Rozdział 6
Część II:
Nie stój nad mym grobem i nie roń łez,
Nie ma mnie tam, nie śpię jeszcze.
Jestem tysiącem wiatrów dmących,
Jestem diamentowym błyskiem na śniegu lśniącym.
Jestem na skoszonym zbożu światłem promiennym,
Jestem przyjemnym deszczem jesiennym.
Mary Elizabeth Frye "Nie stój nad mym grobem i nie roń łez..."
LOUIS
Wpatruje się w siebie w lustrze, kiedy wskazówki na zegarze szybko się poruszają. Echo tykania roznosi się po całym pomieszczeniu, a on wzdycha, poprawiając kosmyk swoich włosów i idąc wzdłuż korytarza. Nialla nie ma w domu, a łzy frustracji znajdują się w kącikach jego oczu, kiedy chwyta za krzesło z kuchni, wspina się na nie, bierze zegar i rzuca nim o ziemię.
To co zrobił nie za bardzo działa, dopóki nie patrzy na rozwalone szkło, a potem czuje jak ponownie jego oddech więźnie mu w płucach. Małe wybuchy, które wcale nie są częste w jego życiu, ale kiedy się zdarzają, czuje niewytłumaczalny żal oraz wstyd zawsze pojawia się w jego gardle. Powiedziano mu, że to normalne, że traumatyczne przeżycia mogą powodować, iż jego mózg będzie wzmacniał niektóre rzeczy, przez co będzie się zachowywał inaczej, ale to nie oznacza, że to lubi.
Bierze kilka głębokich wdechów, nim zamiata bałagan, który zrobił i wrzuca szkło do kosza na śmieci, następnie kładzie 50-złotowy banknot na ladzie, gdyby Niall chciał kupić nowy zegar. To nie była tak właściwie jego własność, a nie będzie osobą, która nie naprawia swoich błędów.
Tak szybko jak jest czysto, wraca do swojego pokoju i ponownie patrzy się na swoje ciało w lustrze. Minęły prawie dwa miesiące odkąd widział osobę Harry'ego, ale pisali ze sobą każdej nocy od pierwszego razu, gdy Louis do niego zadzwonił, a dzisiaj jest ich pierwsza randka.
To nie tak, że jest bardzo podenerwowany (cóż, jest), ale to coś więcej niż czucie się gorszym. Harry jest... jest wszystkim czym on i jego przyjaciele marzyli, by posiadał ich alfa od szkoły podstawowej i to bardziej zastraszające niż może to wyjaśnić. To, jak i fakt, że alfa wie wszystko o lukach Louisa, co do których nie sądzi, że byłby w stanie się z nim podzielić z kimś innym.
Oczywiście jego mama nalegała na wizytę u specjalisty, odkąd Niall powiedział jej jak koszmary mącą mu w głowie przez większość nocy i jest pewien, że na swój sposób to pomaga, ale posiadanie tutaj alfy, gdy jego instynkt wierzyłby w to, że ten może ochronić sprawiłoby, że poczułby się lepiej. Wie, że opieranie się na naturalnym instynkcie omegi nie jest czymś czym większość ludzi, by wybaczyła, mówiąc że jedyny sposób na prawdziwą równość może powstać między trzema płciami, kiedy zostawią to za sobą, ale on i jego mama słuchali wewnętrznej omegi wiele razy w swoim życiu i mają się dobrze porzucając nawet tą technikę.
Harry będzie tutaj za mniej niż pięć minut, zdaje sobie z tego sprawę, kiedy podnosi swój telefon. Szybko więc biegnie do łazienki i natarczywie myje swoje zęby, następnie rozpryskuje na swoim ciele mgiełkę.
Zawsze był trochę damską omegą, lubi małe rzeczy, które sprawiają że czuje się miło. Szczerze wątpi w to, by Harry miał coś przeciwko (lub by w ogóle to zauważył), ale dreszcz samozwątpienia przebiega przez jego kręgosłup, kiedy ponownie na siebie patrzy.
Na jego ciele wciąż znajdują się resztki strupów, które Marcus stworzył na jego skórze, szczególnie na jego plecach oraz brzuchu, ale ma też żółtego siniaka na ramieniu, który sprawia, że przewraca mu się w żołądku. Lekarz powiedział coś o tym, że ma nienormalnie niski poziom żelaza i że z tego powodu rany na jego ciele będą potrzebowały dodatkowego czasu na wygojenie się i nawet po tygodniach brania suplementów, które brał, znaki wciąż są obecne.
To frustrujące.
Łzy kłują go w oczy, wypełniają jedynie kąciki i sprawiają, że niebieski staje się bardziej błyszczący, więc siada na łóżku i bierze głęboki wdech. Wdycha przez cztery, trzyma przez siedem, wydycha przez osiem. To uspokaja bicie jego serca i sprawia, że jego oczy nie są już wilgotne. Widzi światła przez okno swojego mieszkania i sądzi, że to może oznaczać, że Harry tutaj jest. Ma nadzieję, że to Harry. Uczucie, które w nim osiadło, kiedy widział alfę ostatnim razem ożyło, czuje coś innego oprócz bezużyteczności, słabości albo przerażenia.
Musi ponownie to poczuć.
Ktoś puka do jego drzwi, a on praktycznie do nich biegnie. Chociaż się zatrzymuje, tylko na chwilę i zerka przez okno. To jest Harry, stoi tam, ale musi na niego popatrzeć chwilę dłużej, by móc się upewnić, że nikogo za nim nie ma. Jego mózg podpowiada mu, że ktoś tam jest, podąża za Harrym i zrani go.
Zamyka jednak rolety i tylko raz patrzy przez judasza, nim otwiera dodatkowy zamek, o którego założenie poprosił Nialla. To tutaj, w tym momencie, zdaje sobie sprawę z tego jak popieprzenie to brzmi. Jakie to wszystkie jest paranoidalne. Nie chce żyć w taki sposób, ale to łagodzi straszne odczucie grozy w jego żołądku za każdym razem, kiedy leży w nocy w łóżku i wie, że drzwi są zamknięte na trzy zamki i wszystkie okna są szczelnie zamknięte.
- Hej, Harry - mówi z uśmiechem i wskazuje swoimi dłońmi, by alfa wszedł do środka. Z uśmiechem zdaje sobie sprawę z tego, że nikogo za nim nie ma. Kiedy zamyka drzwi, używa do tego tylko dwóch zamków. To mały progres, ale zawsze coś.
- Wyglądasz naprawdę ładnie - mówi Harry z uśmiechem, mały dołeczek ukazuje się w jego policzku, a Louis jest całkowicie pod wrażeniem stojącego przed nim alfy. Pierwsze dwa guziki jego koszuli są rozpięte i ukazują tatuaże, Louis myśli, że mógłby się w nie wpatrywać przez godziny. Ma naszyjnik z krzyżykiem wiszący przy dekolcie jego koszuli, ciemny metal kontrastuje z jego białą skórą. Mały kawałek skóry jest odsłonięty przez okrojoną tkaninę, przez co na twarzy Louisa pojawia się uśmiech.
- Dziękuję - mówi delikatnie. Następnie zatrzymuje się na chwilę. - Czy to małpy na twoich skarpetach? - Pyta, lekko chichocząc. Harry prawie się rozświetla, gdy jego uśmiech się poszerza.
- Tak! Zobaczyłem je wczoraj w sklepie i pomyślałem, że są słodkie, były w sekcji z omegami... oopps... ale spodobały mi się, więc je wziąłem.
- Jesteś naprawdę kimś innym, Styles.
- Czy to dobra rzecz?
- To bardzo dobra rzecz.
- Jesteś gotowy? - Louis kiwa głową, a Harry bierze jego dłoń. To nie pierwszy raz, kiedy został dotknięty odkąd wyszedł, ale myśli, że to pierwszy raz, odkąd szczerze przyjął ten kontakt. Dłonie Harry'ego są ciepłe, duże oraz sprawiają, że czuje, jakby kiedyś znów mógł się czuć bezpiecznie. On, ze wszystkich ludzi, wie że to nie będzie łatwy proces. Musi zbudować system wsparcia, musi mieć wokół siebie ludzi, którzy będą się o niego troszczyć i którzy będą chcieli, by było z nim lepiej, ale on też musi tego chcieć.
Chce. Chce tego bardziej niż innych rzeczy.
- W takim razie gdzie jedziemy? - Pyta, kiedy Harry otwiera drzwi od samochodu. To nie tak, że nie lubi niespodzianek, lubi, po prostu czuje niepokój. Zaczął w pewien sposób wszystko kontrolować w ciągu ostatnich kilku tygodni. Gdy nie wie, gdzie jedzie, czuje się nieco niepewnie. Harry nie musi tego wiedzieć i jest pewien, że jakoś sobie poradzi, jeśli Harry mu nie powie, czuje się wystarczająco bezpiecznie wokół alfy, ale naprawdę wolałby wiedzieć.
- Cóż, po tym jak zadzwoniłem do Nialla i pogrożono mi utratą mojego knota..., powiedział mi, że nie jesteś fanem publicznych wyjść. Więc zdecydowałem, że sam ugotuję obiad? - Louis uśmiecha się do alfy. Ten uśmiecha się, uśmiech ten sięga jego oczu i sprawia, że cała jego twarz wydaje się być szczęśliwa. To zarażające.
- Sądzę, że ja i Niall musimy porozmawiać - mówi, lekko się śmiejąc. - Ale naprawdę to doceniam, wiesz? To po prostu dla mnie trudne.
- Nikt na ciebie nie naciska, Louis. Poza tym i tak sądzę, że pokazanie ci moich kulinarnych zdolności jest lepsze od zabrania cię do restauracji.
- Jesteś mądrym mężczyzną, Styles. - Oczy Harry'ego spoczywają na pasie Louisa lub jego braku, zanim nawet zapala silnik. Louis jednak łapie wskazówkę i poprawia się, kiedy alfa przekręca kluczyk w stacyjce.
~*~
Oczy Louisa rozszerzają się, kiedy Harry wjeżdża na podjazd. On, cóż, nic nie nie może na to poradzić. Wyjechanie z Londynu było łatwe w późnych godzinach nocnych, po korku, który głównie już zniknął, a przejażdżka była wypełniona rozmową pomiędzy nimi. Ale wjazd na podjazd Harry'ego sprawia, że czuje się mały oraz nieistotny, a nigdy nie myślał, że będzie się tak czuł.
Dlaczego Harry chce marnować na niego swój czas? Dlaczego tak pełen sukcesów alfa chce marnować swój czas na byłego sprzedawcę / wyrzuconego z uniwersytetu studenta? Harry odwraca się do niego, kiedy gasi samochód, marszczy brwi, a troska jest wypisana na jego twarzy.
- Co się stało, Lou? Wszystko w porządku?
- Jestem tu, ponieważ jest ci mnie żal, Harry? - Pyta, jego głos jest cienki, kiedy się odsuwa, próbując się zmniejszyć. Przepadł i zrobił z siebie pośmiewisko. Pozwolił na to, by stać się sprawą charytatywną.
- Co?
- Z pewnością masz... - bierze wdech. - Z pewnością masz więcej niż ja. Odnosisz sukcesy i masz... to wszystko. Ja nie mam nic. Czy po prostu jest ci mnie żal? Próbujesz sprawić, bym poczuł się lepiej.
- Co... Louis, nie! - Wyciąga dłoń, chcąc dotknąć Louisa, ale zatrzymuje się. Kiedy ich oczy się spotykają, kładzie ją na jego kolanie. - Louis, każdego dnia pracuję z ludźmi, którzy przeszli przez traumę i którzy zmagają się z rzeczami, których nie mogę sobie nawet wyobrazić. Wiesz co robię, kiedy chcę, aby było mi ich żal? Kiedy im współczuję? - Louis nie odpowiada, ale to i tak jest pytanie retoryczne. - Daje im kartę biznesową do grupy wsparcia, którą trzymam w moim portfelu. Może ich przytulam i życzę im powodzenia, ale to... to co robię z tobą to nie jest litość, Louis. - Harry wygląda na tak przekonanego i poważnego.
- Przepraszam... ja tylko.... przepraszam, że z tym wyszedłem. Nie powinienem cię tak oskarżać. - Harry uśmiecha się, bierze jego dłoń oraz całuje jego knykcie.
- Zostało ci wybaczone. Mogę cię teraz zabrać do środka?
- Tak - mówi Louis z uśmiechem i ogląda jak Harry za niego odpina jego pas. To zachowanie, o którym wiele alf zapomina, a Louis to kocha. Następnie Harry idzie z drugiej strony i nawet otwiera dla niego drzwi, ponownie bierze jego dłoń i pomaga mu wyjść.
Wchodząc do środka, Louis czuje ten sam ścisk w żołądku, który czuł, kiedy pierwszy raz zobaczył dom z zewnątrz. Jest... pięknie. Znajdują się tu długie od podłogi do sufitu okna na samym końcu domu, które pokazują duże podwórko z czymś co Louis sądzi, że może być kurewskim basenem, schody pną się po lewej ścianie oraz kilka obrazków znajduje się tu i ówdzie. Na prawej ścianie znajdują się okna, przy których rogach znajdują się domowe roślinki. Duże, bujne rośliny, którymi widać, że ktoś się opiekuje.
Dywan wygląda na miękki i czuje potrzebę zdjęcia swoich butów, ale kiedy Harry bez problemu wchodzi w nich, nic nie może na to poradzić, ale czuje się troszeczkę lepiej. Następnie alfa przerzuca swoją kurtkę przez oparcie kanapy i przypomina mu się, że Harry jest jedynie człowiekiem tak jak on.
- Pewnie zastanawiasz się jak albo dlaczego tutaj żyję - zaczyna alfa, a tak naprawdę jest z Louisem, ale myśli, że to musi być niegrzeczne.
- Jeśli nie chcesz powiedzieć to nie musisz.
- Cóż, właściwie to nie mam nic przeciwko.
- Cóż, w takim razie nie możesz się wycofać, Curly. - Harry uśmiecha się i idzie w kierunku tylnych okien, aby zasłonić rolety i wskazuje na Louisa, by poszedł za nim. Zdaje sobie sprawę z tego, że coś naprawdę bardzo ładnie pachnie, kiedy idzie za Harrym w kierunku kuchni.
- Cóż, odziedziczyłem pieniądze po ojcu. Umarł, kiedy ukończył uniwersytet. chociaż długo mieszkałem w budynku kilka bloków od twojego. Mieszkania Kingsford? - Louis myśli przez moment, a potem go oświeca. Woah. To są mieszkania, których Louis unikał. Nic nie może na to poradzić, że mały uśmiech formuje się na jego wargach i kiwa głową. - Moja praca dobrze płaci. Dodatkowo pomogłem napisać Liamowi książkę półtora roku temu, więc to wszystko stworzyło to.
- Zgaduję, że byłem zszokowany. Chodzi o to, że masz jakieś dwadzieścia pięć lat? - Harry udaje prychnięcie, kładzie dłoń na swoim sercu i pokazuje Louisowi swoje zszokowanie. Uśmiech drga na jego wargach, więc Louis wie, że żartuje.
- Louis, mam dwadzieścia cztery lata! Jak śmiesz zabierać mi moją młodość. - Louis chichocze i uśmiecha się do alfy.
- Bardzo, bardzo przepraszam. Już nigdy nie zawyżę twojego wieku! - Harry wciąż się uśmiecha, a Louis czuje się roztrzepany. Tak dobrze nie czuł się od długiego czasu. Harry sprawia, że się tak czuje, sprawia, że zapomina o bałaganie w swojej głowie, a to wyzwalające uczucie.
~*~
Po obiedzie ich dwójka jest skulona na kanapie, Louis ma opartą głowę na ramieniu Harry'ego, kiedy oglądają film. 'To właśnie miłość', wybór Harry'ego. Powiedział, że to jeden z jego ulubionych filmów, a Louis chciał to obejrzeć, aby sprawić, by Harry był szczęśliwy. Głęboka, instynktowna chęć zadowolenia zakopała się głęboko w klatce piersiowej Louisa i była tylko trochę przytłaczająca, ale w bardzo dobry sposób. Minęło dużo czasu, odkąd czuł coś tak silnego do kogoś, aby tak głęboko rozważyć ich uczucia, by tak bardzo ich zadowolić, ale tak jest. Chciał być dla Harry'ego wszystkim.
Ponownie się uśmiecha, kiedy patrzy na ekran, skupiony na mówiących ludziach i ziewa. Palce Harry'ego znalazły drogę do jego włosów i lekko się nimi bawią, pociągając je i przeczesując. Chce zamruczeć, by dać alfie znać, że czuje się tak komfortowo, jak jeszcze nigdy. Ale Harry mówi jako pierwszy.
- Wyglądasz na zmęczonego - mówi, delikatnie się uśmiechając. - Jesteś gotowy bym zabrał cię do domu? - Louis kiwa głową.
- Zaniesiesz mnie? - Harry śmieje się, a Louis czuje jak całe jego ciało się rozświetla. Kiedy Harry zabiera go z samochodu i kiedy ich drogi się rozchodzą, gdy wchodzi do swojego mieszkania, Louis myśli, że z pewnością mógłby się do tego przyzwyczaić.
HARRY
Jeśli Harry musiałby określić uczucia do Louisa to musi powiedzieć, że do siebie pasują. Pasują do siebie perfekcyjnie w każdy sposób w jaki może pasować do omegi. Budzi się następnego poranka, po tym jak odwiózł Louisa do swojego mieszkania, czuje się dobrze. Przez chwilę wpatruje się w sufit, pozwolić odczuciu obudzenia przejąć kontrolę na jego ciałem, nim wyprostowuje się, wyciągając swoje ramiona nad swoją głowę i czuje jak napięcie opuszcza jego mięśnie.
Sen nie jest przyklejony do jego oczu, kiedy instynktownie je przeciera, nie czuje się także zmęczony. Czuje się dobrze, fizycznie oraz emocjonalnie, wiedząc że miał dobrą randkę i może mieć jedynie nadzieję, że Louis czuje się w ten sam sposób. Coś w byciu w towarzystwie omegi sprawia, że czuje się lepiej niż od długiego czasu. Nauka powiedziałaby pewnie coś o kompatybilności ich feromonów, ale Harry myśli, że po prostu jest szczęśliwy.
Nigdy wcześniej mu się to nie przydarzyło, nigdy nie czuł jak silnego połączenia. To powinno być dziwne oraz nieprofesjonalne, aby czuł tak silne uczucie do kogoś kogo poznał będąc w pracy, ale nie myśli o tym. To nie tak, że zmusił Louisa do zrobienia czegokolwiek z nim i z pewnością nie przekroczył granicy, dając komuś swój numer. Nie sądzi, że jest cokolwiek złego w tym co robią i może mieć jedynie nadzieję, że inni też tak myślą.
Wyczołguje się z łóżka i idzie do łazienki, jego gołe stopy wtapiają się w pluszowy dywan jego sypialnianej podłogi, nim syczy na odczucie zimnej podłogi. W całym domu jest cicho, słychać jedynie śpiew ptaków przy porannym słońcu. Nim dostał ten dom, nigdy wcześniej nie mieszkał poza miastem, nim nie dostał szansy na to, by zacząć życie, nigdy nie oczekiwał na to, by je zacząć.
Miasto było głośne, cały czas żyło i wibrowało, ale wieś jest cicha i spokojna. Czasami miejskie życie było dokładnie tym czego Harry potrzebował, dźwięki wokół niego sprawiały, że jego głowa czuła się wolna od nieustannie płynących myśli. Wtedy były tam imprezy, muzyka, która dudniła w jego żyłach i pewność siebie, która spływała do niego z końca butelki. Chociaż miasto go ugruntowało. Pomogło mu poczuć, że ze wszystkim może sobie poradzić, ponieważ zawsze może uciec do swojego małego, cichego kąta.
Myje swoje zęby i przez chwilę wpatruje się w siebie w lustrze. Wygląda lepiej, myśli. Ciemne kręgi, które stworzyły sobie dom pod jego oczami wyblakły i prawie wygląda tak, jakby zyskał trochę słońca w ostatnich dniach. Wygląda zdrowo i jest za to wdzięczny.
Po poprawieniu swoich włosów, wraca do swojego pokoju i odłącza swój telefon od ładowarki. Zauważa wiadomość od Louisa, która sprawia, że uśmiecha.
'Miłej nocy. Mam nadzieję, że kiedyś to powtórzymy xxx'
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top