Rozdział 10
Kotaku's P.O.V.
Za następnym zakrętem ukazał się nam 20-sto piętrowy wieżowiec, połączony z niższym budynkiem, który spełniał funkcję sali gimnastycznej. Na dachu budynku widniał neonowy napis:"Korean Music Studio".
- To tutaj? - Zapytał J-Hope, choć odpowiedź była oczywista.
- Nie. Wiesz, idziemy najpierw na lody, a tutaj jest kawiarnia - odpowiedział sarkastycznie Suga.
- Lody! Chcę śmietankowe! - Krzyknął V, na co reszta odpowiedziała zmęczonym jęknięciem.
- Taehyung- yah, to był sarkazm... - Wyjaśniłam, choć nieco zawiedziona, że muszę pozbawić chłopaka tych optymistycznych myśli.
- Nie martw się, Tae. Twoi hyungowie zabiorą cię później na lody! - Pocieszył go Jimin, chwytając Hobiego za ramię i szczerząc się.
- Ej, ja też chcę! - Wtrącił Jungkook z udawanym fochem. - Czekoladowe, poproszę.
- Dobrze, dobrze. Spokój - rozkazał mój ojciec. - Wszyscy później pójdziemy na lody, ja stawiam. Jesteśmy na miejscu, więc się zbierajcie. Wysiedliśmy z samochodu, a kierowca odjechał. Do budynku weszliśmy przez obrotowe drzwi. Wewnątrz przywitała nas szarooka blada kobieta, ścięta na chłopaczarę, o włosach starannie postawionych na żel.
- Pan Akaru i Bangtan Boys, jak mniemam? - Zapytała, spoglądając w notatnik. - Proszę za mną. Kobieta zaprowadziła nas przez korytarz, do złudzenia przypominający szpitalny, na którego końcu znajdowały się podwójne drzwi. Pchnęła je, a naszym oczom ukazał się szereg mirkofonów, oddzielanych przez cienką ścianę. Przy każdym z nich stało czerwone krzesło, wyścielone skórzanymi poduszkami. - Tutaj znajduje się studio nagrań, ale wątpię, by wam się przydało - mówiła, idąc bardzo szybkim krokiem. Następne drzwi, które przekroczyliśmy, ujawniły przed nami poczekalnię pełną czerwonych skórzanych foteli. - Pan Akaru i Pan Kim, proszę za mną, prezes na państwa czeka, a reszta niech tu przysiądzie. Ojciec i Lider poszli za kobietą, a my zostaliśmy w poczekalni.
- Skoro mamy czas to proponuję w coś zagrać - powiedział J-Hope.
- Może w butelkę?
- A masz butelkę? - Zapytał Suga.
- No nie...
- Mam propozycję - wtrąciła Van i wskazała na dozownik stojący w kącie pomieszczenia.
- Niech każdy naleje sobie wody i wtedy wytłumaczę zasady. Napełniwszy kubeczki, usiedliśmy na podłodzę, tworząc okrąg.
- Więc tak... Każdy, po kolei, mówi coś, czego nigdy w życiu nie robił, a ten, kto to robił, upija łyk wody. Kto wypije wszystko jako pierwszy, przegrywa. Rozumiecie? -Kiwnęliśmy głowami.- To proponuję, że ja zacznę - oznajmiła. - Hm... Nigdy w życiu nie prowadziłam samochodu. Łyka pociągnął Jin, a oprócz niego nikt.
- Emmm... - zaczęłam. - Nigdy w życiu nie... Nie upuściłam telefonu do wody. Napił się Suga
.- Nigdy się nie całowałem - powiedział Jin. J- Hope nabrał wody.
- A z Hopem się liczy? - Zapytał niewinne Tae. Wspomniany chłopak wypluł wodę na włosy Sugi, który wylał ją na jego spodnie.
- Nie liczy! - Krzyknął.
- Ale to w sumie był pocałunek - wtrącił JungKook.
- To był buziak. Pocałunek jest z językiem - wyjaśnił Jimin. - Chociaż o ile dobrze pamiętam to Hope coś wspominał, że Tae wystawił język...
- Nie pij tego, nie liczy się! - Warknął, gdy Taehyung zbliżył kubeczek do ust. Wszyscy zaczęli się śmiać, gdy nagle drzwi się otworzyły.
- Co się dzieje? - Zapytał Rap Mon, spoglądając to na mokre włosy Sugi i spodnie Hopa, to na jego czerwoną twarz, którą usilnie próbował zakryć. - No nie ważne... Wszystko już wiem. Wyjście na scenę mamy planowane na 18:30, a na 17:30 mamy fryzjerów, szafiarzy i kosmetyczki. Gramy do 20:00, a po nas wchodzi jakiś inny zespół.
- To wszystko? - Zapytał Jin, na co RM skinął.
- To idziemy na te lody? - Zaśmiał się Jimin.
- Tak, hyung! - Krzyknęli V i Kook.
- Chodźcie, dzieci - zarządził mój ojciec, kryjąc uśmiech. Po lodach wróciliśmy do hotelu, gdzie mieliśmy czas na odpoczynek przed ważnym dniem.
_______/\___/\____
Co ja się mam z @Yuukkiitteru -;- leniowi się nie chciało wstawić rozdziału i jeszcze się broni niemieckim '~' a ja powiem tylko tyle - Ich versteche nich ten głupi język!
~ColoedBlood
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top