Rozdział 32 • Pojmanie
Przez całą drogę do bazy, nie padło ani jedno słowo z ust ani femme, ani mecha. Prowl bał się odezwać, żeby bardziej nie rozwścieczyć Yoru, a Yoru natomiast nie miała najmniejszej ochoty z nim rozmawiać. Trzymała się na spory dystans.
Na horyzoncie widzieli już zarysy ich bazy, na co Yoru odetchnęła z ulgą, bo nie będzie musiała już przebywać w okolicy Prowla, ani wdychać tego samego powietrza.
Przy bramie do bazy stał Jazz, krążył w kółko jakby zmartwiony, z nie wiadomo jeszcze jakiego powodu. Gdy zbliżyli się wystarczająco, zniecierpliwiony mech zauważył ich. Nie tracąc czasu, kazał otworzyć bazę i wyszedł im na spotkanie.
- No na miłość boską! Nie było z wami kontaktu, wiecie jak się martwiłem!? Co wam się stało?! - Zapytał widząc ich stan.
No tak, Yoru była w większości pokryta energonem, swoim i Tarantulasa, a Prowl dalej miał na sobie skrawki pajęczyny, większe i mniejsze. Z początku żadne się nie odezwało, aż Yoru nie postanowiła zabrać głosu.
- Nic nam nie jest. - Zapewniła go, nie siląc się na uśmiech jakby to normalnie zrobiła.
- Jesteś pewna? - Zapytał, chcąc aby potwierdziła swoje słowa. Nie odpowiedziała niczego, a jej optyki zaczęły robić się szkliste. Wtedy też jego wzrok spoczął na mechu. - Prowl?
Prowl zignorował mecha i odwrócił się w kierunku femme. Westchnął dla swojej własnej otuchy i podszedł do niej tak, aby być na wyciągnięcie ręki.
- Możemy porozmawiać? - Zapytał łagodnie, ale miało to odwrotne skótki niż te, które sobie wyobrażał.
Yoru znów zaczęło się coś w środku gotować, jej wnętrze mówiło jedynie o tym, jak nadal wściekła jest. Zawarczała cicho tak, że jedynie ona usłyszała ten dźwięk oznaczający złość.
- Nie, nie możemy pogadać! Nie mam ochoty z tobą rozmawiać, na ciebie patrzeć, nawet przebywać w pobliżu mi się nie chcę! - Zawarczała znowu wybuchając. Zachowanie femme zaskoczyło Jazza i domyślał się, że o coś im poszło. - Nie mam zamiaru zamieniać choćby słowa z mechem, który uważa mnie za zwierze które można wytresować. - Prychnęła i odwróciła się.
Chciała odejść, odejść jak najdalej tylko może i już nigdy nie wracać. Nie potrafiła przeboleć kolejnej zdrady, nie potrafiła wybaczyć... A na pewno nie teraz. Może kiedyś, gdy przestanie czuć się tak okropnie ale teraz? Jaki byłby tego sens?
Prowl chciał ją zatrzymać, a jakby trzeba było, zmusić, żeby go wysłuchała. Chciał jej to wszystko wyjaśnić, przeprosić, powiedzieć prawdę. Wszystko jej wyznać i powiedzieć, że to wszystko było jednym wielkim błędem, którego sam sobie nie może wybaczyć.
Jazz zatrzymał go w ostatnim momencie widząc, że Yoru trapie coś poważniejszego, niż zwykła różnica poglądów, a ich sprzeczka może mieć podłoże gdzieś głębiej. Lepiej, żeby teraz pozostała sama i trochę ochłonęła, a dopiero później przyjdzie czas na jakąś poważniejszą rozmowę..
- Prowl, nie wiem co zrobiłeś, ale daj jej czas... - Powiedział łagodnym tonem Jazz, choć jego samego w środku coś ściskało, że Prowl doprowadził ją do tego stanu. A miał o nim zawsze takie dobre zdanie. Chyba sie co do niego trochę pomylił.
- Ile mam jej niby dać czasu?! - Warknął na mniejszego mecha.
- Tyle, aby ochłonęła. - Odpowiedział trochę ostrzej. - W tym czasie może raczysz mi powiedzieć, coś żeś odwalił?
Prowl chwile myślał, ale może dobrze zrobi jemu samemu wygadanie się Jazzowi. Może on mu jakoś pomoże udobruchać Yoru, przynajmniej na tyle, aby przynajmniej chciała z nim porozmawiać...
.
Ni to zła, ni to smutna predaconka siedziała pod drzewkiem, skryta w jego cieniu a patykiem rysowała różne wzorki w piachu. Jakieś totalnie losowe szlaczki, figury geometryczne, a czasem i nawet udało jej się narysować jakiegoś krzywego zwierzaka. Wyżywanie się artystyczne nie było wystarczające, żeby poprawić jej humor.
Rozmyślała i to na prawdę wiele. Mogła od razu posłuchać tego, co inni mówili i sobie odpuścić próby "przyjaźni" ze strategiem, ale co ona poradzi, że ten mech ma coś takiego, że ją do niego ciągnie? Sama nawet nie potrafi tego określić.
Może powinna mu wybaczyć? Nie, nie może... Ale na pewno powinna go wysłuchać, dać szansę to wyjaśnić, a może okaże się, że to zwykłe nieporozumienie? Nie może go tak od razu przekreślić. Wstała spod drzewa i odrzuciła trzymany badyl gdzieś w piach. Piaszczysta polanka na której siedziała, była teraz tak przyjemnie oświetlona i ciepła.
A może jeszcze chwilke zostanie? Tylko dla tego miejsca, jest tu na prawdę przyjemnie.
Sprawdziła komunikator aby sprawdzić, czy ktoś próbował się z nią kontaktować, ale niestety, wszyscy mieli ją głęboko gdzieś. Nawet Prowl sobie już odpuścić próby, pewnie w końcu zobaczył, że mu się nic nie uda. I dobrze, przynajmniej spokój ma... Ale czy faktycznie go chciała?
Westchnęła. Powinna z nim porozmawiać, a może okaże się, że to zwykła, głupia pomyłka? Miała taki mętlik w głowie, że nie wiadziała już w co wierzyć...
Postawiła krok, ale wtedy coś ją zatrzymało. Była tak bardzo zajęta rozmyślaniem, że nie zauważyła, że ktoś się do niej zbliżył. I to na prawdę blisko.
Nim zdążyła zareagować, ktoś złapał ją w talii i przyciągnął do siebie mocno wbijając palce w delikatny, jasnoszary pancerz. W pierwszej kolejności pomyślała, że to Prowl znowu coś próbuje i już miała się wściec, ale wtedy też odwróciła głowę aby spojrzeć na tego, kto śmie ją tak łapać.
Barricade.
Ten szmaciaż tutaj?! Była za mało ostrożna i dała się podejść! Zawarczała i chwyciła go za nadgarstek chcąc się uwolnić, jednak ten zwiększył uścisk, nie pozwalając jej na to. Dlatego właśnie drugą ręką zamachnęła się w tył i dźgnęła go łokciem. Mech wypuścił ją i cofnał się o pare kroków.
- A już miałam nadzieję, że sobie odpuściłeś... - Zawarczała na niego, na co ten w odpowiedzi parsknął.
- Ciebie miałbym sobie odpuścić? Chyba w twoich snach. - Uśmiechnął się zawadiacko, czym jedynie bardziej ją rozwścieczył. Miała tak wielką ochotę zedrzeć mu ten jego uśmieszek. - Stęskniłem się już, ty nie?
- Niespecjalnie.
Femme zrobiła krok w stronę decepticona, chcąc zadać cios. Ten jednak wykonał szybko unik i chwycił ją za rękę, gdy była wystarczająco aby mógł ją złapać i przyciągnął, zamykając blisko w silnym uścisku. Drugą, wolną ręką sięgnął gdzieś, nie widziała dokładnie gdzie, a nim zdążyła jakkolwiek zareagować, coś ostrego wbiło się w przewód w jej szyi.
Wszystko działo się tak szybko, jej procesor nie potrafił zanotować żadnej informacji. Zdążyła jedynie odsunąć się, kręcąc głową niezadowolona. Szybko wyrwała przedmiot tkwiący w jej szyji i rzuciła go na ziemie, a ten rozbił się z trzaskiem. Szklana strzykawka z jakąś nieznaną jej substancją zanieczyściła piach, który wchłonął resztki zawartości.
Spojrzała na rozbite szkło zaskoczona, a następnie na cona. Jej optyki błysnęły niebezpieczną czerwienią, gdy zdała sobie sprawe z tego co się właśnie stało.
- Środek usypiający. - Uśmiechnął się znowu, uprzedzając jej myśli.
Momentalnie zrobiło jej się słabo - i to nie przez środki usypiające. Przecież jaj teraz padnie, to nie wiadomo co się z nią stanie, będzie nieświadoma i bezbronna, a ten idiota pewnie zaniesie ją Megatronowi, żeby zyskać fale pochwał jaki to on zajebisty bo przyniusł predacona. Choć czy faktycznie robi to, żeby zadowolić Megatrona? Czy najzwyczajniej w świecie jego kruche, męskie ego chce zadać jak największy ból femme, która go zraniła?
A może powinna zacząć czuć się winna, w końcu to ona odwróciła się przeciwko jej dawnym towarzyszom...
Nie! Nie powinna teraz tutaj stać i myśleć, musi zacząć działać, jeśli chce się jeszcze wyratować z tej nieciekawej sytuacji. Środek zacznie działać po jakimś czasie, więc może zdąży jeszcze uciec na tyle daleko, że nie będzie mógł jej znaleźć?
Kliknięcie i szarpnięcie wyrwało ją z zamyśleń kompletnie. Optyki rozszerzyły jej się, gdy spostrzegła, że na jej nadgarstkach spoczywają teraz kajdany. Srebrne, błyskające w słońcu kajdany, uniemożliwiały jej nie dość że część ruchów, to w dodaku transformacje.
Gdy już całkowinie otrząsnęła się z pierwszego szoku, drugą reakcją było odwrócenie się plecami i przywalenie mu z całej siły ogonem. Siła z jaką uderzyła, posłała mecha na piach, kompletnie się tego nie spodziewał.
Ona również się czegoś nie spodziewała, a mianowicie tego, że środek zacznie działać tak szybko. No tak, można było się domyśleć, że to Shockwave przygotował dawke jak dla dużego predacona, żeby ścięło ją jak najszybciej.
Yoru pokręciła głową gdy zaczęło jej się powoli wszystko kręcić. Próbowała walczyć z zawrotami, ale były one znacznie silniejsze niż jej wola walki.
Nie potrafiła już dłużej wytrzymać, czuła, że za chwilę zaśnie. Upadła na ziemie, choć i nawet wtedy robiła wszystko co w jej mocy, aby nie zamknąć optyk. Przegrała walkę...
.
Niewyraźne obrazy i stłumione odźwięki powoli przebijały się przez ścianę oszołomienia, jaką zbudował środek usypiający, którym została potraktowana. Powoli otworzyła optyki i natychmiastowo je zamknęła, gdy mocnr światło uderzyło ją z nienacka, niczym pędzący pociąg.
Potrzebowała dłuższej chwili, aby przypomnieć sobie co się stało i zajarzyć, co dzieję się w tym momencie. Gdy tylko tak się stało, fala gniewu zalało ją jak tsunami.
Chciała się poruszyć, jednak coś jej w tym przeszkodziło. Otworzyła optyki dając im chwile na przyzwyczajenie się do nowego otoczenia i spojrzała, co takiego zawadza jej w ruchach.
Najmniejszym problemem było co, większym było, GDZIE ONA JEST. A co jest najlepsze? Ona dobrze wie gdzie jest i ani trochę jej się to nie podobało.
Duże, w głównej mierze ciemne i mroczne pomieszczenie z pojedyńczym światłem nad nią, zwisające z sufitu grube łańcuchy, takie same, którymi związane miała nadgarstki i kostki. Koniec ogona przykuty był do metalowej podłogi na tyle krótko, żeby nie mogła wykonać nim żadnego ruchu, co dodatkoeo sprawiało jej nawet nie tyle co ból, ale dyskomfort.
Wisiała bardzo nisko, bo jej stopy dotykały ziemi, ale dosłownie koniuszkami. Kolejne zabezpieczenie przed za dużym ruszaniem się.
- W końcu wstałaś. - Zaczął Barricade, widząc że femme sie obudziła. - Wiesz co bym mógł z tobą w dwie godziny zrobić? Ale nie chciałem psuć zabawy, tym że byś nie poczuła. - Parsknął dodając, na co Yoru warknęła.
Jego głupi głos i jeszczr głupsza gęba zadziałały jak kubel zimnej wody.
- Aż taką masz obsesje, że przez dwie godziny stałeś tu i sie na mnie patrzyłeś? Knockout chyba ci powinien łeb zbadać. - Odwarknęła w odpowiedzi, jednak mech nic sobie z tego nie robił.
Barricade podszedł do niej bliżej, z mimiki nie dało się niczego więcej wyczytać, niż cynizm. Uszy na jej głowie położyły się nisko w niepewności, a ogon próbował samoistnie poruszyć, chcąc stanąć w obronie swojej właścicielki.
- Megetron kazał mi go poinformować gdy się obudzisz, ale nie kazał zrobić tego bezzwłocznie. Mamy jeszcze trochę czasu dla siebie. - Uśmiechnął się, stając może z pół metra od niej.
- Przysięgam, że jeśli spróbujesz mnie dotknąć, co będziesz tego żałować gdy już zdołam się uwolnić... - Zawarczała nisko.
- Oj no weź, przecież nie powiesz mi, że nie było ci ze mną dobrze? Po za tym przypomnę ci, że to ty zdradziłaś mnie, więc coś mi się chyba za to należy? Jakieś słowo "przepraszam"?
- Jedyne kogo powinnam przepraszać, to samą siebie za to, że tak długo z tym zwlekałam. - Odbiła piłeczkę, czym samym zdenerwowała mecha i uraziła jego męskie ego.
Pierwszą jego reakcją, było zdzielenie jej w twarz, co też uczynił. Zrobił to na tyle mocno, że lakier z policzka starł się przy spotkaniu z dłonią.
- Ciekawe jak długo będziesz jeszcze miała taki dobry humor, poczekaj aż Megatron przyjdzie-
- A co? Ty sie cykasz? - Parsknęła bezczelnie. - Megatron wszystkiego za ciebie nie będzie robić, psie. Kiedy zamierzasz przestać być jego suczką?
Barricade'owi długo nie zajęło, żeby zareagować. Mech zrobił krok w przód i chwycił uwięzioną predaconkę mocno za szyję, już nie było mu tak do śmiechu jak wcześniej. Yoru wie co i jak ma zrobić, żeby wyprowadzić go z równowagi i sprawić, że Cade straci cierpliwość.
Zbliżył swoją twarz do jej audio receptora, szepcząc mrocznie.
- Radze ci być grzeczną dziewczynką i robić co ci każe, bo jak nie to możesz się już pożegnać z życiem. - Warknął wręcz pod koniec.
Jak ona śmiała się tak do niego zwracać?! Głupia, nic nieznacząca femme, po takim czasie powinna wiedzieć, gdzie jest jej miejsce.
- Życie w tym samym wrzechświecie co ty, nawet nie jest dobrym życiem, więc proszę bardzo. Oszczędź mi bólu istnienia. - Uśmiechnęła się. Niby była w opłakanej sytuacji, na łasce decepticonów, nie wiedząc co chcą z nią zrobić, ale nie mogła odpuścić temu kundlowi.
Rozbawiony, wrednawy uśmieszek szybko został starty z jej twarzy, w wyjątkowo brutalny sposób. Mech wziął pożądny zamach i wycelował mocnym ciosem prosto w brzuch femme, robiąc sobie z niej wyjątkowo bezczelny worek treningowy. Zacisnęła w odpowiedzi zęby, starając nie wydać żadnego odgłosu bólu. Nie chciała mu dawać satysfakcji, o nie, nie ma mowy!
Nie była w stanie ukryć bólu w stu procentach, mimika pełna agonii, spowodowanej ostrym bólem wystarczająco ją zdradziła. Mech parsknął, widocznie rozbawiony jej cierpieniem, a co za tym idzie, swoją wygraną. Jej za to już przestało być do śmiechu.
Barricade jeszcze przez dłuuugi długi czas znęcał się nad femme, kożystając z tak pięknej okazji. Głównie gadał, obrażał ją i starał zmieszać z błotem, sprawić, że jej samowartość spadnie. Nie udawało mu się to, Yoru przestało obchodzić jego zdanie, tak samo jak zdanie każdego innego bota, nie ważne z której frakcji.
Gorzej stało się, gdy spostrzegł, że nie robi to na niej żadnego wrażenia. Zirytowany jej kamienną twarzą i brakiem reakcji takiej, jakiej oczekiwał, zmienił strategie i, jakby to ująć... Jego ręce zrobiły się naprawdę lepkie. Na tyle lepkie, że klieiły się do związanej femme i ciężko było się ich pozbyć.
- No weź, chyba nie powiesz mi, że nie było ci ze mną dobrze? - Zapytał, a jego głos wręcz przeciekał bezczelnością.
- Bierz te łapy! - Zawarczała tracąc wszelką cierpliwość, jaka jej jeszcze została. Szarpnęła się, czując jak jego dłoń niebezpiecznie zjeżdża po jej talii, w kierunku miejsc, w których znaleźć na pewno się nie powinna.
Yoru mimo swoich wielokrotnych prób zrzucenia z siebie tych parszywych łap, związana nic nie mogła zrobić. Z nieświadomą pomocą przybył niebieski seeker, który akurat przypadkiem przechadzał się w okolicy. Drzwi od dużego pomieszczenia rozsunęły się, ukazując masywną postać Thundercrackera. Nie wierzyła w samą siebie, ale ucieszyła się na widok cona.
Thundercracker podszedł w kierunku tej dwójki, obrzucając Barricade'a po drodzę karcącymi spojrzeniami. Mech w niemej odpowiedzi odsunął się od więźnia i krzyżując dłonie na piersi, chciał pokazać swoją irytacjś wtargnięciem. A mogłoby być tak pięknie, gdyby nie przeszkodził.
- Megatron cię oczekuje. - Rzucił w kierunku mecha, który trochę się zdziwił. Nic nie powiedział, tylko odwrócił się i wyszedł, mamrocząc jeszcze coś pod nosem. Seeker był wyżej rangą od niego, więc za wiele do powiedzenia nie miał. Po jego wyjściu, spojrzał na femme. - Hej...
Yoru w pierwszej kolejności nic nie odpowiedziała, czy zareagowała na niepewne próby przywitania się, ale wyczuwając chwilowy spokój postanowiła się odezwać. A może uda jej się dowiedzieć czegoś więcej, bo w końcu nie jest tu bez powodu, nie?
- Czego chcesz? Też się popastwić? - Zapytała kładąc na chwilę uszy, aby za chwile znów je postawić.
— Nie i nie mam zamiaru cie okłamywać. Megatron kazał mi cię do niego zabrać, jak się obudzisz i... — Zatrzymał się na chwilę, czym zaciekawił ją. Chciał przekazać femme informację, której był pewien, że dobrze nie przyjmie. — ...I założyć ci zabezpieczenie na czas pobytu-
— Że co? Jakie zabezpieczenie? — Zapytała, a odpowiedź nie była czymś, czego się spodziewała...
Thundercracker nie odezwał się, jedynie wyciągnął ze schowka na swojej piersi coś w rodzaju sporej obroży, "uszytej" na miare predacona. Przypominała obrożę elektryczną, jakiej ludzie używają często do tresury swoich czworonożnych toważyszy i ta pewnie będzie spełniać podobne funkcje u niej.
Tyle że jest jeden, mały problem. Megatron dobrze wie, że na nią żadnego rodzaju wyładowania nie działają, więc co to za obroża? Bo jakoś jej się nie chce wierzyć, że o tym zapomniał.
Thundercracker podszedł o krok dalej, w celu założenia trzymanego przedmiotu na szyje femme, jednak tak szaprnęła się do tyłu i zawarczała, nastawiona wyjątkowo bojowo do tego pomysłu. Najpierw musiała się dowiedzieć co to jest za szajs.
— Zahamuj trochę, na pewno mi tego nie założysz. — Prychnęła, choć wiedziała, że nie ma nic do gadania. Thundercracker jest większy i silniejszy, a ona ma dosłownie związane ręce. Wystarczy, że ją siłą zmusi.
— Nie masz innego wyjścia... — Westchnął trochę smutno, jak gdyby zrobiło mu się jej żal.
Nie szczególnie mu ufała, ale też z drugiej strony wydawało się, jakby faktycznie martwił się jej losem. Tylko ile z tego jest prawdą? Już nie raz ktoś zdołał ją oszukać, zabawić się, więc czy powinna ufać i jemu? Przecież to Thundercracker...
— Co sie stanie, jak tego nie założe? — Dopytała.
— Wtedy będę musiał wrócić do Megatrona i pewnie on ci to założy, a tego byś na prawdę nie chciała. Yoru, jesteś mądrą femme. — Zachęcił do współpracy i chyba się udało. Jego łagodny ton dodatkowo zdziałał cuda, bo ta chwile zastanawiała się nad tym i ostatecznie odpuściła.
Nie chciała mu robić żadnych problemów, a tym bardziej nie chciała, żeby to Megatron osobiście zakładał jej obroże jak jakiemuś pospolitemu kundlowi. Nie wzbraniała się gdy seeker zakładał ozdobę na jej szyję, tak samo jak nie wzbraniała się gdy jego dłonie usuwały więzy z łańcuchów, tym samym puszczając ją wolno. Femme rozmasowała obolałe już od takiego wiszenia nadgarstki i spojrzała na niego pytająco.
Thundercracker nie powiedział nic, tylko pokazał krótkim ruchem głowy, aby poszła za nim. Zrobiła to niezwłocznie i wyrównując kroku z znacznie większym conem, poszła w kierunku głównej sali, gdzie pewnie czekało ją jakże przyjemne spotkanie z Megatronem.
Zastanawiała się, czy powinna coś powiedzieć. Zapytać jak tam? Jak się czuje? Jak tam życie w tym kurwidołku? Albo zostanie przy swojej bardziej "profesjonalnej" twarzy i zapyta się, czy wiadomo co planuje Megatron. Nawet gdyby wiedział, to pewnie by jej nie raczył zdradzić planów swojego pana... Pewnie będzie musiała się sama dowiedzieć i pewnie nie stanie się to w miłej atmosferze przy cieście i kawusi.
Po paru ładnych minutach marszu w naprawdę brzydkim miejscu, musieli zatrzymać się na środku długiego korytarza. Co było powodem? A taki jeden śmieszek, który akurat dzisiaj nie miał humoru na śmieszkowanie. Skywarp zatrzymał się przed nimi, rzucając pogardliwe spojrzenie femme.
— W końcu w obroży, Megatron już dawno powinien to zrobić. — Uśmiechnął się cynicznie.
Thundercracker chciał się już odezwać, skarcić go jakoś i powiedzieć, żeby jej odpuścić, ale Yoru go w tym uprzedziła.
— A ma takie w rozmiarze jak dla durnego seekera? Bo komuś chyba też bardzo by się przydała jakaś obroża i najlepiej kaganiec, żeby pieprzyć przestał. — Odwzajemniła uśmiech, czym jedynie zdenerwowała czarno-fioletowego seekera.
— Odpuść jej, podpuścić cie próbuje. — Rzucił Thundercracker, widząc, że jego przyjaciel zaraz może spróbować zrobić coś głupiego. Następnie zwrócił się do botki. — Yoru, ty też byś się trochę pohamowała.
— A ty w mojej sytuacji byś się hamował? — Spojrzała na niego z uniesioną brwią i skrzyżowanymi na piersi rękoma.
— Słuszna uwaga. Tak czy siak, proszę was oboje, nie skaczcie sobie do gardeł. — Stanął przy swoim, ku wielkiemu niezadowoleniu drugiego seekera.
No bo przecież jak on mógł bronić zdrajce! Niepoważny jest jakiś?
Chciał się odezwać, ale powstrzymał się zanim palnął coś głupiego. Na razie faktycznie odpuści sobie jakąkolwiek słowną walkę z tą femme, ale będzie jej pilnować. Już za bardzo napsuła mu nerwów w ciągu ich znajomości, robiąc to nieświadomie.
Ruszyli dalej, aż znaleźli się na miejscu. Normalnie pewnie Yoru zawahała by się przed wejściem do sali na spotkanie z Megatronem, tym bardziej po tym jak bardzo jego plany legły w gruzach i to w dodatku przez jej osobę, ale teraz? Teraz na to czekała. To nie jest już ta sama, "słaba" femme co obawiała się przed postawieniem na swoim, ale te pare intensywnych miesięcy wystarczająco zmieniły jej spostrzeganie. Była gotowa na konfrontację, nie ważne jak źle by nie poszło.
Thundercracker otworzył drzwi, wchodząc do sali pierwszy. Nie było to jeszcze tak wielką sensacją, do momentu gdy to właśnie ona nie przeszła przez próg. Wszystkie optyki zostały skerowane w jej kierunku, wywiercając dziury na wylot.
Na samym środku stał Megatron, skierowany plecami do nich. Zareagował dopiero gdy seeker uklęknął na jedno kolano oddając szacunek swojemu wodzowi i zaczął mówić.
I bla bla bla, coś tam pieprzył, ale nie słuchała tego. Nie chciała tego słuchać i mało obchodziło ją to. Jedyne czego chciała się w tym momencie dowiedzieć, to po co mu jeszcze jest, w dodatku żywa. Domyślała się, że zapewne Megatron chce jej wyznaczyć jakąś przerażającą, bolesną karę za to, że śmiała tak postąpić. Czekała chwilę, oglądając się na boki, widząc rzucane jej, przelotne spojrzenia vehiconów.
Część z nich pewnie nawet nie wiedziała, że zdradziła ich frakcję i teraz przesiaduje u autobotów, vehicony są za głupie na takie skomplikowane procesy myślowe. Ta druga część zapewne myślała o niej z pogardą, bo przecież jak tak można zostawić tak wspaniałą frakcję, dla takich robali jakimi są autoboty?! Lub coś w tym stylu.
Megatron w końcu przestał słuchać Thundercrackera i odwrócił się w ich kierunku. Szykował już jakąś tam swoją oficjalną przemowę, pewnie żeby też ją jakoś zgnoić, lub głupio skomentować, albo coś takiego, nie obchodziło ją to.
— Zanim zaczniesz gadać, skończ. Jedyne co mnie interesuje, to po co tu jestem. — Zawarczała, czym samym go zaskoczyła. — Nie musisz się za bardzo wysilać z przemowami.
Nie spodziewał się takiej bezpośredności i wręcz agresji z jej strony. Myślał, że ją zna, a tu proszę, dowiaduje się coraz to nowszych rzeczy o tej femme i poznaje nowsze jej strony.
Skoro tak bardzo chce się dowiedzieć bez zbędnego gadania, to przecież jej nie zabroni. Gdy pierwszy szok minął po jej niespotykanej śmiałość, masywny mech otrząsnął się mentalnie, wziął pare kroków w jej kierunku. Sprawił tym samym, że do tej pory zaciekawione decepticony odwróciły się speszone swoim bezwstydnym przyglądaniem.
— Powinnaś się już domyśleć, po co cię tutaj potrzebuję. — Mruknął, jak na razie łagodnie, choć z każdym krokiem, jego ton stawał się niewiele mroczniejszy. — Powinnaś się domyśleć, że jeszcze z tobą nie skończyłem... Pamiętaj, do kogo należysz.
— Do Prime'a? — Palnęła z szerokim uśmiechem, a w Megatronie aż się zagotowało.
No krew go zaraz zaleje! JEGO predacon uważa, że należy do PRIME'A?! OPTIMUSA PRIME'A?! Nie wiedział, czy bardziej był wściekły tym brakiem szacunku, czy tym, że tak nisko upadła ta femme. Wszystkiego by się spodziewał, ale tego że dołączyła do autobotów... Tego dalej nie jest w stanie pojąć.
Powstrzymał się od reakcji, na rzecz swoich nerwów i dobrego imienia.
— Na razie możesz chodzić wolno po Nemesis, możesz czuć się jak u siebie. Jeszcze zobaczymy, co z ciebie będzie. Wieczorem dostaniesz dalsze wytyczne co do swojego pobytu.
— Wspaniałe wakcje mi się trafiły... — Mruknęła pod nosem. — A co jeśli nie będę chciała się rozgościć? Co mnie niby tutaj trzyba innego, niż twoje puste słowa?
— Jak dobrze że pytasz... — Uśmiechnął się mrocznie, a kawałek blachy na jego ręce rozsunął się, ukazując niewielki panelik. — Ta obroża na twojej szyji nie jest jedynie prezentem powitalnym i ładną błyskotką. Znajduje się w niej ładunek wybuchowy na tyle słaby, że wybuch jaki by powstał byłby niewielki, jednak silny na tyle, abyś mogła pożegnać się z głową.
Na jego słowa, femme położyła uszy nisko. No tak, tak pięknie być by nie mogło.
— W porządku, wszystko w takim razie już rozumiem. Jak na razie mogę przystać na takie warunki, okej, tylko w takim razie skoro mam tu zostać, potrzebuje zgody na jedną rzeczy. — Powiedziała, a jej uszy znów stanęły.
Megatron kiwnął głową wskazując zgodę na nieważne co zamierza zrobić femme. Yoru uśmiechnęła się półgębkiem i odwróciła w kierunku stojącego trochę dalej, rozochoconego Barricade'a. Taki dumny tam stoi, zadowolony widząc jej nieszczęście...
Nie na długo.
Yoru podeszła do niego i z całej siły, dużo nie myśląc wzięła ogromny zamach, pięścią udeżając prosto w nos decepticona, aż polał się energon.
— Teraz mamy wyrównane.
.
Słowa:
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top