6

(sry za ten rozdział, nie wiem jak działają kluby/imprezy ;-;)

Pierwsze co to tradycyjnie razem z Rosją podbiliśmy do baru. Mój towarzysz się nie pierdolił i na wstępie zaliczył 4 szoty. Ja stwierdziłem, że zacznę od martini. Kiedy byłem w połowie mojego drinka zauważyłem strefę palenia sziszy. O tak! Chwyciłem brata za nadgarstek i pociągnąłem go ze sobą.

W: Stary gdzie mnie ciągniesz?

P: Idziemy dmuchać~

W: Oh, w takim razie prowadź.

Ukraina pov.

Polska i Węgry gdzieś poszli, natomiast Niemcy i Austria usiedli z boku i o czymś rozmawiali. Skoro każdy uciekł ze swoim rodzeństwem, to może ja też powinnam? Podeszłam do brata, który o dziwo jeszcze nie był nachlany. To moja szansa.

U: Hej.

Spojrzał na mnie krótko, po czym zamówił piwo i cole. Podsunął mi bezalkoholowy napój, na co przewróciłam oczami. Od tamtej kłótni nie specjalnie rozmawiałam z bratem, chciałam to naprawić. Rosja nawet na mnie nie spojrzał. Westchnęłam i usiadłam obok niego.

U: Chciałabym z tobą porozmawiać.

Posłał mi krótkie spojrzenie, któremu towarzyszył łyk piwa.

U: Widzę jak ostatnio ci ciężko. Jesteś cały czas wkurzony i całkowicie to rozumiem. Chcę być dla ciebie wsparciem w tej trudniejszej chwili. Mógłbyś mi powiedzieć, czemu się tak czujesz? Proszę...

Rosja jedynie wzruszył ramionami, pociągając kolejny łyk.

U: Mi się jednak wydaje, że doskonale wiesz, czemu się tak czujesz. Chodzi o USA no nie? A konkretnie o to co do niego czujesz.

R: Ja nic do niego nie czuje.

U: O jacie, ty mówisz!

Brat rzucił mi zirytowane spojrzenie, na co się uśmiechnęłam.

U: Eh...słuchaj, to że dałeś radę oszukać samego siebie, nie oznacza, że oszukasz mnie. Oboje wiemy, że ja znam cię jak nikt inny. Cokolwiek myślisz, cokolwiek czujesz...nie ma w tym nic złego. Myślę, że akceptacja tego kim jesteś przyjdzie z czasem, póki co to...ja cię akceptuje. Dla mnie wciąż jesteś tym samym, starym, porywczym Rosją co zwykle.

Rosja spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się słabo. Przytulił mnie mocno do swojego torsu i oparł policzek o moje czoło.

R: Dziękuję ci sestrenka. (siostrzyczko)

Rosja nie jest typem, który mówi o swoich emocjach i uczuciach, lecz przez tyle lat zdążyłam się o nim dowiedzieć więcej, niż on sam.

R: Kocham cię.

U: Wiem.

Kiedy mnie puścił, wzięłam do ręki moją colę i wstałam. Poczochrałam go lekko po głowie, przekrzywiając mu tym samym uszatkę.

U: Pozwól sobie na chwilę słabości.

Uśmiechnęłam się do niego po raz ostatni, po czym odeszłam.

Węgry pov.

*kaszlu kaszlu kaszlu*

P: ALe mNie w gaRdle drapie.

Mówiąc to splunął do kieliszka po jakimś alkoholu. Położyłem dłoń na mojej piersi w dramatycznym geście.

W: Co to miało być? Dobrze wiesz, że w tej rodzinie połykamy!

Popatrzył na mnie chwilę, po czym spuścił głowę ze wstydu. Zaśmiałem się po czym sam ukryłem twarz w dłoniach.

W: Dlaczego jestem taki?

P: tAkI zNaCzY jAkI??

Zaśmialiśmy się, co przerodziło się w kolejną fale kaszlu.

P: Kur..wa *kaszlu* mać.

W: Okej, nam chyba starczy, chodź mykamy do reszty.

Lengyelország kiwnął głową i razem wyszliśmy z pokoju. Chwilę się porozglądaliśmy i wkrótce znaleźliśmy resztę. Siedzieli na jakiejś kanapie, gadając i pijąc. Jedynie Austria tańcował z jakimiś ludźmi.

W: Heheh, idę klepnąć te bułeczki~

Brat spojrzał się na mnie z cringem w oczach, ale za bardzo byłem skupiony na tyłku Austrii, żeby się przejąć.

P: To ja może już pójdę...

W: Ta, ta...

Zacząłem się zapuszczać w tłum ludzi, powoli docierając do mojego chłopaka. Fortunnie stał do mnie tyłem, więc korzystając z okazji przytuliłem go od tyłu, kładąc jedną dłoń na jego podbrzuszu, a drugą na mostku. Stanąłem na palcach, żeby sięgnąć do jego ucha i lekko je przygryzając.

A: Węgry~

W: Jak się bawisz?

Austria odwrócił się przodem do mnie, przyciągając mnie do siebie. Mimowolnie moja dłoń zjechała na jego pośladek, na co ten się wściekle zarumienił, a ja uśmiechnąłem prowokująco. Mężczyzna położył swoją gorącą dłoń na mojej szyi, jego kciuk lekko podnosił mój podbródek.

A: Teraz dużo lepiej ;)

Niemcy pov.

Słuchałem jak dwoje rodzeństwa się przekomarza, uśmiechając się lekko. Oboje trochę wypili, ale nie specjalnie było to po nich widać.

R: OooOoo Polsha! Siadaj, siadaj. Potrzebuje godnego towarzysza do opróżnienia tych o to butelek wódki!

Polen usiadł obok Rosji z szerokim uśmiechem, po czym oboje chwycili po butelce, przyłożyli do ust i przechylili. Rosja wypił 1/3 a Polen 1/5.

Ohh to będzie dłuuuugaa noc.

 = TIMESKIP = 

Jak dużo mogą wypić dwie osoby?! JAK DUŻO?! Przejechałem dłonią po twarzy. Właśnie to lubię najbardziej w byciu kierowcą - patrzenie jak ci schlani debile robią z siebie jeszcze większych debili ;-;

P: Ej! Ej! Niemcyyyy. Nieeeemcyyyyy....

Uniosłem lewą brew, spoglądając na Polena. Ten uśmiechnął się do mnie dwuznacznie, po czym podszedł do mnie chwiejnym krokiem. Nim zdążyłem cokolwiek zrobić, usiadł mi na kolanach i ujął moją twarz w swoje dłonie. Oparł swoje czoło o moje, a ja zacząłem się wściekle rumienić.

P: Woaaahhh, kosmos widzę w tych oczach...chciałbym polecieć w kosmoooos...

Patrzył mi bardzo głęboko w oczy, a ja nie wiedziałem co mam zrobić.

R: Polsha, ty nie możesz w kosmos.

Polen rzucił Rosji mordercze spojrzenie na co się zaśmiałem, zwracając tym samym na siebie uwagę chłopaka.

P: Niemcy mnie zabierze! Prawda Niemcy?

Czego się nauczyłem przez wiele lat opiekowania się pijanymi ludźmi? Jeżeli to o co proszą jest niewykonalne - zgódź się.

N: Pewnie.

W: Najdalej gdzie Niemcy cię może zabrać to do łóżka ;)

Przyłożyłem dłoń do czoła, lekko zasłaniając moją czerwoną twarz.

P: Ale ja przecież jeszcze nie śpię, o co chodzi?

Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a ja miałem nadzieje, że nikt jutro tego nie będzie pamiętać. Niczego nieświadomy Polen wciąż siedział mi na kolanach, co jakiś czas popijając wódkę. Podobało mi się to uczucie, jego ciepła na mnie, jego bliskości...

Oczywiście wszystko co piękne szybko się kończy. Nagle usłyszeliśmy głośne, rosyjskie techno. Rosja poderwał się z miejsca, po czym ukradł i Polena, ciągnąc go na parkiet. Zaczęli "tańczyć." Weszło im tak mocno, że Rosja zaczął śpiewać, a Polen krzyczał "cyka blyat" kiedy tylko te słowa padały w utworze.

Opisując ich synchronizację ruchową użyłbym sformułowań krzywa, niezdarna i "jak oni to robią po pijaku?". Nie jestem znawcą, ale to były typowo słowiańskie ruchy, które w ich wykonaniu wyglądały za równo niezwykle profesjonalnie jak i komicznie.

Wkrótce oboje zmęczeni wrócili i opadli na kanapy.

P: Kurwa ale się zmachałem.

W: No widać, jesteś bardziej czerwony, niż przy Niemcu~

P: Możesz kurwa zamknąć mordę?

Mimowolnie uśmiechnąłem się na te słowa. To słodkie, że Polen tak na mnie reaguje.

R: Zaraz, a gdzie jest Ukraina?

A: Oh, poszła kupić sobie coś do picia.

Rosja zmrużył oczy i szukał wzrokiem siostry.

Nagle poderwał się i podszedł szybko do baru. Wtedy zauważyłem, że Ukraina stara się spławić jakiegoś natręta. Skrzyżowała ręce na piersi, a na jej twarzy malowało się zażenowanie. Obcy cały czas próbował skrócić dystans między nimi, oczywiście nieudolnie. Rosja podszedł do mężczyzny i posłał mu groźne spojrzenie. Russland był wiele wyższy od obcego, więc ten od razu chciał uciec.

R: Coś chciałeś?

Jego ton był bardzo ostry i zimny jak Syberia. (XD)

?: T...tylko coś do picia...

Rosja chwycił za jakąś szklankę i wylał jej zawartość na obcego.

R: Proszę, a teper' yebat' (proszę, a teraz wypierdalaj)

Koleś prawie wybiegł z klubu, potykając się o własne nogi, a słowiańskie rodzeństwo do nas wróciło.

N: To było imponujące.

P: Właśnie. Węgry, czemu ty nie jesteś takim dobrym bratem?

W: >:(

= tajmskip =

Siedziałem z Polenem przy barze. Tak, on jeszcze pił.

N: Wydaje mi się, że wypiłeś wystarczająco dużo alkoholu, jak na  jedną noc...

P: Niemcy, co ty kurwa pierdolisz? Nie ma czegoś takiego jak za dużo alkoholu. Jeszcze jestem przytomny i mówię bardzo ładną kurwa polszczyzną.

Westchnąłem i złapałem go za dłoń, w której trzymał kieliszek z alkoholem. Spojrzał na mnie, marszcząc brwi. Uśmiechnąłem się prosząco, patrząc na niego łagodnym wzrokiem. Polen przewrócił oczami i puścił szklankę. Jej miejsce zajęła moja dłoń. Trzymanie go za rękę było takie...właściwe, zupełnie jakby nasze dłonie były dla siebie stworzone. Zupełnie jakbyśmy...byli dla siebie stworzeni...

P: Uhh....nie czuje się zbyt dobrze...

N: Chcesz już wrócić do domu?

P: mhmm...

Westchnąłem z pobłażającym uśmiechem, po czym pomogłem Polenowi wstać. Miał drobny problem z chodzeniem, więc zarzuciłem jego ramię na moją szyję, tym samym go trochę podpierając.

P: Eyy, a nie musisz przypadkiem odwieźć reszty tych pijaków??

N: Tylko ty i Russland się tak nawaliliście. Reszta się już porozchodziła do domów. 

P: Dobrze...dobrze....bardzo dobrze...

Mamrotał, wieszając się na mnie. Trochę nam zajęło wyjście z budynku, lecz kiedy to się udało Polen obrócił się przodem do mnie. Patrzył na mnie tak jakby mnie nie widział, po mimo to na jego ustach widniał rozmarzony uśmiech. Stanął na palcach i pocałował mnie w czoło.

P: Lubię cię Niemcy, wiesz?

N: Ja ciebie też lubię.

Polen się zaśmiał, po czym nachylił się do mojego ucha.

P: Ja cię lubię w trochę inny sposób~

Zachichotał po tych słowach i oparł głowę o moje ramię. Objąłem go, kładąc policzek na jego głowie.

N: Polen, czy ty naprawdę tak czujesz, czy mówisz tak tylko dlatego, że jesteś pijany?

1?: Podobno słowa pijanego, to myśli trzeźwego...

Odwróciłem się w stronę, z której dobiegał głos. Dwaj mężczyźni patrzyli na nas w niepokojący sposób. Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały, zaczęli do nas podchodzić.

2?: Pomóc ci odprowadzić twojego koleżkę?

N: Danke, aber nein danke. (dziękuję, ale nie dziękuję)

1?: Jestem pewien, że nasza pomoc ci się przyda...

N: Gute Nacht.

Warknąłem, po czym zacząłem prowadzić Polena do auta. Nim jednak zdążyłem zrobić krok, poczułem silne szarpnięcie za kołnierz mojej koszuli. Upadłem na ziemię, a jeden z mężczyzn to wykorzystał i usiadł na mnie okrakiem.

P: N...Niemcy?!

Odwróciłem szybko głowę w stronę Polena. Ten drugi trzymał go, tak aby nie miał jak się uwolnić.

1?: Wy chyba jesteś kimś więcej niż kolegami, co??

2?: Jesteście obrzydliwi.

N: Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nie chcemy żadnych problemów.

Powiedziałem spokojnie, patrząc zimnym, twardym wzrokiem w oczy mężczyzny nade mną.

1?: Mina twojego znajomego mówi mi coś innego...

Polen patrzył na czubki swoich butów, smutnym wzrokiem.

N: Polen, ja...

Przerwał mi cios w twarz. Za nim posypały się kolejne trzy.

1?: Dobrze! Zasługujesz na to pierdolona szumowina, jebany pedale!

P: Nie! Niemcy! Zostaw go!

Polen zaczął się wyrywać, przez co mężczyzna, uderzył nim o ścianę, żeby ten przestał. Polen z powodu wypitego alkoholu, niemal się stracił przytomność. Facet prychnął i go puścił, pozwalając mu uderzyć o ziemię, po czym kopnął w brzuch.

2?: Żałosne...

Coś we mnie pękło. Złapałem mężczyznę na mnie za szyję i zacząłem go dusić. Udało mi się go przewrócić na plecy, przez co to ja na nim siedziałem. Drugi zaczął do mnie podchodzić. Szybko wstałem i odruchowo zablokowałem nadchodzący cios. Złapałem go za rękę i założyłem dźwignię na bark. Teraz to ja uderzyłem nim o ścianę, coraz mocniej dociskając dźwignie. Poprzedniemu udało się wstać i kiedy tylko zaczerpnął oddech zaczął iść w moim kierunku. Jednym szybkim ruchem zwichnąłem bark mężczyźnie przy ścianie, po czym złapałem go za kark i z całej siły uderzyłem jego czołem o ceglaną ścianę.

P: Niecmy... 

Następnie rzuciłem się z pięściami na tego pierwszego. Kompletnie nad sobą nie panowałem. Twarz faceta została zasypana moimi ciosami, a jego i moja krew mieszała się na moich rękach.

P: Niemcy!

Wstałem i z całej siły kopnąłem mężczyznę w twarz. Przymierzałem się do kolejnego kopnięcia, kiedy Polen krzyknął.

P: Niemcy dość!

Polska pov.

Niemiec odwrócił się do mnie, a ja ze strachu cofnąłem się o dwa kroki. Miał rozwaloną wargę, łuk brwiowy i podbite oko. Jednakże najgorsze były jego dłonie, całe pozdzierane, zalane krwią. W jego oczach był chłód i bezwzględność, którą już kiedyś widziałem...

Zadrżałem, a on zaczął do mnie podchodzić. Czułem potrzebę, żeby uciec, ale nie byłem w stanie...

P: Niemcy...?

Cofnąłem się, na co on się zatrzymał. Zdziwiło go moje zachowanie. Spojrzał na swoje dłonie, a miejsce bezwzględności zajął strach. Po mimo własnego lęku, podszedłem do niego i ująłem jego twarz w dłonie. Moje oczy zaczęły szczypać od łez.

P: Wracajmy do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top