Rozdział 3
HARRY
Harry jest w połowie trzeciej części Szybkich i Wściekłych, kiedy dzwoni jego służbowy telefon. Ten telefon naprawdę bardzo, bardzo, bardzo rzadko dzwoni podczas jego dni wolnych, więc kiedy tak się dzieje, natychmiastowo odbiera.
- Styles. - Jest tego zwyczajowym powitaniem, a osoba po drugiej stronie nie marnuje czasu na uprzejmości.
"Agencie Styles, przepraszam, że dzwonię tak późno..." - jest dwudziesta, myśli przez moment. W jego świecie to nie jest późno. " ... ale znaleźliśmy kolejne ciało i jest to kolejna zaginiona osoba. Sądzimy, że może być powiązane z sprawą Lauren Hills. - Całe jego ciało się napina. Minęły prawie trzy miesiące odkąd ostatnim razem słyszał o tej sprawie, a to sprawia, że w jego żołądku się gotuje. Nie chce, aby kolejna omega zaginęła oraz z pewnością nie chcę, by ten pieprzony morderca był w stanie zabić kogoś innego.
Następne ciało ma takie same cechy. Tym razem jest to mężczyzna, ale ma takie same jasnoniebieskie oczy jak i brązowe włosy. Szybko wykręca numer Liama.
- Hej, Harry - mówi Liam po drugiej po pięciu sygnałach. Wie, że najprawdopodobniej był w łóżku, brzmi na wykończonego. - Co się dzieje?
- Sprawa Lauren Hill jest znowu aktywna. - Liam lekko się krztusi, dźwięk rozpylania unosi się z drugiego końca telefonu, a kiedy odpowiada, brzmi na o wiele bardziej przytomnego. Jest blisko reakcji jaką Harry chciał mieć i wie, że na Liama podziałało to bardziej niż na niego, tylko dlatego, gdyż jest on związany z omegą, co sprawia, że czuje silniejszą potrzebę ich chronienia niż Harry. Może sobie wyobrazić to jak trudno Liamowi jest słyszeć fakt, że kolejna z nich zginęła.
- Co się stało? - Pyta, a jego głos wciąż posiada nutkę niepokoju, którą Harry nauczył się rozpoznawać w trakcie lat przyjaźni. To nieco smutne, że słyszał to wystarczającą ilość razy z ust Liama, by to wiedzieć, ale bardzo dobrze zdaje sobie z tego sprawę.
- Znaleźli kolejne ciało. Ten sam kolor oczu. To samo uczesanie. A kolejny chłopak zaginął. Louis Tomlinson. Ten sam kolor oczu, podobna fryzura, ale tym razem już przed uprowadzeniem. - Liam łapie oddech, a Harry go rozumie. - Wszyscy są omegami. Tomlinson jest najmłodszy, ma 19 lat. Żadne z nich nie była sparowane.
- W takim razie, musimy dzisiaj wyjść. - Liam brzmi na przekonanego, a Harry się z nim zgadza. - Przygotuj nasz lot, ja zadzwonię do Zayna.
Połączenie się kończy, a Harry dzwoni do pilota. Modli się o to, by tym razem im się udało i by kolejny omega nie musiał zakończyć śmiercią, nim nie zamkną tego obrzydliwego alfy za kratkami.
Nienawidzi tego, że musieli czekać aż ktoś inny umrze, by mogli wrócić do sprawy, nienawidzi tego, że nie mogli po prostu złapać tego chuja za pierwszym razem, ale to wszystko to ich praca. Jeśli dwie omegi muszą umrzeć, ale mogą uratować nie wiadomo ile, nie może się zbytnio skarżyć. Chciałby, aby nikt nie musiał umierać, seryjni mordercy po prostu biegaliby za sobą.
Musi myśleć o pozytywnych rzeczach, w innym przypadku nie przetrwa w tej pracy.
~*~
Miejsce zbrodni jest niemal identyczne jak to poprzednie.
Mężczyzna leży na plecach, ma skrzyżowane ramiona na brzuchu, gdzie jest ta sama, wściekła rana po nożu. Chociaż tym razem żadna krew nie rozprysnęła oraz nie ma żadnego samochodu. Myśli, że może samochód Lauren mógłby być użyty do wytropienia tego mężczyzny, ponieważ jej ciało zostało odnalezione razem z samochodem. Podobieństwo jest ogromne. Z tą różnica, że pierwsza dziewczyna szarpała się, kiedy miała umrzeć i to dlatego została uderzona, ale twarz tego chłopaka w ogóle nie jest napięta. Naprawdę wygląda jakby jedynie spał. Harry impulsywnie nim potrząsa, aby upewnić się, że się nie obudzi.
Gdyby nie był tak blady ani jego wargi nie byłyby tak sine z uwagi na brak tlenu, Harry uważa, że po prostu mogłoby tak być.
Zayn robi kilka zdjęć, nim zabierają ciało do autopsji. Harry czuje się bardziej pokonany i niepewny niż kiedykolwiek. Mieli słaby motyw oraz w pewien sposób profil, ale nic z czym mogliby ruszyć.
Jego ciało jest zapakowane w białą torbę, kiedy zabierają go na autopsję.
~*~
- David Dundrey - mówi Harry, kiedy wraca karta dentystyczna. - Liam, przekaż mi o nim cały raport.
Liam kiwa głową i błyskawicznie pisze do ich analityczki technicznej, Lou. Odsyła mu to niemal natychmiastowo.
David w odróżnieniu od Lauren był singlem oraz nie był wykształcony. Wycofał się w połowie swoich egzaminów i mieszkał w piwnicy swoich rodziców aż do poprzedniego roku, kiedy to znalazł mieszkanie i pracę w lokalnej kręgielni. Również odmiennie niż u Lauren. Jedyną rzeczą, która wydaje się łączyć ofiary to ich wygląd. Niebieskie oczy, brązowe włosy oraz wątła postura. To nic z czym mogą naprawdę uderzyć i jest to dość szeroki opis fizycznych omeg, więc nie mogą iść do mediów, by ostrzec publikę bez spowodowania paniki. To takie frustrujące.
- Teraz daj mi wszystko co wiemy o Louisie Tomlinsonie. Chcę wiedzieć co jadł rano na śniadanie, nim został uprowadzony. - To mały kawałek humoru to wszystko co Harry może zrobić, by utrzymać małe światełko w jego drużynie.
- Jest kierownikiem zmiany w supermarkecie. Singiel. Mieszka z przyjacielem Niallem Horanem. Jest blisko ze swoją rodziną, jego mama dzwoniła 40 razy w ciągu ostatnich sześciu godzin. Omega. Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy. Jego normalne uczesanie jest bardzo bliskie do tego, na które strzygł swoje ofiary nasz morderca. W dzień, w którym został porwany na śniadanie jadł donuta z kremem, za którego płacił kartą.
Nic co, by naprawdę pomogło Harry'emu.
- Potrzebuję mapy strefy - mówi do innego agenta i po pięciu minutach mapa jest przyczepiona do ściany, kciuk dołączony do góry. Przyczepia czerwoną pinezkę do każdego miejsca, w którym omegi zostały uprowadzone. Nie wydaje się w tym być żadnego schematu, ale wszystkie miejsca są poza Manchesterem. - Nasz morderca najprawdopodobniej żyje w Manchesterze - mówi i łączy trzy kropki na mapie markerem, rysując kółko w tym miejscu. - Pewnie myśli, że sprawa jest już wyciszona i że nie jest już naszym celem, więc musimy pozostać cicho. Musimy uratować tego omegę.
Wszyscy po cichu się z nim zgadzają. Jest coś szczególnie okrutnego w tym, kiedy alfa robi wszystko wbrew swojej naturze i zabija omegę. Harry nawet nie sądził, że to możliwe. Widział jak omegi zabijały inne omegi oraz jak robiły to bety, ale alfy w tym wydaniu wcześniej nie widział.
To złe na takim poziomie, którego nawet nie potrafi zrozumieć.
- Czy David w ogóle został odurzony?
- W ciągu ostatnich dwóch tygodni, tak - mówi Liam, raport z autopsji wciąż jest w jego dłoniach. - W jego organizmie wykryto duże dawki Xanaxu. Najprawdopodobniej by był spokojny w swoich ostatnich dniach. Chociaż to inne niż u Lauren, gdyż on miał wysokie stężenia, a ona nie. Ostatnim razem dostała narkotyki jakieś 3 do 5 dni przed swoją śmiercią, ale David był naćpany zaledwie kilka godzin przed zgonem. - To straszna rzecz, ale Harry wie, że ma rację.
- Najprawdopodobniej masz rację, ale spójrz na jego wyraz twarzy na tych zdjęciach. - Harry wskazuje na pośmiertne zdjęcia zawieszone na tablicy. Nie widać na nich żadnego napięcia twarzy, co było widoczne u Lauren. Wygląda na zrelaksowanego i widać, że jego oczy zamknęły się naturalnie. Nie walczył ze swoją śmiercią, co wyjaśnia brak krwawych znaków na jego głowie, wszystko jak przewidywał. - Wygląda jakby był gotowy, jakby w jego życiu był jakiś limit.
- Myślisz, że mógł być w subdrop, kiedy umierał? - Pyta Liam.
- Nie, nie sądzę. Na tych zdjęciach wciąż jest kolor na jego paznokciach. To oznacza, że dobrze się odżywiał aż do ostatniego dnia swojego życia, co nie byłoby możliwe, gdyby wpadł w subdrop.
- Czy rodzina już oddzwoniła?
- Tak, jego matka i ojciec niedługo tu będą.
- Co z kontaktami Louisa Tomlinsona.
- Niall Horan i jego matka będą tu w ciągu godziny. - Liam kiwa głową. - Ta sprawa wydaje się być o wiele trudniejsza, niż początkowo zakładaliśmy.
~*~
- Tak bardzo mi przykro - mówi Harry do płaczącej matki-omegi, która siedzi na przeciwko niego. Szczęka ojca-alfy jest napięta, widać że próbuje powstrzymać swoje emocje. Przez chwilę myśli, że to odważne. Kiedy alfa i omega są sparowani, emocje alfy z łatwością mogą przejść na omegę.
- Dlaczego? Dlaczego to się stało? - Kobieta prawie krzyczy, co sprawia, że Harry obraca głowę. Kiedy był w akademii uczono go jak sobie radzić z zrozpaczoną omegą, ale wciąż go to trochę rozstraja. - Dlaczego to się stało naszemu synowi?
- Jeszcze tego nie wiemy, proszę pani - mówi Harry ze smutnym spojrzeniem. - Ale tak szybko jak się dowiemy, damy pani znać, w porządku?
- Macie jakieś poszlaki, aby złapać tego skurwisyna? - Pyta ojciec, a Harry cóż, cieszy się, że w końcu trafił na pytanie, z którym może sobie poradzić. Emocje nigdy nie były jego silną stroną.
- Sądzimy, że tak. Niedawno porwał jeszcze jedną omegę i mamy nadzieję, że w ten sposób uda nam się go znaleźć. - Zanim tamten umrze, pozostaje niewypowiedziane, ale wie, że obydwoje to słyszą. - Czy mogę wam zadać kilka pytań na temat Davida? To naprawdę by nam pomogło.
- Ja wychodzę - mówi matka, ale ojciec pozostaje.
- Tak, odpowiem na wszystko co mogę.
- W porządku, może mi pan pokrótce opowiedzieć jak wyglądał przeciętny dzień Davida?
- David nie robił za dużo. Kiedy miał jedenaście lat stwierdzono u niego problemy z wątrobą i został włączony na listę transplantacyjną, ale kiedy miał trzynaście lat został z niej zdjęty, ponieważ lekarze powiedzieli, że jego organizm również zainfekuje nową wątrobę. Nie był, umm, nie przewidywano, że dożyje piętnastych urodzin. - Harry marszczy brwi. Chciałby żeby to go pocieszało. - Wyprowadził się jakiś rok temu, głównie my go sponsorowaliśmy, ale po prostu chciał móc mieszkać samemu przed śmiercią. Jakoś wiedział, że to nadchodzi. Cały czas nam mówił, że pewnego dnia pójdzie spać i już się nie obudzi, coś w stylu intuicji omegi. Ale potem skończył dwadzieścia lat i myśleliśmy, myśleliśmy że może lekarze się mylili i że utrzymamy go na zawsze. Ale umm, myślę, że los nie jest naszym sprzymierzeńcem. - Ponownie płacze, a Harry nie wie co zrobić. Wręcza mu swoje opakowanie chusteczek. - Racja, przepraszam, jego rutyna. Umm, zawsze wstawał wcześnie, by zobaczyć wschód słońca, nawet jeśli nigdy nie musiał iść do pracy aż do południa. Pracował jedynie przez cztery godziny trzy razy w tygodniu, a każdego innego dnia był wolontariuszem. Prawie zawsze był zajęty - alfa pociąga nosem. - Każdego wieczoru wracał do domu na obiad, odkąd mieszkał na tej samej ulicy. Następnie szedł do mieszkania, a następnego dnia powtarzał cały proces.
~*~
Wszystkie trzy omegi razem z rodziną i przyjaciółmi mieli specyficzną rutynę, którą w każdym dniu powtarzali. Żadne z nich nie było same przez długi okres czasu. Lauren była jedyną z wyższym wykształceniem. Żadne z nich nie było sprawowane. Wzdycha, kiedy cały czas czyta zdania wydrukowane na żółtym papierze z notepada, swoim własnym pismem.
Ponownie wpatruje się w zdjęcia na tablicy... chwila. Podnosi swój telefon i dzwoni do Lou.
- Witaj, szefie - mówi, jej głos jest żwawy i szczęśliwy jak zawsze. - Co mogę dla ciebie zrobić?
- Musisz dla mnie sprawdzić spis śmierci omeg, naturalne i wypadki, w ciągu ostatnich pięciu lat. - Słyszy stukot na klawiaturze po drugiej stronie słuchawki.
- W porządku, wyników jest dużo, jak mam to zawęzić?
- Niebieskie oczy, ciemne włosy, jakoś pomiędzy 1,58 a 1,73m.
- Dziesięć wyników.
- Prześlij mi je wszystkie.
- Jasne. - Następnie się rozłącza, a na jego tablecie wyświetla się nowa wiadomość. Ma wspaniałą drużynę.
LOUIS
Kiedy alfa wraca, burczy mu w żołądku, a jego usta są suche. Czuje jakby w każdej chwili mógł zemdleć, nawet jeśli leży. Minęły lata odkąd przeżył cały dzień bez jedzenia i naprawdę chciałby nie przepuścić tej kanapki od Nialla, zanim wyszedł do pracy. Już tęskni za Niallem i naprawdę ma nadzieję, że ten zbytnio nie panikuje.
- Zrobimy ci coś do jedzenia, tak? - Louis tylko kiwa słabo głową. Drzwi w jego klatce się otwierają, a alfa chwyta jego dłoń i prowadzi go po schodach. Dom wygląda tak samo, normalnie i spokojnie. Wszystko jest perfekcyjnie czyste oraz wypucowane, nie widać żadnego brudu ani pyłka kurzu. To wydaje się być jedyną niepasującą rzeczą w tym całym miejscu. Wydaje się niezamieszkane. Puste.
Przechodzący nieznajomy mógłby uznać dom za zamieszkały i kwitnący tak jak każdy znajomy, ale dla Louisa to przeszłość. Widzi jak blat na ladzie się świeci oraz zauważa ten brak ani grama kurzu na nim. Został obnażony ze swoich butów tak szybko jak alfa zdjął jego ubrania i wszystkim czym teraz ma jest para cienkich, białych skarpetek.
Skręcjają w lewo do kuchni, gdzie stara kobiera stoi przy kuchence coś gotując. Nie obchodzi go to aż tak bardzo, by spojrzeć. Jest głodny, ale nie wydaje się być zainteresowany. Alfa wyciąga przed nim krzesło. Zachowanie, które normalnie byłoby uważane za uprzejme, wydaje się być bardziej żądaniem oraz ponownie wywołuję, że po kręgosłupie Louisa przechodzą dreszcze. Boi się i czuje jakby mógł ponownie wymiotować, ale nie może.
On chce mieć z tobą dziecko.
O, Boże.
Jest dobrym aktorem. Zawsze tak było, nawet jeśli agenci się z tym nie zgadzają, jest wystarczająco dobry na duży ekran. Więc to wszystko co będzie musiał zrobić, tak? Pogra trochę i będzie miał nadzieję, że do czasu nim alfa mu zaufa, znajdzie sposób, by się stąd wydostać.
Skoro dwie inne omegi została zabite w czasie, kiedy został tu przyniesiony, nie sądzi, że ktokolwiek go uratuje, więc musi wszystko zrobić na własną rękę. To zniechęcająca myśli, ale wydaje się to być kolejną rzeczą jaką musi zaakceptować.
- Tutaj są twoje witaminy - mówi alfa z uśmiechem i kładzie obok niego dwie duże tabletki wraz z szklanką soku pomarańczowego. Jego umysł krzyczy, że nie powinien ich brać, że najprawdopodobniej wcale nie są witaminami, ale narkotykami by utrzymać go uległym, ale jeśli ten mężczyzna naprawdę chce mieć dziecko, musi wiedzieć, że nie może go zaćpać, prawda? - Może chcesz poczekać aż najpierw coś zjesz? Wiem jak łatwo masz problemy z żołądkiem. - Alfa uspokaja go, a Louis przykleja do twarzy sztuczny uśmiech. Nie jest pewny jak powinien się zachować, ale to musi być czymś czego nauczy się z czasem.
Może jak uzna to za wielką poprawę to będzie mógł przez to przejść.
- Dziękuję. - Popija sok, co sprawia, że alfa przestaje się w niego wyczekująco wpatrywać, więc jest szczęśliwy.
Mija jakieś 10 minut zanim jedzenie zostaje przed nim położone, ale się nie skarży. Cała ta sytuacja jest dziwna i przerażająca, naprawdę nie wie jak sobie z tym poradzić, lecz będzie musiał coś wymyślić. Jeśli nie, skończy martwy.
Powinien pierwszy wynieść ten temat? Powinien poczekać aż alfa to zrobi? Naprawdę nie podoba mu się myśl, że będzie musiał z nim uprawiać seks, ale jeśli to oznacza, że będzie miał szansę na wyjście stąd żywym, nie będzie umierał, unikając knotowania. Dreszcze przechodzą mu po kręgosłupie na tą myśl, knotowanie jest czymś z czego zawsze się cieszył, będąc z poprzednimi chłopakami, ale to było czymś intymnym oraz według niego powinno się to dziać jedynie przez dwójkę ludzi, która jest naprawdę blisko.
W ogóle nie chce, aby ten szalony alfa się w nim znajdował, tym bardziej, by go zaknotował. Ale czy ma jakiś wybór?
Co za straszna myśl.
Decyduje się na to, że sam powinien zacząć ten temat, ale następnie ta myśl wpada do jego głowy. Rozproszenie. Sposób, aby upewnić się, że ma chociaż najmniejsze prawdopodobieństwo na to, by się stąd wydostać, zamiast martwić się zajściem w ciążę.
- Nie mogę się doczekać aż ta ostatnia tabletka przestanie działać - zaczyna, a brązowe oczy wpatrują się głęboko w jego własne, kiedy bierze kolejny łyk swojego soku. Zdaje sobie sprawę z tego, że alfa nie wie o czym mówi, co było planem, ale to wciąż wydaje się być złudzeniem, więc kontynuuje. Sprawia, że to wszystko brzmi jak normalna rozmowa, jakby naprawdę myślał o posiadaniu dziecka z tym dziwakiem. - Tak bardzo się cieszę z tego, że jesteś gotowy na następny etap naszego życia, na to, by mieć dziecko. - Jego głos nieco się trzęsie, a starsza kobieta patrzy na niego sceptycznie, ale nie zwraca na nią uwagi. - Jeszcze tylko trzy tygodnie i moje ciało będzie wolne od środków antykoncepcyjnych i ponownie będę płodny. - Wzdycha, próbuje brzmieć na szczęśliwego, pomimo tego, że głęboko w kościach czuje strach.
Taka jest prawda, to ta najgorsza część. Ale ma jedynie nadzieję, że podzielenie się tym sprawi, że alfa poczeka te trzy tygodnie, by poczuć potrzebę pieprzenia go. Naprawdę, naprawdę nienawidzi tej myśli, że mógłby być zgwałcony podczas swojej gorączki, ale ma również nadzieję, że do tego czasu już go tu nie będzie.
Musi być jakieś wyjście.
- Byłeś na środkach antykoncepcyjnych? - Pyta alfa, a jego oczy są teraz prawie całkowicie czarne, zamiast brązowych jakie miał jeszcze chwilę temu. Jego głos jest uniesiony, a Louis się wzdryga, ale wie, że musi szybko się wytłumaczyć, aby kontynuować naturalną fasadę ich rozmowy. Louis przełyka ciężko, by się uspokoić.
- Wiem, że tego nie chciałeś, - bierze głęboki wdech - ale wiedziałem, że do tego czasu nie byłeś gotowy na dziecko, a nie chciałem żeby to było przypadkiem. Czekanie było najlepszą opcją, prawda? Ponieważ teraz jesteśmy gotowi. - Próbuje się uśmiechnąć i ma po prostu nadzieję, że wygląda to prawdziwie. Nawet dla podkreślenia kładzie dłoń na swoim brzuchu. Alfa łagodnieje i część niepokoju Louisa znika.
Naprawdę chciałby znać jego imię.
- Mój mądry chłopiec - mówi z uśmiechem i opuszką swojego kciuka pociera szczękę Louisa. - Masz całkowitą rację. Nie mogę się doczekać aż urodzisz moje dzieci, będą tak samo mądre jak ty.
Naprawdę nie wie czy właśnie nie kopie dziury pod swoją trumną, ale cokolwiek przed chwilą zrobił, zadziałało, więc zamierza grać dalej. Je swojego wafla oraz bierze swoje witaminy, kiedy rozmowa się kończy. To niekomfortowe i wciąż się boi, ale wciąż ma nadzieję, że nie umrze.
Przynajmniej nie teraz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top