Rozdział 8
- Jak się dzisiaj czujesz, Louis? - Mary jest betą, o kilka lat starszą od niego, ma delikatny głos i miękko patrzy na niego swoimi brązowymi oczami. Jej biuro pomalowane jest na jasnoniebieski kolor, który staje się minimalne wyraźniejszy, kiedy pada na niego światło, przez nie do końca zasłonięte rolety. Kilka certyfikatów wisi na ścianach, tak jakby miała prawo mówić mu, że jego głowa nie jest na swoim miejscu i otwierać w miejscu, w którym dokładnie jest spieprzona.
Łatwo się z nią rozmawia, a Louis uważa, że jest szczęściarzem mając tak dobrą terapeutkę za pierwszym podejściem. Powiedziano mu to kilka razy w ciągu ostatniego miesiąca, ale on wciąż czuje więcej bólu niż najprawdopodobniej powinien. Wie, że niektóre sesję osiągają większe sukcesy niż inne, ponieważ jego głowa nie zawsze jest w stanie rozmawiać o tym o czym powinni.
Na ostatniej sesji udało mu się wypełnić cały czas, mówiąc o tym jak się czuje, gdy Harry go dotyka. Udało jej się to zrobić z jej stopniem, mówiąc mu, że stworzył pewnego rodzaju przywiązanie z Harrym, które musi rozważyć, ale jego głowa nie była w stanie słuchać, tylko mówić.
Dzisiaj jest tak samo jak zawsze, ale nie czuje się na siłach, aby mówić albo słuchać. To jeden z tych dni, w których raczej wolałby zostać w łóżku i spać, dopóki nie mógłby o wszystkim zapomnieć. Myśli, że to jeden z powodów, przez który musi tu tak często przychodzić, aby wydostać go z łóżka. Chociaż najprawdopodobniej to zły pomysł.
- Wiesz, dobrze jak zawsze. - Unosi brew na niego, a uśmiech gości na jej ustach. Nie wierzy mu, ale Louis sam sobie też nie wierzy, więc to w porządku. Louis nauczył się już tego, że ona nie zaakceptuje jego gadki-szmatki i udawania delikatnego. Lubi na niego naciskać i sprawiać, by się otworzył w sposobie w jakiego najprawdopodobniej by nie zrobił, gdyby nie był do tego zmuszony. Jego mama to przyjęła, powiedziała że to okropne podejście i próbowała, by zamienił się z kimś innym, ale tak kobieta specjalizuje się w zachowaniu omeg, a on w pewien sposób cieszy się z jej metod, więc został.
Jej metody naprawdę są dobre. On po prostu nie lubi mówić o sobie, zawsze tak było i nie sądzi, że to się zmieni, ale powiedziano mu, że to przychodzi z praktyką.
- Dobrze jak zawsze, co? - Krzyżuje swoje nogi, a Louis tylko mruczy.
- Tak.
- Wiesz, co powiem jako następne, Louis. Widzisz mnie trzy razy w tygodniu od miesiąca. - Wie. Boże, on to wie. Od środka zjada o to, że jego mama wydaje tyle pieniędzy na to wszystko, a on jest taki niechętny z tym, by się otworzyć. On po prostu nie lubi mówić o rzeczach, ponieważ wtedy musi o nich myśleć, a to sprawia, że są realne. Nie chce, aby rzeczy, które się wydarzyły stały się realne, więc ignorowanie ich jest naprawdę jedynym wyjściem.
- Nie możesz mi pomóc, jeśli będę udawał, że wszystko jest w porządku, tak. Ale wszystko jest takie samo jakie było, więc, o czym tu mówić?
- Z pewnością możemy o czymś porozmawiać. Zauważyłeś jakiś postęp? Jak idzie z Harrym?
- Harry wciąż jest jedynym alfą, przy którym czuje się komfortowo, gdy wkracza w moją przestrzeń osobistą. On umm, myślę, że się martwi, ponieważ jeszcze nic nie zrobiliśmy. Trochę się boję, że poczuje, iż nie chce z nim niczego więcej, nawet jeśli naprawdę chcę.
- Powiedziałeś mu to?
- Nie! - Mówi trochę za głośno i wzdryga się na swój własny wybuch. - Nie chcę, aby myślał, że jestem szalony. -Wygląd jej twarzy jest wystarczający, aby powiedzieć mu, że takie myślenie jest niezdrowe ani nieakceptowalne, ale on nic nie może na to poradzić. - Powinienem mu powiedzieć, prawda?
- Cóż, sądzę że tak byłoby lepiej, jeśli oprócz przyjaźni chcesz wejść w nim w związek. Ale nawet na to twój uraz może nie pozwolić. To coś nad czym będziesz musiał popracować, Louis. Będziesz musiał chcieć. On musi być skłonny do pomocy.
Wzdycha.
Cokolwiek.
~*~
Po tym sesja nie idzie w żadnym konkretnym kierunku, ale pozostawia Louisa czującego się na skraju i niepewnego. Niall go odbiera, a kiedy wsiada do samochodu, w końcu zaczyna płakać. Niall wyłącza silnik i pociera swoimi dłońmi jego włosy, kiedy on płacze tak, że jego ciało się trzęsie.
- Chcę tak dużo z Harrym, ale nie mogę. Nie mogę... on nie może mnie nawet prawidłowo dotknąć, abym nie miał z tym problemu. Tak bardzo mu ufam, ale ja... po prostu nie mogę! To niesprawiedliwe. Nie wiem co zrobić, Niall. Boję się i cały czas jestem podenerwowany i nie sądzę, że ktokolwiek zasługuje sobie na radzenie sobie z czymś takim i to takie samolubne, że chcę mieć przy sobie Harry'ego. Ja po prostu...
- Louis, wszystko będzie w porządku. Naprawdę niewiele wiem o tym co się dzieje pomiędzy waszą dwójką, ale jeśli ufasz mu tak bardzo, to jestem tu, aby cię wspierać. Zawsze jestem tu dla ciebie, Lou, bez względu na wszystko. - Kiwa głową i przybliża się do Nialla na kilka minut, nim jego płacz nie przemienia się w pociąganie nosem.
- Przepraszam za to wariowanie. Możemy jechać do domu? - Niall posyła mu uśmiech i kiwa głową. Nienawidzi tego, że w ostatnich miesiącach żyją osobno, ale wie również, że to jego własna wina. On po prostu nie radzi już sobie z rozmowami, a kiedy już tak jest to nie dzieje się głównie z Niallem.
- Tęsknię za tobą, Lou.
- Ja też za tobą tęsknię, Ni. Powinniśmy dzisiaj zrobić męską noc, tylko nasza dwójka. - Sądzi, że od ostatniej minęło mnóstwo czasu, nie pamięta, kiedy ostatnio po prostu pili i oglądali razem filmy. Tęskni za nocami, kiedy mogli wyjść na miasto i po prostu być młodymi, ale ma nadzieję, że Niall rozumie, że on po prostu nie może. - Zamówię tajskie żarcie, a potem możemy obejrzeć film albo zagramy w fifę?
- Tak, Lou. Brzmi naprawdę miło.
~*~
Louis śmieje się bardziej niż od dłuższego czasu. Niall dokładnie wie co powiedzieć, aby wywołać uśmiech na jego twarzy i by poczuł się lepiej niż ktokolwiek inny. Myśli, że to może dlatego, ponieważ Niall nie zmienił się w odróżnieniu od innych. Traktuje go jak tego Louisa, którym był wcześniej, nie zachowuje się tak, jakby był bardziej kruchy lub jakby jedno, źle ułożone słowo mogło go zniszczyć. Są przyjaciółmi od tak długiego czasu, że długa cisza pomiędzy nie jest już dla nich niekomfortowa, a jeden z nich w końcu, by ją wypełnić poprzez rzucenie czymś w drugiego. Ta dynamika sprawia, że Louis w pewien sposób czuje się cały.
Zawsze perfekcyjnie się dogadywali, a Louis jest niezmiernie wdzięczny za to, że Niall jest jego przyjacielem.
- Hmm? - Pyta, pijąc swoje piwo. Znajduje się na granicy pomiędzy byciem trzeźwym a pijanym. Ostrzegano go, że stronił od alkoholu na wypadek, gdyby stało się zależnością, sposobem, aby poradzić sobie ze swoją popieprzoną głową, ale nigdy nie lubił uczucia bycia pijanym, więc się tym nie martwi. Po prostu lubi być nietrzeźwy, gdy czuje się nieco cieplej niż zazwyczaj.
- Nie musisz mi mówić, ale jeśli kiedykolwiek będziesz chciał... porozmawiać o tym co się stało. Jestem tutaj, aby wysłuchać, wiesz? Wiem, że masz koszmary i zawsze jesteś mile widziany w moim łóżku, tak jak powiedziałem, zawsze możesz przyjść, by spać ze mną, ale zawsze jeśli chcesz znieść ciężar ze swojej klatki piersiowej, jestem tutaj z tobą. Zawsze. - To nie pierwszy raz, kiedy Niall to przetoczył, ale on nie nauczył się jeszcze jak na to odpowiadać. To takie dziwne, słyszeć jak inni ludzie mówią głośno o tym co się stało. Lubi po prostu to ignorować i udawać, że nigdy się to nie stało, ale wie, że nie może. Wie, że wszyscy inni się o niego martwią i bez względu na to jak bardzo chciałby, aby nikt się nie martwił, wie również, że nic nie może na to poradzić. To po prostu jedna z rzeczy, do których będzie musiał się przyzwyczaić.
- Pewnego dnia ci powiem, Ni. Obiecuję. - Niall przebiega swoją dłonią po włosach Louisa. Mruczy z uznaniem, nigdy nie pchając Louisa, by powiedział mu coś na co nie jest gotowy. Zawsze tak było. Ze wszystkim od pierwszego pocałunku przez pierwszy raz, kiedy prawie pieprzył alfę do teraz. Słuchał jego jęków na temat bycia prawiczkiem jak i słuchał jak marudził na zbyt dotykalskie alfy, a on również słuchał skarg Nialla, ale nikt nigdy nie naciskał. To niewypowiedziana zasada pomiędzy ich dwójką, że po prostu mówią sobie to co potrzeba, kiedy tylko są gotowi. - Po prostu trudno mi o tym mówić, bo... nie wiem. Może powiem ci po procesie.
- Och, tak, kiedy to jest tak właściwie?
- Dziewięć dni - mówi Louis, nagle czując się trochę wysuszonym. Niall kładzie swoją dłoń na tej Louisa i to jest bardziej uspokajające od jakichkolwiek szkód. - Harry wraca jutro. Chcę się niedługo z nim spotkać. Czy to będzie w porządku?
- Tak! Naprawdę chciałbym spotkać przez więcej niż dziesięć minut, kiedy widzieliśmy się za pierwszym razem.
- Musimy ustalić czas. Najprawdopodobniej zostawie go przez chwilę tylko dla siebie.
- Nie oczekiwałem niczego innego. - Louis pcha Nialla w ramię i w odwecie dostaje w twarz całą garścią popcornu.
Przez chwilę, myśli, że wszystko jest w porządku.
HARRY
Na twarzy Louisa znajduje się odwaga, kiedy idą na salę sądową, co zaskakuje Harry'ego. Wygląda silnie, stoi prosto i jest pewny, kiedy idą i siadają na swoich miejscach. Harry jest z nim jedynie na prośbę Louisa, odkąd będzie normalnie przesłuchany. Ale on oddał swoje prawo Liamowi, swojej prawej ręke, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że jego prywatny związek z Louisem, mógłby być konfliktowym dowodem w sprawie tej rangi. Nie martwi się. Liam zna sprawę tak samo dokładnie jak on, z każdej strony, tak jak miał nadzieję, że będzie.
- Chciałbym poprosić pana Louisa Tomlinsona - mówi obrońca poważnym głosem, sprawiając że całe ciało Louisa się napina. Wiedział, że będzie musiał stanąć przed sądem, wiedział że będzie musiał po raz ostatni spojrzeć Marcusowi prosto w oczy, kiedy będzie mówił światu o wszystkich straszliwych rzeczach, które mu się przydarzyły, gdy był uwięziony w tym domu, ale Harry może powiedzieć, że rzeczywistość jest dla niego o wiele gorsza.
- Będzie w porządku. Jestem tuż obok. Patrz na mnie, dobrze? - Mówi Harry i ściska pocieszająco ramię Louisa, kiedy omega wstaje i zmusza się do udania na podest. Jest tam mikrofon i kiedy siada musi go przystosować, aby był blisko jego ust oraz przeczyszcza gardło.
- Ja uhh - zaczyna Louis, jego głos się trzęsie. Harry może stwierdzić, że czuje się niekomfortowo siedząc na podeście i bardzo delikatnie pochyla się do przodu, ochronny instynkt mówi mu, by spróbować przybliżyć się do niego, nawet jeśli nie powinien. - Umm, kiedy najpierw... przepraszam - jego głos wciąż się trzęsie, a Harry może zobaczyć, że tak samo jest z całym jego ciałem.
- Wszystko w porządku, Louis. Masz czas - mówi sędzia ze swojego miejsca, posyłając mu współczujący uśmiech. Harry to docenia, przynajmniej na niego naciska. Nie ma nic gorszego od naciskania na omegę przy tak kruchym oświadczeniu.
- Kiedy najpierw się tam dostałem, David Dundry był jedyną znajdującą się tam omegą. Umm, on, uhh. - Przez chwilę skanuje widownię, ale zapach paniki powoli wypełnia pomieszczenie. - Wymusił na mnie obietnicę, bym nigdy nie powiedział jego rodzicom tego komu się stało w tym pokoju. - Płacz roznosi się po sali sądowej, a Harry odwraca swoją głowę, by zobaczyć matkę Davida, kobieta która jest taka malutka, a została pozostawiona z taką wiadomością. Płakała wtedy, a jej alfa objął ją ramieniem.
- Nie lubię łamać swoich obietnic, ale umm - Louis ponownie zaczyna, tym razem brzmi jakby trochę bardziej się wahał. - Zgaduję, że... zgaduję, że mają prawo wiedzieć co stało się ich synowi i wy wszyscy powinniście mieć prawo do własnego osądzenia Marcusa za to w co wpakował mnie i dwie inne omegi. Mam poczucie, że to co się stało jest już dobrze znane i tak. - Louis trochę się śmieje, ale to nie poczucie humoru. Brzmi jak czyste podenerwowanie opuszczające ciało Louisa. Nigdy nie widział Louisa tak bardzo zdenerwowanego, tak podobnego do ataku paniki. Który... według instynktu Harry'ego jest na wysokim, zbliżającym się poziomie, kiedy patrzy na Louisa.
On... o cholera.
Głos Louisa jest wolniejszy niż zazwyczaj, ton jest głównie płaski i pozbawiony emocji. - Umm David był... miał to... - Harry wstaje i biegnie do Louisa, nim ktokolwiek może zdać sobie z tego sprawę, myśli, ponieważ słyszy krzyk i ktoś mówi mu, by się zatrzymał, ale kiedy Louis opada, on go łapie.
- Wszystko w porządku - mówi delikatnie do omegi w swoich ramionach. - Jest w porządku.
- Zarządzam przerwę - mówi sędzia i wali swoim młotkiem. Harry wciąż trzyma Louisa w swoich ramionach, omega co chwilę zyskuje i traci świadomość. Harry przygryza swoją wargę i patrzy na tłum, gdzie mama Davida i rodzice Louis wpatrują się w niego z niepewnością.
- Możesz, nurkować, Lou. Będę tu żeby cię z tego wyciągnąć za kilka minut. - To wszystko, nim ciało chłopaka w jego ramionach staje się wiotkie, nawet jego oddech staje się delikatniejszy. To co zrobił nie było najinteligentniejszym pomysłem, by wybiec przed sąd w taki sposób, ale jest coś w tej omedze, co sprawia, że zapomina o zasadach, które społeczeństwo na niego narzuciło.
Jay podchodzi do niego, kiedy sędzia wychodzi, kuca i siada pomiędzy nimi.
- Mogłeś powiedzieć, że mój syn upada za nim ja byłam w stanie to zrobić - mówi na początek, jej oczy wypełnione są delikatnymi łzami. - Louis był taki zdystansowany odkąd... ja po prostu. Doceniam to, że wasza dwójka tak blisko się związała w tym czasie, ale czy to naprawdę, właściwe? Nie sądzisz, że widzi w tobie kogoś innego niż zwykłą alfę? Odkąd w jego umyśle go uratowałeś?
- Z całym szacunkiem proszę pani, ale nie sądzę. Jeśli tak, nie manipulowałbym nim tą siłą, aby mnie polubił, jesteśmy jak wszyscy inni przyjaciele. My nie... nie wykonał żadnego ruchu, który mógłby wnioskować na to, że chciałby abyśmy byli czymś więcej, więc się nie martwię. - Zdaje sobie sprawę z tego jak fałszywie to brzmi, kiedy dalej siedzi z omegą na swoim podołku, przyciskając nos do jego szyi, ale to nie jest kłamstwo. Oczywiście chodzili na randki, ale nie pocałował Louisa, a Louis również nie zrobił żadnego postępu. Nie wie z czego to pochodzi, jeśli z czegokolwiek, ale może zauważyć troskę na twarzy Jay.
Wzdycha ona delikatnie i patrzy na swojego syna, nim zabiera pasmo włosów ze swojej twarzy.
- Ja nie... nie miałabym z tym problemu, jeśli byście byli. Oczywiście jesteś dla niego dobry i wiesz jak go prowadzić. Wiesz o jego przeszłości oraz o jego kłopotach. Sądzę, że po prostu rolą matki jest martwienie się.
- Rozumiem, pani Tomlinson.
- Przywrócisz go niedługo?
- Tak. Najpierw zabiorę go do kawiarni, aby miał butelkę wody, kiedy się napije. - Omega przed nim wpatruje się w niego długim i twardym spojrzeniem, nawet jeśli Harry nie może tego odczytać, ale następnie kiwa głową.
- Doceniam to, że pomogłeś mu się uspokoić w taki sposób. - Posyła mu delikatny uśmiech w odpowiedzi, kiedy odchodzi w kierunku swojego alfy.
~*~
Kawiarnia jest w piwnicy sądu i jest całkowicie pusta oprócz pracownicy stukającej na swojej komórce stojącej za kasą. Zanosi go do windy, a następnie sadza go przy jednym ze stołów, nim bierze butelkę wody z automatu.
- Louis - mówi delikatnie i ogląda jak omega się porusza. Siada obok niego i ponownie przyciąga go na swój podołek. - Lou, możesz już wrócić. Jest w porządku. Wszystko jest dobrze. - Louis ponownie się wierci, ale tym razem jego oczy mrugają i patrzy na Harry'ego.
- Hej - mówi miękko i uśmiecha się.
- Hej. Napij się. - Wręcza mu butelkę wody po odkręceniu jej, a Louis bierze długi łyk, nim odkłada ją na stół.
- Dziękuję, umm, za zrobienie tego dla mnie - mówi delikatnie, trochę różu pojawia się na jego policzkach. - Byłem blisko ataku paniki, a ty go zatrzymałeś. Dziękuję. - Harry kiwa głową, miękko się uśmiechając.
- Nigdy nie musisz mi dziękować, Lou. Zawsze będę tu, aby ci pomóc, w porządku?
- W porządku. - Louis przygryza swoją dolną wargę, a Harry unosi swoją brew, czekając aż omega powie to co zaprząta jego myśli.
- O czym myślisz, Lou?
- Ja nie, umm, nie chcę tam wracać. Nie jeśli muszę... chodzi o to, oczywiście chcę, aby Marcus poszedł do więzienia. Ale tak jakby, nie sądzę, że mogę zeznawać.
- Myślisz, że byłoby lepiej, gdybym poprosił sędziego, by rodzice Davida wyszli na czas twojego zeznawania? Więc nie złamiesz wtedy swojej obietnicy? - Oczy Louisa lekko się rozszerzają, jakby naprawdę rozważał propozycję.
- Nie, raczej wolałbym złożyć pisemne zeznanie, jeśli to w porządku.
- Oczywiście, Lou. Sądzę, że sędziowie już widzieli ile emocjonalnego stresu musiałeś już przeżyć, aby wygrać naszą sprawę. - Louis kiwa głową i kładzie ją na ramieniu Harry'ego. To nie jest czymś co tylko przyjaciele robią, szczególnie nie pomiędzy alfą i omegą, ale to rzecz Harry'ego-i-Louisa. Nie zrobili ani jednego zwyczajnego kroku w swojej znajomości, więc nie sądzi, że ma to jakieś znaczenie, jeśli są trochę nieortodoksyjne.
~*~
Liam czyta na głos oświadczenie Louisa, a omega siedzi blisko boku Harry'ego. Każde stwierdzenie naprawdę uderza dom i może nawet zobaczyć rozpacz na twarzy Liama, kiedy czyta każde zdanie.
- Pierwszą rzeczą jaką mi powiedziano, kiedy obudziłem się obok Davida było to, że jeżeli uda mi się poświęcić samego siebie dla pragnień wroga, to mając nadzieję, mogłem obronić inne omegi przed tym samym losem. - Harry czuje jak jego serce wali mu w piersi, kiedy Liam czyta słowa z kartki, a Louis wygląda blado.
Harry myśli, że najgorszą częścią jest to, że twarz Marcusa jest pozbawiona jakichkolwiek emocji. Wygląda na perfekcyjnie zadowolonego, po prostu tam siedząc i pozwalając na to, by świat słyszał jak porywał i torturował omegi dla swojej własnego zwariowanej fantazji.
- Wysoki sądzie, mój klient nie był w pełni rozumu, kiedy dokonywał tych przestępstw. Nielegalnie zerwana więź może pogorszyć stan umysłowy każdego alfy i on czuł ofiary jako swoje biologicznie - próbuje obrońca.
- Jego historia kontynuowania pracy oraz bycie stabilnym członkiem społeczeństwa przez 18 miesięcy po deportacji jego omegi jest sprzeczne z tym stwierdzeniem. - Odpowiada prokurator, a Harry wycisza to wszystko, by skupić się jedynie na Louisie. Jasnym jest to, że omega wciąż jest oszołomiony, kruchy i najprawdopodobniej przerażony, ale Harry chce jedynie, by poczuł się lepiej.
Louis w pewnym momencie próbował się wspiąć na podołek Harry'ego, ale policjant znajdujący się na sali powiedział im, że to niepoprawne zachowanie podczas rozprawy. Harry pociera małe, uspokajające kółka na plecach Louisa, kiedy prokurator wychodzi na przód i przechodzi przez resztę dowodów, wyjmuje kilka zdjęć i pokazuje każdy cholerny kawałek dowodu przeciwko każdemu cholerstwu alfy siedziącemu przed nimi.
Ława sędziów udaje się na przerwę, po tym jak wszystkie dowody zostały przedstawione, a Harry i Louis siedzą na zewnątrz na jednej z ławek znajdujących się w korytarzu. Louis siedzi teraz na jego podołku, zasady są obalone, kiedy Harry dalej pociera kółka na jego plecach. To wydaje się być jak bycie w miejscu, przyjaciel uspokaja przyjaciela w potrzebie.
- Myślisz, że jak zadecydują?
- Mam wrażenie, że dadzą mu karę śmierci, wnioskuję to po moim doświadczeniu w tego typu sprawach. - Louis mruga, a Harry mierzwi swoimi palcami jego włosy. - Wszystko w porządku?
- Chodzi o to, że wiem, że zrobił mi i tym dwóm omegom wiele złego..., ale nie sądzę, że ktokolwiek zasługuje na śmierć. Sądzę, że gorszą karą dla niego jest siedzenie w więzieniu, tak jak trójka z nas i tak. - Harry kiwa głową. - Strasznie to powiedzieć, prawda? Moja głowa jest taka popieprzona.
- Hej, hej, wcale nie jest. Masz pełne prawo, by tak myśleć. Wszystko jest w porządku, Louis. Odkąd omegi były zaangażowane w tą sprawę, omegi również były w jury, więc może uda się spełnić twoje życzenie. Wiele omeg myśli w ten sposób. Nurtowane przez instynkt, jesteś jednym z wielu, więc się nie martw, w porządku?
Marcus jest skazany na życie bez szansy na zwolnienie bezwarunkowe.
Louis całuje Harry'ego w ramach świętowania.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top