Rozdział 40 • Nowy Prime
Jakim zaskoczeniem było, gdy Yoru została nagle wezwana do gabinetu Optimusa. Szła tam niczym dziecko, które zostało wysłane do dyrektora za pisanie po ławce ciężko zmazywalnymi markerami, jeszcze nie wiedziała co zrobiła i bała się usłyszeć co zrobiła, bo kompletnie nie wiedziała, co ostatnio mogła źle zrobić. Zachowywała się jak poprawny obywatel, nikogo nie zabiła ani nawet nie groziła, że to zrobi.
Więc w czym problem? A no w niczym. Nie zrobiła niczego złego, w tym jest właśnie największy problem- Znaczy nie, to nie jest problem, to bardzo dobrze. Wzorowe zachowanie się chwali.
Weszła do środka pomieszczenia, a tam spotkała się z Optimusem, ale nie tylko i wyłącznie z nim. Była również Elita i Jazz, czyli sami ważniacy. A ona? Może jednak coś przeskrobała, ale o tym nie wie. Albo ktoś ją wrobił, to też jest opcja.
Nie! Nie, stop. Paranoje ma. Przestanie tak nad tym myśleć i w końcu zamknie swój durny procesor i te głosy w głowie, to będzie dobrze.
Rozejrzała się po zgromadzonych, przekręcając lekko głowę, starając się zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi. Może chcą ją za coś wykopać z bazy? Znowu to robi-
- Mogę wiedzieć po co zostałam zaproszona na spotkanie dowództwa? Co zrobiłam? - O nie, ona nie przestaje. Yoru, skompromitujesz się.
Jazz łagodnie położył jej dłoń na ramieniu.
- Spoko luz, nic nie zrobiłaś. Mamy do ciebie sprawę, ale Optimus więcej ci opowie - powiedział, rozwiewając większość jej aktualnych wątpliwości, ale tym samym tworząc nowe.
Od tamtej pory pałeczkę przejął Optimus Prime, tłumacząc jej wszystko dokładnie tak, aby zrozumiała każde słowo.
- Razem z Elitą naradziliśmy się i stwierdziliśmy, że powinnaś na jakiś czas przejąć dowództwo w sprawie nowego zagrożenia. Jesteś predaconem, ty na predaconach znasz się najlepiej i będziesz wiedzieć co robić, w porównaniu do nas - wyjaśnił, a Yoru zamrugała na niego głupio. Ona? Ma... Przejąć dowództwo? No Prime'a chyba coś pogięło, łagodnie mówiąc.
Elita widząc szok na twarzy femme, postanowiła dopowiedzieć, aby biednej za bardzo nie mieszać w głowię. Choć nie wiadomo, czy właśnie nie namiesza jej jeszcze bardziej.
- Z tego co już o nich wiemy, strzały, noże, uderzenia, nic na nie działa, a jednak Grimlockowi udało się jednego zabić.
Yoru dalej milczała, ale tym razem z tego powodu, że myślała. Myślała i myślała, myślała dość długo aż w końcu nie zapaliła jej się lampka nad głową.
- Czym go zabił? - zapytała nagle, sprawiając że teraz to cała reszta musiała sobie postać cicho.
- Sfajczył go? - odpowiedział pytająco Jazz. - chyba nie powiesz mi teraz, że wystarczy trochę ognia i po sprawie?
- Oczywiście że nie, byłoby za łatwo. Megatron stworzył je na moje podobieństwo, z mojego CNA, więc ich pancerz jest bardzo podobny. Jesteśmy, że predacony, odporne na ogień, ale nie na każdy ognień - zaczęła mówić, coraz bardziej się rozkręcając. - Płomień, który powstaje we wnętrzu organizmu jest inny niż ten, który wytworzy się sztucznie. Problem jest taki, że jedynie dinobot potrafi taki wytworzyć, a przynajmniej to jedyna osoba jaką znamu, która umie.
Elita zastanowiła się na chwilę, z długim, głośnym "Hmm", czym samym sprawiła, że Optimus spojrzał się na nią, ale jeszcze nic nie powiedział.
- Właściwie to znamy - odezwała siĘ nagle, ku niezadowoleniu Optimusa.
- Elita błagam cię...
- Prime, nie damy rady mając tylko jednego dinobota. Potrzebujemy wsparcia, a z tego co nam wiadomo on również ma takie możliwości i może pomóc. Wiem, że nie przepadasz za stylem bycia Rodimusa i uważasz go za nieodpowiedzialnego, ale bez jego pomocy sobie nie poradzimy. Pogadaj z nim.
- Czekajcie, czy wy mówicie o TYM Rodimusie? - wtrącił się Jazz słysząc to imie - o tym tym Rodimusie?
- Kim jest Rodimus? - zapytała Yoru, odwracając się w kierunku białego mecha. Ten jednak nie raczył odpowiedzieć, a femme została kompletnie zignorowana, gdy rozmowa potoczyła się dalej bez jej udziału.
Optimus westchnął i spojrzał na swoją partnerkę.
- Dobrze, poproszę go o pomoc...
.
Cała czwórka zebrała się na głównym placu, gdzie wyczekiwali przybycia autobota i to nie byle jakiego. Samego Rodimusa Prime'a, który ma bardzo mieszane opinie wśród autobotów. Jedni uważają go za taki sam autorytet jak ich wspaniały przywódca - Czym oczywiście Optimus nie jest za bardzo zadowolony - a inni z kolei uważają go za nieodpowiedzialnego, z lekka dziecinnego bota, który lubi się popisywać. A jeszcze niektórzy po prostu wzdychają do niego, jakby był nie wiadomo kim, co w sumie może łączyć się z pierwszą opinią.
Opini sporo, praktycznie tyle co botów, ale nie ważne co mogą sobie o nim myśleć, jednego nie zaprzeczą. Jak się postara, to potrafi załatwić sprawę raz dwa.
Problemem tylko było to, że nikt dalej nie raczył poinformować Yoru o tym, kim jest Rodimus, ani nawet tego, że jest on PRIME'EM. Jeszcze zdąży się dowiedzieć, bo Prime numer dwa lubi się tym chwalić przy przywitaniu z nowymi... Ich Prime w sumie robi to samo-
Jak widać, Prime'y mają ze sobą trochę wspólnego, nie ważne jakby chcieli zaprzeczać.
Femme do tej pory stała bardziej z tyłu, bo skoro nikt i tak nie raczył jej wtajemniczyć w ich super plan - a niby to ona miała się nim zajmować - to po prostu nie wychylała się i czekała na przybycie nieznajomego jej bota. W pewnym momencie jednak znudziło jej się to i podeszła do Jazza, mając nadzieję, że skoro emocje już trochę opadły to przynajmniej powie odrobinę więcej.
- Jazz, mogę w końcu dowiedzieć się, na kogo my czekamy? - zapytała, stając obok opierającego się o ścianę hangaru mecha. Ten spojrzał na nią.
- Pod jakim kamieniem ty, żyjesz, że nie znasz imienia Rodimusa Prime? - zapytał, ale reakcji którą z niej wywołał, nie spodziewał się.
- PRIME? I JA DOPIERO TERAZ DOWIADUJE SIĘ, ŻE OPTIMUS NIE JEST JEDYNYM PRIMEM? - warknęła i momentalnie uspokoiła się, kładąc dłoń na czole w załapaniu - jak Megatron się o tym dowie, to sie chyba pochlasta, co de facto bardzo bym chciała zobaczyć.
- Wyluzuj. Jakby co, nie znasz tego ode mnie, ale Rodimus nie jest takim stu procentowym Primem. Bo widzisz, Optimus, jako Prime, posiada matryce dowodzenia, Rodimus jej za to nie ma. Ma tytuł Prime'a, kiedyś tam przy niej niby se postał, ogółem długa historia, ale oficjalnie to został mu jedynie tytuł. Nie mniej jednak i tak traktujemy go jak należytego Prime'a - wytłumaczył - czaisz?
- Czyli pół-Prime?
- Coś w tym stylu. Tylko nie mów tego przy nim, bardzo nie lubi jak się o tym wspomina.
- Z tego co słyszę, to chyba się nieźle znacie? - zapytała słysząc, że Jazz trochę wie na jego temat, na co Jazz pokręcił głowo przecząco.
- Nie znamy osobiście, aaaale z widzenia już tak. Troszeczkę - pokręcił trochę wzrokiem, chcąc spojrzeć wszędzie tylko nie na nią. Czyżby się speszył?
Na jego ratunek przybył wielki cień, który zawisnął nad głowami autobotów, niczym drapieżny ptak, wypatrujący swojej następnej ofiary. Wszyscy spojrzeli w górę. Niebo zostało przysłonięte przez średnich rozmiarów statek kosmicznych, który teraz zbliżał się do ziemi, aby wylądować na głównym placu, gdzie uprzednio został zrobiony dla niego porządek. Wszystkie pojazdy lądowe jak i powietrzem zostały pochowane przez ludzi, a sprzęt, który mógłby przeszkodzić w procesie lądowania, usunięte.
Podpory spod spodu kosmicznego pojazdu rozłożyły się, aby za chwilę wylądować na betonie. Delikatnie niczym motylek, postawił się bezgłośnie na płaskim terenie. Wejście, znajdujące się z tyłu powoli otwarło się, wpuszczając do środka światło z zewnątrz, a w progu stanął sam kapitan.
Yoru skłamałaby mówiąc, że właśnie tego się spodziewała. W jej głowie wyobrażenie Prime'a to raczej, jakby to teraz ująć w słowa, żeby nikogo nie obrazić... Mech w podeszłym wieku. Doświadczony. No po prostu stary, rozpadający się najpewniej od rdzy, ale nie. Proszę co za zaskoczenie.
Mech ubrany w pomarańczowo-złoty lakier i takim, jakby to powiedzieć, szczeniackim uśmiechem, pewnym siebie. Śmiałość wręcz promieniowała od niego.
Wziął wdech, jakby chciał złapać ziemskie powietrze i wypuścił je, przed tym jak zszedł po rampie tuż przed oblicze Optimusa. Primowie przywitali się ze sobą, podając sobie dłoń i oddając sobie na wzajem szacunek. Następnie nowo przybyły odwrócił głowę do Elity i z nią również przywitał, poprzez kiwnięcie głowy i ciepły uśmiech coś ze sobą ugadywali, jednak z odległości w której Yoru się znajdowała i odgłosów zamieszania wokół, nie mogła zrozumieć ani słowa.
Rozmowa trwała parę minut, nim rozeszli się i młody Prime zaczął iść w jej kierunku. JEJ. KIERUNKU. Po co on idzie w jej stronę? Może idzie do Jazza? To czemu patrzy na nią? Czemu zaczyna się stresować obecnością Prime'a?
CZEMU ZADAJE SOBIE TYLE PYTAŃ?!
- Yoru, tak? - zapytał, gdy już stał przed nią w odległości może dwóch metrów. - Rodimus. - wyciągnął do niej dłoń, a ta stała jak wryta, nie wiedząc co ma powiedzieć.
Znaczy wiedziała, ale z jakiegoś głupiego powodu nie potrafiła nic zrobić do momentu, gdy Jazz z całej siły nie nadepnął jej na ogon, który leżał bezwładnie na ziemi za nią. Wtedy wszystkie funkcje życiowe i myślowe i nie wiadomo co jeszcze, powróciły. Szybko podała mu dłoń i ścisnęła.
- Tak, tak to ja - zaśmiała się nerwowo i wypuściła dłoń mecha. Znów zabrakło jej słów, dlatego zamiast nich, wydała z siebie ciche skomlenie.
Jak szczeniak który zrobił coś złego i teraz musi znieść konsekwencje swoich czynów, gdy właściciel go karci. Rodimus chyba zauważył, że jest z nią coś niezbyt, dlatego sam stał się trochę niepewny.
- Optimus przekazał mi, że będziesz w stanie oprowadzić mnie tu i tam, wyjaśnisz trochę bardziej szczegółowo, dlaczego tu jestem i takie tam - próbował rozluźnić atmosferę luźną gadką. Femme w tym czasie gdy kończył zdanie, zdążyła się trochę otrząsnąć i pokiwała energicznie głową na tak.
- Tak tak, wszystko wyjaśnię. Co prawda sama jeszcze nie za dużo wiem, no wiesz, trochę nowa jest dla mnie ta sytuacja... - Przymknęła się na chwilę, pozwalając niezręcznej ciszy trwać przez krótką chwilę. Nawet chciała ją przerwać i powiedzieć coś - najpewniej durnego - ale wtedy Rodimus chwycił ją w talii i mocno do siebie przyciągnął.
Femme nabrała powietrza, jednak nic nie potrafiło opuścić już jej ust. Zaskoczyła ją taka pewność siebie, nie spodziewała się tego. Prime pociągnął ją ze sobą i z chwilowym oporem, Yoru spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwiami, jednak szybko się otrząsnęła.
- W takim razie możemy się przejść i mi wszystko opowiesz od początku, skoro mamy przejść do konkretów to możemy najpierw się bliżej poznać, no nie? - Wyszczerzył się w kierunku zdziwionej femme, ignorując właśnie jej zdziwienie. - Po za tym rozluźnij się trochę, jesteś sztywna jak nie wiem.
"No ba że jestem sztywna, jak mnie Prime obejmuje", pomyślała sobie. W takiej sytuacji to chyba każdy byłby sztywny niczym jakiś pręt. NIE, nie może sobie niczego wyobrażać, a wyobraźnia powoli zaczyna pracować.
- Wybacz, mam tak zawsze gdy poznaje nowe osoby... - Odchrząknęła, prowadząc mecha w kierunku bazy. Niezręczności ciąg dalszy, że też ich Prime musiał ją w to wpakować i to w dodatku bez jakiegokolwiek przygotowania mentalnego.
Wpierw, zanim przeszli do jakichkolwiek konkretów, Yoru pokazała mu baze.
Dopiero później w planie miała zaznajomić go ze wszystkimi informacjami i o jego potencjalnej przydatności w czasie trwania operacji. Nie chciała robić to na korytarzu lub innym miejscu publicznym, dlatego przeszli się do kwatery, gdzie mogli w spokoju porozmawiać o ważniejszych sprawach.
Oh jak wielkim nieszczęściem okazała się ta krótka podróż z punktu A do punktu B. Po drodze musieli wpaść na Prowla, który na widok Rodimusa zesztywniał. Atmosfera zrobiła się niezwykle napięta, a powodów mogło być na prawdę wiele i femme mogłaby jedynie zgadywać. Yoru zerknęła kątem optyki na Prime'a, którego wcześniej rozluźniona postawa, uleciała wyjątkowo szybko.
- A ta tania podróba Prime'a co tu robi?! - Warknął Prowl, oglądając go od dołu do góry z pogardą.
Oho, znają się? A już myślała, że to będzie zwykła zazdrość, a tu proszę. Cała ta sytuacja sięga znacznie głębiej, niż mogłaby pomyśleć.
- Odezwał się... - Prychnął w odpowiedzi Rodimus i nie chciał długo pozostawać dłużny mechowi. W ostatniej chwili jednak ugryzł się w język, nie chciał, aby negatywne emocje które żywi do tego mecha, teraz przyćmiły jego umysł.
Przy okazji Yoru na to nie pozwoliła, wtrąciła się zirytowana postawą Prowla i szczerze mówiąc, nie obchodziło ją to, jaką mają ze sobą przeszłość. Strateg zachowuje się kategorycznie od jakiegoś czasu - jakby nie zachowywał się tak od zawsze - i jej samej zaraz mogą puścić nerwy, a jak otworzy gębę, to powie o dwa słowa za dużo.
- O co ci znowu chodzi? - Ułożyła dłoń na biodrze, a druga swobodnie zwisała wzdłuż ciała.
- To akurat nie twoja sprawa. - Prychnął. Zrobił kilka kroków w kierunku pomarańczowo-złotego mecha, a sądząc po tym, jak agresywnie je stawiał, to w procesorze nie miał niczego dobrego.
Rodimus również zrobił krok w przód, nie chcąc pokazać, że jakkolwiek boi się Prowla. Tak oczywiście nie było, każdy kto choć trochę zna stratega, wie, że to prędzej on wycofa się z podkulonym ogonem. Teraz jedynie zgrywa takiego odważnego i hop do przodu, tym bardziej chcąc popisać się przed femme. Cholera by go wzięła, niby taki logicznie myślący, a idiota jakich mało.
Bez chwili na reakcje, Prowl zamachnął się i zaciśniętą w pięść dłonią chciał uderzyć Prime'a, ale wiadomo, Prime to Prime i nie da się tak łatwo nawet dotknąć takiemu komuś. Rodimus cofnął się i odchylił w tył górną częścią ciała, unikając ciosu i nie myśląc za wiele, przystąpił do kontrataku. Nie było to nie wiadomo jak skomplikowane, mocny zamach i stratega poskładało na ziemi.
Rodimus parsknął zadowolony swoim niewielkim zwycięstwem i obrzucił go wyjątkowo pogardliwym spojrzeniem. Ominął z trudem wstającego do siadu białego mecha i kiwnął głową do Yoru, pokazując że mogą dalej zajmować się swoimi sprawiamy, zostawiając śmieci, żeby ktoś inny je posprzątał.
Femme podążyła za nim, ale... Zatrzymała się po kilku krokach. Pomyślała chwilę i zerknęła na Prowla, a ich wzrok napotkał się ze sobą. W optykach Prowla widać było iskierkę nadziei, że może Yoru zostanie i nie pójdzie za Rodimusem, ale ta nadzieja szybko zgasła. Opuścił głowę ku ziemi, gdy predaconka zwróciła się w drugim kierunku i poszła. Po prostu poszła...
I to rzucone sekunde przed spojrzenie, wyrażające pogardę? Złość? Załamanie jego osobą? A może i nawet wszystko na raz. Faktycznie, przegina i to ostro, ale czy w końcu to zauważy i może odrobinkę się poprawi? No oczywiście, że nie.
Yoru dogoniła Rodimusa i wyrównała z nim kroku. Skrzyżowała ręce na piersi i teraz wyglądała, jakby to właśnie na niego była zła. Zmarszczył brwi, jakby chciał zapytać, o co jej chodzi.
- Mogłeś mu odpuścić.
- Sam zaczął, ja tylko skończyłem. Po za tym, nawinął mi się. - Wzruszył ramionami z cwanym uśmieszkiem. - A jeszcze bardziej po za tym, można by uznać to za samoobrone. - Uśmiechnął się bardziej, rozbawiony sam sobą.
Yoru wydała z siebie cichy pomruk, zupełnie jakby chciała potwierdzić, ale również zaprzeczyć w tym samym momencie. Sama może i jest zła, ale z drugiej strony wiedziała, że to nie było konieczne, choć z trzeciej strony faktycznie sobie Prowl zasłużył. Chyba dawno nie dostał od kogoś po twarzy.
.
No tak trochę długo mi zajęło ogarnięcie tego rozdziału, trochę z nim ogółem namieszałam i w ogóle, aż tak zadowolona nie jestem, ale w kolejnych spróbuje naprawić swoje błędy.
.
🔥 Rodimus Prime 🔥
RODIMIŁ PRAJM.
Zwany również gorącym prętem.
.
Słowa: 2440
bez size chartu na razie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top