Rozdział 8
- Porozmawiamy w domu. To nie jest na telefon - uciął krótko
- Dobrze, zaraz będę - westchnęła i ostatni raz weszła do pokoju syna by cmoknąć go w czoło i życzyć miłego dnia
Zaraz potem wyszła ze szpitala jadąc do domu. Nie ukrywała że ciekawiła ja decyzja jaką podjął jej mąż oraz to czego ona dotyczyła. Gdy była w domu jego niestety jeszcze nie było na co odetchnęła i zaczęła przyrządzać obiad
Po około godzinie usłyszała trzaśnięcie drzwiami na co wydarła dłonie w ścierkę i ruszyła do przedpokoju
- Daryl? - wpadła do przedpokoju - w końcu jesteś
- Coś się stało? - cmoknął ją w policzek zdejmując płaszcz
- Miałeś mi wszystko powiedzieć - odetchnęła
- Ah tak... - pokiwał głową i usiadł do stołu - Udało mi się przepisać firmę. Zmienić wszystko to co miało należeć do Michaela teraz będzie Jackoba. Nadarzyła się świetna okazja
- Ale jak? Co? Przecież nic nie ustalaliśmy?
- Jak to nic? Chyba wyraźnie się wczoraj wyraziłem - mruknął obojętnie
- Nie sądziłam że zrobisz to tak szybko, przynajmniej będziemy mieli czas na zajęcie się Michaelem
- Zajęcie? To również miałem załatwić ale pomyślałam że poinformuje cię wcześniej. - usiadł na na krześle - znalazłem mu idealny ośrodek. Co ala szkoła prywatna tylko z opieką medyczną. Jest w Meulberne
- T-to daleko... Nie oddawajmy go tam. Niech zostanie tutaj...on nas potrzebuje
- Nie jesteś lekarką Kar. Ja też nie. Michael potrzebuje specjalistycznej opieki a my... A my trochę czasu dla siebie - przeczesał jej włosy z ucho
- No nasz synek - wyszeptała - mój malutki skarb...
- Będzie bezpieczny. Nie odsyłamy go niewiadomo gdzie ale... Musi się usamodzielnić
- Wiem - to jedyne co udało się jej powiedzieć zanim jej oczy się zaszkliły - będziemy mogli go odwiedzać... Prawda?
- Z tego co wiem to poniekąd ośrodek zamknięty ale czasami...
- co?! Chcesz go oddać do psychiatryka?! Oszalałeś??
- To nie psychiatryk tylko ośrodek gdzie się nim zajmą. Zrobią z niego mężczyznę
- Nie zgadzam się na to! To jeszcze dziecko. On nas potrzebuje a nie jakiegoś szkolenia
- Muszą go wyleczyć! Jego... Jego inność! - podniósł głos
- Jaką inność?! On ci nic nie zrobił! Nie jest inny
- Nie ma w nim męskości! Zero instynktu, inne chłopaki w jego wieku zaliczają dziewczyny na imprezach a on? On... Spotyka się z jakimiś spedalonymi koleżkami
- Po prostu robi coś innego i tyle! Zostaw go w spokoju
- zostawię. Żebyś wiedziała. Zgłoszenie już wysłałem teraz jedynie czekam czy dadzą rade przyjąć go w tym tygodniu
- W tym tygodniu?! On jest jeszcze w szpitalu - warknęła - nie da rady iść nawet do szkoły a co dopiero tam
- Przyjadą po niego. Co to za problem?
- Jesteś taki nie czuły - warknęła - nie pozwolę ci go zabrać, pamiętaj o tym
- na szczęście nie będę pytał cię o zgodę. To również mój syn
- Ale i mój również, nigdzie nie pojedzie i koniec. Zostaje z nami!
- Tak?! Będziesz płacić za niego?! Latać do szkółki gdy źle się poczuje? Słuchać żalenia się nauczycieli na niego?! Zapłaciłaś kiedyś za niego chodzimy dolara?! Nie ponieważ to ja charuje a wy macie wszystko na gotowe. Jeśli chcesz być cudowną matką proszę bardzo droga wolna ale płać za niego sama. Za szpital również - wycedził
- To nasz syn! Miej w sobie trochę empatii - opadła na fotel i schowała twarz w dłonie. Od razu zaczęła płakać i wycierać łzy
Ten prychnął jedynie. - Idę odpocząć a ty... Przemysł sprawę
- To chore - zapłakała cicho cały czas w głowie analizując tą sytuację
Jak jej mąż mógł zrobić coś takiego? Bez żadnej konsultacji w dodatku... Ten ośrodek był tak daleko. Nie mogła by do niego co tydzień przyjeżdżać a nawet raz w miesiącu było by jej ciężko
Sama nazwa ośrodek ją odpychała, nie chciała by jej synek skończył w taki miejscu. On potrzebował miłości. A tam na pewno traktowany by był bez niej. Nie okazywali by mu czułości której potrzebował. Był zbyt kruchy na takie miejsce
Jednak z drugiej strony wiedziała że jeśli zostanie on tutaj będzie z nim całkiem sama, na swojego męża nie ma co liczyć
Z jednej strony to co powiedział było prawdą. To on zarabiał a ona nie pracowała zajmować się Mikiem i domem. Nie miała z czego opłacić nawet leków dla niego
Odetchnęła i zaczęła sprzątać rozmyślając nad tym wszystkim
____________________________
Piątek
To dzisiaj Michael miał w końcu opuścić szpital. Jego mama od rana gotowała dla niego obiad a kiedy przyszła odpowiednia godzina pojechała do niego
- Na pewno mogę go już wziąć? Nic mu nie będzie? - dopytywała zaciekle lekarza
- Nie, czeka na panią w sali - uśmiechnął się - dałem mu również receptę na leki. Proszę go pilnować by je brał
- Oczywiście, czy coś jeszcze? Kroplówki albo coś?
- Nie, wszystko zapisane na kartce
- Dobrze, dziękuje - uśmiechnęła się krótko po czym szybkim kokiem poszła wzdłuż korytarza wchodząc do sali Michaela
- Mama! - od razu ją przytulił chowając twarz w jej szyję - tęskniłem
- Ja też słonko. Spakowany?
- Tak, mam wszystko. Możemy jechać, chcę być już w domu z tobą i z tatą
- Oczywiście, tata już czeka - uśmiechnęła się i pocałowała go w czoło - Bardzo się stęsknił
- Ja też bardzo - zabrał swoją torbę i ruszył z mamą do samochodu - ale głodny jestem
_______________________________________
Hejka!
Mały comeback 🙈
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top