Rozdział 28 • Uczucie
Femme zrobiła swoją poranną rutynę. Wstać, pójść się naładować energonem, który ostatnio coraz lepiej jej wchodził ‐ im więcej dni bez mrocznego energonu, tym zwykły odpowiednik przestawał być przepaskudny w smaku, nie mówiąc już mdłości, które były ostatnio normalką. Po tym przejść się po korytarzu, sprawdzić czy nikt jej zaraz nie wezwie, albo złapie i będzie od niej chciał czegoś.
Właściwie to nie byłoby takie złe. Jazz wybył na jakieś solo zadanie, nie zabrał ze sobą nikogo i nie powiedział co zamierza robić, a biedna Yoru została sama nie wiedząc czym może się zająć, aby zabić nudę.
Może w końcu sama wybierze się na jakiś zwiad? Nie może przecież ukrywać się przez całe życie, jak jakaś pizda. Musi się w końcu pokazać z własnej inicjatywy, a kto wie? Może jak dokopie decepticonom, to poczuje się lepiej?
Idąc jasno oświetlonym korytarzem, usłyszała w pewnym momencie jak ktoś się z kimś kłóci, a dobrze były jej to znane głosy bliźniaków i co dziwne, Prowla. Który którego wkurzył i jak? Pora się dowiedzieć, a może i uda się załagodzić jakąś tą spine.
Femme powolnym kroczkiem poszła w stronę bliźniaków i stratega, jednak nim zdążyła się się wystarczająco zbliżyć, Prowl odszedł od nich wyraźnie czymś zdenerwowany. Przekręciła lekko głowę, próbując zrozumieć jego negatywne emocje, ale chyba bez jakiejś głębszej rozmowy się nie obejdzie. Na razie chciała jednak dowiedzieć się czegoś od jednej strony medalu, dlatego wpierw skierowała swoje kroki w kierunku Sideswipe'a i Sunnego.
— O co wam poszło? — Zapytała stając obok nich. Obaj mieli nietęgie miny.
— Prime wyznaczył go tymczasowym szefem i się rządzi kutas. — Prychnął Sunstreaker, patrząc jeszcze jak biały mech odchodzi korytarzem, aż nie zniknął za zakrętem.
— Ale czego ty się przejmujesz Sunny? Co on nam może zrobić? — Parsknął Sides w odpowiedzi. — Optimus pewnie z łzami w oczach oddawał mu władze, więc nawet jeśli coś będzie nie zrobione, to pójdzie na niego. A ty w ogóle nie powinnaś być z Jazzem?
— Nie? Nie muszę z nim wszędzie łazić i tak w ogóle, wy wiecie, że sami też nie musicie być dupkami w stosunku do Prowla? — Zaproponowała femme, o dziwo chcąc stanąć po stronie stratega.
Domyśla się, że Prowl może chcieć dobrze, ale źle się za to zabiera. Trochę go już poznała, więc wie, że ciężko mu jest nawiązać jakiś kontakt z innymi, tym bardziej pozytywny... Tak samo jak jej...
— Może mu jeszcze musimy przytakiwać?
— Nie, nie o to mi chodzi. Próbowaliście się dogadać? — Dopytała, z lekka już zirytowani zachowaniem braci. Mieli tak zwaną "wyjebkę".
— z nim? Z nim się nie da przecież! — Zaprzeczył Sides. — A po za tym, czego ty go tak bronisz, hm? Jesteś jedyną, która nie ma o nim złego zdania, a przynajmniej nie mówisz o tym otwarcie. Czy wy coś kombinujecie?
— Huh? O czym ty teraz mówisz? — Zmarszczyła brwi zaskoczona jego insynuacjami.
— No... Nie ważne z resztą! — Warknął zdenerwowany. — Chodź Sunstreaker, nic tu po nas.
Sideswipe opuścił korytarz, a Sunstreaker poszedł w jego ślad. Yoru odprowadziła ich jeszcze wzrokiem, zastanawiając się chwilę nad tym, co miał na myśli Sides. Rozmyślania nie trwały za długo, bo femme odwróciła się w kierunku w którym ruszył Prowl i postanowiła go poszukać.
Skoro już jedną stronę zaliczyła, to pora na drugą. Była ciekawa, czego może się dowiedzieć od Prowla, który podobno jest źródłem konfliktu.
Po paru minutach znalazła mecha, jak szedł powolnym tempem, sprawdzając coś w swoim datapadzie. Był tak pochłonięty zawartością ekranu, że nie zauważył jak Yoru do niego podchodzi. Postanowiła nie owijać w bawełnę, tylko od razu wyskoczyć z pytaniem, które ją tak nurtuje.
— Co jest z tobą? — Zapytała, tym samym wystraszając mecha na tyle, że ledwo co utrzymał datapada w dłoni.
— Yoru do cholery, nie zachodź mnie. — Mruknął do niej, nawet nie racząc się na nią spojrzeć na dłużej, niż ułamek sekundy. — Czego znowu ode mnie chcesz? — Burknął.
— Tylko dowiedzieć się, co poszło między tobą, a Sidesem i Sunnym. Czym ty ich tak nabuzowałeś? Pierwszy raz widzę, żeby Sideswipe był taki zdenerwowany, bo no, u Sunnego to normalka. — Przyśpieszyła lekko kroku, aby znaleźć się obok niego.
— Ja ich? Powinnaś pytać co oni robią. — Warknął wściekły, zatrzymując się na chwilę w miejscu. — Ani prośbą, ani groźną. Nie słuchają się w ogóle tego, co się do nich mówi! Wydaje proste rozkazy, a ci co? Albo mnie ignorują, albo zaczynają się mi sprzeciwstawiać.
— Prowl, nie musisz być zawsze dla nich taki... No wiesz, ostry. Wierze, że spokojną rozmową też możesz dotrzeć do reszty, nie spinaj się tak tylko dlatego że nie ma Optimusa... — Powiedziała cicho i niepewnie femme, obawiając się reakcji na jej słowa, ale nie miała na myśli nic złego. Najzwyczajniej się zamartwiała o członka drużyny, nawet, jeśli był nim Prowl.
— Nie spinam się bo "nie ma Optimusa", tylko dlatego że mają w końcu zacząć coś robić, chce widzieć postępy, a z takim dowódcą jak Prime nigdzie nie zajdziemy i zawsze mu to powtarzam, ale nie! Po co mnie słuchać! — Wyrzucił dłonie ku górze w złości i wziął wdech widząc, jak bardzo wyprowadziło go to z równowagi. Jego profesjonalna twarz powróciła w mgnieniu oka, a raczej optyki. — Tyle razy miał szanse zakończyć wojnę, a tego nie zrobił...
Yoru westchnęła przykro i spojrzała w dół, jednakże jej wzrok zatrzymał się na czymś. Na części ciała. Dłoni. Prowl ściskał swoją dłoń w pięść, wyraźnie był dalej zły a Yoru zaczęła denerwować się, że to przez nią.
Że to ona go denerwuje. Spojrzała raz jeszcze na jego twarz wskazującą spokój i opanowanie. Co za dziwny mech... nie, nie dziwny. Po prostu trochę inny.
Tajemniczy?
A może po prostu zamknięty w sobie, niepewny swoich działań.
Nie jest psychologiem, ani nie potrafiła dobrze odczytywać emocji, ale wydawało jej się, że Prowl po prostu miota się sam ze sobą. Chciał być zły, ale udawał spokojnego. Robił złe rzeczy w dobrej mierze, a przynajmniej tak mu się wydawało. Dużo się nasłuchała o nim strasznych rzeczy, jednak ona nie chciała w nie wierzyć.
Może nie nie wierzyć, a bardziej wypierała je na drugi plan, nie chciała aby zła opinia na temat mecha przyćmiła jej umysł i zamknęła się na poznanie go bliżej, może i nawet od tej lepszej, cieplejszej strony? O ile takową jeszcze posiada.
Znów spojrzała w dół, zauważając, że jego dłonie rozluźniły się trochę i nie były już ściśnięte.
Czy powinna? Czy to nie będzie zbyt odważne, lub nachalne?
Yoru powoli wyciągnęła nieznacznie trzęsącą się dłoń w stronę jego dłoni i spojrzała raz jeszcze na jego twarz aby sprawdzić, czy zwraca na nią uwagę. Gdy spostrzegła, że jego uwaga skupiona jest na czymś innym, spojrzała w drugi bok, wprost na szarą, spękaną od lat użytku ścianę.
W pewnym momencie chwyciła, a raczej ostrożnie wprosiła swoją dłoń w jego zaciśniętą pięść i ku jej własnemu zdziwieniu, rozluźnił ją. Dzięki temu Yoru mogła chwycić go i zacisnąć swoją dłoń na jego, iskra waliła jej jak szalona.
Niestety chwila ta nie trwała długo, Prowl szybko wrócił na ziemie i wyrwał dłoń po czym zatrzymał się w miejscu i spojrzał w jej kierunku. Twarz znów zwiastowała narastający się gniew.
— Co ty sobie myślisz?! — Fuknął na nią wściekły.
— P-przepraszam, wiem to głupie, ale po prostu myślałam, że to cię trochę rozluźni i-i-
— Masz tego więcej nie robić. I nie wtrącaj się więcej w MOJE dowodzenie i to jak mam zarządzać drużyną, ty nawet nie jesteś prawdziwym autobotem. — Przerwał jej i postanowił odwrócić i odejść w miejsce z którego przyszli, żeby nie musieć z nią dłużej iść. Nie chciał jej w swojej obecności.
Nie przez to co zrobiła, ale przez to co on poczuł. Poczuł... spokój. Prawdziwy spokój, poczuł że faktycznie ktoś może go lubić, szanować, uznać za przyjaciela. Nie chciał tego, wolał zachować swą kamienną twarz i opinię logicznie myślącego mecha, a nie bota którego można radośnie trzymać za rączki.
Prychnął sam do siebie przez to zachowanie i zaczął żałować...
...Bardzo żałować.
Nie powinien jej tego mówić. Prowl dobrze widział jak Yoru próbuje każdego dnia wpasować się w zupełnie nową dla niej rzeczywistość, nowe zasady, dowództwo, otoczenie, dźwięki, zapachy, to wszystko było dla niej czymś nowym, chciała tu żyć bez strachu, akceptowana przez innych.
A ten postanawia wyskoczyć jej z "Nie jesteś prawdziwym autobotem". Zachował się jak kompletny dupek, idiota. Po co to powiedział? Żeby poczuć się lepiej? Wyżyć się po złym dniu? Prowl zatrzymał się po środku korytarza i spuścił głowę ku podłodze. Powinien ją przeprosić.
Ale z drugiej strony nie mógł sobie na to pozwolić.
Ugh, czemu uczucia muszą być tak skomplikowane! Emocje, takie trudne do zrozumienia... Do opanowania. Chciał pokazać, że zależy mu na znajomości, że chce się zbliżyć i zatrzymać ją przy sobie... Ale nie może, po prostu nie może.
Kompletnie nie umie się zachować przy tej femme, ma tak wielki mętlik w głowie jak nigdy, ale dlaczego? Nie powinno się tak dziać, to może wszystko zepsuć.
Femme za to była na tyle zła? Smutna? Załamana? Tym co jej powiedział, że postanowiła wyjść. Po prostu wyjść. Nie chciała rozmawiać z nim, ani z nikim innym. Przecież jak on śmiał jej tak powiedzieć? Tak się stara, tyle robi i próbuje zrobić dla autobotów i w podzięce dostaje tylko tyle? No co za tupet!
Jedyne o czym teraz myślała, to żeby się przejść po lesie i zapomnieć o tym, co między nimi zaszło. Trochę zaczęła rozmyślać, aż przez myśl jej nie przyszło jedno. Czy Prowl może mieć rację? Przecież ona w sumie... Nie jest prawdziwym autobotem...
Urodziła się jako decepticon, wychowała jako decepticon, więc co ona może wiedzieć o byciu autobotem? Nawet z wyglądu nie przypomina autobota i to w najmniejszym stopniu... Decepticona z resztą też nie. Kim ona tak naprawdę jest?
Rozmyślając tak nad swoim prawdziwym "ja" - bo Prowl strasznie zaburzył jej poczucie przynależności - nie usłyszała, jak ktoś wielokrotnie próbuje się do niej dodzwonić. Dopiero po którejś już z rzędu próbie, Yoru zauważyła nadchodzące połączenie od, uwaga uwaga, od Prowla! Co ten idiota od niej jeszcze chce? Bardziej dobić? Nie, raczej nie robiłby tego przez komunikator tylko osobiście, prosto w twarz.
Yoru westchnęła i odebrała łaskawie połączenie, czekając na to, co miało się za chwilę wydarzyć.
— Gdzie ty jesteś do cholery!? Próbowałem chyba z milion razy się do ciebie dodzwonić, jestem twoim dowód-
— Moim dowódcą jest Optimus Prime, nie ty. — Przerwała mu. — Czego chcesz? Dałeś mi do zrozumienia, że nie chcesz mnie w bazie więc wyszłam, to też Ci przeszkadza? — Warknęła, mając gdzieś co sobie pomyśli.
— Nie o to mi chodziło, po prostu zdenerwowałem się trochę ale to nie znaczy, że faktycznie tak myślę... — Westchnął, jego głos brzmiał dość szczerze, przez co Yoru powoli uspokajała swoje własne nerwy. — Yoru, wracaj do bazy, ktoś cię może zobaczyć.
— Przestań pieprzyć, martwisz się teraz tylko o siebie, czy tobie w ogóle na czymś zależy innym, niż własne dupsko? — Odwarknęła rozłączając się.
Kolejnych prób połączenia się już nie miała zamiaru odbierać, a niech próbuję! Ciekawe jak mu się uda, gdy wyłączy komunikator, teraz nikt się z nią nie będzie mógł skomunikować. Nawet nie ma ochoty na to, żeby z kimś porozmawiać. Teraz to jest niewskazane.
Szła dalej, patrząc w ziemię i wyobrażając sobie jakby to było, gdyby choć raz coś poszło po jej myśli. Gdyby nie musiała się niepotrzebnie zamartwiać takimi sprawami. Ma samą myśl westchnęła smutno.
Jej uwaga była skupiona na czymś zupełnie innym, niż otoczenie w którym się znajduje, dlatego nawet nie zauważyła, że wchodzi w gęściej porośniętą część lasu. Drzewa tutaj były wyższe, a roślinność znacznie intensywniejsza.
Gdy zauważyła w końcu, że wdeptuje w spory, cierniowy krzew, przeklęła pod nosem i zawarczała, gdy mikroskopijne igiełki podrapały lakier na jej nodze. Cofnęła się, a wtedy BAM! Leży przygnieciona do ziemi przez coś ciężkiego.
Gdy tylko otrząsnęła się, zauważyła, że jedną nogą stoi na niej femme, o intensywnie czerwonoróżowym lakierze. Broń nieznajomej była skierowana wprost między czerwone optyki predaconki.
— Radzę ci się nie ruszać, conie, chyba że chcesz stracić życie. — Zagroziła stanowczo, jednak to nie wystraszyło Yoru. Nie będzie się bać byle femme.
Była już w wystarczająco bojowym nastawieniu po rozmowie z Prowlem, żeby z wielką chęcią wyżyć się na kimś i nie mieć przy tym wyrzutów, a skoro tą ją zaatakowała pierwsza, to przecież głupotą byłoby nie wykorzystać tak wspaniałej techniki, jaką jest samoobrona. Yoru chwyciła na nadgarstek dłoni w której nieznajoma trzymała broń i odsunęła ją na bok, nim tą zdążyła wystrzelić. Celnym kopem posłała femme parę metrów za siebie, aż zatrzymała się na pniu drzewa.
— Trafiłaś na mój zły humor. — Zawarczała groźnie, a gniew powoli rozpalał ją od wewnątrz.
Powoli, pewnym krokiem podeszła do femme i chwyciła ją za wystający element na plecach, którym były koła jej trybu alternatywnego, jednak nim zdążyła cokolwiek zrobić, nieznajoma odegrała się na niej. Łokciem dźgnęła ją w brzuch, a gdy zgięło ją z niespodziewanego bólu, wtedy powtórzyła to samo, ale tym razem celując znacznie wyżej. Trafiają predaconke w nos, sprawiła, że zaczęła wypływać z niego niewielka strużka energonu.
Yoru zatoczyła się do tyłu warcząc, a jej ogon groźnie latał z boku na bok, pokazując jej złość. Chyba faktycznie wypadła z wprawy i to znacznie bardziej, niż początkowo przypuszczała.
— A żeby cię rdzą zeżarła! — Warknęła, czym jedynie rozbawiła swoją przeciwniczkę. Nerwy zaczynały jej coraz bardziej puszczać.
Femme wyskoczyła na niespodziewającą się tak śmiałego ruchu i pół obrotem skosił ją na ziemię. Yoru znowu warknęła, gdy jej plecy zderzyły się z ziemią, a następnie poczuła nogę na swojej klatce piersiowej i to, jak przygniatając ją jeszcze bardziej do podłoża.
— Sorry mała, ale koniec zabawy. — Uśmiechnęła się cwaniacko, jednak wtedy coś do niej dotarło. Na klatce piersiowej "decepticona" widniał jaskrawy, niebieski symbol autobotów. Jak ona go wcześniej nie zauważyła? — O niech mnie-! Ty jesteś autobotem?!
— No to chyba nie jest ciężkie do zauważenia. — Odwarknęła trochę zaskoczona nagłą zmianą nastawienia u femme, mówiąc oczywiście symbolu.
— Nie patrzałam Ci w cycki, żeby zauważyć.
— Może jeszcze mam się cieszyć? A teraz złaź ze mnie bo przysięgam na wrzechiskre, że własna matka cię nie pozna jak z tobą skończę. — Zagroziła, a femme wykonała jej prośbę.
— Spokojnie. — Zaśmiała się, pomagając jej wstać. Podała jej dłoń, z uśmiechem. — Elita.
— I? — Zapytała, nie do końca rozumiejąc.
— Imię. Mam na imię Elita-One, ale możesz mi mówić Elita. — Dodała.
— Aż tak wysokie mniemanie o tobie mieli rodzice, żeby nazwać cię Elita? Współczuję dzieciństwa. — Prychnęła, ale przyjęła pomoc. Yoru wstała na równe nogi i otrzepała niczym jakiś pies na dwóch nogach, a następnie wytarła energon spod nosa. — Skoro już mamy parę rzeczy wyjaśnionych, dlaczego się tu tak czaisz jak jakaś małpą w buszu?
— Pilnuje, żeby decepticony za bardzo nie narozrabiały i przy okazji poszukuje autobotów. Po ostatnim spotkaniu z conami jeszcze na Cybertronie, totalnie przepaliło mi systemy i nie mam jak się skontaktować z nikim z dawnej drużyny. — Wyjaśniła krótko, na co Yoru pokiwała głową ze zrozumieniem. — Wybacz, że cię tak zaatakowałam, ale wzięłam cię za cona. Nie wyglądasz jak typowy autobot.
— Taa, słyszałam już dzisiaj coś podobnego. — Opadły jej uszy, ale po chwili znów stanęły prosto. — Od paru miesięcy robię dla Optimusa, ale tak, wcześniej byłam conem i-
— Powtórz.
— ...Byłam conem?
— Nie nie nie! To wcześniej? Dla kogo teraz robisz? — Dopytała, a w jej błękitnych optykach pojawiły się iskierki nadziei.
— Ee, dla Optimusa?
— Ty znasz Optimusa?! On tu jest? — Zapytała, aż ledwo powstrzymała się od radosnego podskakiwania.
— No tak, jest. Zaprowadzę cię do niego, tylko wow, pierwszy raz widzę, żeby ktoś się tak cieszył na jego wspomnienie... — Słusznie zauważyła, natomiast tego co zaraz Elita miała jej powiedzieć, to by się w życiu i nieżyciu by nie spodziewała.
— Skoro jestem jego wybranką iskry, to wiadomo, że będę się cieszyć. Dawno go nie widziałam, stęskniłam się już. — Uśmiechnęła się radośnie.
— Czekaj, czyli to znaczy że wy...
— Mhm. — Potwierdziła.
— Kurczę, no niech mnie chuj trzaśnie, że też mnie kopnął zaszczyt zostania sklepanej przez dupere Prime'a. I to dosłownie kopnął. — Powiedziała nadal lekko zdziwiona tym czego się właśnie dowiedziała. Nie sądziła, że Prime może kogoś mieć. — No to teraz dostanę parę ładnych punktów w górę za to, że cię mu przyprowadzę.
— No dobra lizodupcu, w takim razie prowadź do szefa.
.
Yoru faktycznie zrobiła to, o co poprosiła Elita i zaprowadziła ją do bazy. Każdy autobot który zobaczył nowo przybyłych, od razu rzucił się jej na przywitanie. Widać, że jest tu bardzo lubiana, a jej powrót ucieszył ekipę. Nigdzie jednak nie mogły znaleźć Optimusa, do momentu, gdy nie dowiedziały się, że wraca już z misji z Bumblebee i za chwilę przejdą przez most, dlatego to właśnie tam dziewczyny miały zamiar na niego poczekać.
Chwilkę rozmawiały, ale o niczym specjalnym. Elita z ciekawości pytała się ex-decepticonki, jak żyje się wśród botów i jakim powodem było odejście od Megatrona, a także czy Optimus dobrze się sprawuje jako lider. Yoru Odpowiedziała na każde pytanie ze szczerością i wyjaśniła, jakim powodem była zmiana stron, a przy tym postanowiła się nie kryć z mrocznym energonem. Była już zmęczona ukrywaniem tego, a i nie szło jej to jakoś za dobrze, bo coraz więcej botów o tym wie. A po za tym, Elita to conjux endura samego Prime'a, więc chyba może jej zaufać.
Tej jej zadziorny w pozytywnym sensie charakterek przypadł predaconce do gustu, tak samo jak to, że ani razu nie wyczuła, aby Elita ją w jakiś sposób oceniała. Tym że była decepticonem, czy tym, że jest predaconem. Nawet uwagi na wygląd jej nie przeszkadzały, czuła się, jakby była komplementowana. Uważała, że jej wygląd jest "egzotyczny", cokolwiek to znaczy.
W końcu jednak most ziemny rozświetlił się, mieniąc na wiele chłodnych barw, głównie zielenią, przeplataną z lodowym błękitem. Następnie rozbrzmiały ciężkie kroki, zwiastując przybycie lidera. Elita stała bardziej z boku, więc od razu jej nie zauważył.
— Sprawę mam. — Wyskoczyła na niego Yoru, nie czekając aż wejdzie do końca. Zdziwiło to lekko Optimusa, bo Yoru nigdy z niczym do niego nie przychodzi, ale co jeszcze dziwniejsze, zrobiło mu się przyjemnie ciepło na iskrze, gdy femme do niego przyszła z czymś.
Nie wiedział jednak, że tym czymś, będzie ktoś.
— Dobrze, Yoru, tylko poczekaj chwilę, dopiero wróciliśmy. — Zaczął, ale nie zdążył dokończyć swojej myśli, gdy femme przerwała mu ze swoim wtrąceniem.
— Oj uwierz mi, że czekać to ty nie chcesz. Mam taki, no wiesz, mały prezencik specjalnie dla ciebie. — Uśmiechnęła się, przez co Prime stał się podejrzliwy. Takie zachowania nie są w jej stylu.
Wtedy też, pokazała mu się Elita, a reakcja była bezcenna. Optyki mecha otwarły się szerzej w zdziwieniu, a on sam nie potrafił wydusić z siebie choćby słowa. Femme również nie była wstanie wykrzesać z siebie żadnego sensownego zdania, w ogóle nie potrafiła nic powiedzieć!
Ale czy tutaj potrzebne są słowa? Elita szybko rzuciła mu się na szyję, a nadal zaskoczony Prime z początku zawahał się, nim odjął ją w ciepłym uścisku.
Yoru widząc tą scenkę uśmiechnęła się i gdzieś w głębi, czuła się dumna z siebie, że udało jej się kogoś uszczęśliwić. Co prawda gdyby nie to, że Prowl na nią nakrzyczał i z tego powodu poszła się przejść, to pewnie nie wyszła by z bazy i nie natknęła się na Elite, więc on również ma tam jakiś malutki udział. Ale tylko malutki.
— Tak za tobą tęskniłam... — Szepnęła Elita z łzami cisnącymi jej się do optyk. Po chwili odkleili się od siebie i femme spojrzała na stojącego obok Bee. Nie myśląc wiele, poczochrała go po głowie. — Za tobą też młody. No patrzcie państwo, jak ty wyrosłeś!
— Ciebie też miło widzieć. — Uśmiechnął się kręcąc optykami na jej komentarz.
Gdy Yoru tak tam stała i się przyglądała, nagle ktoś dotknął jej ramienia. Wzdrygnęła się i odwróciła, żeby zobaczyć kto to i co chce, jednak widok białego mecha jedynie ją zezłościł. Jeszcze nie wiedziała czego chce od niej Prowl, ale na pewno nie chce go słuchać, nie ważne co to by było.
— Czego? Chcesz mi przypomnieć, że tutaj nie należę? — Warknęła szeptem, żeby nie przeszkadzać w ponownym połączeniu tamtej dwójki.
— Nie przekręcaj moich słów. I nie, nie chce, chciałem tylko... — Zawahał się. — Chciałem tylko cię przeprosić.
Yoru zmarszczyła brwi słysząc to zdanie. On? Przeprasza? Ją? Nie no, to trzeba sobie gdzieś zapisać!
— Ty mnie przepraszasz? — Dopytała, zupełnie jakby nie była pewna tego co słyszy. A może jej się tylko przesłyszało?
— Tak, przepraszam cię. Wiem, że zachowałem się jak totalny idiota i wiem, że chcesz dobrze, za co... Jestem Ci naprawdę wdzięczny... — Słowa z trudem przechodziły mu przez gardło. — Wiem, że cię nie przekonam, ale jeśli jest coś, co mógłbym zrobić, żeby Ci to wynagrodzić, to wiedz, że jestem gotów to zrobić.
Yoru chwilę stała w bezruchu, analizując każde słowo bardzo dokładnie. Nim zdążył odpowiedzieć na tą propozycję, Prime uprzedził ją, gdy podszedł do niej i Prowla i zaczął mówić.
— Prowl, mam nadzieję, że nie weźmiesz tego do siebie, jednak skoro Elita wróciła, to najlepiej będzie, jeśli ona przejmie twoje stanowisko zastępcy. Słyszałem za dużo skarg na twój temat, a Elita ma wysokie zdolności przywódcze. — Powiedział, czekając chwilę na odpowiedź mniejszego mecha, który nie wiedział w to co słyszy.
— Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł Optimusie... — Wtrąciła Elita. — Zdegradowanie Prowla nie wydaje mi się w porządku.
— Nie, nie mam mu za złe... — Odpowiedział po krótkiej chwili namysłu. — Myślę, że będziesz się lepiej nadawać niż ja...
Nie powiedział nic więcej, tylko odwrócił się na pięcie i postanowił wyjść aby nie pokazać, że faktycznie to trochę zabolało. No tak, Elita potrafi dowodzić i parę razy już to robiła, po za tym, to conjux endura Optimusa, wiadomo, że jej ufa bardziej niż jemu. Pewnie czekał długo na moment, aby wypowiedzieć te słowa i Prowl już dawno się domyślał, że ten moment kiedyś nastanie, tylko nie domyślał się, że będzie to akurat dzisiaj.
Wiadomo, jest zły, no ale przecież nic nie powie, bo jeszcze straci drugą optykę i wtedy to dopiero będzie miał przechlapane.
Yoru natomiast poszła za nim, czego również się nie spodziewał. Myślał, że raczej nie będzie chciała się z nim zadawać, tym bardziej po tak żałosnej sytuacji, jakiej świadkiem była. Ludzie by go nazwali "przegrywem".
— Po co za mną idziesz? — Burknął, ale już nie w złości.
— Bo jeszcze ci nie powiedziałam, czym możesz poprawić swoją sytuację. — Uśmiechnęła się nieznacznie, jednak wystarczająco szeroko, aby mógł zobaczyć jej rozweseloną minę.
— Co? Ty na prawdę jesteś gotowa mi wybaczyć? — Zapytał zdziwiony. Zatrzymał się w miejscu i spojrzał na nią marszcząc brwi.
— To się jeszcze okaże, ale skoro jest okazja żebyś się jeszcze jakoś zrehabilitował, to grzechem byłoby nie skorzystać. Co Ty powiesz na wspólny zwiad jutro wieczorem? — Zaproponowała, na co Prowl nastawił się jeszcze bardziej sceptycznie.
— Zwiad, czy raczej spacer? — Uniósł brew. Nie brzmiało to tak, jakby chciała z nim się udać na zwiad, a raczej przekonać do spacerku. — Ale to chyba nie jest zaproszenie na randkę?
— C-co? — Zakrztusiła się. — Nie, no co ty? Zwykły zwiad wokół bazy, po za tym, chciałam jeszcze z tobą o czymś porozmawiać. — Poprawiła się szybko zakłopotana insynuacjami mecha.
Randka? Pff, nie, a w życiu! Ona by miała zapraszać mecha na randkę, a nie na odwrót? Aż tak zdesperowana jeszcze nie jest!
— O czym, jeśli można wiedzieć?
— Tego akurat dowiesz się jutro. — Parsknęła. — Ale nie martw się, nic strasznego. Chce tylko omówić jedną sprawę, troszkę prywatną.
— I tym mam się nie martwić? — Dopytał sceptyczny.
— Czy ja kiedykolwiek zrobiłam coś, co mogło by faktycznie cię zamartwiać?
— Właściwie, to nie... Dobrze w takim razie, spotkajmy się jutro koło dwudziestej przed bramą główną. Tylko proszę cię, nie spóźnij się znowu... — Poprosił, mając nadzieję, że femme faktycznie zjawi się o ustalonej godzinie.
— Jasne. Ja zaproponowałam, więc wiadomo, że będę tym razem na czas.
.
Kurdebele, ale się w tym rozdziale działo.
.
Słowa: 3891
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top