Rozdział 25 • Przygoda na Pylonie
Kolejnego dnia wczesnym rankiem, Prowl zawitał do Optimus, aby pokazać mu swoje nocne znalezisko. Zaszyfrowane pliki decepticonów na pewno go zaciekawią, a i na pewno znajdzie kogoś, kto będzie w stanie je rozszyfrować i zajrzeć do środka.
Grubo się pomylił. Prime słysząc to w jaki w ogóle sposób je zdobył i to, że bez jego zgody organizuje tak niebezpieczne misję, w dodatku wciągając w to predacona?! To że był rozczarowany, to za mało powiedziane. Tyle razy próbował już temu mechowi przemówić do rozsądku, ale ten jak postawi na swoim, to nie da się go przekonać do innej racji.
— Zakończyłem dyskusje. — Powiedział Optimus na skraju załamania, a jego ton był twardy i pewny, chcąc jeszcze bardziej zaznaczyć, że nie ma takiej siły, która zmieniłaby jego zdanie. Nie chciał tego już słuchać.
Prowl niczym rzep na psim ogonie, uczepił się biednego lidera i podążał za nim jak cień, dalej próbując go przekonać do swojego planu. Przecież ma tutaj pliki na wyciągnięcie dłoni, trzeba je tylko rozszyfrować i koniec, wszystko. Ale nieee, Prime musi zgrywać świętego i działać według swoich jakichś reguł.
Znaczy, jasne, powiedział że się tym zajmie w swoim czasie, bo pewnie najpierw musi ochłonąć po rozmowie - Prowl potrafi być wyjątkowo upierdliwy gdy się nawet nie stara. W dodatku teraz jest sporo spraw ważniejszych niż to. Jedno spotkanie z ludzkimi dowódcami za drugim, sprawdzanie raportów, tworzenie raportów, no oszaleć można!
— Co jest teraz takiego ważniejszego ode mnie, Prime, Hm? — Zapytał z wielkim wyrzutem.
W tym samym czasie co działa się gonitwa na korytarzu i denerwowaniu Optimusa, dwójka botów szła spokojnym kroczkiem wzdłuż ściany, rozmawiając ze sobą z uśmiechami na twarzy. Żarty, śmiechy, chichy i plotki pod nosem. Yoru i Jazz nawet nie zwracali uwagi, ani tym bardziej nie przejmowali się tym, że coraz więcej botów uważa ich za parkę tylko i wyłącznie przez to, jaką więź ich łączy.
Te parę miesięcy sprawiło, że Yoru przywiązała się do tego wyluzowanego karakana, jednak nie tylko do niego. Przechodzili koło Prime'a i Prowla, gdy biały mech próbował raz jeszcze przekonać swojego lidera co do swoich racji. Nawet jeśli by się teraz nie zgodził, to pewnie i tak jak zwykle weźmie sprawy w swoje ręce, nie zważając przy tym na jakiekolwiek moralności.
Konwencja Genewska? Pff, chyba raczej sugestia Genewska.
Yoru wpierw nie zauważyła nawet kłótni, jednak wsłuchując się bardziej w otoczenie, niż to o czym mówi do niej Jazz, zdała sobie sprawę z tego, co dzieje się dosłownie obok niej. Odwróciła nieznacznie głowę w stronę tej dwójki, nieświadomie spowalniając kroku, aż wreszcie całą się zatrzymała. W jej ślad poszedł towarzyszący jej mech, z początku nie będąc pewnym jej zamiarów.
— Możemy pomóc. — Wtrącił się, na co Jazz zmarszczył brwi. My? Co znaczy my? W co ona znowu chce go wciągać? Nie żeby jakoś bardzo mu to przeszkadzało, ale akurat dzisiaj miał mieć dzień wolny od obowiązków i chciał go odpowiednio wykorzystać. — Jazz na pewno zna kogoś, kto potrafi obejść takie blokady, nie? — Uśmiechnęła się w stronę mniejszego bota, taki ekstrawertyk jak on na pewno zna kogoś odpowiedniego.
— Blaster na pewno nie pogardziłby wizytą, on ma łeb do takich rzeczy. — Odwzajemnił uśmiech, na co Prime westchnął.
Prowl natomiast stał. Po prostu stał, wpatrywał się w femme z lekkim niedowierzaniem, nie wiedząc co ma powiedzieć. Czy ona na prawdę się za nim wstawiła u Optimusa?
— Zajmiecie się tym? Na pewno dacie radę? — Dopytał, chcąc mieć pewność, że nie będzie musiał po nich później sprzątać bałaganu. Na prawdę nie ma do tego ostatnio siły.
— Zluzuj gacie Prime, szybka akcja, zero ryzyka. To tylko malutki plik, co pójdzie nie tak? Nie zagryzie nas. — Parsknął Jazza, upewniając swojego lidera w tym, że na pewno dadzą sobie radę.
— W takim razie byłby wdzięczny, gdybyście faktycznie obadali tą sprawę. — Powiedział krótko, śpiesząc się do swoich normalnych, liderowskich zajęć.
Prowl nie mówiąc wiele, bo nie powiedział nic, przekazał pendrive z zaszyfrowanymi plikami w dłonie femme. W tym czasie Jazz zaczął już iść w stronę centrum, żeby przygotować most ziemny. Szybko po nim, Yoru również ruszyła, jednak coś ją zatrzymało, chwytając delikatnie za ramię.
— Um, Yoru... Dzięki. — Powiedział nieśmiałym szeptem, zupełnie jakby nie chciał aby nikt, ale to nikt nie usłyszał go w tej chwili słabości. Femme w pierwszej chwili spojrzała na niego zdziwiona, jednak szybko Uśmiechnęła się delikatnie.
Gdy tylko poczuła, jak uścisk na jej ramieniu staję się delikatny aż kompletnie nie zniknął, podążyła za Jazzem, doganiając go i zostawiając stratega samego... Ale czy na pewno samego?
Delikatne, lekkie kroki rozbrzmiały po drugiej stronie korytarza, zwracając uwagę białego mecha. Prowl spojrzał w tamtym kierunku tylko po to, aby ujrzeć drugą znajdującą się w bazie femme, Arcee.
Ostatnio częściej przesiaduje sama w swojej kwaterze, prawdopodobnie nie chcąc natknąć się na wolno biegającą gadzinę. Mają między sobą spore napięcie, co chyba już wszyscy zauważyli. Nie lubią się, najzwyczajniej w świecie nie lubią. Albo raczej nienawidzą.
— Masz chwilę? — Rzuciła w kierunku stratega, a ten potwierdził kiwnięciem głowy, co zachęciło ją jeszcze bardziej do swojego planu.
Bez słowa chwyciła go za przed ramię i zaprowadziła bardziej na bok. Co prawda w okolicy nikogo innego oprócz ich dwójki nie było, ale nie znaczy to, że nie może być ostrożna. Co ona znowu kombinuje?
— O co chodzi, Arcee? — Zapytał Prowl, jeszcze nie wiedząc jakie zamiary ma ta mała, różowa femme.
— Ostatnio zaczęłam coś zauważać. — Wyprostowała się dumnie, krzyżując dłonie na piersi. Po chwili Parsknęła, jakby czymś rozbawiona. — Ona zaczyna ci się podobać? Ty? Taki poważny strateg co nawet na przyjaźnie czasu nie ma, zaczyna podkochiwać się w decepticonie? — Jej pytanie zbiło Prowla z tropu. Chciał już coś powiedzieć, powiedzieć, że coś sobie wymyślą, ale nim zdążył, Arcee kontynuowała swoją część dialogu. — To nie jest na serio, prawda? Znam cię.
— To że na Cybertronie ze sobą pracowaliśmy, krótko, to nie znaczy, że mnie faktycznie znasz. — Odpowiedział. — I niczego ci nie powiem, to nie jest akurat twój interes.
— Moim interesem jest służyć autobotom, a nie będzie to możliwe, jeśli po bazie panoszyć się jakiś zwierzak, ona jest niebezpieczna. — Stwierdziła, na co Prowl przewrócił nieznacznie optykami.
— Zdążyłem zauważyć, to predacon. Ale nie jest trudna w kontroli, nie musisz się tak obawiać. Umiem ją podejść. — Rzucił z lekka bezmyślnie, ale na prawdę nie miał ochoty wysłuchiwać od Arcee, jaka to Yoru jest oh straszna i ah niebezpieczna bo to predacon.
Po takim czasie myślał, że już raczej wszyscy o tym zapomną, ale nie, widać, że są jeszcze jakieś wyjątki. Już nawet Ironhide zaczął ją łagodniej traktować.
— Podejść? Czyli masz jakiś plan? — Dopytała, czym jedynie spotęgowało jego irytacje.
— Można tak powiedzieć, a teraz wybacz bo mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia i nie chciałbym, żeby coś mnie zatrzymywało.
Mówiąc to, Prowl oddalił się od Arcee, zostawiając ją samą sobie. Co zrobi z tą świeżo pozyskaną wiedzą? Nie wiadomo, ale jego to mało obchodziło, żeby nawet o tym pomyśleć. Faktycznie miał jeszcze kilka spraw do załatwienia.
.
W tym samym czasie Jazz i Yoru byli w połowie drogi do miejsca, w którym przebywa Blaster. Prawdziwa maszyna, komputer na nogach. Ten to wie co i jak, jeśli ktoś ma rozszyfrować pliki z najpewniej delikatnymi danymi, to tylko on.
Autobot jest na długotrwałej misji, jeśli można to tak nazwać. Pół roku temu został wysłany do niewielkiego obszaru militarnego, z którego zajmuje się przechwytywaniem sygnałów, sterowaniem satelitą wojskowym i takie tam nerdowskie sprawy informatyczne. Był w tym dobry, prawdziwy geniusz, wiadomo, że to właśnie jego kopnie ten zaszczyt.
Po za tym, mech nie jest typem ekstrawertyka, raczej jest z niego introwertyk, czasem może i nawet ambiwertyk. Lubi towarzystwo siebie samego i swoich miniconów, dlatego samotne stacjonowanie to wymarzona dla niego robota. Co jakiś czas tylko ktoś przynosi mu zapas energonu, upewnia się że ma wszystko co potrzebne do pracy, a ludzie robią przegląd całego sprzętu z pomocą zazwyczaj Wheeljacka lub Ratcheta, bo to oni najlepiej w całej bazie znają się na takich maszynach.
Jazz otworzył most ziemny w znacznej odległości od posterunku swojego dobrego przyjaciela, chciał wcześniej przygotować Yoru na spotkanie. Głównie dlatego, że to jest pierwszy raz gdy w ogóle słyszy to imię, a i on chciał poopowiadać trochę dobrego na jego temat. Widać było i słychać, że Jazz jest podekscytowany myślą i spotkaniu z Blasterem.
Predaconka słuchała uważnie i przytakiwała mu, zaciekawiona tym, czy aby na pewno przynajmniej część tego co mówi jest prawdą, czy tylko go tak wychwala.
Po około dwudziestu minutach dotarli na miejsce, a z oddali było już widać miejsce docelowe. Stalowa wieża, pnąca się wysoko ponad drzewa, samotna w środku lasu liściastego. Stała na pagórku, dumnie odnosząc się ze swoją wielkością i mocną strukturą.
Linie elektryczne pędziły w obu kierunkach na spotkanie kolejnym wieżom, jednak one nie były tak specjalne jak ta jedna. Już z oddali widać było niewielki, rozmazany, czerwony punkcik na jej szczycie, a im bliżej i bliżej, tym zarysy stawały się bardziej czytelne. Był to autobot, wzrostowo był może ze dwa razy wyższy od Jazza, choć na takiej wysokości ciężko było to dokładnie określić.
Pracował przy czymś na samym czubku, jakby metalowa skrzynka z wystającymi niechlujnie przewodami. Lecącego iskierki nim zdążyły opaść na trawę, znikały w połowie drogi, poniesione przez wiatr. Z dołu znajdowały się komputery, monitory, generator, marzenie hakera.
Oboje stanęli koło tego całego sprzętu, co pozwoliło Yoru się przyjrzeć. Taka mała baza operacyjna, widać było, że jest ładnie zadbana.
— Ej! Blaster! — Zawołał Jazz zadzierając głowę do góry, aby spojrzeć na siedzącego wysoko mecha, czym samym zwrócił na siebie jego uwagę.
Blaster spojrzał w dół, ledwo utrzymując się na metalowej konstrukcji, gdy omyłkowo wychylił się do tyłu bardziej niż by tego chciał. Zrobił sobie z dłoni daszek, aby spojrzeć na nowo przybyłych. Widząc Jazza, mech uśmiechnął się ciepło.
— Czym sobie szczycę twoją wizytę? — Zapytał z góry, a za chwilę Dopytał jeszcze widząc, że ma ze sobą towarzystwo. — I kim jest twoja nową koleżanka?
— Dawaj tu na dół to ci wszystko wyjaśnimy! — Zawołał mądrze. Lepiej będzie jak rozmawiać będą na ziemi, bo zaraz dojdzie to słynnej sytuacji z filmów i seriali, gdzie osoba A na wysokości, krzyczy do osoby B, a dialog wygląda niczym głuchy telefon.
Co prawda w tej sytuacji jest trochę inaczej, bo wysokość nie jest taka wielka, plus osoba A i osoba B to dwa wielkie roboty z kosmosu. Ich systemy głosowe są skonstruowane inaczej.
Czerwono-żółty autobot stawiając kroczki powoli, schodził coraz niżej po metalowej wieży, aż w końcu jego stopy dotknęły miękkiej trawy. No, spory był, wysokościowo był bliski, jak nie taki sam co Soundwave. Budową również go trochę przypominał, głównie przez konstrukcje klatki piersiowej. Charakterystyczne były za to słuchawki na jego głowię, z mikrofonem na jednej z nausznica.
— To o co chodzi? Rzadko mnie odwiedzasz, więc twój widok mnie trochę zaskakuje. — Zaczął spokojnie Blaster.
— Mamy pendrive z zaszyfrowanymi plikami od conów i poszukujemy specjalisty od łamania kodów. — Uśmiechnął się Jazz.
— Specjalisty huh? — Wyszczerzył się w odpowiedzi, a Yoru Przekręciła optykami.
— Przestaniecie już ze sobą flirtować i zajmiemy się tym, po co tu w ogóle przyszliśmy? — Zapytała femme, podając pendrive Blasterowi.
Mech chwycił za malutkie urządzenie i obejrzał je, zupełnie tak jakby to miało mu coś dać. A może da? Może ma jakieś super duper umiejętności, o których Yoru nie wie.
— No dobrze Pani Nerwowa, zobaczymy co można z tym zrobić. — Yoru warknęła na jego komentarz, choć nie była zła. Mech po prostu nie miał kija w w rurze wydechowej.
Mówiąc to autobot podszedł do komputera i podłączył do niego pendrive, mając nadzieję, że nie podała mu trojana. Po chwili na ekranie zaczęły pojawiać się pliki wypełnione danymi, tylko faktycznie największym problemem było to, że były na nich skomplikowane szyfry.
— To decepticoński. — Rzucił, a Jazz spojrzał na Yoru z wyrzutem.
— Sama tego rozszyfrować nie mogłaś-
— Za nim zaczniecie się kłócić, to starszy decepticoński. — Poprawił się szybko, a na twarzy femme pojawił się cwany uśmieszek. — Mądrze, nawet bardzo mądrze sobie to wymyślili bo-
— Bo tylko Megatron go zna. — Wtrąciła się. — Dasz radę to jakoś obejść? Control A i tłumacz?
— Żeby to jeszcze było takie proste. — Chwycił za pendrive i przeniósł go na swojego datapada. Blaster rozsiadł się wygodnie na trawie i zaczął pracować w bardziej komfortowym dla siebie miejscu. Klikał na ekranie. — To nie będzie aż tak trudne do obejścia, ale trochę mi to zajmie bo szczerze mówiąc będzie to całkiem skomplikowany proces.
— Ale dasz radę?
— A czy dziki srają w lesie? — Parsknął próbując być zabawnym, jednak widząc poważną minę femme, szybko się poprawił. Widać, że nie zna jeszcze ludzkich pojęć. — Tak. Tak dam radę. Dajcie mi parę godzinek i będziecie mieć wszystko jak na srebrnej tacy. Złotej nawet jak sobie zażyczycie. Jazz, jakbyś był tak miły i zerknął na drugi pylon? Ostatnio wysłałem tam Steeljawa i się chyba zagubił po drodze.
— Jasne, nie ma sprawy. Przyprowadzę tą twoją psinkę w jednym kawałku. — Odpowiedział z uśmiechem Jazz i poszedł w siną dal. Nie pytał o nic więcej, chyba był tu już nie raz i zna teren.
.
Minęła godzina od rozpoczęcie pracy nad rozszyfrowaniem danych, jakie sprezentowała Blasterowi Yoru. Część z nich jest już nawet gotowa do odczytu, jednak bez całej reszty ciężko będzie cokolwiek zrozumieć, a o zrozumienie tu właśnie chodzi.
Yoru w czasie gdy czekała na dane, jak i na Jazza aż wróci z jakimś "Steeljawem" którego jeszcze nie zna, siedziała pod drzewem u podnóży pagórka, na którym osiadły został pylon. Pozwalała mechowi na ciszę i spokój, bez jej gadania lub kręcenia się w kółko z nudów. Lepiej, żeby skupić się na jednym.
Westchnęła cicho, opierając się wygodniej o gruby pień dębu, klnąc co chwila coś pod nosem gdy nisko wiszące liście smyrały ją po twarzy. Ile to jeszcze będzie trwać?
Po kolejnych trzydziestu minutach bezczynnego czekania, jej komunikator zaczął wydawał odgłos charakterystyczny, dla prób połączenia się. Pewnie Jazz będzie chciał raportować jej gdzie jest i co robi, ciekawsze to niż siedzenie na tyłku i czekanie, aż ktoś inny załatwi robotę której ty nie potrafisz.
Przyłożyła dłoń do komunikatora i przyjęła prośbę na połączenie. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, głos, i to na pewno nie Jazza, odezwał się z drugiej strony.
— Jak wam idzie?
— Oh, Prowl, myślałam, że to Jazz. — Powiedziała, prostując się pod drzewem.
— Jakbyś wiedziała że to ja, to byś nie odebrała? — Zapytał, jednak nie brzmiało to jak wyrzut. Bardziej jak próba bycia zabawnym, która była bardzo nieudana.
— Nie o to mi chodzi. Po prostu się nie spodziewałam... Ale wracając do twojego pytania, to nadal czekamy. Są zaszyfrowane starszym decepticońskim. — Wyjaśniła, a w jej głosie było słyszalne znudzenie czekaniem.
— Zadzwoń do mnie, jak już będziecie coś mieć. — Nie czekając na dziękuję, do widzenia czy pocałuj w dupe, mech rozłączył się. Nie to nie.
Yoru westchnęła, opierając głowę o pień. Zamknęła optyki chwilę rozmyślając. Ciekawe, co takiego znajdą w tych plikach. Oby się nie okazało, że to zwykła strata czasu, a znajdujące się tam dane to będzie przepis na jakieś energonowe brownie, czy coś w tym stylu.
— Już się niecierpliwią? — Zawołał z oddali Blaster, wyrywając ją z zamyślenia. Pracował w pocie czoła, aby rozszyfrować dla nich te dane, czemu była na prawdę wdzięczna.
— Ciekawość. Ale w końcu to są zaszyfrowane dane ze statku decepticonów, nie? Wiadomo, że czekają na wyniki. — Parsknęła niemrawo.
— Ty też byłaś decepticonem, nie? — Zadał kolejne pytanie, które tym razem zwróciło uwagę femme na tyle, aby trochę się rozbudził. — Nie żałujesz, że odeszłaś? No wiesz nie mówię że masz, ale jesteśmy trochę na przegranej pozycji, opłaca ci się to?
— Spójrz na to tak. Autoboty są na przegranej pozycji, a i tak przeszłam na waszą stronę. Teraz wyobraź sobie, co musi się tam dziać.
— To jest na prawdę dobry argument. Megatron pewnie nie za bardzo przejmuje się tym, żeby trochę o was zadbać. Albo przynajmniej nie być takim... No wiesz...
— Zjebem?
— Lepiej bym tego nie ujął. — Potwierdził coś, czego sam na głos mówić nie chciał.
— Ale podoba mi się tu, nie żałuję. Znaczy, czasem dalej mam taką myśl z tyłu głowy, że źle zrobiłam, ale wtedy sobie pomyślę o tym ile dla mnie już zrobiły boty i o ile lepiej się czuje z wami niż z nimi, że bardzo szybko mi przechodzi.
Blaster nic więcej już nie powiedział, tylko skupił się na dalszej pracy zauważając coś ciekawego... Pokazujące się dane przestały być zdaniami, czy cyframi, ale zaczęły pokazywać obraz. Obraz predacona, i to nie byle jakiego, bo ten predacon w odległości kilkudziesięciu metrów od niego. Spojrzał na to przekręcając lekko głowę, starając się zrozumieć cokolwiek.
— Mmm, Yoru, podejdź no. — Zawołał ją, nie odrywając wzroku od ekranu.
Zaciekawiona Yoru wstała z ziemi i podeszła do niego, wdrapując się na pagórek. Zaciekawił ją, czyżby miał już te dane? Szybki jest. Blaster jeszcze przez chwilę klikał w przyciski na ekranie, ukazując więcej słów, które już za chwilę miały rzucić więcej światła na tą dziwną sprawę.
Odwrócił ekran datapada w jej kierunku, ukazując jej to, czego się dowiedział. Chwyciła go niepewnie, chcąc się lepiej przyjrzeć, bo już z odległości zobaczył obrazek ze swoją gadzią podobizną. Przymrużyła optyki, marszcząc nosem i brwiami. Co to ma znaczyć?
Zaczęła czytać, a im dalej tym bardziej się niepokoiła.
"Projekt: Hybryda"
"Opis: Pozyskane (w trakcie) CNA predacona zostanie połączone z CNA vehicona. Proces przypominałby klonowanie predacona, jednak za bazę będzie służył vehicon (typu seekera) zamiast kości predacona.
Próba: N/A
Efekty: N/A"
To jest coś... na prawdę ciekawego...
Czy Yoru ma się zacząć bać? Czy raczej być pod wrażeniem tego, jak chory umysł ma Shockwave, bo Megatron sam tego by na pewno nie wymyślił. Ten jednooki pojeb znowu wymyślił se nowe eksperymenty.
Na szczęście dalej próbują pozyskać CNA, a wnioskując po tym, że obraz przedstawia jej formę bestii, to właśnie ona została upatrzoną na dawce.
Cholera jasna, nie jest za dobrze.
Przecież ten szaleniec chce użyć CNA vehicona i predacona, aby stworzyć jakąś chorą hybrydę międzyrasową. No tak, vehicony są budowane tak, aby były lojalne swojemu władcy nie ważne co więc jakby stały się bazą dla CNA bestii, mogłyby albo stać się potężnymi kreaturami, albo kompletnym niewypałem. Genom mógłby się nie przyjąć.
Predacon i dinobot jeszcze, taka mieszanka jest bardzo prawdopodobna ze względu na podobieństwa tych dwóch gatunków, jednak zwykły cybertrończyk? W dodatku klon? To w sumie może być ciekawe. Przerażające, ale ciekawe. Głównie przerażające-
Wtedy też Blaster zauważył coś więcej, poprzednie pliki z wcześniejszymi zapiskami eksperymentów. Były podpisane jako "nieudane". Czytając dalej, dowiedział się z nich że Yoru była obiektem poprzednich testów, związanych z mrocznym energonem.
— Ależ się na ciebie uwzięli. — Skomentował mech, nie zwracając uwagi na słowo "mroczny energon". Nie była to jego sprawa, więc nie było co się tym zajmować.
— Co poradzę, że sławna jestem. Masz tam coś więcej? — Zapytała, licząc na jakąś odpowiednio ciekawą lub przydatną odpowiedź.
— Tylko opisy poprzednich eksperymentów, w sumie to nie ma tutaj nic nadzwyczajnie ważnego. Jedynie ten najnowszy projekt, ale on nie ma tutaj żadnych opisów czy zapisków, pewnie dopiero co się do niego szykują. — Oznajmił wpatrzony w ekran. — Pilnuj się, bo jak im się uda to wszyscy będziemy mieć przegwizdane.
— Do tej pory im się jeszcze nie udało.
Blaster wyciągnął pendrive z rozszyfrowanymi już plikami i wręczył go femme. Przyjęła go i stwierdziła, że w sumie skoro i tak musi poczekać aż Jazz wróci ze swoją arcyważną misją, to równie dobrze może pogadać z mechem. W końcu nie wiadomo kiedy znów będą mieli okazję ze sobą wejść w jakąś interakcję.
.
Jazz dochodził już powoli do miejsca, w którym powinien znajdować się czworonożny przyjaciel Blastera. Rozglądał się po okolicy, gwizdając co jakiś czas i wołając jego imię, aby wywabić go z ukrycia, jednak bez skutków.
Ten uparty kundel albo go ignoruje, albo na stare lata zaczął już tracić słuch i go nie słyszy. Albo w ogóle zgubił się nie wiadomo gdzie i nawet go w okolicy nie ma. Uhh, no nic, jak obiecał Blasterowi, że go znajdzie, to go znajdzie.
Chodził tak i chodził, w końcu dotarł u podnóży drugiego z pylonów i stanął pod nim. Ten znajdował się na płaskim terenie, otoczonym gęsto porośniętymi drzewami, więc widoczność była sporo ograniczona. Mech westchnął zrezygnowany, zaczął się martwić, że coś mogło mu się stać.
W pewnym momencie usłyszał ciche popiskiwanie prowadzące w las, a dokładniej przez las, po wydeptanej, dość szerokiej ścieżce. Podążał nią w głąb lasu i im dalej szedł, tym głośniejsze stawały się piski.
Brzmiały jakby coś było w wielkim bólu. Po jeszcze paru minutach, zobaczył co takiego wydaje taki odgłos.
Był to wilk, zwykły najzwyklejszy szary wilk pochwycony w sidła. Pułapka wnioskując po tym, w jakim miejscu była ustawiona - po środku ścieżki - i to, w jakim kraju Europy się znajdują, została tam umieszczona nielegalnie. Była wystawiona w miejscu, gdzie powszechnie występują ci przodkowie psich przyjaciół ludzi, co za tym idzie, ktoś urządził sobie nielegalne polowanie na wilki.
Co ciekawsze, obok biednego wilczka znajdował się złoty minicon, leżacy obok niego z postawionym wysoko łbem i uszami, zupełnie jakby pilnował swojego nowo poznanego przyjaciela. To dlatego nie reagował na wołanie, ta mała paskudka nie chce zostawiać wilka samego.
— Tu jesteś mały, co ty tam masz? — Zapytał Jazz, podchodząc do szarego futrzaka obok.
Widząc stan jego łapy, skrzywił się lekko. Zrobiło mu się żal tego biedaka.
Na szczęście łapa nie wyglądała jakby była mocno uszkodzona. Nie wyglądała na wykręconą czy zgruchotaną, nawet na złamaną. Sidła nie wbiły się z takim impetem, aby złamać kość, więc pewnie z wystarczającą pomocą, zwierzak da radę.
A skoro już ma Jazza pod ręką, to chyba doczeka się na tą pomoc.
Mech podszedł ostrożnie do wilka i nie zważając na jego warczenie i wystawianie kłów wraz z próbami ugryzienia, bez najmniejszego wysiłku otworzył pułapkę i uwolnił wilka. Z początku psowaty nie był pewny, kompletnie ją stracił po tym jak wielki robot pomógł mu się uwolnić, ale gdy zauważył, że już jest bezpiecznie, a on jest kompletnie wolny, pognał w kierunku znanym tylko jemu.
Po wszystkim Jazz poklepał złotego minicona po łebku, dając mu tym samym do zrozumienia, że świetnie sobie poradził i może być z siebie dumny. Steeljaw położył uszka nisko, a jego ogon zaczął majtać na boki, pokazując zadowolenie.
Metalowy pies wstał z ziemi na której leżał i podreptał za Jazzem, który ruszył z miejsca aby wrócić do Blastera i Yoru. Był ciekawy, czy już wszystko załatwili między sobą i czy pliki zostały rozszyfrowane, a także czy zawierały coś, czego wiedza może być przydatna dla autobotów.
Po parudziesięciu ładnych minutach, autobot doszedł do dwójki swoich przyjaciół. Minicon widząc swojego pana, zaszczekał kilka razy zadowolony i zupełnie tak, jakby chciał mu się pochwalić co robił gdy go nie było z nim, zaczął wydawać najróżniejsze odgłosy. Mlaskanie, warczenie i ciche szczeki wydobywały się z jego silnych szczęk.
Blaster pogłaskał swojego towarzysza po grzbiecie i poklepał dwa razy po głowię, sprawiając, że ten musiał się otrzepać, machając uszami na wszystkie strony w procesie.
— Oddaje zgubę. — Uśmiechnął się Jazz.
— Dzięki Jazz, masz u mnie dług. — Odpowiedział Blaster, który mógł już odetchnąć z ulgą wiedząc, że psina jest bezpieczna i w jednym kawałku. — Z mojej strony to chyba będzie wszystko, macie co chcieliście.
To prawda, mają to po co przyszli, więc misja zakończyła się sukcesem, można wracać. Ale czy na pewno?
Widać było, że Jazza coś trapi. Yoru szybko to zauważyła, bo jego wiecznie uśmiechnięta twarz, teraz nie była na tyle promienna. Ah, pewnie chciał spędzić z dawno niewidzianym przyjacielem więcej czasu, a zamiast tego musiał uganiać się za jego miniconem.
Pewnie to mu nie przeszkadzało, ale w domyśle jest, że gdyby mógł jeszcze przez chwilę tu posiedzieć, to byłby przeszczęśliwy.
— W sumie dzisiaj teoretycznie powinniśmy mieć polny dzień, więc jeśli nic nie masz przeciwko, to możemy zostać trochę dłużej. — Rzuciła Yoru, a po chwili namysłu obu mechów, obaj oczywiście chętnie się z godzili, przez co cała trójka została jeszcze do późnego wieczora.
Jazz i Blaster mogli powspominać dawne czasy, a Yoru padło opieka nad dzisiejszym zbiegiem. Nie marudziła, Steeljaw okazał się być bardzo przyjaznym czworonogiem, który uwielbia głaskanie po brzuchu i drapanie za uszkiem.
.
Nawet nie wiecie jak bardzo czekałam, aby przedstawić wam tutaj Blastera.
Wgl to to miały być dwa rozdziały, ale stwierdziłam, że dobra no, zrobię z tego jeden.
.
🎧 Blaster 🎧
Zanim zaczniecie coś mówić, tak wiem, Steeljaw chyba powinien być kotem, ale stwierdziłam, że pies będzie fajnym przeciwieństwem do Ravage'a, który jest jak wszyscy wiemy kotem. Wgl to nie chciało mi się go rysować, ale pewnie kiedyś to ogarnę xD
Plus no nie powiecie mi, że Blaster nie wygląda jak psiaż.
.
Słowa: 4009
.
📊 Size chart 📊
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top