Rozdział 5 • Jeniec
Yoru szła korytarzem, bardzo wcześnie rano. Jak Shockwave powiedział, to też robi, poranne dawkowanie mrocznego energonu na dobre rozpoczęcie dnia. Na całe szczęście nie była sama, bo obok niej szedł Thundercracker.
Seeker zaproponował jej towarzystwo podczas zabiegu, w końcu on również o tym wie, Shockwave nie będzie miał potrzeby wyrzucać go z laboratorium. O ile będzie się zachowywać.
— Nie musisz ze mną iść. — Napomknęła nagle.
— Teraz już musze, odwołałem patrol ze Skywarpem więc nie mam innego wyboru, muszę z tobą iść. — Odpowiedział żartobliwym tonem, choć jego słowa były wypowiedziane na serio.
— On mnie zacznie za to nienawidzić. To już chyba drugi raz gdy coś przekładasz, prawda? — Spojrzała na niego, a mech uśmiechnął się widząc jej zadowoloną minę. Nie była szczęśliwa od dłuższego czasu, więc widok jej w takim stanie był jak miód na serce.
— Nie jestem jego zwierzątkiem emocjonalnym, nie musimy być razem dwadzieścia cztery godziny na dobę. I tak znając jego znajdzie sobie kogoś innego do męczenia. — Stwierdził, a Yoru parsknęła na to lekko rozbawiona.
Po kilku minutach powolnego marszu w końcu dotarli do laboratorium jednookiego naukowca, do którego Yoru weszła jako pierwsza. Odgłos rozsuwanych drzwi zaalarmował masywnego mecha, o pojawieniu się wyczekiwanej od kilku już minut femme.
Jego czerwona optyka powędrowała w pierwszej kolejności na nią, ale szybko zauważył niebieskiego seekera, co trochę go zdziwiło. Nie spodziewał się, że Yoru będzie chciała przyjść z jakimkolwiek towarzystwem i nie do końca mu się to podobało. Trzeba będzie się pilnować.
Yoru już znała całą procedurę i niestety przyzwyczaiła się do niej, bo stawało się to jej jakąś chorą normą. Świadomie pozwalała innym zatruwać swój organizm substancją, która w nazwie ma "mroczny" i nie przeszkadzało jej to już tak. To nie było normalne i podświadomie o tym wiedziała, choć nie miała innego wyboru niż pozwalać na to.
Shockwave zabrał strzykawkę i przymierzył się w drugie ramie. Hm, chyba codziennie wkłuwa się w inne miejsce.
— Nie możesz w to samo miejsce co wczoraj? — Prychnęła, pokazując tym samym swoje niezadowolenie.
— Dzięki tej metodzie energon łatwiej i szybciej rozprowadzi się po organizmie. Będziemy mogli zauważyć efekty znacznie szybciej. — Wyjaśnił swoim chłodnym, bezemocjonalnym tonem. Yoru nie podobało się to, wolała aby jakiekolwiek efekty był jak najpóźniej. Zważywszy na ostatnie wybuchy złości i agresji jakie miała, nie chciała nikomu niepotrzebnie zrobić krzywdy, lub co gorsza kogoś - więcej - zabić. — Megatron mówił mi o tym co się wczoraj stało, muszę przyznać że nie było to logiczne. Efekty powinny być jak najszybciej, ale nie aż tak. Wyjaśnij mi co się wtedy wydarzyło?
Yoru zestresowała się, pierwszą reakcją było to aby zerknąć na Thundercrackera dla wsparcia. Teraz to jej będzie robić za zwierzątko emocjonalne, jednak cieszy się, że chciał z nią iść. Seeker pokiwał głową na nie w ledwo zauważalny sposób.
— Uwierzysz jeśli powiem, że nie wiem? Nie mam pojęcia co się wtedy wydarzyło, dlaczego tak zareagowałam i co sprawiło, że tak się stało. Ledwo co pamiętam. — Powiedziała, modląc się w głębi, żeby go łyknął.
— To jest całkiem normalne przy silnych emocjach, choć byłbym wdzięczny, gdybyś postarała się przypomnieć jak to wyglądało, pomogłoby to w badaniach. Na razie jesteś wolna.
Yoru odetchnęła z ulgą, nie cisnął bardziej i uwierzył jej, a kłamcą to ona była tragicznym. Femme wstała z krzesła i pokierowała się w stronę wyjścia, a Thundercracker za nią.
Wypuściła całe powietrze gdy znalazła sie na korytarzu, a drzwi zamknęły się za nią. Najgorsza cześć dnia jest za nią, teraz jakoś pójdzie.
— Wybacz, że muszę cię już opuścić, ale miałem jeszcze jedną sprawę do załatwienia z Knockoutem i nie chciałbym tego przedłużać. — Zaczął Thundercracker, zwracając jej uwagę na siebie.
— Nie masz za co wybaczać, i tak zrobiłeś już wystarczająco dużo dla mnie. — Uśmiechnęła się, a seeker odwzajemnił uśmiech.
— Wiesz, miło widzieć cię znowu z uśmiechem. — Stwierdził szczerze i pożegnali się ze sobą na resztę dnia.
.
Dwa dni wcześniej
Baza autobotów
Ex-seeker podążał korytarzem lekko zgarbiony, kurczowo chwytając się za bok. Po dzisiejszym spotkaniu z Thundercrackerem i Skywarpem nie odniósł ran, a przynajmniej nie z ich winny.
Od czasu dołączenia do autobotów, nie jest już taki aktywny w przestworzach jak gdy nazywał się jeszcze decepticonem. Tak krótki, aczkolwiek wystarczająco dla niego intensywny pościg wyczerpał go trochę i spowodował niewielki wyciek, który chciał skonsultować z medykiem.
Jetfire chwycił za uchwyt częściowo otwartej bramy i rozsunął ją bardziej z cichym stękiem, tak aby mógł wejść do pomieszczenia. Zwróciło to uwagę Ratcheta, który aktualnie zajmował się małymi porządkami w samotności.
First Aida nie było w pobliżu, więc cieszył się ciszą i spokojem - nie żeby mu jakoś przeszkadzał w czymkolwiek, ale czasem bycie sam ze sobą potrafi zrelaksować.
Stary medyk spojrzał na bardzo wysokiego mecha i widząc jak łapie się za bok, domyślił się, że coś jest nie tak. Westchnął, widząc już jak będzie musiał przeprowadzić wywiad, aby dowiedzieć się co się stało. Czemu wszyscy tak boją się medyków?
— Co się stało? — Zapytał spokojnie, wskazując na łóżko medyczne pod ścianą. Jetfire podszedł do niego i siadł, zgarbił się jednak nieco aby być na poziomie zbliżonym do Ratcheta.
— Nic wielkiego, mały wyciek-
— No to widzę. — Burknął przerywając mu. — Mnie interesuje co się stało, że ten "mały wyciek" się wydarzył. — Medyk wyprostował się i skrzyżował ręce na piersi. Były seeker westchnął.
— Spotkałem Skywarpa i Thundercrackera na patrolu, za bardzo zbliżyli się do naszej bazy więc chciałem ich trochę nastraszyć. Trochę za mocno przyhamowałem i coś uszkodziłem. — Wyjaśnił na co medyk pokręcił głową.
— Powinieneś więcej latać i to jest zalecenie lekarskie, jak będziesz się tak ograniczać tylko do ziemi to sobie tylko zaszkodzić. Nawet Optimus ci to mówił, wielokrotnie. Przecież nie masz zakazu wychodzenia. — Skarcił go przed tym jak zaczął oglądać uszkodzenia.
Nic na tyle poważnego, aby mogło zagrozić w mu w większym lub mniejszym stopniu, dlatego szybkie załatanie wycieku było wystarczające, aby pozbyć się problemu. Biały mech uśmiechnął się chcąc pokazać tym, że jest wdzięczy i wstał, górując na znacznie mniejszym botem.
— Teraz odpocznij trochę, po drodze zajdź jeszcze do Optimusa, podobno miał jakąś ważną sprawę.
— Oh, mówił jaką? — Zdziwił się lekko, że Optimus ma coś ważnego dla niego. Zazwyczaj jak ze sobą rozmawiają to na powszechne tematy, takie jak patrole
— Nie, nic mi więcej nie przekazywał niż to, co powiedziałem tobie.
Jetfire pożegnał się i wyszedł z pomieszczenia medycznego, a następnie pokierował swoje kroki w stronę centrum dowodzenia. To właśnie tam Optimus przesiadywał najwięcej, planując i ustalając najróżniejsze rzeczy z innymi autobotami, choć w głównej mierze z tymi najbardziej zaufanymi. Do nich zaliczali się Prowl, główny - i jedyny - strateg autobotów, a także Jazz, który wbrew pozorom był jego prawą ręką i świetnie sobie radził w tej roli.
Niekiedy konsultacje w ważnych przeprowadzane były również z Ratchem jako iż jest jedynym medykiem. Nie obrażając First Aida, ale on jeszcze ma niekiedy problemy z wykonywaniem prostych zabiegów, ale to głównie przez jego przesadną empatie do wszystkiego.
Perceptor również sporo się udzielał, choć czasem nawet sam Optimus ledwo go rozumiał. Mądre, naukowe słowa i skomplikowane równania, które tkwiły w głowie autobockiego naukowca potrafiły przytłoczyć. Co prawda były przydatne w wielu przypadkach, ale dopiero po tłumaczeniu na prosty język.
Teraz jednak Optimus Prime potrzebuje jego, byłego seekera, kiedyś przewodniczącym szwadronem, a teraz zwykłym żołnierzem. Jetfire'a zastanawiało to przez całą drogę do centrum dowodzenia, ale nic mu do głowy nie przychodziło.
Mech w końcu znalazł się pod automatyczną bramą prowadzącą do centrum, a ta otworzyła się prawie bezgłośnie, wydając jedynie cichy szmer. Pierwszym co wpadło mu w optyki, był jedyny w swoim rodzaju Prime w towarzystwie Perceptora.
Optimus po zauważeniu Jetfire'a przeprosił Perceptora i pokierował się w stronę byłego seekera. Mech stanął obok o zadarł głowę lekko do góry, aby spojrzeć na niego.
— Po co chciałeś mnie widzieć, Optimusie? — Zaczął biały mech.
— Perceptor zauważył dzisiaj, że do naszych systemów dochodzi jakiś słaby sygnał, ale jego struktura jest najprościej mówiąc, podejrzana.
— Sygnał jest oddalony, a nasz most ziemny nadal nieaktywny. — Wtrącił Perceptor. — Ty dolecisz tam w niecałe dwie godziny, na kołach zajęłoby to ponad dobę.
— Dobrze, tylko co w takim razie mam zrobić gdy już tam dolecę? — Dopytał, jednak na to pytanie odpowiedział mu Optimus.
— Zwykły rekonesans, twoim zadaniem będzie jedynie ostrożnie sprawdzić z czego dochodzi sygnał i dać nam o tym znać. Jeśli ma to związek z decepticonami, musisz być podwójnie ostrożny.
Jetfire w głębi cieszył się, że powierzone zostało mu jakieś ważne zadanie i będzie mógł się wykazać, jednak coś z drugiej strony niepokoiło go.
Aktywność decepticonów spadła, a ostatnia poważna miała miejsce parę miesięcy temu, od tamtego momentu jest ciszy. Spokój jaki miały w tamtym czasie autoboty był co najmniej niepokojący, a Optimus przeczuwał, że jest to jedynie cisza przed burzą. Kwestia czasu, aż coś nie walnie.
Może to była zwykła paranoja, albo fakt tego że autoboty świetnie znały Megatrona i wiedziały, że po nim wiele można się spodziewać, dlatego takie milczenie z jego strony mogło równie dobrze oznaczać jakieś większe plany. Trzeba być przygotowanym i tym bardziej nie można dać się zaskoczyć przeciwnikowi.
— Zrobię co w mojej mocy. — Oznajmił. To była szansa na bliższe poznanie planów decepticonów i postanowił, że tej szansy nie zaprzepaści.
Jetfire nie chciał tracić czasu i wyruszyć póki warunki do cichych misji były sprzyjające - pod osłoną nocy.
.
Biały myśliwiec przecinał nocne, bezchmurne niebo usiane jasnymi gwiazdami, zostawiając za sobą jedynie szum silnika. Leciał bez żadnej przerwy już od trochę ponad godziny i zaczynał powoli opadać z sił. Czuł jak lotki odmawiają posłuszeństwa przy każdym skręcie, a silniki pracują na coraz mniejszych obrotach.
Nie poddawał się, tym bardziej gdy jego radary, podrasowane nieco o większą siłę wyłapywania sygnałów - Wszystko dzięki perceptorowi - wskazywały, że znacznie zbliża się do celu.
Zniżył lot na tyle, aby znaleźć się nad koronami najwyższych drzew i pozwolił silnikom odsapnąć. Znalazł wystarczająco otwarty teren i zatrzymał się w powietrzu, aby po chwili transformować. Mech przeciągnął się po długim, aczkolwiek spokojnym, wręcz wyciszającym locie. Ale nie przyleciał tu odpoczywać, ma misje do wykonania.
Dalszą drogę musiał przebyć na pieszo z takiego względu, że jeśli za sygnał odpowiedzialne są cony, to nie może dać się zauważyć. Ani tym bardziej złapać, więc od teraz musi działać ostrożnie.
Był wyszkolony w takich akcjach, wiedział co ma robić i jak zachować zimną krew - albo raczej energon.
Po dwudziestu minutach Jetfire znalazł się na bardziej górzystym terenie, a w tle zaczęły ukazywać mu się najróżniejsze formacje skalne, do których właśnie prowadził go sygnał. Las był gęsty, a im dalej szedł, tym bardziej przerzedzał się, do momentu gdy drzewa nie zniknęły mu z pola widzenia, a zamiast tego pojawiły się skały w kolorze piasku.
Piasku... Tego nie pozbędzie się spod pancerza przez kolejny tydzień jak nie dwa, bo piachu było coraz więcej. Wilgotnego i zimnego, aż dreszcze przechodziły gdy po nim stąpał. A może to tylko ta złowieszcza atmosfera?
Po paru minutach wymijaniu skał, kamieni i martwych drzew - których z jakiegoś powodu było coraz więcej - dotarł w miejsce, którego się nie spodziewał. Dół, wielki, głęboki dół.
Co więcej, wokół rozrzucone były maszyny używane przez decepticony głównie w kopalniach. Wielkie, potężne pojazdy wiertnicze i mniejsze wiertła ręczne. Kostki surowego energonu, miejscami wózki z świeżo wykopanymi kryształami, pewnie czekające na wywózkę.
Jetfire ustawił się nisko, przyklękując na jedno kolano tak aby było ciężko go zauważyć. Naliczył gdzieś dziesięciu? Może więcej bo ciągle się kręcą, strażników.
Wodząc tak wzrokiem po terenie decepticonów w pewnym momencie zatrzymał się na jednym miejscu, a jego optyki rozszerzył się. Nie był to widok jakiego by się spodziewał, wszystko tylko na prawdę nie to co zobaczył. A więc stąd wziął się ten dziwny sygnał o którym mówił Optimus i Perceptor... Wielki kawał mrocznego energonu wystający sobie od tak z ziemi, nie wiadomo ile tego znajduje się jeszcze POD ziemią.
— Trzeba to szybko zgłosić Optimusowi... — Jetfire stwierdził cicho i wycofał się bardzo powoli i ostrożnie tak, aby nie narobić hałasu.
Jednak nagle... ups.
Wycofując się tak, prawie wpadł na dwóch vehicońskich strażników. Gwałtownie nabrał powietrza i bez żadnego wydechu zaczął wycofywać się w drugą stronę, jeszcze powolniej niż przedtem. Nie zauważył ich wcześniej, więc albo nie był wystarczająco uważny, albo dopiero co tam stanęli.
Na szczęście IQ vehiconów zmienia się wraz z temperaturą, a cała ich populacja na statku ma jedną jedyną szara komórkę. Nikt z nich jej nawet przez chwile nie posiadał.
— Uff, było blisko...
— A jednak tak daleko~ — Rozbrzmiał prześmiewczy głos zza jego pleców, którego właściciela poznał od razu. Niestety, nim zdążył zareagować, poczuł jak twardy przedmiot uderza go w tył głowy, a świadomość gdzieś ulatuje, zostawiając za sobą coraz większą czerń.
Mech który śmiał go zaatakować zachichotał cicho, zadowolony ze swojego działania i tego jaki skutek przyniosło.
— Lordzie Megatronie, mam jeńca. To Jetfire, kręcił się przy wykopaliskach.
— Ah, doskonała robota Skywarp! Zabierz go na ich teren i porządnie zabezpiecz, nad ranem zajmę się nim. — Odpowiedział Pan i Władca decepticonów, następnie rozłączając się i wracając do swoich obowiązków.
Skywarp za to przystąpił do działania.
. _______ .
Rozdział byłby wcześniej, ale musiałam poprawić trochę koniec i no, trochę czas oczekiwania wam się wydłużył xD
Kolejne rozdziały też mam do poprawki, żeby fabuła ciągnęła się w miarę logicznie, ale pewnie gdy to opublikuje to będzie to już gotowe, bo szykuje się Maraton!
J A D Ł O
Karmie was, bo Genesis rzadko jest publikowane.
.
🐈⬛ Soundwave 🦅
Skibidi dobli, Soundwave na chochli.
Sound do waszych usług wraz ze swoim wiernym ptaszorem.
Miałam zrobić kogoś innego do tego rozdziału, ale nie no, to czytają fani Soundwave'a, nie mogę dać im czekać.
I oczywiście zapomniałam wpisać wzrostu, ale pewnie jeszcze pobawie się Size chart albo coś, ale Sound ma około 8m, i jeszcze wróce do Prowla bo on ma coś koło 6-6,5 metrów.
Słowa: 2245
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top