~Rozdział 4~

Kotaku's P.O.V.

   Zegarek wskazywał 3:17, a ja cierpiałam z bezsenności. Prześladował mnie tępy ból głowy, nawet podwójna dawka tabletek nie podziałała. Próbowałam zatelefonować do rodziców, lecz oboje mieli wyłączone komórki, a stacjonarny ostatnio szwankował. Więc zostałam skazana na czytanie książki przy słabym świetle, odgłosach nocnego życia miasta i migrenie. Nawet nie wiem kiedy, ale w pewnym momencie oczy zamknęły mi się same. Zbudził mnie dźwięk mojego dzwonka.

"Nadchodzące połączenie: Vani~ Odbierz/Odrzuć"

  Nacisnęłam zieloną słuchawkę i podniosłam telefon do ucha.

- Tak? - Zapytałam ospale.

- Kota? - Usłyszałam przejęty głos przyjaciółki. - Gdzie jesteś? Coś się stało? Jesteś chora? Umarłaś?

- Nie... Co chcesz o tak wczesnej porze? - Potarłam skronie, odczuwając pozostałości po nocnym bólu.

- Wczesnej? - Powtórzyła. - Jest 7:55! - Krzyknęła, powodując u nie wzdrygnięcie i odsunięcie się od głośnika z lekkim szokiem. - Dziewczyno, znowu zaspałaś!

- Tym razem to nie moja wina - wybraniałam się, wyskakując przy tym z łóżka w poszukiwaniu mundurka. - Całą noc męczyła mnie migrena, a teraz i ty. Rozłączam się, Van. Będę na 2 lekcje - nacisnęłam czerwoną słuchawkę i w pośpiechu założyłam pogniecioną koszulę, spódniczkę i zawiązałam krawat.

  Umyłam zęby, twarz i wybiegłam w pośpiechu z domu, zapominając o makijażu i ciągnąc za sobą torbę z upchanymi książkami. Tak, jak zakładałam, do szkoły dotarłam przed 2 lekcją. Akurat na zajęcia muzyczne. Upuściłam torbę pod ścianą, o którą się oparłam i bezwładnie zjechałam tuż na podłogę. Zakryłam usta wierzchem dłoni i ziewnęłam. Dzień bez kawy będzie trudny. Schowałam twarz w ramionach, które oparłam na kolanach i lekko przysnęłam. Zbudził mnie dopiero dzwonek na lekcje. Weszłam do klasy jako ostatnia i zajęłam miejsce daleko z tyłu klasy, co zazwyczaj mi się nie zdarza, ale miałam zamiar przespać całą tą lekcję. Nauczyciel wszedł do klasy, przywitaliśmy się z nim, a on z nami.

- Uwaga, sprawdzam obecność - uprzedził.

- Kotaku Akaru.

- Jestem - wstałam i powiedziałam, kłaniając się nieznacznie.

- Kota-yah~! Annyeong! - Rozległ się czyjś głos, w którego kierunku spojrzałam.

  Czerwonawe włosy, ciemne oczy... Kwadratowy uśmiech? No nie wierzę.

- Panie Taehyung, to przerwy są od rozmów - pouczył profesor. - Proszę nad sobą panować.

  Usiadłam w ławce, przed tym, od niechcenia, odmachałam Taehyungowi i Jiminowi, który posłał mi przepraszające spojrzenie. Jak się okazało, usiadłam niedaleko tej dwójki, bo w sąsiadującym rzędzie.

  Nauczyciel zaczął prowadzić lekcje, gdy tylko podał temat. Położyłam się na ławce, włączyłam muzykę na słuchawkach, schowałam w ramionach i włosach, i zamknęłam oczy. Przysypiałam, gdy nagle poczułam, że coś uderza mnie w głowę. Podniosłam się, rozejrzałam po klasie. Możliwe, że tylko mi się zdawało. Położyłam się, lecz tym razem byłam trochę bardziej czujna. Ponownie coś wylądowało w moich włosach. Przeczesałam je i wyjęłam kawałek białej gumki do mazania. Odwróciłam głowę w stronę klasy i nagle dostałam wspomnianą gumką w sam środek czoła.

- Dość - nauczyciel uderzył zamkniętą pięścią o biurko, aż wszystko na nim podskoczyło.

  Ten facet był zazwyczaj spokojny, jednak, gdy ktoś przekroczy granicę... biada temu, kto we mnie rzucił.

- W swojej klasie widzę pana Taehyunga, gdy tylko skończy lekcje!

- Ajaj... - Powiedziałam cicho, a profesor spojrzał w moja stronę.

- A pani Kotaku dotrzyma mu towarzystwa. I proszę oddać mi ten telefon.

  Spojrzałam na swoją ławkę. Szlag, zapomniałam schować go do plecaka. Westchnęłam, wyciągnęłam baterię i podałam urządzenie nauczycielowi.

- Do odbioru po lekcjach - burknął, a ja pokiwałam głową.

  Od dalszego wstydu wybawił mnie dzwonek na przerwę. Spakowałam się i szybko wyszłam z klasy. Dotruchtałam pod salę gimnastyczną.

- Kota! - Usłyszałam głos Van, w której stronę się odwróciłam. - Dzień dobry, śpiąca królewno.

- Dzień dobry, mój słodki książe - odparłam sarkastycznie. - Czas nas nagli, więc wsiadaj do karocy i galopujmy pod matematyczny zamek.

- Jak sobie życzysz, najdroższa - zaśmiała się, a ja jej wtórowałam. - Oho, Kota, spójrz za siebie. Idą siostry Kopciuszka - wskazała na "cukrową elitę".

  Wszystkie trzy szły obok siebie, rozpychając się, jakby korytarz należał do nich. W tym samym momencie spostrzegłam Taehyunga i Jimina, schodzących po schodach, po wychodzącego z sali Jungkooka. Chłopacy pomachali nam, gdy tylko nas zauważyli. Odpowiedziałyśmy tym samym. Kątem oka ujrzałam cukrowe trio, które zatrzymało się i mierzyło nas gardzącymi wzrokami. Tania, blondynka o różowych końcówkach i niebieskich oczach, wyszła naprzeciw nas.

- Hej wam - powiedziała wyjątkowo miło, jak na nią.

  Obie, wraz z Van, przeczuwałyśmy coś niedobrego.

- Dobrze was znów widzieć, tyle się do mnie nie odzywałyście... Coś się stało? - Zrobiła smutną minę. - W ogóle skoro już gadamy to może zapoznacie mnie z waszymi nowymi kolegami? - Zagestulowała na wpatrujących się w całą tą scenę chłopaków.

-Hej, jestem Tania, kumpela Kotaku i Vanilli~ - pomachała w ich stronę i posłała buziaka ku Taehyungowi.

  Niezręcznie, lecz odachali jej. Do Tanii podeszły również jej koleżanki, w tym siostra Van, lecz ona nie fatygowała się, by je przedstawić.

- To do zobaczenia, moje drogie - zaćwierkała, lecz odwracając się wystawiła język w moją i Van stronę.

- Cwana... - Warknęła Vanilla.

- Lepiej chodźmy, bo wyprowadziła mnie z równowagi.

- Taa, zaraz i tak dzwonek...

~~*~~

-Wybacz, Van, ale nie mogę dzisiaj z tobą wrócić - wyjaśniłam.

- Dlaczego? Idziesz na jakieś zajęcia dodatkowe, czy co? - Zapytała.

- Nie, nic z tych rzeczy... Dostałam karę za słuchanie muzyki na lekcjach śpiewu. Odprowadzisz mnie pod klasę?

- Pewnie, mam pełno czasu.

Zgodnie z tym, co powiedziała, odprowadziła mnie na piętro, gdzie się z nią pożegnałam. Zapukałam do drzwi i weszłam.

- Dzień dobry, panie Torres... - Powiedziałam z wymuszonym uśmiechem.

Nauczyciel spojrzał na mnie znad papierów, popijając kawę, której aromat unosił się w całej klasie.

- Witam ponownie, pani Akaru - odstawił kubek i poprawił okrągłe okulary, za którymi kryły się ciemne, szare oczy. - Czy wiesz gdzie jest twój współwięzień? - Zapytał, wstając od biurka i patrząc na mnie z pytaniem wypisanym na twarzy.

- Nie, proszę pana - zapewniłam. - Czy mogłabym odzyskać telefon?

- Tak. Kotaku, następnym razem trochę się skup na moich zajęciach.

Wyciągnął sprzęt z szufladki w biurku i podał mi go. W tym samym czasie do klasy wpadł zasapany Taehyung, oparł się ramieniem o framugę drzwi i próbował złapać oddech.

- Dzień dobry, panie Kim - powitał go nauczyciel.

Chłopak wysapał ciche 'annyeong'.

- Więc... Jaka będzie kara? - Zapytałam, ignorując ciężko zipiącego czerwonowłosego.

- Przyniesiecie miotły i mopy ze schowka i wyręczycie panie woźne - zaklaskał w dłonie. - Raz, dwa!
Z przeciągłym jękiem minęłam azjatę w drzwiach i skierowałam się w stronę schowka, który znajdował się na końcu korytarza. Chłopak powlókł się za mną. Chwyciłam dwa mopy i miotły i wcisnęłam je mu. Sama wzięłam wiaderko, podeszłam do kranu, wlałam wody i trochę płynu. Taehyung spojrzał na mnie, dźwigającą wiadro z wodą i mimo, że sam był obładowany po pachy, podszedł i wziął je ode mnie.

- Em, dzięki? Może w takim razie ja wezmę szczotki? - Zapytałam lekko skołowana.

- Byłbym wdzięczny... - Jęknął, gdy miotła wymsknęła mu się i upadła na podłogę.

Zaśmiałam się i ją podniosłam, a następnie wzięłam pozostałe trzy. Wnieśliśmy 'sprzęt' do klasy muzycznej.

- Mam nadzieję, że nie rozniesiecie całego piętra - powiedział nauczyciel, napotykając nasze lekko zakłopotane spojrzenia. - Muszę iść teraz na zebranie, a jak wrócę to ma tu być czysto, a ławki mają być w całości - i wyszedł, zostawiając nas do wypełnienia kary.

Bez chwili ociągania, chwyciłam za miotłę i zaczęłam nią machać.

- Słuchaj... Trochę mi przykro, że to wszystko się tak potoczyło - rzekł chłopak nieco niepewnie. - Nie chciałem żebyś została ukarana z mojej winy.

- To nie twoja wina - zapewniłam. - Tylko moja, że słuchałam muzyki na lekcji. Chociaż nie rozumiem jednej rzeczy - dodałam nieco poważniej. - Dlaczego, cholera, rzucałeś we mnie gumką?! - Warknęłam.

Taehyung podniósł ręce w obronnym manewrze i zasłonił nimi twarz.

- Ai, Jimin mówił, że będziesz się o to wściekać - jęknął.

- I miał rację - stwierdziłam szybko i urwałam konwersację, skupiając się na zamiataniu.

Posprzątałam połowę klasy, gdy spostrzegłam, że chłopak nawet nie ruszył miotły.

- No i na co ty czekasz? - Zapytałam z irytacją drżącą w głosie.

Spojrzałam na niego. Nawet nie przejął się moimi słowami, bo wpatrywał się w ekran. Ekran telefonu. Mojego telefonu. Odruchowo sięgnęłam rękami do przednich i tylnych kieszeni, sprawdzając, czy to nie przypadek. Nie było go.

- Ej, skąd masz mój telefon?! - Krzyknęłam, podbiegając w jego stronę i próbując zabrać sprzęt.

Ku mojemu niezadowoleniu, Taehyung podniósł go nad moją głowę, wystarczająco wysoko, bym go nie dosięgnęła.

- Oddawaj!

- Nooo, zero zabawy - mruknął, podnosząc telefon jeszcze wyżej.

Mimo skakania, nie mogłam dosięgnąć do jego ręki. Tupnęłam, poirytowana. W przypływie złości nadepnęłam chłopakowi na nogę, a ku mojej uciesze, telefon wpadł prosto w moje rączki. Szybko włączyłam go i sprawdziłam ostatnio otwierane aplikacje. Weszłam w SMS-y, w których było otwarte okienko wiadomości do Vanilli.

"Ty się dziewczyno dobrze czujesz O.o?"

Przejrzałam ostatnie wysłane, czytając je dokładnie. Uderzyłam się wewnętrzną stroną dłoni w czoło, gdy skończyłam je przeglądać. Całe szczęście, otrzymała je tylko Van.

Uniosłam głowę znad telefonu i spojrzałam na chłopaka, którego wyraz twarzy mówił dosłownie 'nie bij'.

- Niby licealista, a zachowuje się jak typowy gimbus... - Westchnęłam i uszczypnęłam się w nasadę nosa. - Błagam, śpieszę się gdzieś. Chcę mieć tą karę za sobą.

- Jak sobie życzysz, Kota-yah - odpowiedział wyjątkowo beztrosko.

~~

Sprzątanie klasy minęło wyjątkowo szybko, gdy tylko Taehyung włączył się do pomocy. Po wszystkim odnieśliśmy szczotki i wiadro i wyszliśmy ze szkoły.

- To do zobaczenia po weekendzie, Kota-yah - zawołał czerwonowłosy, machając w moją stronę.

- Do zobaczenia, Taehyung-ah - odmachałam.

Po powrocie do apartamentu zrobiłam sobie kanapki i zabrałam swoją sportową torbę. Po paru minutach spaceru znalazłam się tuż pod dojo. Przywitałam się z Senseiem i adeptami. W szatni przebrałam się w kimono.  Na zajęciach spędziłam dwie godziny, po czym przyszło mi wrócić do domu. Wzięłam prysznic, zjadłam sporą kolację, przebrałam się w pidżamę i położyłam do łóżka. Pod kołdrą zdecydowałam się po raz ostatni sprawdzić, czy nic innego w moim telefonie nie ucierpiało. Ostatnim miejscem, które odwiedziłam, była galeria zdjęć. Pierwszym zdjęciem, które się wyświetliło, była selca Taehyunga, strojącego głupią minę, obejmując miotłę jak własną dziewczynę. Postanowiłam jej nie usuwać. Przyda się kiedyś.


--

 


//Yuukkiitteru

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top