Rozdział 12

Część III:

I życie moje – to bólu zachwyty –

A nocy moich bezsenne marzenia

Płyną, gdzie oczu twoich blask ukryty,

Tam, kędy ślady twoich nóg stąpienia.

Tam, gdzie eterów toczą się błękity –

U wiekuistych światłości strumienia.

Edgar Allan Poe "Do jednej w raju"

HARRY

Budząc się, Harry jeszcze w półśnie wyciąga się, aby dotknąć Louisa. Robi to każdego poranka, odkąd ten odszedł, to instynktowna reakcja jego ciała, względem ma nadzieję swojej przyszłej pary, której nie ma. Każdego poranka musi stanąć twarzą w twarz z rzeczywistością, iż Louis nie ma jak i również z tym, że najprawdopodobniej w najbliższym czasie nie wróci. Ciężko jest się tak budzić, ale to coś do czego w pewien sposób udało mu się przyzwyczaić.

Gdy po raz pierwszy obudził się i nie znalazł obok siebie Louisa, spanikował. Był tak całkowicie pewien, że jego omega uciekł i zrobił coś czego będzie żałował, ale następnie znalazł notkę. Zostawił notkę na ladzie kuchennej mówiącą, że jedzie do swojej mamy, nic więcej. To z pewnością było najgorsze uczucie, ta czasochłonność jak i strach.

Leżenie w łóżku wciąż sprawia, że to czuje.

Poduszka Louisa jest jedyną rzeczą, która jeszcze nim pachnie, więc nie pozwala sobie jej dotykać. To sprawia, że po pokoju wciąż unosi się ten zapach, który sprawia, że Harry jest zarówno szczęśliwy jak i smutny, ale czuje, jakby to wciąż coś oznaczało, wciąż symbolizuje to część jego. Dotknięcie tego oznaczałoby zaakceptowanie tego, że Louis odszedł, że musi zyskiwać jego zapach z czegoś innego.

Dzień po tym jak Louis miał swój atak paniki, pojechał do domu do swojej mamy. Więc Harry wiedział, że to nie on, nie zrobił niczego co mogłoby sprawić, że ten uciekł. Harry napisał do niego i zaoferował, że go zabierze i odbierze, ale ten odmówił i powiedział, że będzie lepiej, jeśli po prostu pojedzie pociągiem, ponieważ nie jest pewien, kiedy wróci. Harry nie wziął sobie tego do serca, ale nie oczekiwał również tego.

To nie do końca tak, że Harry ma problem z tym, że Louis jest w domu. Pojechanie do domu jest zdrowe, koniecznie oraz ważne, szczególnie jeśli pomoże mu poczuć się lepiej. Ma problem jedynie z tym, że Louis zniknął na trzy tygodnie i odebrał tylko jeden jego telefon.

To był szok, kiedy Louis tak się od niego odciął, ale bolało go to o wiele bardziej, gdyż nie miał prawdziwego powodu do tego ani odpowiedzi na pytające 'dlaczego'. Jeśli Louis by się na niego wściekł i odszedł oraz miałby powód, nie bolałoby to tak bardzo. Również nie wydaje mu się, że Louis by coś takiego zrobił. Louis zawsze wydawał się tak troszczyć i myśleć o innych, że nigdy, by nie wyszedł bez rozważenia uczuć kogoś innego, to po prostu nie wydaje się być prawidłowe.

Może po prostu za wiele o tym myśli w swoim rannym stanie, ale nie wie jak sobie z tym poradzić. Wszystko wydaje się być złe i po prostu... on nawet nie wie. Oczywiście wie, że ma to związek z hormonami, po tym jak miał Louisa tak blisko przez tak długi okres czasu, jego ciało uznało, że zaleca się do nieco, a odcięcie emocjonalnej więzi jest okropne na hormonalnym poziomie, ale nawet myśląc o tym naukowo nie czuje się lepiej.

Nie może nawet wskazać małego momentu, kiedy nie byli szczęśliwi. Gdy Louis nie wydawał się być zakochany i nie troszczył się o to, co Harry próbował mu dać, gdy Louis się nie uśmiechał, a Harry co najmniej nie próbował sprawić, by się uśmiechnął. Nie może wymyślić ani jednej rzeczy, która sprawiłaby, by wściekł się aż tak, że wyszedłby tak bez powodu jak ten.

Czuje się całkowicie wrażliwy, jeszcze nigdy w swoim życiu nie doświadczył tego w ten sposób, to sprawia, że kręci mu się w głowie i myśli przebiegają przez jego głowę. Louis jest jedynym omegą, z którym rozważał bycia na poważnie. Oczywiście spał i umawiał się z kilkoma innymi osobami, ale nigdy nikogo z nich nie kochał, nigdy nie pozwolił nikomu z nich wejść do swojego życia i domu w takim stopniu jak pozwolił na to Louisowi.

Louis jest po prostu... jest czymś takim, że nawet nie wie jak to opisać. Myślał, że byli dostatecznie blisko, że mogli się porozumiewać mimo problemów, które mieli, ale zdał sobie sprawę z tego, że był po prostu na innym poziomie niż Louis.

~*~

Następna sprawa z jaką musi się zmierzyć w pracy jest o alfie, który torturował i zabił trzy inne alfy. Odciął im knoty i zmusił ich do... czuje się chory, czytając to. Chociaż widzenie takich rzeczy stało się jego życiem, więc nie zwraca zbytnio uwagi. Jednak, gdy czyta całą sprawę, zdaje sobie sprawę z tego, że jego to wystarczający dowód, by po prostu pozwolić departamencie policji w Manchesterze się tym zająć, ich biuro nie musi się zajmować tym zabójcą.

Liam wchodzi do jego biura z papierowym kubkiem herbaty w swojej dłoni i wręcza ją Harry'emu z małym uśmiechem.

- Hej, szefie - mówi i opiera się o ścianę. Jest pora lunchu, ale Harry nie ma zbytnio apetytu. Raczej wolałby zrobić sobie drzemkę. - Chcesz pójść do restauracji na dole ulicy na lunch? - Wydaje się być tak pełen entuzjazmu, że nie może go zgasić. Więc kiwa głową i oddaje uśmiech, który Liam mu posyła.

Zayn dołącza do nich i po chwili Harry zapomina o tym, że był osowiały. Śmieje się i uśmiecha, a nawet udaje mu się spędzić dobrze czas z przyjaciółmi oraz sądzi, że to musi do czegoś prowadzić.

- Więc, coś nowego pomiędzy waszą dwójką?

- Niall zgodził się na to byśmy prawidłowo razem się spotykali. - Zayn wydaje się być taki szczęśliwy i myślenie o tym, że jego przyjaciel jest taki zakochany i taki szczęśliwy, zaskakująco nie sprawia, że czuje się gorzej, więc po prostu słucha z uśmiechem. - Zgaduję, że to trochę niezręczne, ponieważ, cóż, uprawialiśmy już dużo seksu, ale powiedział, że za kilka miesięcy dołączy do naszego przywiązania, jeśli sukcesywnie będziemy się spotykać.

- To nie oznacza watahy, jeśli jest większa liczba osób niż dwójka?

- Technicznie, ale naprawdę nie chcę tak tego nazywać, ponieważ to sprawia, że myślę, iż wciąż będzie przybywać większa liczba ludzi, a sądzę, że dwie alfy i omega to dużo.

- Szczerze mówiąc nie sądzę, że byłbym w stanie wytrzymać, gdyby było nas więcej. - Mówi Liam, mrugając, a Zayn przewraca oczami.

~*~

Dom przestaje już pachnieć jak on i każdy znak obecności Louisa tutaj zaczyna powoli znikać. To pierwsza rzecz jaką zauważa, kiedy zrzuca kurtkę ze swoich ramion, kiedy wraca do domu z pracy w wtorkowy wieczór.

To nie... to nie tak, że Harry nie może sobie poradzić z rozstaniem. Może. Trafił na dużą ilość rzeczy w swoim życiu i zawsze przez nie przeszedł, ale fakt, że Louis odszedł dzień po tym jak powiedział mu, że go kocha i nie wrócił, sprawiło że jego serce bolało w sposobie, którego nie może określić.

Teraz przynajmniej ból jest zastąpiony przez złość. Chce krzyczeć, płakać i rozdzierać rzeczy. To alfa wewnątrz niego, myśli, ponieważ chce niszczyć. To niesprawiedliwe, że Louis był i zostawił go bez powodu i z pewnością nie jest sprawiedliwe to, że został sam i musi sobie poradzić z kontrolowaniem swojej chęci do demolki, kiedy nawet nie zna jej powodu. Chce chociaż wiedzieć dlaczego. Chce wiedzieć co takiego zrobił, że go pozostawiono. Louis usunął wszystkie swoje media społecznościowe, po tym jak zdał sobie sprawę z tego, że świat wie co robił, co wprawiało go w niepokój, więc nie ma nawet możliwości sprawdzenia co u niego bez pytania o to jego przyjaciół. Pytanie jego przyjaciół pokazałoby jedynie jak bardzo zdesperowany jest wiedzy i nie sądzi, że to cokolwiek by polepszyło.

To boli.

Rzeczy stają się trochę niewyraźne pod koniec trzeciego tygodnia. Nie chce w ogóle wychodzić z łóżka, chociaż zmusza się do wstania i do pójścia we wszystkie miejsca, w których wie, że musi być. Pójście do pracy, następnie powrót do domu i pójście do spania stało się jego główną codzienną rutyną, ale czuje, jakby czegoś brakowało, mimo iż nie może tego wyjaśnić.

Zdaje sobie sprawę tylko z tego, że kiedy wstaje jego stopy się poruszają, idzie w dół ulicy do sklepu spożywczego. Nim naprawdę zdaje sobie sprawę z tego co zrobił, jest w połowie butelki whiskey. Pomieszczenie się kręci, a on czuje jakby płynął, jakby świat się odsuwał, a on może być w spokoju. Wszystko jest wolniejsze i nic nie boli tak bardzo jak wcześniej. Czuje ciepło i spokój i nie myśli o rozwierającym bólu w swojej klatce piersiowej.

Kiedy śpi, nie może z pewnością powiedzieć czy jest na podłodze, na kanapie, ale na pewno jest w mieszkaniu, a tylko to ma znaczenie.

~*~

- Harry? - Słyszy zza drzwi, kiedy się budzi. Dźwięk brzmi jakby nóż był ostrzony tuż przy jego głowie, a otworzenie oczu sprawia to jeszcze gorszym, światło pada na jego źrenice i sprawiają, że głośno jęczy. Wali mu w głowie, ból promieniuje u podstawy jego czaszki, a mdłości mielą kolację, którą jadł wczoraj, nawet po tym jak zamknął swoje oczy. -Harry, o Boże. Co ty zrobiłeś? - Zdaje sobie sprawę z tego, że to Zayn, następnie na jego ciele pojawiają się dłonie i zostaje przewrócony. Światło jest jasne, nawet przez zamknięte powieki, dlatego zasłania je ramieniem, aby się przed nim obronić.

- Daj mi jakąś wodę, proszę? - Pyta, wzdrygając się na dźwięk swojego własnego głosu. Jego usta smakują jak alkohol i poranny oddech. Wciąż ma zamknięte oczy, ale nie ma już na nim dłoni Zayna i słyszy odgłos kroków na drewnianej podłodze w jego kuchni, ale może mieć jedynie nadzieję, że Zayn przyniesie mu wodę. Następnie czuje coś zimnego w swojej dłoni i szybko wypija to w całości. Wie, że spieprzył i teraz tylko czeka aż Zayn wyciągnie ten temat na wierzch.

Chociaż Zayn zawsze był dość bierny w udawaniu, że rzeczy się nie stały, ale wie, że temu nie pozwoli się prześlizgnąć. Ostatnim razem, gdy tak było, Harry prawie umarł i wie, że Zayn wciąż się za to obwinia. Zawsze życzy sobie, aby tak nie było, wciąż mu mówi, że to była jego własna decyzja, ale nigdy nie jest nawet blisko tego, by Zayn pozbył się winy.

- Co się stało, H? Minęły trzy lata. - Kiedy otwiera swoje oczy, może zobaczyć troskę na twarzy Zayna. Zayn uspokajająco przebiega swoimi palcami po włosach Harry'ego, jakby za ich pomocą próbował się pozbyć bólu głowy. To miły gest i przypomina mu o tym, że Zayn nie jest zły, tylko się troszczy i może boi. On nie... troska i litość na twarzy jego przyjaciela nie jest tym czego potrzebuje. Po prostu chce być sam.

- Zostaw to, Zayn. To nic wielkiego. - To zła rzecz do wypowiedzenia. To niegrzeczne, ale nie chce się teraz z tym zmierzyć. Ból po utracie Louisa ponownie uderza w jego twarz i nie chce się przejmować swoimi własnymi problemami, kiedy ma problem w związku.

- To jest kurewsko duża sprawa, Harry. Spałeś cały dzień. Jest szósta wieczorem. Nawet nie zadzwoniłeś do biura, aby dać znać, że nie przychodzisz. - Grymasi. Nie zdawał sobie z tego sprawy. - Wiem, że ostatnim razem zignorowałem to, gdy robiłeś sobie takie gówno i wiem, że ostatnio sprawy zbyt szybko wyślizgnęły się z rąk, ale jeśli to stanie się ponownie, z powrotem pójdziesz na odwyk, H. Bez dyskusji. - Głos Zayna i tak nie pozostawia miejsca na argumenty. - Teraz powiedz mi co się stało?

- Tęsknię za nim - mówi Harry, jego głos jest bardziej szlochem, niż się tego spodziewał. - Nawet nie wiem co zrobiłem. Ja po prostu. Tak bardzo go kocham, Zayna, a on po prostu wstał i wyszedł, zostawiając mnie bez pożegnania! Co ja zrobiłem? - Płacze, nim zdaje sobie z tego sprawę i podciąga swoje kolana do klatki piersiowej i kładzie na nich swoją głowę. Płakanie jest całkowicie nie rzeczą alfy, ale nie wie co innego może zrobić. Jest przytłoczony i wszystko go boli. Ma wrażenie, że wszystko się na niego zawali, a on sobie z tym nie poradzi.

- Mogę sobie tylko wyobrazić jak ciężkie to musi być, H. - Zayn pociera kółka na jego plecach. - Ale nie sądzę, by Louisowi udało się zostawić ciebie na wieczność. Jeśli mam rację, niedługo wróci. Sposób w jaki na ciebie patrzył był... był spojrzeniem osoby zakochanej. To spojrzenie strasznie trudno udawać i nie sądzę, że odszedł dla czegoś co nie było dla niego ważne. Harry pociąga nosem. - Próbowałeś do niego zadzwonić?

- Pierwszego tygodnia dzwoniłem do niego codziennie. Ani razu nie odebrał. Potem dzwoniłem do niego co drugi dzień w drugim tygodniu. Następnie ostatniej nocy zadzwoniłem do niego po raz pierwszy w tym tygodniu i ... nic. Nie odpowiedział na żadną moją próbę skontaktowania się z nim. - Zayn wzdycha delikatnie. Jego palce wciąż poruszają się w jego włosach, ale zamiast ciągnięcia ich, co miałoby być uspokajające, jest to raczej pieszczotliwy ruch, który ma pomóc mu, aby poczuł się lepiej pod względem emocjonalnym.

- Cóż, przejdziesz przez to, Haz. Pierwszy krok nie jest od razu wejściem do butelki, prawda? Nigdy więcej. Jeśli ponownie najdzie cię chęć, zadzwoń do mnie lub do Liama.

- Wiem. To było głupie.

- Chcesz, abym zadzwonił do Louisa? Po prostu zobaczymy czy ode mnie odbierze? - To sprawia, że Harry po raz kolejny szlocha. Chce wiedzieć oczywiście, że chce, ale sama wiedza, że mógłby przez cały ten czas rozmawiać z Zaynem, sprawia to wszystko gorszym. Jak mógłby to zrobić? Jak Zayn mógłby to zrobić? Jak oni wszyscy mogli ze sobą rozmawiać, a go tak odciąć?

- Tak. Ale... nie. Nie. Ja nie... - pociąga nosem. - Chcę po prostu wiedzieć jak się ma.

- W porządku. Przestań płakać, a potem do niego zadzwonię. - Harry kiwa głową i wspina się na kanapę, kładąc swoją głowę na jej oparciu. Wzdycha, kiedy patrzy jak Zayn wyjmuje swój telefon i wchodzi w swoje kontakty, szukając numeru Louisa. Jego serce bije mocno w jego piersi z niepokoju, boi się, że z Louisem nie jest w porządku jak i tym, że jest. To strasznie samolubne, że nie chce, aby z Louisem było w porządku, ale część niego naprawdę chcę wiedzieć, że z Louisem jest tak nędznie jak z nim, ponieważ nie chce czuć się tak samemu.

- Hej, Lou. - Mówi Zayn po chwili i przez to więcej łez spływa po twarzy Harry'ego.

Z ledwością może usłyszeć głos Louisa po drugiej stronie. Nie może wypowiedzieć słów, ale wystarczy mu wiedza, że Louis mówi i to całkowicie łamie wszystkie rozwiązania, które myślał, że miał. Z ostatnim szlochem, zmusza się do wstania z kanapy i idzie do sypialni, kładzie się na swoim łóżku i kładzie poduszkę za swoją głowę. Jego łzy moczą cały materiał wokół jego twarzy, ale czuje się dobrze płacząc. Czuje się nawet lepiej, wiedząc że Zayn nie będzie go za to oceniał.

- Wraca do Londynu za trzy dni - mówi Zayn z swojego miejsca w progu. - Poprosił mnie, abym ci nie mówił. - To wydaje się być jak cios w policzek, nikt nie powinien tego doświadczyć. To boli i Harry nie wie czy kiedykolwiek się tak czuł.

Sam fakt, że Louis wraca do miasta i nie chce, aby on to wiedział, to mówi więcej niż cokolwiek innego. Wygląda na to, że całkowicie chce się pozbyć Harry'ego ze swojego życia. Nim, trzymał się małej możliwości, że Louis może, tylko może wróci do niego do dom i był po prostu zbyt zajęty zabawą z dziewczynkami, aby odpowiedzieć na jego sms-y czy odebrać jego połączenia.

Ta nadzieja zmniejszała się powoli, kiedy dni mijały, ale razem z jednym zdaniem z ust Zayna, całkowicie odeszła. Jego wewnętrzna alfa chce coś złamać, chce krzyczeć i płakać, ale nie robi tego. Zamiast tego, osuwa się na kanapę i zamyka oczy. Bierze cztery głębokie oddech, zaciska i rozluźnia swoje pięści, a następnie płacze.

Alfy rzadko płaczą, ale kiedy to się dzieje, coś naprawdę musi ich zranić. Harry może policzyć ile razy prawidłowo płakał na palcach jednej ręki i wydaje się, że Louis wszczepił się do jego życia tak mocno, że był warty płaczu.

Zayn siedzi razem z nim i trzyma mocno jego ramię, próbując go uspokoić, ale to zbyt wiele nie robi. Jest zraniony. Boli go serce. Chce się napić.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top