2
Rosja pov.
Kiedy Polen odszedł, zrobiło to też wiele innych osób. To chyba oznaczało koniec gry, da? Już miałem zrzucić USA z moich kolan, lecz ten oparł się wygodnie o moją klatkę piersiową. Westchnąłem i objąłem go, opierając policzek o czubek jego głowy. Chto ya delayu?! (Co ja robię?)
USA: Russie? Znudziła mi się ta party. Idziemy na spacer?
R: Serio chcesz zostawić tych wszystkich nachlanych ludzi w swoim domu?
USA: Yeah
R: W porządku.
Wstaliśmy, po czym Ame wziął mnie za rękę i wyprowadził na zewnątrz. Nim jednak wyszliśmy przypomniałem mu o kurtce i butach. Kiedy Ame usiadł mi na kolanach na początku gry to momentalnie otrzeźwiałem, więc teraz zapewne byłem jedynym, który rozsądnie myślał. USA zdawał się teraz potrzebować wsparcia rozsądnego przyjaciela. Wyszliśmy na zewnątrz i przywitał nas delikatny chłodny powiew. Zdjąłem moją uszatkę i założyłem ją USA. Nie było to dużo, ale będzie mu chociaż trochę cieplej.
USA: Brrr... dobrze, że wziąłem to heh..
Powiedział wyciągając z kieszeni piersiówkę.
R: Chwila...czy to czasem nie jest moje??
Nie odpowiedział tylko upił spory łyk.
USA: Heh, lepiej...want sum?
R: Nie, dzięki...
USA: ooOo chyba pierwszy raz widzę jak odmawiasz alkoholu, heh.
Spojrzałem smutno na czubki moich butów.
R: Naprawdę widzisz we mnie tylko porywczego alkoholika?
Ja to powiedziałem na głos?! Blyat!
USA spojrzał na mnie lekko uchylając usta, położył swoje dłonie na moich ramionach, nachylając się lekko.
USA: Oh Russie...gdybyś wiedział o tym jak cię widzę to więcej byś się do mnie nie odezwał.
Mówiąc to oparł swoją głowę o moje ramię, zjechaliśmy po ścianie domu, lekko przytuleni. Świetny spacer.
R: Co masz na myśli?
USA: I wanna ruin that friendship, we should be lovers instead~
Zaśpiewał, po czym od razu zasnął na moim ramieniu. Poczułem narastającą frustrację, moje uczucia kompletnie kłóciły się z tym kim jestem. Zacząłem się nienawidzić za równo za to co czuję jak i za moje przekonania.
Ame zadrżał mocniej się we mnie wtulając przez sen. Westchnąłem po czym go wziąłem na ręce. Wszedłem do domu mijając centrum imprezy i od razu skierowałem się do pokoju gospodarza. Położyłem go na łóżku. Wyglądał tak delikatnie i uroczo, co było do niego zupełnie niepodobne zwłaszcza, że jest jednym z najpotężniejszych krajów. Uśmiechnąłem się i skierowałem ku wyjściu.
Czas ogarnąć to najebane towarzystwo.
Polska pov
Patrzyłem na nawalonego Niemca, który nieudolnie próbował zapiąć guziki swojej koszuli. Przyznam, że to ciekawy widok - dorosły, poważny mężczyzna, z wysoką posadą nie potrafi się ubrać.
Moja pomocna cecha dała o sobie znać i nim to przemyślałem już stałem przed Niemcem zapinając mu koszulę.
P: Nie wierzę, że tak się najebałeś.
N: Uh...ja też nein...
Zaśmiałem się krótko, kończąc dopinanie koszuli. Spojrzałem na Niemcy, który był bardziej czerwony na policzkach niż zwykle.
P: Masz szczęście, że jestem taki miły, bo wyglądałbyś jeszcze żałośniej niż teraz.
Mówiąc to poklepałem go lekko po policzku, po czym zacząłem odchodzić. Nim jednak zdążyłem się oddalić to poczułem lekkie szarpnięcie za nadgarstek. Nie minęła chwila kiedy lekko uderzyłem o klatkę piersiową Niemiec.
N: Chciałbym wyjaśnić z tobą parę rzeczy Polen...
P: Niby co ty chcesz wyjaśniać? Nie możesz się pogodzić z tym, że nie wszyscy cię uwielbiają? Smutno.
N: Polen...ja nie chcę mieć w tobie wroga
P: Słusznie. Nie chcesz mieć we mnie wroga. Twój ojciec powinien cię nauczyć, że ja się nie dam tak łatwo zdominować.
Zdenerwowałem go tym, przez co ten popchnął mnie na blat, mocno do niego przyciskając.
N: Nie mów o nim w moim otoczeniu.
P: Bo co? Zgermanizujesz mnie? Co jest z tą waszą popapraną rodzinką, że aż tak was do mnie ciągnie?
Założyłem ręce na piersi i uśmiechnąłem się do niego wrednie.
P: Ah no tak, bo bez zaradnej Polski, biedny Niemiec nie dałby rady sam zapiąć koszuli.
Złapał mnie za koszulkę lekko unosząc i zmniejszając odległość między naszymi twarzami. Czułem od niego alkohol, który wyraźnie go kontrolował. Zdaje się, że pijany Niemcy to ten prawdziwy Niemcy.
P: Nie radzisz sobie z rebeliantem? Co zrobisz? Rozstrzelasz mnie teraz, czy później po przesłuchaniu?
Puścił moją koszulkę, a w jego oczach zabłysły łzy. Położył dłonie na moich policzkach.
N: Nie jestem jak mój ojciec. To nie ja cię skrzywdziłem. Przepraszam...tak bardzo, bardzo przepraszam...
Byłem w ciężkim szoku, nie sądziłem, że kiedykolwiek zobaczę jak Niemiec płacze. Widziałem, że mu wstyd za jego rodzinę, po za tym to nie on mnie skrzywdził...Rosji wybaczyłem, czemu jemu nie umiem?
P: Niemcy jesteś pijany, może się położysz, albo coś...
N: NEIN!
Wszyscy na nas spojrzeli, a ja nie do końca wiedziałem co zrobić. Przyciągnąłem Niemcy do mojej klatki piersiowej, piorunując innych spojrzeniem. Lekko drżał, a ja nie do końca rozumiałem czemu.
P: Wybaczam ci, tylko uspokój się...
N: Kann ich nicht...
Kurwa jaką on scenę robi. Złapałem go za rękę i wyprowadziłem z imprezy. Jak tylko wyszliśmy muzyka ucichła, a Rosja coś tam mówił. Nie specjalnie zwracałem na to uwagę, bo miałem na głowię tego pijanego smutasa. Zimne powietrze miało na niego dobry wpływ, bo po krótkiej chwili się uspokoił. Podrapał się nerwowo po karku i podszedł do swojego auta.
N: Uhm...prze...
P: Cicho.
Jeszcze raz usłyszę od niego "przepraszam" to mu przypierdolę.
Mężczyzna tylko spuścił głowę i zaczął wsiadać do auta. Podszedłem do niego i odciągnąłem od pojazdu.
P: Co robisz?
N: Wracam nach Hause.
Przewróciłem oczami.
P: Zajebisty pomysł stary. Nie ma to jak rozjebać całkiem ładne auto.
To nie tak, że mi na nim zależy, po prostu to naprawdę ładne auto, a kiedy Niemcowi się znudzi to sobie od niego kupię...
Niemcy zamrugał kilkukrotnie nie czając o co mi chodzi.
N: Ale Polen ty jeździsz po pijaku cały czas...
P: tY jEźDzIsZ pO pIjAkU cAłY cZaS. Ja mam w ty wprawę, a teraz nie dyskutuj tylko chodź.
Pociągnąłem go za rękę w kierunku mojego domu, który był zaledwie ulicę stąd.
N: Dlaczego ty to dla mnie robisz?
P: Pffft....nie robię tego dla ciebie! Ja po prostu...
No właśnie, co ja robię? Szybko jakaś wymówka!
P: Tak się zbłaźniłeś, że aż mi się ciebie żal zrobiło.
Niemcy zaśmiał się lekko i otoczył mnie ramieniem.
N: Heh, a podczas mojego wyzwania też się zbłaźniłem~?
P: Tobie alko nie służy.
Stwierdziłem i doprowadziłem mojego niewyżytego, smutnego towarzysza do mojego domu. Położyłem go na kanapie, a ten od razu się na niej rozłożył.
N: Ohh....nie czuję się dobrze...
P: Nie mów, że będziesz rzygać.
N: Nein, po prostu uhh....
P: Łazienka jest pierwsze drzwi po lewo. Radzę ci się śpieszyć.
Wstał i chwiejnym krokiem dotarł do łazienki.
*bluurpp blehh*
Świetnie ;-;
Po chwili wrócił i położył się na kanapie. Usiadłem na oparciu kanapy, patrząc na niego z lekkim zażenowaniem.
P: Coś ty się tak uchlał? To do ciebie nie podobne.
N: Die Vergangenheit jagt mich meine Polen. (Przeszłość mnie goni, moja Polsko)
No i zasnął. Przykryłem go kocem i poszedłem do swojego pokoju. Zdjąłem koszulkę i spodnie, po czym położyłem się na łóżku czekając na sen.
. . .
Nic. Nie mogę spać. Dlaczego ja mu pomagam? Co się ze mną dzieje? Czemu nie jestem na niego zły? Powinienem być!
= timeskip =
Zgadnijcie kto nie spał całą noc. Nie dość, że cały czas myślałem o Niemcy, to jeszcze nie umiałem wyrzucić z głowy takiego jednego rosyjskiego kawałka, który słyszałem na wczorajszej imprezie. Ja pierkurwadole.
Zwlokłem się z łóżka, bo w sumie i tak nie miałem co robić. Wciągnąłem na nogi dresowe spodnie i zszedłem na dół. Niemcy wciąż jeszcze spał. To ja zarywam noc, bo o nim bez przerwy myślę, a on śpi w najlepsze.
Usiadłem na blacie i napiłem się wody. Po mimo ilości wypitego wczoraj alkoholu nie miałem kaca. Biedny Niemcy, ten to będzie mieć piekło. Zrobiłem sobie kanapkę i przeglądałem memy, dopóki nie usłyszałem jęków zarzynanego zwierzęcia.
Zaśmiałem się pod nosem, po czym nalałem wody do szklanki i wyjąłem tabletki przeciwbólowe, po czym podszedłem do kanapy.
P: Dzień dobry śpiąca królewno.
Zaćwierkałem mu nad głową.
N: Töte mich. (zabij mnie)
Zaśmiałem się i podałem mu tabletki i szklankę.
N: Danke.
Połknął 2 tabletki, a następnie niedbale popił je wodą, trochę jej na siebie wylewając. Jego koszula była trochę rozpięta, pokazując sporo umięśnionej klatki piersiowej. Pod oczami powstały lekkie cienie, a na policzkach poranny rumieniec. Jego głos był zachrypnięty, a jednocześnie głęboki i przyjemny i ughhh...
P: Jak ty to robisz, że nawet będąc na kacu wyglądasz tak dobrze?
Słysząc to Niemcy zakrztusił się wodą.
N: *kaszlu kaszlu* was?
P: Uh...nieważne. Zrobić ci śniadanie?
N: Nie musisz i tak wystarczająco dużo dla mnie zrobiłeś.
P: Racja, jestem zbyt dobry dla ciebie heh. Tak w zasadzie to jak wiele pamiętasz z wczoraj?
Zastanowił się chwilę, opierając głowę o oparcie kanapy.
N: Jedynie poszczególne urywki. Wiem, że graliśmy w butelkę i...i to w sumie tyle. A co? Jest coś co powinienem pamiętać?
P: Pffft... nahhh. Nie, nic takiego. Heheh
N: Mein Gott co ja zrobiłem?
Zarumieniłem się lekko, patrząc na boki i śmiejąc się nerwowo. Niemcy wstał i złapał mnie za nagie ramiona, patrząc na mnie z przerażeniem.
N: Polen co ja zrobiłem?
P: Nie bój się, nie było tak źle. Tak tylko sprezentowałeś wszystkim swoją męską klatkę piersiową, a następnie zrujnowałeś swoją męskość, płacząc mi na ramieniu.
Rzuciłem mu uśmieszek na co ten trochę się zarumienił, ale po chwili odetchnął z ulgą.
N: Musiałem być nie do zniesienia, co?
P: Heh, trochę...
N: Dzięki, że się mną zająłeś Polen.
Uśmiechnąłem się lekko. Może ten Niemcy nie jest aż taki zły, za jakiego go miałem?
P: Nie ma sprawy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top