił robić wokół siebie zamieszanie, no i był sadystą. Nie potrafił sobie odmówić takiej przyjemności jak zabijanie niewinnych.
Wymyślał coraz to dziwniejsze żądania, ale nie miał zamiaru oszczędzać swoich ofiar. Przynajmniej, miałam taką nadzieję. Ten krwawy show, odwracał moją uwagę od tego, że nie znalazłam Kiera. A dzięki pełnemu skupieniu na filmowaniu zielonowłosego i jego popisów, nie myślałam o owczarku...
- Wiecie co? - tym razem J spojrzał w stronę policjantów, którzy byli gotowi go zastrzelić. Mieli jednak sporą zagwozdkę. Chcieli ocalić resztę ludzi, a nie mogli tego zrobić, gdyby natarli na klauna. Książę Zbrodni miał pod sobą uzbrojony gang bezlitosnych terrorystów. Na jego znak, zakładnicy dostaliby po kulce, a departament policji w Gotham City, ponownie zawiódłby swoich obywateli – Nudzi mnie to czekanie – ziewnął pretensjonalnie – Trzeba czymś podnieść oglądalność – zaśmiał się szaleńczo, a mnie aż język wyszedł na wierch, na myśl, co zielonowłosy zamierza zrobić – Moje laleczki – uśmiechnął się do trójki zakładników – Zrzucajcie ciuszki – rzucił beztrosko. Ooo, to był cios poniżej pasa. Chciał ich upokorzyć, obedrzeć z godności. Zaimponował mi tym. Tortury psychiczne są nawet lepsze od tych fizycznych.
Pytanie, co zrobią? Upadną tak nisko, żeby się obnażyć przed wszystkimi, w zamian za przeżycie? A może stanowczo zaprotestują, a Joker bez skrupułów poderżnie im gardła? Uwielbiam dylemat wagonika...
- No, szybciutko, szybciutko – ponaglał ich – Jak do kąpieli – zaśmiał się szyderczo, a kobieta, która stała się jedną z ofiar, popłakała się. Joker pokręcił tylko głową i podszedł do niej. Podeszłam razem z nim, żeby uzyskać efekt napięcia – Co ci jest, dziecinko? - klaun zacmokał do szlochającej, ale ta tylko spuściła głowę – Nie chcesz tego robić? - spytał łagodnie, ale ja wyczułam ten charakterystyczny jad w jego głosie. Ta natomiast, pokręciła głową, nie podnosząc wzroku – O, to wielka szkoda – mruknął i jednym ruchem poderżnął jej gardło. Z tłumu rozległy się okrzyki przerażenia, a policjanci nie szczędzili oszczerstw pod adresem Księcia Zbrodni. Kobieta zakaszlała ochryple kilka razy i osunęła się na ziemię. Mężczyźni patrzeli bez emocji na martwe ciało. Po chwili podszedł jeden z gangsterów i podniósł zwłoki i zaczął je wlec w kierunku kręgu trupów, w którym nie tak dawno się znajdowałam – Tak, tak Murray, dorzuć ją do kolekcji – J machnął ręką, jakby był zbieraczem jakichś figurek i właśnie je segregował. Ten jego sposób bycia, okropnie mnie bawił. Groźny przestępca, a zachowywał się i mówił w sposób, jakby robił coś normalnego. Zielonowłosy bezczelnie żartował sobie ze wszystkiego. Uwielbiałam jego poczucie humoru. Może dlatego, że ze mną było podobnie. Niczym się nie przejmowałam, kochałam robić żarty z najpoważniejszych spraw. W domu zawsze był larum, że jestem niepoważna. A J nie robił mi z tego tytułu wyrzutów. Bo zachowywał się podobnie.
Pomimo tego, jak mnie czasami traktował, życie z nim było wygodne. Nie chodziło o luksusy, tylko o fakt, że nie musiałam się niczym przejmować. Siedzieć całymi dniami w domu, od czasu do czasu wyskoczyć na jakąś imprezę, no i kogoś zabić dla przyjemności. Było prawie idealnie. Przynajmniej do czasu, kiedy zostałam kukiełką Pingwina i zgodziłam się pomóc Riddlerowi. Mam szczerą nadzieję, że ten drugi nigdy się nie odezwie...
- Ludzie, co jest z wami? - Joker odszedł kawałek i rozłożył ręce na boki. Z noża, który trzymał w dłoni, kapała świeża krew. To powinno dodać trochę dramatyzmu do całokształtu. Inaczej nie zrobiłabym zbliżenia, hehe... - Trochę więcej życia! - zawołał beztrosko – I śmiechu! - wybuchnął dzikim rechotem, a jeden z policjantów nie wytrzymał i zaczął biec w kierunku klauna z wyciągniętym pistoletem. Jego koledzy próbowali go powstrzymać, ale glina był nieugięty. Jokerowi spodobała się jego zuchwałość.
- Co, panie władzo? Chce mi pan wręczyć nagrodę? - zaśmiał się szyderczo, a zdeterminowany mężczyzna wycelował w zielonowłosego gnatem.
- Szeregowy Dawson, proszę się natychmiast wycofać! - krzyknął zdenerwowany komisarz Gordon.
- To twój pierwszy dzień w pracy? - Joker otaksował policjanta wzrokiem – Kiepsko ci idzie – zakpił.
- Nie ruszaj się, pajacu! - mężczyzna groźnie łypnął na klauna – Poddaj się, albo cię zastrzelę! - awanturował się, na co J zaniósł się tylko śmiechem. Mnie ta sytuacja również rozbawiła.
- Brzmi poważnie – Książę Zbrodni uspokoił się i przybliżył do policjanta tak, że lufa pistoletu stykała się z jego czołem – No dobrze, szeregowy Dawson – klaun uśmiechnął się szeroko. Trochę obawiałam się przebiegu wydarzeń. Ręce mi już zdrętwiały od trzymania telefonu, a złość w oczach gliniarza była jak najbardziej prawdziwa. Wolałam już skończyć z tym całym przedstawieniem. Robiło się niebezpiecznie – Zrób to – Joker posłał mu dzikie spojrzenie, a ja zaczynałam się martwić, czy narwany policjancik rzeczywiście nie zabije zielonowłosego.
Na szczęście, szeregowy Dawson się wahał. Zabójstwo, nawet w afekcie, musiało być dla niego trudne. Jak się okazuje, tym zwykłym szaraczkom ciężko jest pozbawić drugą osobę życia. To dla nich spore wyzwanie, bo posiadają coś takiego jak sumienie. Dla mnie to po prostu brzmi jak nazwa pizzy. Wyzbyłam się tego dawno temu. Lub, tak naprawdę, nigdy tego nie miałam.
Mężczyzna miał napięcie wymalowane na twarzy. Walczył ze służbowym profesjonalizmem i współczuciem dla tych wszystkich osób, które klaun przetrzymywał. Równocześnie miał ochotę zastrzelić Jokera, za to, że tyle osób przez niego nie żyło. Jednakże nie mógł przewidzieć ruchów zielonowłosego. Książę Zbrodni był nieprzewidywalny. Dlatego stanowił dla stróżów prawa takie wyzwanie.
- No dalej, zrób to – klaun nieustannie podjudzał policjanta, świetnie się bawiąc. Na swoje nieszczęście, gliniarz stracił na chwilę czujność i J wykorzystał to, by przejąć pistolet – Oj, głuptasku – zielonowłosy poklepał mężczyznę po twarzy – Decyzje trzeba podejmować szybko – uśmiechnął się, przykładając sobie gnata do głowy. Nacisnął spust i wszyscy, łącznie ze mną, wstrzymali oddech. Nic się jednak nie stało...
- ... - policjant zamarł, tłum ludzi jęknął, a dwójka zakładników stała jak słup soli.
- Chyba się zaciął – mruknął Joker, naciskając cyngiel ponownie. Zero reakcji – Szeregowy Dawson, weź sprawdź, czy to działa – rzucił i wycelował w policjanta. Rozległ się huk, na mundurze gliniarza powstała wielka, szkarłatna plama, a on sam runął na ziemię – A jednak działa – zielonowłosy wyszczerzył się – To była mała sztuczka magiczna, na rozładowanie atmosfery – wybuchnął śmiechem – Z przykrością jednak stwierdzam, że wasz czas się kończy – ochłonął i spojrzał na zegarek – Za dokładnie, pięć sekund – rzucił – Pam, para, ram pam – zanucił, a ostatnie słowa zamienił na strzały z pistoletu. Dwójka mężczyzn padła martwa. Jak to wszystko ze sobą pięknie harmonizowało! - Przerywnik muzyczny – zaśmiał się, rzucając pistolet na ziemię. Nie mogłam się nie uśmiechnąć.
- Joker, poddaj się! - znowu dobrą zabawę przerwał wzburzony głos Gordona – Cały oddział zaraz tu będzie! - warknął.
- Nie, nie nie – J pogroził mu palcem – Program się nie skończy, dopóki nie pojawi się jego gwóźdź! - zawołał entuzjastycznie, a ja zaklęłam w duchu. Są nikłe szanse na to, że Batmenda przybędzie. Za to są dość spore szanse na to, że mi zaraz odbije... - - Batsy! - Joker uśmiechnął się wprost do kamery – Ja to robię wszystko dla ciebie! - zaśmiał się – Mam nadzieję, że jednak przyjdziesz na naszą imprezkę!
- No chyba niezbyt – mruknęłam pod nosem, a zielonowłosy zgromił mnie wzrokiem.
Minęło pięć minut, a ja nagrywałam Jokera, który gapi się na bat-sygnał... Dostałam od tego większego mózgotrzepa, niż po obejrzeniu godzinnego filmiku z zapętlonym Nyan Cat'em. Nie pytajcie....
- Gdzie jest Gacuś? - cmokał Joker i nagle stało się coś niespodziewanego. Niczym jastrząb, z powietrza spadł Batman na swojej paralotni...
- Chciałeś mnie widzieć? - warknął i przyłożył klaunowi w twarz.
- Tak, Batsy! - zaśmiał się zielonowłosy, ocierając krew z nosa – Cukiereczku, filmuj to! - zawołał do mnie, oddając Batmanowi równie mocny cios, a ja natychmiast nakierowałam telefon na tę bójkę. Niestety, nagle zostałam unieruchomiona.
- Program zostaje zdjęty z anteny – warknął ktoś, przewracając mnie na ziemię. Telefon Jokera upadł na ziemię, ale szybko go przechwyciłam i schowałam do torebki.
- A co, wznowicie W-11? - palnęłam bez namysłu, podnosząc się i stając z wrogiem twarzą w twarz. O nie. To ten przydupas Nightwing...
- Stęskniłaś się, Caro? - brunet uśmiechnął się bezczelnie.
- O, pamiętasz moje imię? - prychnęłam i przyjęłam waleczną pozycję. Dobra, Juliet. Trza iść na żywioł. Nie bijesz się zbyt dobrze, ale to nie przelewki. Musisz temu debilowi mocno wpierdolić...
- Tak. Ładnie figuruje w policyjnych aktach – syknął i natarł na mnie, a ja kopnęłam go w biodro. Nogi jakoś zawsze miałam silniejsze niż te moje parzydełka.
- Dobrze wiedzieć – zaśmiałam się i szybko wyciągnęłam pistolet z torebki. Wiem, że ciężko w to uwierzyć, ale mój refleks musiał się kiedyś polepszyć!
- Caro, na co ci to jest – mruknął Nightwing, unosząc ręce do góry.
- Ty też masz zamiar mnie umoralniać? - prychnęłam i bez wahania strzeliłam mu w nogę. Byłam tak skupiona na tym dupku, że nie zauważyłam wielkiej napierdalanki pomiędzy wszystkimi. Policjanci toczyli bój z terrorystami, a przerażeni ludzie położyli się na ziemi i czekali na ratunek. Joker dalej pojedynkował się z Batmanem i wyraźnie przegrywał. Całą twarz miał zakrwawioną, chociaż Batmenda też był sponiewierany. Postrzelony Nightwing ruszał się wolniej i dało mi to czas na myślenie. Ale nie uchroniło mnie to przed jego atakiem.
Ciul znowu mnie przewrócił i leżąc na mnie, próbował założyć kajdanki. Gnat potoczył się za daleko, żebym mogła go dosięgnąć. Kurwa...
Wierzgałam i kopałam, ile miałam sił, żeby nie dać mu przewagi. I chociaż mój sposób walki składał się głównie z szamotania, niczym ryba na lądzie, jakimś cudem to wystarczało. Walnęłam Nightwinga kilka razy kolanem w twarz i to go zamroczyło. Dziwiło mnie, że nie walczy ze mną na serio. Chyba że pan dżentelmen nie bije kobiet. Bardzo szlachetnie, no i działa na moją korzyść.
- Jak nie możesz pokonać wroga, to uśpij jego czujność! - syknęłam, śmiejąc się.
- Po co mi to mówisz – warknął brunet, siłując się ze mną, a mnie nagle oświeciło. Przecież schowałam w kieszeni spodenek cukierki z gazem usypiającym! Specjalnie je przełożyłam, żeby wiecznie nie gmerać w tej przeklętej torebce...
Walnęłam gnoja kolanem, żeby dać sobie czas i wydobyłam różową landrynkę. Zacisnęłam cukierka w pięści i wzięłam ogromny wdech. Rzuciłam dropsem o ziemię i wnet mnie oraz Nightwinga spowiła różowa chmura. Brunet nie był na to przygotowany, bo zaczął kaszleć i nawet zasłanianie ust mu nie pomogło. Opadł na mnie jak martwy i ogromnie żałowałam, że nie jest tak naprawdę. Wiedziałam, że nie mogę oddychać, bo inaczej sama usnę jak suseł. Zaczynałam się powoli dusić, bo nigdy nie byłam zbyt dobra we wstrzymywaniu oddechu. Zakryłam twarz koszulką i próbowałam się wydostać spod Nightwinga. Udało mi się za trzecim razem, a i tak byłam już bardzo słaba. Przydupas był nieprzytomny, a role się odwróciły i Joker górował nad Batmanem.
Przeczołgałam się jak najdalej od chmury i porwałam swój pistolet. Niestety, przyczepiła się do mnie jakaś policjantka, która nie miała oporów, żeby mnie bić.
- Niezłe z ciebie ziółko, Caro – warknęła i przyłożyła mi w twarz. Poczułam gorącą ciecz w okolicy nosa i ust. Splunęłam krwią na bok i natarłam na szmatę, chcąc przyłożyć jej równie mocno. Niestety znowu mnie ubiegła, powalając na ziemię. Będę mieć siniaki... Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Gdy walnęłam o bruk, nacisnęłam spust, trafiając panią policjant w ramię. Ta syknęła z bólu i zgięła się wpół, a ja niewiele myśląc, ugryzłam ją w nogę. Kobieta krzyknęła i upadła na plecy, trzymając się za ramię. Ja podniosłam się z ziemi, ponownie spluwając krwią. Musiałam działać szybko. Jest wysokie ryzyko, że mogę stracić przytomność.
- Dwie kobiety się biją – charknęłam, wchodząc na policjantkę i przygniatając ją własnym ciężarem – A gdzie kisiel? - zaśmiałam się, celując w jej twarz pistoletem. Ta zdążyła mi jeszcze przywalić nogą w żebra i kolanem w brodę. Jęknęłam z bólu i aż upuściłam gnata. Suka to wykorzystała i złapała mnie za nadgarstki. Wyrwałam się i rzuciłam plackiem, by dosięgnąć pistoletu, a ta kurwa kopnęła mnie w bok i próbowała wstać. Nie było czasu na czołganie się. Wyjęłam nóż z torebki i ociężale podniosłam się na kolana, by niespodziewanie, wbić pani policjant ostrze w brzuch. To ścierwo dalej było waleczne, a ja już powoli traciłam siły. Franca powstała i próbowała mi założyć kajdanki, ale ja się obróciłam na plecy i kopnęłam ją kolanem w twarz. Tamta znowu upadła, a ja wspięłam się na łokciach na jej ciało i wyciągnęłam nóż z brzucha, chcąc doprowadzić do krwotoku. Policjantka jęknęła i przyłożyła rękę do rany, a ja miałam jej już serdecznie dosyć. Splunęłam jej na twarz krwią, chwilowo ją oślepiając i bez skrupułów wbiłam ostrze w gardło.
- Działasz mi na nerwy, suko – wycharczałam, dostając nagle ataku histerycznego śmiechu. Krew trysnęła wielkim strumieniem prosto na mnie, ale to tylko bardziej nakręcało. Kobieta umierała, a ja wpadłam w furię i zaczęłam ją dźgać na oślep.
Kompletnie zmasakrowałam jej twarz, która wyglądem przypominała ser szwajcarski. W końcu uspokoiłam się i zeszłam z denatki, upuszczając nóż na ziemię. Byłam wyczerpana. Ze mnie samej lała się krew, ale mimo to, zaczęłam się czołgać w stronę leżącego pistoletu. Kolana miałam zdarte do krwi, całe nogi i ręce w siniakach, a posoka spływająca z nosa, dostała się do gardła i zaczęłam się krztusić. Nim dosięgnęłam ręką swojej broni, zobaczyłam mroczki przed oczami i straciłam przytomność...
Lifehack od autorki: Kiedy nudzi ci się po napisaniu rozdziału, walnij kolejny!
CDN
♦♥♦
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top