Rozdział 9
LOUIS
Opiera się o Harry'ego, siedząc na jego podołku i po prostu słuchając bicia serca algy, kiedy ogląda jak gra w candy crush. Harry jest ciepły, za to Louis jest zimny, naturalna cecha alfy, o którą Louis zawsze był zazdrosny. To sprawia, że czuje się bezpiecznie, ciepło zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz, będąc w taki sposób blisko alfy.
Jest głośno, kiedy ludzie ich mijają jako niewyraźna plama, ale ich dwójka czeka aż prasa na zewnątrz sobie pójdzie. Wie, że jest częścią wielkiej sprawy i że ciągłe, nigdy niekończące się telefony dają mu więcej niepokoju niż kiedykolwiek by o to prosił. Oni chcą jedynie zadać pytania, jednak on nie chce być w wiadomościach. Nie chce, aby publika widziała jego twarz i aby mu współczuła.
Więc czekają.
Harry powiedział, że nie ma nic przeciwko czekaniu z nim i minęło dopiero godzina od zakończenia procesu, ale już czuje się źle z zatrzymywaniem go tu. Czuje jakby nie robił nic innego oprócz naciskania na alfę, sprawiania, by robił za dużo. Nie wie skąd te uczucia pochodzą, ale są silne i ciężkie do zignorowania.
Harry wydaje się wyczuć jego zmianę nastroju i przebiega swoimi palcami po jego włosach. To ucisza myśli i pozwala sobie lgnąć do dotyku, pozwala sobie cieszyć się z sposobu w jakim palce Harry'ego są w jego włosach, pozwala im się uspokoić. Jego oczy otwierają się, kiedy inny głos odzywa się do ich dwójki.
- Czy wasza dwójka chciałby wyjść ze mną i Zaynem? - Pyta Liam, znajdując ich w korytarzu, kiedy posprzątał wszystko w sądzie. Wygląda na tak szczęśliwego jak Louis się czuje albo może na tak szczęśliwego jak powinien się czuć, ponieważ tak właściwie nie czuje nic. Tylko raz widział takiego Liama, ale nie jest przez niego zastraszony, Oprócz tego, że ma to coś w związku z tym, że Harry mu ufa.
- Umm - mówi Harry i patrzy na Louisa. Zamiera, kiedy para oczu wpatruje się w niego wyczekująco, czekając aż za niego odpowie. To niekomfortowe, sądzi, ale najprawdopodobniej przesadza. To zaproszenie, nie zmuszenie, prawda? Ale co jeśli nie chce sprawić, by Harry nie poszedł? Nie chce być powodem przez który alfa jest uwięziony i odizolowany od grona swoich przyjaciół, a on z pewnością nie chce. - Dam ci znać później, w porządku? - Liam kiwa głowa i odchodzi, a Harry z zawahaniem się przeciąga, a następnie kładzie swoją dłoń na udzie Louisa, który wciąż siedzi na jego podołku. - Hej - mówi delikatnie. - Jesteś podenerwowany. Mów do mnie. Co jest?
- Umm - przełyka. - Po prostu chcę wychodzić i robić te wszystkie rzeczy, ale, uch.
- Jeśli nie jesteś gotowy, to w porządku, Lou. Nikt cię nie zmusza do pójścia.
- Ale ty chcesz iść.
- Tak, chcę, ale ty nie musisz również myśleć, że mnie wstrzymujesz. Liam, Zayn i ja mamy męską noc co wtorek i to od ostatnich ośmiu lat. To naprawdę nie jest problemem, jeśli nie chcesz z nami wyjść. - Louis uśmiecha się i kiwa głową.
- Myślę, że chciałbym pójść, ale nie wiem gdzie...
- Oczywiście, że nie. Nie pozwolę, by cię przytłoczyli, misiu.
~*~
Idą do restauracji, która może być również pubem, ale mają więcej jedzenia niż same zakąski, więc Louis jest szczęśliwy. Jest głodny, stres związany z rozprawą sprawił, że rano nie był w stanie porządnie zjeść i w końcu go to dopadło. Ramiona Harry'ego są ciasno owinięte wokół jego talii, trzymając go blisko i dokładnie tego Louis chciał przez cały czas. Chciał, aby Harry trzymał go i dotykał go, jakby nie byli jedynie przyjaciółmi.
- Jeteś głodny, misiu? - Pyta Harry, a Louis kiwa głową. Harry mierzwi swoimi palcami włosy Louisa, a ten pochyla się do dotyku, czuje się bezpiecznie i otoczony opieką wokół Harry'ego. Harry zabiera zahamowania, które ma wokół alf, zabiera je i sprawia, że czuje się bezpiecznie, za co jest wdzięczny.
- Idę po drinki. Co chcesz, Louis? - Pyta Liam z zaciekawionym spojrzeniem pomiędzy nim a Harrym. Wie, że najprawdopodobniej wyglądają jak para, sekretnie ma taką nadzieję, ale nią nie są. Może Liam to wie i to jest powodem jego sceptycznego spojrzenia. Chociaż nie chce o tym myśleć.
- Cokolwiek mają z beczki, dzięki. - Mówi z małym uśmiechem. Liam krótko kiwa głową i odchodzi w kierunku baru. Harry przysuwa go, więc ich uda się stykają, kiedy rysuje małe kółka na ramieniu Louisa swoim wskazującym palcem. To słodkie, w sposób w jakim nigdy tego nie rozważał. - Hej - mówi, a w odpowiedzi uzyskuje od Harry'ego uśmiech ukazujący jego dołeczki.
Przewraca mu się w żołądku na to jak bardzo pragnie Harry'ego, tym jak bardzo go chce każdego dnia, a potem boli go to, że nie jest w stanie. Nie może zaciągnąć Harry'ego do swojego życia, nie kiedy jego głowa taka jest.
- Hej - mówi Harry, nim jego uwaga skupia się na powracającym Liamie. Przyszedł z kimś, z inną alfą, a Louis się spina. - Louis, to jest Zayn. Też ze mną pracuje, on i Liam są sparowani. - Słysząc to, niepokój związany z obecnością tego alfy, go opuszcza, pozwala swoim mięśniom się zrelaksować. Jego brwi się marszczą, a Zayn wydaje się zauważyć jego zmieszanie, ponieważ lekko się śmieje.
- Wiem, to trochę dziwne, że dwie alfy są ze sobą sparowane, tak? - Louis przez chwilę nic nie mówi, ale w końcu znajduje słowa, które chce powiedzieć.
- Nie, nie dziwne. Miłość to miłość i w ogóle. Po prostu nigdy wcześniej tego nie widziałem. - To sprawia, że Zayn się uśmiecha, a Louis czuje się lepiej. Może się dopasuje, nawet jeśli niekonwencjonalnym jest to, by omega był w grupie alf. Może następnym razem spyta czy może zaprosić Nialla, jeśli ich czwórka będzie jeszcze kiedyś spędzała razem czas. Drugi omega mógłby trochę zrównoważyć dynamikę. - Dziękuję za drinka, swoją drogą. - Mówi, jego głos nagle jest niepewny, jakby miał dostać atak paniki.
Ale go nie ma. Czuje się dobrze i powietrze normalnie dostaje się do jego płuc. Czuje się dobrze i... to jest dziwne. Nigdy nie był nieśmiały, nikty w jego życiu nie znał go jako cichy, uległy typ omegi. Harry wydaje się to zauważać tak szybko jak to robi i patrzy na niego z zatroskanym spojrzeniem.
Jego żołądek trochę wariuje, ale ignoruje to. Jest dobrze.
To pierwsza noc poza domem od bardzo dawna i nie zamierza jej zrujnować.
~*~
Jest godzina później, a Louis czuje się dobrze. Czuje jakby cały jego niepokój odpłynął i uśmiechnął się więcej razy w ciągu ostatnich kilku minut niż przez kilka tygodni. Sądzi, że to alkohol, ponieważ nie czuje nawet niepokoju, który razem z tym się pojawia.
Poszedł i kupił drugą rundkę, biorąc dla każdego po kuflu piwa, odkąd nie miał tak naprawdę zbyt wiele pieniędzy oraz zaniósł je z powrotem do stolika. Harry nie dotknął go od minuty, ale się tym nie przejął. Dopóki nie nadeszła pora Zayna na kupno następnej kolejki, a on wciąż nic.
- Wszystko w porządku, Haz? - Pyta, opierając swoja glowę o jego ramię. - Nikt nie powiedział, że będziesz kierowcą. - Wie, że się drażni, ale to zamierzone. Chce wiedzieć czy z Harrym wszystko w porządku, a buzowanie przechodzące przez jego głowę robi perfekcyjną robotę w sprawianiu, że z niewzruszeniem zadaje tego typu pytania.
- Jest dobrze, misiu. Mam pracę rano, nie chcę mieć kaca. - Liam posyła Harry'emu spojrzenia, a Louis naprawdę nie powinien nic mówić, nie powinien, ale nic nie może na to poradzić.
- Co to było za spojrzenie? Pominąłem coś? Zrobiłem coś źle? - To sprawia, że Harry marszczy brwi, zmieszane spojrzenie widoczne jest na jego twarzy.
- Co? Nie, nie. Niczego nie pominąłeś. Jest dobrze. - Louis po prostu wydyma wargi i bierze tą za odpowiedź, ale spojrzenie, które Liam ponownie mu posyła naprawdę sprawia, że jest mu smutno. Z jakiegoś powodu jest za bardzo emocjonalny i nie lubi tego. Czuje się wyłączony i to wcale nie przez alkohol. Nigdy nie był emocjonalny pod wpływem alkoholu, jest raczej zabawny. Niall mówi, że jest życiem imprezy, na które idzie i to zawsze jest... decyduje się to zignorować.
- W porządku. - Mówi po minucie i ponownie kładzie się na ramieniu Harry'ego, wąchając jego zapach i pozwalając mu go ponownie uspokoić.
~*~
Kiedy nadchodzi kolej Harry'ego na zakup drinków, Zayn wpatruje się w niego. Liam wyszedł do łazienki, a Louis czuje się... nie na miejscu. Trochę zjedli i nieco porozmawiali. Louis i Harry wychodzą po tej ostatniej rundzie, odkąd nadeszła kolej Harry'ego i nikt nie wyjdzie nie płacąc chociaż raz, chociaż minęło trochę od jego ostatniego drinka, więc Louis nie czuje się teraz taki pijany.
- Dlaczego się we mnie wpatrujesz? - Pyta po jakieś minucie, czując się coraz bardziej niekomfortowo, siedząc z alfą.
- Słuchaj - mówi delikatnie Zayn, nie odpowiadając na jego pytanie. - Nie znasz Harry'ego tak długo jak ja i wiem, że myślisz, że jesteś jedynym z... problemami lub cokolwiek. - Louis marszczy brwi. - Harry cię lubi. On nie lubił nikogo od długiego, długiego czasu i chcę abyś pomyślał dużo i dobitnie o tym jak się nim bawisz, Louis. Wiem, że przeszedłeś przez gówno i wiem, że pewnie myślisz, iż robisz najlepiej dla Harry'ego odsuwając go, ale ja po prostu wiem, że Harry wpada szybko i dobitnie, ponieważ to często się nie zdarza. Jeśli go zranisz... - Zayn zatrzymuje się, bierze oddech i kontynuuje po prawie całej minucie. Louis czuje się zamrożony. - To zrani go bardziej niż sądzisz. Może być alfą, ale zawsze był uczuciowy. Nie wykorzystaj go, w porządku?
Louis nic nie mówi, jedynie wstaje i idzie do łazienki.
Puszcza wodę i patrzy na siebie w lustrze, wpatruje się w kurze łapki, które uformowały się pod jego oczami z powodu braku przespania całej nocy. Jego włosy wyglądają na bardziej cienkie i wie, że to z powodu wyczerpania, ponieważ nie miał energii na to, by zmusić się do jedzenia. Je wszystko co daje mu Niall, ale kiedy nie jest karmiony, nie je. To za dużo roboty, żeby zrobić to samemu.
Rozpryskuje większą ilość wody na swojej twarzy i próbuje przetworzyć wszystko co powiedział mu Zayn. On nie... tak strasznie jest się czuć jak wróg. Tak się czuł wtedy. Przyjaciele Harry'ego sądzę, że on go wykorzystuje, a on... on nie próbuje tego robić. Chce tylko sprawić, by Harry był szczęśliwy, ponieważ nigdy nie czuł tak silnego połączenia z jakąkolwiek alfą, nawet jeśli cały czas nie był podenerwowany.
Jego oczy wypełniają się łzami, których on wcale nie chce, więc nakłada jeszcze większą ilość wody na swoją twarz i wydycha mocno powietrze. 'To objaw twojego PTSD (zespół stresu pourazowego), Louis. Twoje reakcje na pozornie nieistotne wydarzenia będą wzmocnione, nawet z twoją naturą omegi.' Mówi głos jego terapeutki z tyłu jego głowy. Nie chce tego. Nie prosił się o to.
To wszystko to wydaje się być za dużo, a on chce Harry'ego, ale nie może... nie może dalej go wykorzystywać w ten sposób. Tak szybko jak Zayn wskazał mu co robi to stało się takim oczywistym. Wykorzystywał Harry'ego... wykorzystywał go jako bezpieczną ochronę i nie dawał mu tego czego tak wyraźnie szukał. Widać było, że alfa chce związku, chciał czegoś, czego Louis nie wie czy może zaoferować, bez względu na to jak bardzo tego chce. Myślał, że jedynie zwrócił uwagę Harry'ego, próbował unikać sytuacji gdzie pewnego dnia byliby szczęśliwi, a Louis nie pozwoliłby mu się dotknąć. Następnie by poszedł i go pocałował oraz pokazał całemu światu, że jest najgorszą osobą wykorzystującą innych i w ogóle najgorszym człowiekiem.
Ponownie zwija mu się w żołądku i potyka się do jednej z kabin oraz zamyka drzwi. Sprawdza je 8 razy, otwierając je i zamykając dopóki jest pewny, że się nie otworzą. Ściany są wystarczająco duże i wiedza, że może otworzyć drzwi, kiedy chce, przypomina mu, że nie zostanie zmiażdżony przez zbliżające się do siebie ściany.
Nie chce siedzieć na podłodze, ale czuje jak jego kolana słabną. Wszystko wydaje się być słabe, a jego ramiona zaczynają dostawać drgawek, co może oznaczać, że dostanie atak paniki. Kręci mu się w głowie i czuje, że mu ciepło, za gorąco, parzy. Sięga do swojej kieszeni po swój telefon, jego dłonie się drżą i dzwoni do Nialla. Niall będzie wiedział co zrobić. Jego dłonie trzęsą się, kiedy przykłada telefon do swojego ucha i upuszcza go wprost do muszli klozetowej.
To sprawia, że łzy w końcu opuszczają jego oczy.
- Louis? - Słyszy głos Harry'ego. - Lou, tu Harry. To ja. Wszystko w porządku?
- Przepraszam - czka.
- Lou, misiu, myślę że umm, myślę że twoja gorączka się zbliża. To dlatego jesteś taki trochę emocjonalny?
- Ja nie... nie, nie, nie. - Nie chce być. Nie może. On... kurwa. Nawet nie rozważał tej możliwości, obawa przed gorączka sprawia, że zapomina z jaką możliwością alfa, której ufa jest w stanie wyczuć gorączkę, kiedy zostało do niej zaledwie kilka dni.
- Możesz dla mnie wyjść, misiu? Zabiorę cię teraz do domu. - Jego dłonie wciąż się trzęsą, ale otwiera zamek. Harry chce go dotknąć, chce go przyciągnąć do uścisku, a on cofa się, potyka się o swoje własne stopy i upada na tyłek. Harry wygląda na spanikowanego, a Louis jest przerażony.
Czuje się zamglony i lekki, jakby odpływał. Harry powoli się przybliża, a kąciki jego widzenia robią się trochę czarne, kiedy próbuje się skupić na jego twarzy. Jego usta się poruszają, ale to brzmi dla niego jak delikatne mruczenie.
Ciemność szybko nadchodzi, a on w końcu jest spokojny.
HARRY
Oglądanie mdlejącego Louisa było najprawdopodobniej drugą najbardziej łamiącą serce rzeczą w jego życiu. Pierwszą bez wątpienia jest ta, gdy chory Louis leży przed nim na szpitalnym łóżku. Pod szpitalnymi światłami, każdy znak zranienia Louisa jest niesamowicie widoczny. Harry nie ma pojęcia jak przeoczył te rzeczy, ale to sprawia, że jego serce boli wewnątrz jego piersi, gdy widzi tego małego, biednego omegę, o którego tak się troszczy.
Pod jego oczami znajdują się głębokie, niebieskawe kółka, którą świadczą o tym, że najprawdopodobniej nie spał dobrze od miesięcy. Widać, że stracił na wadze oraz jest bledszy niż powinien być, nawet mieszkając w Londynie. Jego paznokcie są poobgryzane aż do opuszki co wygląda niemal boleśnie. Chociaż jego twarz wygląda na spokojną i jasną podczas snu.
Pielęgniarka dała mu coś, by stłumić jego gorączkę. To jedynie tymczasowe, maksymalnie trzy dni jak mu powiedziano, więc nie wypuszczą go, póki ta się nie skończy. Powiedziano mu, że mają oddział specjalizujący się omegami w gorączce. które są w pewien sposób... wyposażone, by mogła się ona skończyć w mniej niż 72 godziny. To wydaje się być niemożliwe jak i nienaturalne, żeby omega przechodził gorączkę przez tak krótki okres czasu, ale oceniając po tym jak okropnie brzmiał jego biedny omega na myśl o dostaniu gorączki, myśli że to może być najlepszą opcją.
- Co się stało? - Matka Louisa wbiega, widać że brakuje jej tchu. - O, Boże, Louis. - Podchodzi do łóżka i mierzwi włosy swojego syna, zabiera mu je z twarzy i dotyka jego policzka.
- Zbliżała mu się gorączka i dostał ataku paniki w toalecie. Bardzo mocno uderzył w głowę, kiedy upadł, więc go tutaj przyniosłem.
- Zabrałeś go w miejsce publiczne? Oczywiście, że miał atak paniki, ty bezduszny...
- Mamo - odzywa się Louis, z ledwością wydychając powietrze. - W najmilszy sposób w jakim mogę to powiedzieć, proszę, bądź cicho. - Jego twarz krzywi się z bólu, jego pięści się zaciskają a powieki marszczą.
- Przepraszam, kochanie - mówi, a jej oczy wypełniają się łzami.
- To nie wina Harry'ego - mówi, jego głos trzęsie się na końcu, kiedy wraca do spania. Harry mruga kilka razy, kiedy w pomieszczeniu robi się całkowicie cicho, oprócz cichego dźwięku aparatu, który rejestruje pracę serca Louisa. Jay przyciska swoje wargi i patrzy na Harry'ego ze łzami w oczach.
- Kawa? - Pyta cicho, a Harry kiwa głową i podąża za nią w kierunku wyjścia z sali. Idą wzdłuż korytarza, cisza pomiędzy nimi jest gruba, dopóki nie dochodzą do kawiarni, a ona wzdycha. - Przepraszam, że wyładowałam na tobie swoją agresję. Ja nie... nie mam nic przeciwko tobie, naprawdę, ja po prostu. On przeszedł przez tak dużo. A ty jesteś pierwszym alfą którego pierwszy raz widzę, że polubił i jestem przerażona, że przyssał się do ciebie z powodu jakiegoś kompleksu bohatera. Jestem przekonana, że to błąd i naprawdę wątpię w to abyś go wykorzystywał w tak cholerny sposób, ale jestem matką i moją pracą jest martwienie się. - Ponownie wzdycha. - Przeszedł przez tak wiele, Harry i dziękuję za to, że sprawiłeś, iż jest szczęśliwy. Te pierwsze tygodnie, kiedy był w domu, prawie nic nie mówił. Siedział i patrzył za okno, spał, prawie nic nie jadł i... - Wyciera swoje oczy, by potrzymać łzy przed wypłynięciem, a Harry kładzie dłoń na jej ramieniu. - Byłam tak bardzo przekonana, że będzie z nim lepiej. Przynajmniej trochę, wiesz? Wiem, że minęły dopiero dwa miesiące, a ja nie powinnam... nie powinnam stwarzać mu presji, ale nie mogę znieść patrzenia na niego w takim stanie.
Harry zatrzymuje, przez chwilę pozwala słowom wsiąknąć. Nie wie co powiedzieć, nie wie jak zareagować. Powinien czuć się obrażony, powinien się bronić, ale zamiast tego czuje, że musi bronić Louisa. To starsznie dziwne uczucie.
- Nikt pani nie wini za to, że chce pani, aby polepszyło się pani synowi. To... ja też chcę, aby było z nim lepiej. Boli mnie, kiedy muszę patrzeć jak tak wygląda, szczególnie gdy czuję, że to moja wina, iż nie zauważyłem tego wcześniej, ale obiecuję, że nigdy nie wykorzystam twojego syna. Kiedyś mu się polepszy, mam taką nadzieję. Jeśli po tym zdecyduje się ze mną zostać, będę szczęśliwy. Jeśli nie, będę szczęśliwy i będę go wspierał. Jest dla mnie ważny i tak bardzo jak rozumiem pani zmartwienie, obiecuję, że nie sprawię, by stało się prawdą.
Jay uśmiecha się, leciutko unosząc kąciki swoich ust, a następnie wypuszcza powietrze.
- Dziękuję, Harry.
~*~
Nie opuszcza sali Louisa przez całe trzy dni. Louis nie budzi się za często, tylko po to, by zjeść posiłki, które szpital mu daje i aby pójść do toalety, ale Harry nigdy nie chce opuścić jego boku, kiedy jest taki wrażliwy. Tak naprawdę w ogóle nie chce opuszczać jego boku, ale to jest silna, instynktowna potrzeba chronienia, przez którą nie może się zmusić do wyjścia.
Louis budzi się całkowicie obudzony po raz pierwszy około 9 trzeciego dnia. Wygląda zdrowiej, worki pod jego oczami niemal całkowicie zniknęły i wygląda na nakarmionego. To sprawia, że Harry się uśmiecha.
- Hej - mówi Louis po chwili.
- Hej, jak się czujesz?
- Zimno - mówi delikatnie.
- Chcesz kolejny koc?
- Nie - mówi, a jego głos jest taki cieniutki, że Harry prawie go nie słyszy. - Położysz się ze mną? - Harry nauczył się tego, że Louis jest bardzo selektywny z tym, kto i kiedy może go dotknąć, więc kiwa głową, nim wspina się na jego łóżko. Pozwala mniejszemu chłopakowi na to, by się przy nim skulił, obejmuje go ciasno swoimi ramionami i trzyma go. Leżenie w ten sposób wydaje się być takie naturalne, mimo że jest z Louisem w tak intymny sposób.
Harry zanim poznał Louisa, nigdy nie uważał czegoś tak prostego jak przytulanie jako rzecz intymną. Nigdy wcześniej tak nie smakował czyjegoś dotyku, nigdy nie czuł się tak spokojnie, trzymając rękę omegi. Louis zmienił dla niego wszystko. Przytulanie jak to nie sprawia, że czuje jakby coś go omijało, nie czuje, że musi uprawiać seks z Louisem i nie czuje żeby to co mieli było nawet ważne. Okazuje się, że intymne nie musi być seksualne, to myśl, której Harry nigdy wcześniej nie miał, ale jest taka silna, że naprawdę musi przez chwilę pomyśleć i po prostu docenia sposób w jaki Louis zmienił jego ogląd na różne rzeczy.
- Harry?
- Tak?
- Ja, umm... - Przełyka i prawie czuje się zakłopotany. - Wiem, że musiałeś widzieć mnie spanikowanego wcześniej, więc zapewne głupio mi o to pytać. Ale czy... czy spędzisz ze mną moją gorączkę? - Harry zamiera na chwilę i wina jedynie go przytłacza, kiedy zdaje sobie sprawę z tego, że Louisa zauważył zmianę. - Ja umm, zapomnij. To było głupie pytanie. - Louis patrzy w dół, kładzie swoje czoło na klatce piersiowej Harry'ego, więc nie stwarza już z nim kontaktu wzrokowego.
- Nie, Louis. Proszę, spójrz na mnie przez chwilę. - Może powiedzieć, że omega się waha, ale wie, że to coś, co musi zostać powiedziane. - Z przyjemnością spędzę z tobą twoją gorączkę. Jesteś niesamowicie oszałamiający, zarówno pod względem osobowości jak i wyglądu i z przyjemnością wykonałbym z tobą następny krok, ale jeszcze nie teraz, w porządku? - Louis nic nie mówi. - Tak bardzo się o ciebie troszczę, misiu. Darzę cię silnymi uczuciami, ale nie sądzę, że którekolwiek z nas jest na to gotowe. Obiecuję, że pewnego dnia spędzę z tobą gorączkę, jeśli wciąż będziesz mnie miał, ale nie teraz. - Louis kiwa głową.
- Dziękuję - jest wszystkim co mówi i to wszystko co bierze Harry, by wiedzieć, że podjął dobrą decyzję.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top