Rodział#8
Kotaku's P.O.V.
Ze snu wyrwał mnie głos pilota:
- Tutaj wasz pilot. Lądowanie w Los Angeles odbędzie się za 15 minut.
Przetarłam oczy i ziewnęłam przeciągle. Obok siebie dostrzegłam Sugę, wykonującego dokładnie te same czynności.
- No dalej... Wstawać! - Zawołał mój ojciec, poklaskując w dłonie. - O 9:30 mamy się zjawić w hotelu. Nie możemy się spóźnić.
- Jeszcze 5 minut, mamo - jęknął J-Hope.
- Która godzina? - Zapytałam.
- Jak wylądujemy będzie 1 w nocy.
- To ile my lecieliśmy?! - Krzyknął JungKook.
- 6 godzin - wyjaśnił mój ojciec.
- T-to... jakieś załamanie czasowe? - chłopak zrobił dziwną minę.
- Przenieśliśmy się w czasie! - Zerwał się V.
- Nie, Ameryka znajduje się w innej strefie czasowej... W Korei jest 9 rano - wyjaśnił Jin.
- Bardziej podobała mi się moja wersja... - jęknął Taehyung.
- Tutaj wasz pilot. Zaczynamy lądowanie. Proszę o zajęcie miejsc.
Samolot zniżył lot, zaczęły się turbulencje. Po chwili znaleźliśmy się na ziemi. Wysiedliśmy w ciszy, niepokoju. Staliśmy na prywatnym lotnisku, które znajdowało się tuż obok wysokich biurowców.
Słońce grzało bardziej niż w Korei, przez co musieliśmy ściągnąć wierzchnie okrycie. Zostałam w czarnych spodniach z dziurami i szarej bokserce, która okrywała ramiączka od błękitnego stanika.
- Wszyscy obecni? Nikt nie został w samolocie? - Zapytał Rap Mon. - Tae, Hope, Kook?
- Obecni - powiedzieli razem.
- Uwaga, żeby się nikt nie zgubił. Niech każdy znajdzie sobie parę i jej pilnuje, oraz wzajemnie - orzekł mój ojciec - Ja i Namjoon będziemy szli z przodu, więc nie oddalajcie się i nie rozchodźcie.
Van złapała się mojego ramienia i oparła swoją głowę o moją. Suga ustawił się z Jinem, J-Hope z V, a Jimin z Jungkookiem.
Z samolotu wyszedł pilot - postawny brunet o piwnych oczach, ubrany w biały garnitur z czarnym krawatem -, odpalił papierosa i spojrzał na nas zza okularów przeciwsłonecznych.
- Uszanowanie - skinął niemal niezauważalnie. - Nazywam się Allen Spielking, wasz pilot. Proszę mi wybaczyć, że dopiero teraz się przedstawiam, ale o to prosił mnie kierownik.
- Rozumiem. Ja nazywam się Christopher Akaru.
Mężczyźni uścisnęli dłonie i wymienili ostre spojrzenia, jak to w męskiej naturze bywa.
- Śmiem twierdzić, że miało to jakiś głębszy sens.
- I nie myli się pan. Jestem również waszym szoferem i zawiozę was na miejsce. Proszę dać mi moment na sprowadzenie samochodu.
Pan Spielking wyciągnął z kieszeni klucze i wcisnął przycisk, który spowodował otworzenie się tylnej luki bagażowej samolotu, z której wyjechała czarna limuzyna z przyciemnianymi szybami.
- Panie przodem - powiedział, otwierając drzwi pojazdu i kłaniając głowę.
Fotele wewnątrz wyścielane były czerwoną skórą. Van usiadła na samym końcu jednego z rzędów, ja tuż obok niej. Za nami wsiedli Jin, Jimin i Rap Mon, naprzeciwko zaś Suga, J-Hope, V, Jungkook i mój ojciec. Kierowca ruszył, co wywnioskowałam po tym, że Jin poleciał na mnie, a ja na Van.
- Przepraszam cię... - rzekł grzecznie blondyn, drapiąc się po karku.
- Nic się nie stało - machnęłam dłonią.
- Gdzie jedziemy? - Zapytał Jimin.
- Teraz do hotelu. Wytwórnia jest o tej godzinie nieczynna - oznajmił ojciec.
- A ładny chociaż będziemy mieli widok z okna? - Zapytał JungKook.
- Z tego, co przysłano mi na maila, wnioskuję, że tak.
- Długo jeszcze? - Jęknął Taehyung.
- To ledwie parę ulic stąd. Zaraz będziemy wysiadali.
Jak zostało powiedziane, tak się stało. Samochód zatrzymał się, co ponownie wywnioskowałam po tym, że Van poleciała na mnie, a ja na Jina.
- Wybacz... - rzekłam cicho.
- Chyba na siebie lecimy - zaśmiał się Jin, a ja dołączyłam.
- Jesteśmy na miejscu, proszę państwa - powiedział szofer, który otworzył drzwi.
Wyszliśmy z limuzyny, stając przed bogato zdobionym budynkiem, przed którym stał pojazd służący do przeprowadzek, z którego wyładowywano walizki.
- Ci panowie zajęli się pańskim bagażem. Właśnie jest wnoszony do hotelu - oznajmił. - Proszę o kontakt telefoniczny w dniu dzisiejszym w godzinach okołopopołudniowych. Zjawię się natychmiast po otrzymaniu sygnału i zawiozę państwo do głównego biurowca wytwórni.
- Dziękujemy serdecznie, jesteśmy wdzięczni.
- Moja rola tutaj się kończy. Życzę miłej nocy. Do widzenia - skłonił się, wsiadł do limuzyny i odjechał.
- Do widzenia i wzajemnie.
Grupką weszliśmy do hotelu, który od wewnątrz prezentował się bardzo modernistycznie. Przywitała nas, ubrana w służbowy kobiecy garnitur, recepcjonistka.
- Dobry wieczór - skinęła - Pan Akaru i pana podopieczni, jak mniemam?
- Ma pani rację.
- Oto klucze do pokojów. Znajdują się na siódmym piętrze. Winda jest tuż obok - wskazała na nowoczesną maszynę, nad którą świeciło się zielone światełko. - Pańskie bagaże zostaną wniesione w przeciągu 30 minut.
- Dziękujemy. Zaczekamy więc na górze, w swoich pokojach. Poinformuję państwa, które z bagaży należy zanieść, do którego z pokoi.
- Życzę mile spędzonego czasu. Dziękujemy za wybranie naszych usług.
Ja, Van, J- Hope i Suga wsiedliśmy do jednej windy, kiedy reszta używała innych.
- Dajcie mi wcisnąć guzik! - Krzyknął Hobi.
- To se wciskaj... - mruknął Yoongi.
Hoseok zbliżył palec do 7-ki, lecz zaraz cofnął dłoń i wcisnął wszystkie guziki po kolei. Winda zatrzymywała się na każdym piętrze, przy czym mocno nami rzucało.
- Przysięgam ci, że te noce spędzone ze mną w pokoju będą dla ciebie najgorszym koszmarem - powiedział niezwykle spokojnie Suga, lecz w jego oczach dostrzegłam ten znaczący błysk.
- Vaaan, zabierz go ode mnie - jęknął Hope, wtulając się w Vani. - Pomocy, hyung jest dla mnie niemiły - zaczęli się śmiać, a ja i Suga pokręciliśmy głowami.
- Ochronię cię, nadziejko! - zawołała dziewczyna i stanęła przed chłopakiem, rozkładając ręcę.
- A więc strony zostały wyznaczone... - powiedziałam, wymieniając spojrzenia z Yoongim.
Wtem winda zatrzymała się po raz ostatni, a jej drzwi otworzyły się. Na korytarzu stał Rap Mon, rozglądając się i zastanawiając.
- Co wy tak długo robiliście? - Zapytał Lider. - Awaria była, czy co?
- Nie. Nasza 'nadziejka' postanowił zrobić sobie wycieczkę po piętrach hotelu - oznajmił Suga, przewracając oczami.
- No cóż. Przywieźli nam bagaże - powiedział Rap Mon. - Hope, Swag, wasz pokój ma numer 342, a dziewczyn jest ten na przeciwko - 346. Walizki macie wniesione...
- A reszta jakie pokoje zajmuje? - Spytał Hobi.
- Ja, Jimin i Jin 340, Tae i Kook 345, a pan Chris 341. O 8:30 zbiórka na parterze, na śniadaniu - poinformował i znikł za drzwiami.
~
Yuukkiitteru: Ale ze mnie leń ;-; tak długo rozdziału nie wstawić...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top