Rozdział 6

J-jakie? - wymamrotała - nie ma takiego wyjścia

- On musi zniknąć Karen. Musi odejść, musi...

- Nie, nie może. On nie.... - zaczęła płakać - ale wiem że tak musi być

- cieszę się ze to rozumiesz. To rozwiąże wszystkie nasze problemy

- Może... Może jest jakieś inne wyjście - wymamrotał z płaczem - może...

- Nie ma innego wyjścia. Michael zniknie. Firmę przejmie Jacob a my... A my postaramy się o drugie dziecko

Karen tylko płakała, nie umiała wyobrazić sobie tego. Kochała ich syna a teraz miała go zostawić

- Nie płacz - pocałował ją w czoło - Wiesz że to będzie najlepsza decyzja

- Nie chcę by cierpiał, obiecaj że nie będzie. Obiecaj Daryl!

- Nie będzie... Zrobimy to bezboleśnie ale też tak by podejrzenie nie padły na nas

- Jak... Ja nie dam r-rady - zapłakał cicho

- Dasz rade. Wszystko będzie dobrze. To dla jego dobra

- Mhm - wtuliła się w niego cicho płacząc - bądź dla niego miły, proszę. Chociaż teraz

- Obiecuje. Będę się starał jednak naprawdę jestem zapracowany

- Mhm - wtuliła się w niego. Udawała szczęśliwą jednak w środku płakała na myśl syna

- Może pojedziemy do niego do szpitala hm? - zaproponował

- Tak, tak jedźmy - od razu wstała biorąc torebkę i potrzebne dokumenty

- To chodź - z powrotem narzucił na siebie marynarkę

Gdy wsiedli do samochodu ciągle rozmawiali na temat Michaela i jego samopoczucia. Ale gdy dojechali na miejsce zapomnieli o temacie i ruszyli do sali w której przed operacją leżał ich syn

- Wygląda tak smutno - kobieta oparła głowe na ramieniu mężczyzny - Taki blady i...

- Żyje? Nie wygląda na takiego co jeszcze oddycha

- Daryl - uderzyła go lekko w ramię - Może jest jeszcze wyjście by...

- Przysporzymy mu tylko niepotrzebnego bólu, popatrz jak on cierpi Karen

- Ale... Naprawdę nie ma innego sposobu? - spojrzała na niego zraniona

- Obawiam się że nie - pokręcił głową - zobaczymy Karen

- Przemysł to dobrze kochanie... Jesteśmy już w wieku... Podeszłym - odetchnęła - Nie jest powiedziane że uda nam się jeszcze chodź raz mieć dziecko

- Jeśli nie uda zaadoptujemy jakiegoś malucha. Będzie zdrowy i silny i przejmie firmę w razie klęski Jacoba

- Ogh... Adopcja to... To nie to samo. To Michael jest naszym prawdziwym synkiem

- On jest nieodpowiedzialny, nie przejmie firmy. Nie jest w stanie sam zrobić sobie śniadania a co dopiero zarządzać

- To jeszcze dziecko... Firmę przejął by... Długi czas potem - odetchnęła - Zastanów się Daryl...Michael nie będzie przecież cały czas leżał w łóżku. Ludzie z tym żyją bez problemu

- Nie chce mieć syna kaleki - wycedził w końcu - Nie rozumiesz tego?

- Nie jest kaleką - wymamrotała - jest normalny

- Gdyby był... To wszystko by się nie działo. Od samego początku wiedziałem że... Że jest z nim coś nie tak. Zero męskości

- Jest normalnym chłopakiem. Daj mu czas a stanie się mężczyzną

- Dałem. Ma szesnaście lat... A on wciąż się zachowuje jak dziecko. Zero jakiejkolwiek... Zawsze ustępuje jakby.... Jeszcze może nie długo wyskoczy nam z tym że jest gejem

- A co w tym złego? Jeśli będzie z nim szczęśliwy to nie widzę problemu

- Czy ty siebie słyszysz? Chcesz mieć syna...pedała?

- Nie ważne kogo kocha, jeśli ten chłopak mu pomoże to nie widzę problemu. Zresztą on nic takiego nie powiedział

Ten wywrócił oczami - Naprawdę nie zdajesz sobie sprawy z tego co mówisz. To szokujące

- Zostawmy ten temat. On jest zdrowym nastolatkiem i nic mu nie będzie

- Oczywiście, - wstał - Jadę na spotkanie z klientem. Zobaczymy się wieczorem

- Jasne - westchnęła i przysiadła na kanapie chowając twarz w dłonie

Nie rozumiała dlaczego jej mąż tak uważa. Dlaczego nie kocha ich małego synka. Ona zawsze się o niego troszczyła i jeździła od jednego lekarza do kolejnego by tylko był zdrowy i zawsze uśmiechnięty

Zawsze kochała jego uśmiech. Natomiast bolały go łzy jej syna. Łzy gdy ktoś był dla niego niemiły lub go nie akceptował. Dla niej zawsze był idealny. On jest jej całym światem. Nie mogła inaczej, on musiał żyć i być z nią

Była w stanie zapłacić każde pieniądze za jego leczenie. Byle tylko jej mały chłopiec wyzdrowiał. Szkoda że ojciec Michaela nie ma takiego samego zdania. On woli go oddać niż się bawić w leczenie

Nigdy specjalnie nie był opiekuńczy i czuły względem niego. Zawsze sądziła że po prostu nie potrafi okazywać mu miłości jednak teraz... Nie wiedziała już co o tym myśleć. Musiała jednak być silna, dla niego. To przecież nie jest koniec świata

Odetchnęła. Może pojedzie do lekarza i tam posiedzi? Zapyta o jego stan? I to jak się czuje? Kiedy się obudzi?

Miała dość mocno dosyć swojego męża. Chciała żeby ochłonął i przestał mówić takie rzeczy. Na pewno powiedział je w gniewie i tak nie myślał...

Chwilę później była w szpitalu, tym razem jednak ominęła recepcje i od razu poszła do pokoju gdzie leżał jej syn

________________________________________

Hejka!

Mam nadzieję że jesteście zdrowi i jakoś leci wam ta kwarantanna. U mnie całkiem znośnie ale mam dość tych zadań przez internet :(

Ale...
Na pocieszenie jak dobrze wiecie w niedziele wchodzi nowe ff i dzisiaj chciałam wam na razie pokazać do niego okładkę

Piszcie opinie na jej temat
Może ktoś wymyśli o czym będzie sugerując się nią?

Miłej nocy i kocham was misie❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top