Rozdział 2 • Wątpliwości
Yoru po swoim na prawdę nieudolnym występie sprzed paru minut temu, postanowiła ukryć się we wnętrzu statku. W środku wszystko ściskało ją, wykręcało wszystkie organy gdy myślami wraca do tego, jak bardzo nie potrafi się przy nim zachować.
Tak, kompletnie nie interesuje jej mroczny energon w tym momencie, dla niej to teraz mniejsze zmartwienie. Czy ona położyła głowę na jego ramieniu? Nawet nie zwróciła uwagi, że to robi. Przypadkiem, bez kontroli. Tak, Barricade jej się podoba i to bardzo. Czy to takie dziwne? No, pewnie trochę tak.
Myśli skaczą na zmianę z niego na mroczny energon, co jest teraz ważniejsze? Ona sama tego nie wie.
Jakiekolwiek zmartwienia, rozmyślania czy inne czynności wymagające użycia procesora stały się nagle nieistotne, gdy ktoś chwycił ją za ramie i to dość mocno. Zatrzymała się nagle i odbiła w tył, odwróciła głowę tylko po to, aby zobaczyć jasny, niebieski lakier.
A oto i jedyny seeker jakiego poznała i mogła powiedzieć o nim, że jest normalny. W miarę. No, na tyle aby móc nawiązać konwersacje i się w trakcie nie zirytować.
— O co chodzi, Thundercracker? — Warknęła w pierwszej chwili i pociągnęła dłoń do siebie, aby uwolnić ją z uścisku mecha. Uszy opuściła nisko, oznajmując tym samym, że nie była w humorze.
— Spokojnie. Chciałem ci tylko przypomnieć, że jutro z rana mamy patrol. — Odpowiedział spokojnie, opuszczając dłoń wzdłuż ciała.
— Pamiętam, nie musisz mi przypominać o takich rzeczach. — Prychnęła.
— Wiem, ale nie wiedziałem jak inaczej przykuć twoją uwagę. — Oznajmił, tym samym zdradzając że ma inne plany co do niej, niż zwykła przypominajka.
Yoru przekręciła lekko głowę, a jej uszy opadły swobodnie na jedną stronę. Thundercracker bez słowa zaczął iść przez siebie wzdłuż korytarza, którego jedynym źródłem światła były słabe lampy o fioletowym odcieniu. Dłoń mecha spoczęła na plecach o wiele niższego decepticona - przy czym musiał lekko się zgarbić - aby zachęcić ją do wspólnego spaceru po korytarzu.
Femme nie odezwała się, nie zaprotestowała. Może akurat rozmowa z kimś podniesie ją trochę na duchu?
— Pewnie zaraz się na mnie zdenerwujesz, warkniesz i obrazisz, ale... Wiesz już o znalezisku? Musisz wiedzieć, wszyscy zaczęli już o tym rozmawiać. Plotkować, w sumie.
— Tak, wiem. — Rzuciła, starając się wyglądać na niewzruszoną jego słowami. Tak na prawdę przeczuwała, do czego schodzi ta rozmowa.
— Więc pewnie wiesz do czego zmierzam? — Dopytał, przez co ta uciszyła się na dłuższy moment, myśląc. Westchnął gdy nie dostał odpowiedzi. — Zaliczam się do nielicznego grona osób, które o tym wiedzą.
— O tym... Myślimy o tym samym, prawda? — Opuściła uszy, a z jej gardła wydobyło się niskie, ciche powarkiwanie. — Po co o tym mówisz? Było i nie ma, nie ma o czym mówić. — Zawarczała po raz kolejny, tym razem wyraźniej. Thundercracker wzdrygnął się nieznacznie.
— Może i jakoś specjalnie się nie przyjaźnimy, ale nie ukrywał że trochę mnie to martwi. Jeśli Megatron znowu postanowi na tobie ekspe-
— MEGATRON NIC NIE ZROBI. — Yoru stanęła przez większym conem, zagradzając mu tym samym drogę i krzyknęła tracąc panowanie, którego nie starała się nawet przywrócić.
— W takim razie wytłumacz to.
Thundercracker złapał ją za głowę, co zrobił ostrożnie aby jej przypadkiem nie uszkodził i zmusił, aby spojrzała trochę niżej. Szyba kabiny z jego trybu alternatywnego, która w tej formie znajdowała się na jego klatce piersiowej, ukazała właśnie ją.
A raczej to czym się stała.
Yoru uspokoiła się w momencie, w którym ujrzała swoją twarz, tyle że jej optyki nie były w rubinowej barwie czerwieni, a fioletu. Jaskrawego, agresywnego fioletu który zniknął w momencie, w którym uspokoiła nerwy.
— To nic takiego. — Mruknęła i odwróciła szybko wzrok, uszy po raz kolejny opadnięte nisko.
— Próbujesz to wmówić mnie, czy sobie? — Skrzyżował dłonie na klatce piersiowej. — Świetnie zdaje sobie sprawę z tego, że nie wierzysz w to, że ktoś faktycznie mógłby martwić się o ciebie, ale zrozum że to cię w końcu wykończy. Nie mówię tego, żeby cię bardziej dobić tylko żebyś miała tego świadomość...
— Mam! Mam tego świadomość... — Krzyknęła w bezsilności, a jej głos załamał się co można było świetnie usłyszeć. — Nie wiem po co mi to mówisz, i tak nikt nie ma na to wpływu...
— Wiem. — Westchnął. — Ale gdybyś chciała o tym po-
— Nie chce o niczym rozmawiać, nie musisz zachowywać się jakbyśmy się przyjaźnili bo tak nie jest. To że o tym wiesz, że usprawiedliwia cię do mówienia o tym lub "pocieszania" mnie. — Jej wcześniejsza wrogość powróciła wystarczająco nagle, aby zmartwić Thundercrackera. — Po prostu zostaw mnie w spokoju i nie waż się o tym więcej wspominać. Nikt nie może o tym wiedzieć.
— Rozumiem, że się boisz, ale-
Przerwał mu nagle niespodziewany "impuls" - jeśli tak to można nazwać - a zaraz po nim, tuż obok, pojawił się czarno-fioletowy seeker, wielkościowo zbliżony to Thundercrackera. Sfrustrowany mech zmarszczył lekko nos, gdy już trzeci raz ktoś przerwał mu jego myśl.
— To Yoru się czegoś boooi? Niemożliwe. — Zakrył dłonią usta, aby wręcz w teatralny sposób pokazać swoje zdziwienie. Zachichotał po chwili i skierował uwagę na niebieskiego towarzysza, ignorując tym samym wściekle wyglądającą femme. — Thundercracker, czekam na ciebie i czekam, mieliśmy lecieć na patrol.
— Skywarp...
— E, e, e, tylko nie Skywarpuj mi tu. — Odpowiedział z uśmiechem na twarzy. — Obiecałeś, więc teraz nie możesz się wywinąć, jaszczura na pewno ma ciekawsze rzeczy do roboty. Bez urazy. — Odwrócił się do niej na moment, chcą jedynie zobaczyć czy zareagowała jakoś na przezwisko, za którym za bardzo nie przepadała.
Nie zależało mu na tym aby to usłyszeć, więc pociągnął - a raczej szarpnął - Thundercrackera, prowadząc go na lądowisko. Yoru prychnęła i pokręciła głową na nieprzyjemną interakcje z dwójką seekerów.
Ma się po co przejmować? Oczywiście, że ma. Oby tylko Thundercracker nie postanowił rozpowiedzieć tego Skywarpowi, bo gdyby ON się o tym dowiedział, to Yoru nie miałaby życia na Nemesis.
Pewnie wziąłby to żartem, próbował ją bardziej dołować ku swojej własnej ucieszy. Głupi jest. Idiota. Na samą myśl femme otwierał się przysłowiowy nóż w przysłowiowej kieszeni. Jego chyba najmniej z całego załogi lubiła, nie potrafiła go znieść i jego całodobowego "robienia sobie jaj" z innych. Nie potrafił się pohamować.
Jedynym plusem jego nagłego pojawienia się jest to, że Thundercracker zostawił ją w spokoju i na razie zakończył temat. Na pewno jeszcze do niego wróci. A może sobie odpuści? Nie, pewnie nie. Pewnie boi się o swoje własne bezpieczeństwo, a widział już preludium tego, co może się stać gdy predacon pozostaje pod wpływem mrocznego energonu przez dłuższy czas.
Na razie nie jest świadomy tego, że dawkowanie zwiększyło się dwukrotnie. Trzykrotnie? Po tak długim czasie nie dane jest pamiętać jak wyglądało to te parę lat temu.
Warto jednak wspomnieć dlaczego Thundercracker o tym wie.
Sześć? Siedem? Może i nawet osiem lat temu, gdy wojna dopiero rozkręcała się na Cybertronie powstał nienazwany wtedy projekt, którego motywem przewodnim był wpływ mrocznego energonu na organizm "prymitywniejszy" jakim był predacon. Ofiarą padł wtedy jedyny znany Megatronowi okaz, lojalny wtedy jeszcze niczym pies. Był to wielki sekret, jedynie niewielkie grono wtajemniczonych decepticonów wiedziało o nim, a wspomnienie mrocznego energonu lub o jakimś eksperymencie najprawdopodobniej byłoby karane śmiercią. Nikt nigdy nie odważył się o tym wspomnieć.
Jednym z wtajemniczonych był właśnie Thundercracker. Wtedy jeszcze - o dziwo - to właśnie jego najbardziej Yoru tolerowała, dlatego to właśnie on był przydzielony jako coś w rodzaju... opiekuna. Z tego powodu zostało mu wszystko w skrócie opisane, co i jak, po co i dlaczego. Nie tylko jej pilnował, ale i donosił cenne informacje co do zachowania, samopoczucia i inny alarmujących sprawach związanych z predaconem.
Kiedyś wierzył w sprawę całą iskrą i był pewien, że ma to cel, dobry i taki, który pomoże decepticonom. Teraz... teraz ta pewność uleciała. Może i nie przyjaźni się z femme, nie ma o niej dobrego czy złego zdania, jest raczej pozytywnie-neutralny z naciskiem na neutralny, a widok drugiego decepticona w cierpieniu, spowodowanym przez ich własnego władcę jest dla niego niedopuszczalny. Wiara w sprawę nigdy nie była taka niewielka...
— Thundercracker, ty dobrze się dzisiaj czujesz? Jesteś dzisiaj jakiś cichy. No a przynajmniej cichszy niż zazwyczaj. — Odezwał się nagle przez radio komunikacyjne czarno-fioletowy seeker, podlatując bliżej jaśniejszego myśliwca, nadal zachowując bezpieczną odległość.
— Myślę.
— Nad czym?
— Nad niczym, czym powinieneś się martwić. — Odpowiedział neutralnym tonem, choć był przez chwilę chętny, aby odpowiedzieć w nieprzyjemny sposób. Pohamował się jednak w ostatniej chwili.
— Yoru ci coś nagadała? — Zapytał po chwili ciszy Skywarp.
— Raczej ja jej. Chyba za bardzo ją cisnąłem, nie powinienem. — Westchnął, widocznie zmartwiony tym jak potoczyła się ich wcześniejsza konwersacja.
— Na prawdę aż tak przejmujesz się jaszczurką? Nie ma potrzeby, nic jej nie będzie. Poza tym ona tobą by się nie przejęła, wiesz jaka jest, umie jedynie powarczeć, pogrozić i tyle. — Starał się pocieszyć przyjaciela, ale nie wychodziło mu to tak jak myślał, że coś tym działa. Nie jest za dobry w pocieszaniu kogokolwiek.
Lub w mówieniu miłych słów ogólnie.
— Może i masz racje. — Nie miał racji. — Skupmy się na patrolu. Nawet nie wiem po co do niej podszedłem. — Skłamał.
— Właściwie to po co do niej podszedłeś? — Tyle by było ze skupiania się na patrolu.
— Po nic.
— Ty coś kręcisz. — Stwierdził i wcale się nie mylił.
Skywarp znał Thundercrackera już wystarczająco długo, aby nie zauważyć, że coś go trapi. Thundercracker za to znał Skywarpa na tyle, aby wiedzieć, że przyjaciel na pewno mu tego nie odpuści. Nie ważne jak bardzo by naciskał, nie zamierzał puścić pary z gęby.
— Ale ty jesteś kurewsko denerwujący. Nie twoja sprawa, rozmawialiśmy i tyle, nie drąż tego tematu bo i tak niczego się ode mnie nie dowiesz. — Burknął wystarczająco już zdenerwowany, aby nie zważać na słowa.
Normalnie był jako tako opanowany, ale Skywarp potrafił wyprowadzić z równowagi każdego. Głównie robił to przez to, że go to po prostu bawiło, ale niekiedy było to chyba nieświadome.
— Primusie... Dobra... Nie musisz się tak denerwować bo ci kabelek pęknie. — Parsknął, choć z brakiem pewności siebie, którą w sobie zawsze nosił. Było to wystarczające, aby seeker przestał się odzywać przez większość lotu, a to z kolei dawało Thundercrackerowi spokojny czas do namysłu. Nie potrwało to długo. — Mmm, Thundercracker...?
— Czego znowu?
— Słyszałeś? — Zapytał ciemny seeker. Po tym pytaniu oboje uciszyli się i nasłuchiwali. — Wydawało mi się, że słyszałem szum silników. Odpal radar.
Thundercracker zrobił tak jak poprosił go przyjaciel i już po chwili konsolka w kokpicie rozświetliła się, wyszukując sygnału energetycznego, typowego dla organizmów zasilanych energonem. Przez dłuższy czas nic się nie pojawiało, więc niebieski seeker zaczynał wątpić w swojego towarzysza. Dał sobie jeszcze chwilę, czekając czy coś się pojawi na ekranie.
Pojawiło, tyle że nie na ekranie, a nad nimi. Bez chwili namysłu, nawet krótkiej sekundy, biały myśliwiec, który pojawił się tak naprawdę znikąd spowolnił tak aby znaleźć się tuż za nimi i rozpoczął ostrzał w stronę dwójki decepticonów. Seekerzy rozproszyli się w mgnieniu oka chcąc uniknąć lecących pocisków.
Skywarp był pierwszy do kontrataku. Seeker korzystając ze swojej niezawodnej sztuczki, teleportował się na lewo od agresora. Nagłym szarpnięciem pokierował się w stronę białego myśliwca, który był skupiony bardziej na Thundercrackerze niż nim, jednak w momencie w którym znalazł się na tyle blisko że mogliby się zderzyć, odrzutowiec wykonał manewr zerowej prędkości i ustawiając się pionowo "zahamował" w powietrzu. Skywarp przez swoje tempo z którym leciał, przeleciał dalej i z przypadku prawie wykonując beczkę, spowolnił, wyrównując lot.
Chciał zawrócić i tym razem ostrzelać przeciwnika, ale ten jakby się rozpłynął. Odleciał gdzieś, chowając się w gęstych, szarych chmurach. Obaj zgubili go z wzroku, dlatego przegrupowali się natychmiast, nie chcąc, aby atakujący znowu ich zaskoczył.
— Jetfire. — Powiedział Thundercracker, a jego ton pomimo niedawnego starcia i napiętej sytuacji był spokojny.
— Ten z d r a j c a jest na tyle durny aby nas atakować bez żadnego wsparcia. — Dodał Skywarp bardziej nerwowo, wydając z siebie warkot. — Co powiesz na-
— Wiem co zamierzasz zaproponować, więc nie ma mowy. Wracamy do bazy i raportujemy. Jetfire nie bez powodu dowodził nami przed tym, jak jego role przejął Starscream. — Przerwał mu szybko, a Skywarp nie zaprzeczył na głos. Upewnili się, że autobot nie czai się na nich ukryty gdzieś za chmurami i wrócili na statek bez poważniejszych ran.
•
Aaaaa ja nic nie będę wyjaśniać, miało być w weekend nie było, ja wiem pipka jestem wielka :(
I scene jedną dodałam na spontanie to ten rozdział jest gupi ale kolejne są lepsze, przysięgam :(
Słowa: 1991.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top