Rozdział 24 • Ah Ten Strateg...
Yoru szła za Prowlem w kompletnej ciszy, obawiając się co może się zaraz stać. Idzie sam na sam z mechem, w środku lasu w środku nocy, dookoła ciemno nic nie ma, a ten w dodatku jeszcze nie raczył jej wytłumaczyć o co chodzi. "Tylko tobie mogę zaufać". Wszystko fajnie, na prawdę fajnie, ale ona jemu aż tak chyba jednak nie ufa. Albo raczej ufa, skoro zgadza się teraz na to wszystko, bez wcześniejszych wyjaśnień.
W czym będzie mu pomagać? Czemu w środku nocy? Czemu są sami? Tyle pytań, zero odpowiedzi. Prowl jak to Prowl, uważa, że nie musi się tłumaczyć.
— Powiesz mi już gdzie idziemy i co będziemy robić? — Zapytała już któryś raz w ciągu tych kilku minut. — Wyrzuciłeś nas mostem ziemnym gdzieś nie wiadomo gdzie i oczekujesz, że nie będę chciała wyjaśnień.
— Mówiłem Ci już, dojdziemy na miejsce to ci wszystko wyjaśnię. Na razie nie ma potrzeby, żebyś zaprzątała sobie tym głowę. — Odpowiedział na skraju załamania nerwowego.
Przysięga, że jeszcze raz usłyszy to samo pytanie a ją chyba zabije i zwali wszystko na decepticony. Ile można pytać o to samo? Mówił już jej wielokrotnie, że na miejscu wszystko jej wyjaśni, więc po co głupio o to wypytuje co pięć minut? Trwał na granicy spokoju a totalnej irytacji. Yoru chyba zauważała, że zaczyna go drażnić tymi pytaniami i przez resztę drogi była cicha i grzeczna, słuchając tego co mówi mech.
Minęło trochę czasu na nudnym, cichym marszu aż dwójka botów dotarła na miejsce. Wtedy też Prowl kazał być Yoru ostrożnej, bo wkraczają na teren decepticonów a co za tym idzie, są na miejscu. Co za tym dodatkowo idzie? Może w końcu wyjaśnić jej plan, jaki ułożył sobie w głowie jakiś czas temu.
Więc tak, najprościej mówiąc. Plan jest bardzo łatwy. Prowl jest strategiem, prawda? Skoro jest strategiem, umie planować strategie, jest inteligentny i wie gdzie szukać. Uważnie pilnował wielu decepticońskich częstotliwości i wie które kopalnie są ryzykiem, a które mogliby łatwo przejąć. Podzielił się tym z Optimusem, jednak ten uparty Prime uważa, że to jest ryzykowne. To wojna! Kto powiedział, że wojna nie jest ryzykowna?
Jeśli chcą coś w końcu ugrać, muszą podjąć ryzyko. Jedna czy dwie wygrane, zyskany energon w malutkich ilościach nie świadczą o zwycięstwie. Muszą w końcu się ruszyć, coś zrobić, zadać ból. A jak najlepiej będzie to zrobić?
Skoro oni nie mogą mieć energonu, to decepticony tym bardziej i Prowl o to zadba osobiście. Ta kopalnia przed którą się teraz znajdują, jest jedną z mniejszych, nic nie znaczących wykopalisk energonu. Utrata jej nie będzie decepticonów nic kosztować, mają ich dziesiątki, lepiej zaopatrzonych, ale od czegoś zacząć trzeba.
Po co od razu robić wielkie bum, skoro można zrobi wiele mniejszych? Małe kroczki, które poprowadzą ich ku zwycięstwu, a nawet jeśli nie, wystarczająco zaboli Megatrona. Niech wie, że z autobotami nie można sobie pogrywać.
— Czy ciebie procesor boli?! Zabrałeś mnie tu żebym pomogła Ci wysadzić kopalnie energonu? To jakieś szaleństwo! — Skomentowała jakże wykwintny plan stratega. — Ty dobrze wiesz, że jeszcze nie chce angażować się w takie starcia z conami, staram się ich unikać a nie na siłę do nich dążyć. — Warknęła.
— Ile jeszcze będziesz się przed tym bronić, Yoru? Ile czasu już minęło, a ty dalej siedzisz wygodnie w bazie i-
— I tak jak ty nic nie robię? To chciałeś powiedzieć? Czy chciałeś ominąć ten temat, że sam boisz się wychodzić w teren bo co? Bo niedowidzisz? — Przerwała mu ku jego niezadowoleniu i zaskoczeniu. — Jestem numerem jeden na liście łowczej Megatrona, a ty mnie dodatkowo do niego prowadzisz.
— Nie o to mi chodzi, dobrze to wiesz. — Powiedział zdenerwowany, jednak szybko opanował nerwy. — Wiem, że masz w sobie potencjał tylko boisz się go wykorzystać i to właśnie Megatron Ci to wmówił. Boisz się go? Niepotrzebnie, on się ciebie boi bardziej niż ty jego. Myślisz, że czemu usilnie próbował ciebie tak kontrolować?
Realizacja uderzyła niczym grom z jasnego nieba. Czy to może być prawda? Czy ona tak obawiała się Megatrona nadaremno? Przecież tyle w tym racji! Ona jest predaconem, potężną istotą która potrafi wystrzelić błyskawicę! I ona boi się Megatrona? Co on ma czego ona nie ma? No może armię i kosmiczny statek wojenny-
Wmawiano jej, jaką małą, durną femme jest, słabą... Ale czy to możliwe, że to wszystko przez to, że Ci, którzy się jej boją chcą ją kontrolować? Jak człowiek trzyma wściekłego rottweilera na łańcuchu, żeby nikogo nie zagryź, tak ją trzymają na łańcuchu kłamstw.
— Więc jaki jest plan?
.
Femme pod postacią bestii podążała wzdłuż kamiennej ściany, uważając na teren po którym stąpa. Omijała każdy kamyczek i gałąź, nie chcąc narobić za dużego hałasu do momentu, gdy nie będzie musiała. Po za tym, jej kamuflaż jest znacznie bardziej pożyteczny, gdy jest cicho. Nie byłoby to mądre, aby teraz się wychylać o czym uświadomił ją Prowl.
Był teraz czymś w rodzaju aniołka na jej ramieniu, który przekrzykiwał diabła, mówiącego jej aby zrobiła totalny rozpierdziel. Teraz było jej to wszystko jedno, krótkie, aczkolwiek wyjątkowo logiczne gadanie mecha sprawiło, że choć na chwilę poczuła się pewnie. No ba, myśl o wbiciu szpili Megatronowi sprowadzała przyjemne ciepełko na jej organizm.
— Teraz uważaj, przy wejściu masz strażnika. — Odezwał się spokojny głos stratega w komunikatorze. Obserwował z odległości, dając jej wskazówki do momentu, gdy misja się nie zakończy.
Predaconka zwinnie ominęła stojącego i zasypiającego już z nudów vehicona na warcie. Jak zwykle vehicony są równie przydatne co umiejętność obliczenia delty w dorosłym życiu. Podążyła w głąb kopalni, która z wewnątrz wydawała się równie mała co z zewnątrz. Nie była to twoja typowa kopalnia energonu, tani, rozpadający się sprzęt i leniwie pracujący górnicy. Widać było, że im również nie chce się pracować. No nic, trzeba iść dalej i znaleźć generator. Każda kopalnia ów posiada, pozwala na wytwarzanie energii która jest tak bardzo potrzebna.
To będzie bułka z masłem, mogłaby to zrobić z zamkniętymi optykami i palcem w dupie. To nie pierwszy raz gdy wywoła zwarcie, jednak pierwszy gdy zrobi to faktycznie celowo.
Szukanie nie zajęło długo, zazwyczaj znajdują się w podobnych miejscach co w każdej jednej kopalni energonu i tutaj nie było wyjątku. Wystarczy teraz położyć łapę, wypuścić trochę prądu iiii... I teraz tylko trzeba się ewakuować żeby nie wylecieć w powietrze razem z kopalnią-
Predacon ruszył galopem nie zważając na swój kamuflaż, teraz i tak już na za dużo się nie zda się dyskrecja. Przebiegła jednym, drugim, trzecim ciemnym, kamienistym korytarzem ku zaskoczeniu vehiconów, które nie miały nawet czasu na reakcję.
Bestia wyskoczyła na zewnątrz kopalni, zderzając się z suchym, nocnym powietrzem które było sporym kontrastem, od wilgoci panującej w kopalni. Zmniejszając tempo do truchtu, wskoczyła zza osłonę ze skał, za którą czekał na nią Prowl i wróciła do humanoidalnej formy.
— I? — Femme odwróciła głowę w jego kierunku słysząc pytanie. I? No i powinno eksplodować, czemu nie eksplodu-
O, eksplodowało.
Zanim zdążyła odpowiedzieć, lub zastanowić się głębiej nad tym czemu nic się jeszcze nie dzieję, głośny huk rozniósł się po okolicy, wprawiając martwą naturę w ruch. Drzewa ugięły się pod wpływem fali uderzeniowej, a odłamki skał pofrunęły w powietrze. Błękitna, neonowa chmura uniosła się wysoko na nocne niebo, przysłaniając księżyc.
Trzeba przyznać widowiskowe... Ale nie wystarczająco.
— Masz jeszcze jakieś lokalizację kopalni conów? — Zapytała femme, nie odrywając wzroku od energonowych fajerwerek, natomiast Prowl spojrzał na nią marszcząc brwi.
Chyba właśnie obudził coś, czego jeszcze nie jest pewien czy chciał budzić...
.
Do tej pory na Nemesis było cicho, aż ekran głównego komputera nie wskazał licznych, czerwonych punktów na mapie. Była to mapa kopalni energonu, gdzie były dokładnie zaznaczone te większe i mniejsze, jak i mniej i bardziej wydajne. Co pół godzinne i godzinne piknięcia, informujące o kolejnych jednostkach które zostały zniszczone zaczęły już przyprawiać Megatrona o poważny ból głowy. Zbudzono go tylko po to, aby pokazać jak autoboty niszczą jego cenne kopalnie.
Dobra, jedna czy dwie to okej, ale aż tyle? Oni normalni są? To już jest przesada! Boty zaczęły się ostatnio coraz bardziej panoszyć, a dzisiaj to w ogóle przechodzą samych siebie. Wybrały przemoc zamiast spania.
— Lordzie Megatronie, sześć naszych kopalni zost- Przepraszam, poprawka, siedem naszych kopalni zostało już zniszczonych. — Poprawił się vehicon przy monitorze po tym, jak kolejne piknęci rozeszło się po sali.
Megatron chwilę milczał, wpatrując się w ostatnio pojawiony na mapie punkt. Nie wie jeszcze kto urządził sobie rozrywkę że skakania po jego własnościach i pozbywaniu się ich, ale jak się dowie, to osobiście łeb urwie.
— Obudźcie Soundwave'a, niech przewidzi kolejne miejsce ataku. — Rozkazał, a jeden z żołnierzy kiwnął głową potwierdzając, że zrozumiał rozkaz i poleciał go wykonać. Decepticonom nie będzie tej nocy dane zasnąć w spokoju...
.
Predacon leciał wysoko nad koronami drzew, znajdując się tuż nad jadącym niżej radiowozem. Nissan miał nie małe problemy z jazdą po nierównym, leśnym terenie. Małe kamyczki uderzały w przednią szybę, a piach wlatywał w każdą szparę samochodu. Zaczął trochę zazdrościć Yoru, że może sobie lecieć tam wysoko i nie przejmować się naziemnymi sprawami.
Zmierzali aktualnie w kierunku kolejnej kopalni energonu. Jedna zniszczona kopalnia - praca, po drugiej stało się to już czymś w rodzaju rozrywki dla femme, bo dla niego? Dla niego to dalej praca.
Femme skupiona teraz była na locie i tym co teraz odczuwa. Zaczęła się czuć... Przyjemnie. Na prawdę dobrze. Spowodowane było to głównie tym, że dokopie teraz Megatronowi, nawet jeśliby nie dowiedział się o tym, że to ona, do wciąż był to rodzaj jakiejś satysfakcji. Choć czy to był jedyny powód tego dobrego odczucia?
Kolejnym może było to, że uwaga uwaga, "przypadkowo" okradli decepticony z jakichś naprawdę delikatnych danych. Prowl postanowił przyłączyć się do utrudniania conom życia i poszperał trochę w znalezionym przy jednym z ważniejszych - o ile można to tak w ogóle nazwać - vehiconów datapadzie. Z niego włamanie się do głównej bazy danych nie było aż tak ciężkie, gorzej jednak z obejściem szyfru znajdującego się w plikach.
Przez drogę do kolejnego celu próbował go rozszyfrować, jednak nawet on miał z tym problemy. Nie jest jednak taki mądry jak by chciał, a takie zajmowanie się takimi danymi musiał zostawić komuś, kto się w tym specjalizuje. Szkoda jednak, że nie za bardzo mają w bazie kogoś, kto by się tym faktycznie zajmował. Jasne, Perceptor ma dużą wiedzę naukowową, jednak to było coś kompletnie innego.
W końcu irytacja swoimi porażkami w deszyfracji wzięła górę i mech skupił swoją uwagę na czymś innym. Z wszystkiego co okolica miała do zaoferowania, najbardziej zainteresował go cichy szmer turbin na skrzydłach predacona lecącego nad nim, tak samo jak powolny, spokojny trzepot mechanicznych skrzydeł.
Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, jak niezwykłym zjawiskiem jest taka bliskość z predaconem. Doprawdy zachwycające.
To, jak mechaniczne mięśnie utrzymują tą kreaturę w powietrzu, to jak ewolucja zdołała zmienić predacony przez te wszystkie lata i jak wywalczyła im miejsce wśród innych transformerów. Dzisiejsze predacony znacznie różnią się od tego, o czym zapisano w archiwach. Można by rzec, że są nowocześniejsze.
Yoru ziewnęła w pewnym momencie, odczuwając powoli nadchodzące zmęczenie. Nie pozwoliła mu jednak przejąć kontroli nad swoim ciałem i umysłem, skupiając się na dalszym locie.
Nie była niestety na tyle skupiona, aby uniknąć tego, co miało się za chwilę stać.
Uszy predacona uniosły się nieznacznie, wpuszczając cichy szmer z oddali. Po chwili uniósł się też sam łeb, a ciało zesztywniało. Otworzyła optyki szerzej, pozwalając im zobaczyć więcej, ale nie szybciej. Chwilę po tym jak zdążył zauważyć, że coś jest nie tak, coś uderzyło w jej prawe skrzydło niczym rakieta.
Predacon spadł z hukiem na ziemię, nie wiedząc co się stało. Wystarczyła krótka chwila pełna bólu nie do wytrzymania, aby zlokalizować źródło tego bólu. Z trudem podniosła się z ziemi nie chcąc być łatwym celem i odwróciła łeb w stronę skrzydła które padło ofiarą tego zamachu. Widok nie należał do najprzyjemniejszych. Przedramię było całe pogruchotane, pancerz urwał się pewnie jeszcze w powietrzu i spadł gdzieś w zupełnie inne miejsce, zostawiając kończynę nagą i podatną na obrażenia. Przynajmniej wiadomo teraz, że pancerz aby na pewno do czegoś się nadaje. Nadawał.
Pociągnęła skrzydło po chłodnej ziemi, z okropnym bólem próbując przywrzeć je do ciała. Na próbach się zakończyło, bo nie była ani w stanie to schować, ani tym bardziej transformować. Nie chciała ryzykować potęgowaniem swoich obrażeń.
Tylko co w nią tak...
Nim zdążyła skończyć myśl, poczuła jak ziemia za nią zawibrowała, a huk wystraszył niewielką resztę leśnych żyjątek, które do tej pory były na tyle odważne, aby zostać po tym jak metalowy smok zleciał im z nieba.
Predacon odwrócił się aby spojrzeć za siebie, uważając na swoje obolałe skrzydło, a tam ujrzała kogoś, kogo raczej nie spodziewała się dzisiaj zobaczyć. Skywarp i Thundercracker.
— Przysięgam Ci Skywarp, że jeszcze raz spróbujesz odwalić takie kamikadze bez wcześniejszego ustalania tego ze mną, to osobiście cię dobije. — Thundercracker spojrzał na uradowanego Skywarpa.
Był z siebie dumny, a wnioskując po jego wgniecionym, ledwo trzymającym się na miejscu skrzydle, to zapewne on osobiście w nią wleciał, aby strącić ją z nieba.
— No co? Wyszło git. — Wzruszył ramionami zadowolony, na co Thunder przewrócił optykami załamany.
Yoru wzięła spory wdech i zmusiła się do transformacji, powstrzymując się od krzyku lub płaczu. Jak to piekielnie boli! W całym swoich życiu chyba jeszcze nigdy nie doświadczyła takiego bólu fizycznego, jak teraz. Że też skrzydła muszą być takie delikatne...
Wzięła parę kroków w tył, nie chciała walczyć, tym bardziej z Thundercrackerem. Skywarpowi mogłaby bez problemu skopać zderzak, czy co tam samoloty mają, tak jak ostatnio to zrobiła, ale Thunder? Jemu nie miała zamiaru robić krzywdy.
Jest decepticonem, jasne, ale przyjaźnili się na Nemesis. Nadal czuje, że się przyjaźnią, mimo aktualnych różnić. Po prostu nie chciała tego robić... Ale chyba nie będzie miała za dużego wyboru.
— No proszę kogo ją znowu widzę, po ostatnim dalej masz odwagę, żeby mi się pokazywać? — Zawarczała wściekle w kierunku czarno-fioletowego seekera, na co ten Prychnął.
— Teraz jesteś uziemiona, co ty możesz? Myślisz, że nie wiem jak rozbroić autobota? — Odpowiedział z obrzydzonym naciskiem na słowo "autobot". Po chwili jednak postanowił dodać obrażony. — Poza tym, wtedy miałaś farta, nie byłem na to przygotowany.
— Dlatego teraz zabrałeś ze sobą swojego ochroniarza? — Odwarknęła. Zaczęła się zastanawiać gdzie jest i jej "ochraniarz", którego czuje że to prędzej ona by musiała ochraniać.
Najprościej mówiąc, Prowl jej się gdzieś zgubił. Albo zobaczył decepticony i dał nogi, bo w końcu nie lubi się niepotrzebnie narażać. Jego słowa, nie jej.
— Przestańcie się zachowywać jak dzieci. — Uciszył ich Thundercracker, zmęczony tym przekomarzaniem się. — Yoru, na prawdę nie chcemy ci robić krzywdy, po prostu pójdź z nami po dobroci.
Słysząc to, zapowietrzyła się i potrzebowała chwili na ogarnięcie się, przed tym jak zaczęła mówić.
— Mów za siebie? On mi już zrobił krzywdę. — Zawarczała.
— Dobra, ja ci nie chce robić krzywdy, za niego nie będę się wypowiadać-
Skywarp słysząc co mówi Thundercracker, spojrzał na niego w niedowierzaniu. Się znalazł obrońca kobiet, krzywdy jej robić nie chce. Pff, mógłby w końcu wziąć się w garść i jej porządnie przyłożyć. Wyjaśniłby sobie to, no nie wiedział nawet sam czym... Solidarność jajników, o.
Ale nieee, się znalazł, pantofel. "Nie będę Ci robić krzywdy", ew. Ta ich chora przyjaźń zaczyna go już powoli denerwować, a i pewnie Megatron nie byłby za szczęśliwy, gdyby dowiedział się, że Thunder dalej czuje jakieś zobowiązania wokół femme.
— Przestańcie już bo mi się niedobrze robi. — Warknął Skywarp na skraju.
— O co ci teraz chodzi?
— Że ją lubisz, o to mi chodzi! — Krzyknął, odwracając się w kierunku przyjaciela. — Wybrała autoboty, a ty dalej jej bronisz, może jeszcze do niej dołączysz, hm?
— Skywarp przestań-
— Co? Co mam przestać? — Wykłócał się dalej.
To była idealna szansa, aby powolutku się wycofać. Kroczek za krokiem, była coraz dalej i dalej od dwójki conów. Wtedy też ktoś załapał ją, nieważne jak głupio to może zabrzmieć, od tyłu. Kolejno dłoń spoczęła na jej ustach, uciszając każdy dźwięk jaki mógłby wydobyć się z jej ust.
Prowl po cichu wycofał się wraz z pochwyconą femme w bezpieczną odległość od seekerów. W pierwszej chwili chciała się szarpnąć i uwolnić, ale szybko zauważyła że to tylko on. Stanęli za grubszymi i większymi drzewami, a gdy Skywarp i Thundercracker zauważyli, że jej nie ma, było już za późno. Chwilę szukali, ale szybko się znudzili.
Głównie dlatego, że się na siebie naobrażali.
Mech zabrał dłoń z ust predaconki. Potrzebowała jeszcze chwili na otrząśnięcie się, bo takiej bliskiej bliskości to się nie spodziewała. Nie trwało to długo, aby chwilowe nieogarnięcie zastąpiła złość.
— A ty gdzie byłeś?! — Wrzasnęła na niego szeptem. Nie była pewna czy aby na pewno seekerzy się oddalili na bezpieczną odległość, więc wolała nie wrzeszczeć wrzeszczeć.
— Czekałem na odpowiedni moment. — Odpowiedział, jakby to była jakaś oczywistość.
— Ugh, niech Ci będzie. — Skrzyżowała ręce pod piersią. — Jakoś chyba nie mam już ochoty ryzykować, na dzisiaj mi starczy.
— Mi chyba też. — Potwierdził jej niechęć, co jedynie bardziej ją zdenerwowało
— Powiedział ten, co najbardziej ryzykował. — Prychnęła.
— Yoru, proszę cię... Czy ty na prawdę musisz? Nie powiesz mi, że Ci się nie podobało? Przyznaj, że zrobienie Megatronowi pod górkę cię satysfakcjonuje.
— No... — Zawahała się. — Tak, masz rację. Wybacz, po prostu-
— Po prostu dalej nie jesteś pewna spotkań z decepticonami? Obiecuję, że następnym razem nie będę cię tak rzucać na głęboką wodę, ale... — Teraz to mech zawahał się nad kolejnymi swoimi słowami. — Poradziłaś sobie, chyba to się najbardziej liczy?
Niby nie chciała tego, ale jego słowa sprawiły, że zrobiło jej się przyjemnie ciepło na iskrze, a uśmiech sam wprosił się na usta. Szybko odwróciła się w przeciwnym kierunku, nie chcąc zdradzić swojego zadowolenia.
— Niech Ci będzie, ale wracajmy już. Nie chcę się napatoczyć na jeszcze jakieś decepticony. Wystarczy mi wrażeń na dzisiaj.
Prowl potwierdził bezsłownie. Wystarczająco dzisiaj się już zabawili, nie ma co naciągać swojego szczęścia.
.
Ciężkie kroki Lorda Decepticonów odbijały się od ścian ciemnych korytarzy. Nemesis jest już wystarczająco mroczne, ale atmosfera była o tyle bardziej ponura, że władca był nie w humorze. Znowu nieprzespana noc, musi załatwiać coś w środku nocy w dodatku Skywarp i Thundercracker wrócili ze zwiadu i dowiedział się od nich, że to właśnie ten zdradziecki gad jest odpowiedzialny za zniszczenia. Nie chcieli zdradzić czemu nie udało im się jej tutaj sprowadzić, a Megatron nie miał już sił, aby wypytywać. W dodatku jako wisienka na torcie, Soundwave niedawno poinformował go o tym, że komuś udało się przejść przez zabezpieczenia ich serwerów. Gorzej już być chyba nie może.
Teraz szedł z jednym zamiarem, a mianowicie zapytać Shockwave'a czy udało mu się czegoś dowiedzieć w związku z internetowym znaleziskiem Barricade'a. Odkryte przez ludzi kości predacona teraz stały się numerem jeden, musiał dowiedzieć się o co z nimi chodzi. Przy okazji miał nadzieję, że uda mu się usłyszeć choć jedną dobrą wiadomość tej feralnej nocy.
Bez zapowiedzi rozsunął drzwi prowadzące do laboratorium Shockwave'a, w którym naukowiec pracował w pocie czoła przez cały dzień, jak i całą noc. Badał przeróżne próbki i obrazy, notując wszystko w tym swoim przerażająco logicznym umyśle.
— Jak postępy? — Zapytał, modląc się w duchu aby nie usłyszeć negatywnej odpowiedzi, bo chyba kogoś rozszarpie. — Mam nadzieję, że udało Ci się ustalić coś więcej.
— Jeszcze nie, Lordzie Megatronie. Bez fizycznych próbek nie jestem w stanie za dużo zrobić. — Obawy Megatrona potwierdziły się niestety. Nie było żadnych postępów.
Spodziewał się tego. Praca na zerowych danych jest czymś niemożliwym, niepotrzebnie zaprzątał sobie i jemu tym głowę. Powinien wrócić do ważniejszych spraw i planów.
— Przynajmniej powiedz, że masz mi coś dobrego do powiedzenia na temat naszego nowego projektu. Dalej czekam na twoją odpowiedź.
— Właściwie to wszystko jest już prawie skończone, jednak mamy mały problem. Potrzebowałbym CNA predacona, nawet najmniejszych próbek, problem jest taki, że potrzebuję ich świeżych. — Odpowiedział, naciskając na ostatnie słowo. — Jak idzie Barricade'owi i Blitzwingowi w łapaniu jej?
— Tragicznie. Ta dwójka niedojd nie potrafi zrobić nic dobrze, jeszcze chwila a sam będę musiał się tym zająć. Banda idiotów, nie proszę przecież o wiele. — Warknął przez zaciśnięte zęby na samą myśl o nich. — Zaczyna mnie to niepokoić, z dnia na dzień Yoru staję się coraz silniejsza, ta "przemiana" na autobota dobrze jej robi. Nie wiem co oni jej tam robią, ale jeszcze chwila i będzie poważnym zagrożeniem.
— Rozmyślałeś nad pozbyciem się jej?
— Wielokrotnie. Zdobędziemy próbki i pozbędziemy się jej raz a dobrze. To będzie ostatni raz gdy wejdzie mi w drogę. — Zacisnął dłoń w pięść z nerwów, chwilę zajęło uspokojenie się przed dalszą mową. — Informuj mnie na bieżącą o postępach, za niedługo przyniosę Ci te próbki.
Kończąc zdanie, Megatron obrócił się na pięcie i wyszedł z laboratorium, zostawiając Shockwave'a samego sobie, pozwalając mu na dokończenie jego poprzedniego zajęcia w ciszy i spokoju.
Niczyje szczęście nie trwa wiecznie, a ta femme jeszcze dobrze się o tym przekona.
.
Ogółem to chciałam powiedzieć że parę ostatnich rozdziałów było pisane na spontanie, bo musiałam trochę pozmieniać w fabule, ale już znowu wracam do pisania zgodnie ze swoim scenariuszem xD więc no, jakby ostatnio coś było dziwnie rozpisane to już wiecie czemu.
A, no i jeszcze to ostatni rozdział który udało mi się wrzucać dzień za dniem. Nie mam już artów i wracam do roboty za niedługo lmao.
.
🗽 Ironhide 🗽
What a unit. HE FAT, HE BIG, HE T H I C C.
Ironhide to jednoosobowa armia.
.
Słowa: 3467
.
📊 Size chart 📊
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top