PROLOG
Drogi czytelniku, poniżej znajduje się poprawiona wersja książki, taka jaką znajdziecie już niedługo w księgarniach! Mam nadzieję, że ta odsłona Geek Friend spodoba wam się równie mocno, co stara wersja.
Jeśli chcecie być na bieżąco, zachęcam was do zaobserwowania mnie na instagramie: autorka_juliagaj oraz na twitterze: noellkid
Miłej lektury xoxo
Wasza Noelkid
PROLOG
POPPY
– Bardzo cię proszę Poppy, stój spokojnie, bo inaczej nie będę w stanie cię uczesać, a bardzo nam się spieszy. Dobrze wiesz, że gdybyś myślała rozsądnie, nie musiałybyśmy teraz przez to przechodzić. – Mama brzmiała na zdenerwowaną, kiedy stanowczo poprawiła moją pozycje, ciągnąc mnie za ramiona. – Siedem światów z tobą.
Nie do końca rozumiałam, co jest powodem jej zdenerwowania, w końcu to nie ona stoi na środku pokoju już prawie wieczność i to nie jej włosy są ciągnięte przez szczotkę. Nienawidzę czesania i dlatego kiedy pięć miesięcy temu mama zostawiła mnie samą z nożyczkami, bo poszła rozmawiać przez telefon do kuchni, wykorzystałam swoją szansę. Teraz wiem, że nie było to dobry pomysł, ale wtedy obcięcie włosów wydawało się wspaniałym rozwiązaniem. Oczywiście kiedy mama odkryła, że obcięłam swoje kasztanowe loki, dostała histerii i zanosząc się płaczem zatelefonowała do taty, szukając ratunku. Ten jednak okazał się dużo bardziej wyrozumiały co do mojej twórczości i jak zawsze próbował załagodzić sytuację, zabrał mnie do fryzjera, któremu udało się uratować część włosów. Oczywiście dla mamy to nie było wystarczające i kiedy wróciliśmy od fryzjera, a ona odkryła, że tata zgodził się, na obcięcie moich włosów do połowy szyi, dostała szału i za punkt honoru przyjęła sobie, żeby z pomocą wcierek różnego rodzaju, szybko zapuścić moje włosy do stanu wcześniejszego. Ale mi ani trochę nie podobał się pomysł ponownego posiadania włosów do pasa, bo taka długość bardzo przeszkadzała we wspinaniu się na drzewa, długie włosy sprawiały również, że kąpiel i czesanie trwały wieki. A ja nie miałam na to czasu.
– Długo jeszcze, mamo? – zapytałam z nadzieją.
– Jeśli dalej będziesz się tak wiercić, to tak.
Z westchnieniem spojrzałam na zdjęcie ustawione na moim biurku. Byłam tam ja, mama i tata, wszyscy szczęśliwi na plaży. To było zanim przeprowadziliśmy się z Californii do Karolinie Północnej, aby zająć się babcią Esther. To właśnie ona i jej niemiłe komentarze sprawiły, że mama jest teraz taka zdenerwowana. Od kiedy zamieszkaliśmy w domu naprzeciwko niej, babcia odwiedza nas codziennie, mówi, że robi to po to, żeby się mną opiekować po szkole, kiedy rodzice są w pracy. Moim zdaniem, po prostu jej się nudzi, a krytykowanie nas jest jej ulubioną rozrywką. Babcia Esther zawsze powtarza, że gdyby była moją matką, to cały dzień klęczałabym na grochu, to może nauczyłabym się dyscypliny. Często powtarza też, że rodzice powinni mnie zabrać do lekarza, ponieważ mam ADHD. Nie wiem czym jest ADHD, ale rodzica zawsze krzywią się ze zdenerwowania, więc pewnie nie jest to nic dobrego. Może to jakaś odmiana wszy? Nikt nie chce przecież, żeby jego dziecko miało wszy.
Skrzywiłam się, kiedy mama po raz kolejny pociągnęła pasmo włosów. Kątem oka dostrzegłam jak Bitter – nasz gruby kot, próbował przewrócić się na drugi bok, ale parapet okazał się za wąski więc z głośnym miauknięciem wpadł do kartonu z zabawkami, fuknął na nas i niezdarnie wygramolił się z pudełka, parę razy oblizał swoją łapę i z dumnie uniesionym ogonem wyszedł z pokoju, obrażony nie wiadomo na co. Z rozbawieniem obróciłam głowę w kierunku drzwi, aby zobaczyć, czy udał się do garderoby.
– Koniec tego, spójrz na mnie – sapnęła mama, obracając mnie przodem do siebie. Położyła swoje zimne dłonie na moich policzkach i patrząc mi głęboko w oczy powiedziała – Musisz naprawdę stać spokojnie, ponieważ w innym wypadku nie zdołam uczesać twoich włosów na czas, a wtedy niestety nie będziesz mogła pójść z nami i zostaniesz z babcią Esther.
– Przepraszam mamo, już będę spokojna, obiecuje! – zapewniłam z zapałem, kładąc jedną dłoń na klatce piersiowej, a drugą wystrzeliwując w powietrze. Wizja pozostania w domu przerażała mnie z dwóch powodów, po pierwsze siedzenie z babcią wiązało się z tym, że będę musiała oglądać razem z nią jej ulubiony serial. A po drugie, znacznie ważniejsze, nie poznam Dylana Spencera.
Mama opowiadała mi bardzo dużo o rodzinie Spencer i wprost umierałam z ciekawości, żeby poznać syna jej przyjaciółki. Nie wiedziałam jednak, że to spotkanie będzie wymagało ode mnie aż tylu poświęceń. Nie mogłam dzisiaj pójść do ogrodu, aby pomóc tacie w sadzeniu kwiatów, ponieważ mama w trakcie wczorajszej kąpieli dokładnie wyszorowała moje paznokcie. Zgodziłam się nawet założyć ładną, różową sukienkę z kokardkami i czarne, lakierowane buty, mimo że wcale nie czułam się dobrze w takim stroju, a teraz jeszcze musiałam stać w jednym miejscu i czekać, aż mama zaplecie moje włosy w warkocze, które zwiąże tymi małymi, ciągnącymi gumeczkami, których nienawidziłam nawet bardziej, niż codziennego mycia uszu. Ale jeśli to jedyny sposób, żeby poznać Dylana, to byłam gotowa się poświęcić. Od czasu przeprowadzki nie miałam koleżanek i kolegów, a wszystkie dzieci w przedszkolu znały się od dawna i każdy miał już swojego najlepszego przyjaciela. Liczyłam na to, że gdy poznam Dylana, w końcu zyskam kogoś z kim będę mogła się bawić, a fakt, że nasze matki są dobrymi koleżankami otwierał przed nami całkiem nowe możliwości, takie jak wspólne chodzenie na plac zabaw lub nawet wyjazd na wakacje.
– Marla, jesteście już gotowe? – Ciepły głos ojca zabrzmiał z korytarza. – Zaraz musimy wyjść.
– Jeszcze momencik, muszę tylko znaleźć gumkę – powiedziała obracając się za siebie, jednocześnie trzymając moje włosy. Z niezadowoleniem przyjęłam fakt, że zaraz na moich włosach znajdzie się cienka gumka, która będzie ciągnęła mnie przez cały wieczór, odbierając mi możliwość swobodnej zabawy.
– Moja piękna księżniczka w prawdziwej sukni balowej! – tata zawołał, wchodząc do pokoju i kucnął rozkładając szeroko ramiona, gotowy na to, aby mnie podnieść.
– Nie! – Zdesperowany krzyk rozniósł się po pokoju, ale było już za późno. Zapomniałam o tym, dlaczego muszę stać prosto i z radosnym piskiem rzuciłam się w stronę ojca, jednocześnie wyrywając swoje włosy z ciasnego uścisku mamy. Dopiero kiedy tata zrobił poważną minę, odwróciłam się w jej stronę i zobaczyłam, jak stoi na środku pokoju ze skrzyżowanymi na piersiach rękami.
– Ups – powiedziałam, chociaż wcale nie było mi przykro
DYLAN
Czułem, że dzisiaj nie jest mój dzień. Najpierw Panna Silman kazała mi na lunchu usiąść obok Susanne White, później mama odbierała mnie ze szkoły i poinformowała, że dzisiaj nie pójdziemy do księgarni, ponieważ mamy mało czasu, aby zrobić zakupy i przygotować się do kolacji, na którą przychodzi jej koleżanka z dzieciństwa wraz z mężem i córką, z którą niedługo pójdę do szkoły. Na domiar złego, jakbym był mało tym wszystkim udręczony, to mama kazała mi ubrać spodnie od garnituru i białą koszulę, która uciskała mnie w gardło, utrudniając oddychanie. Naprawdę nie znoszę, kiedy uciska mnie w gardło. Do tego w moim domu miała się zjawić dziewczyna. Dziewczyn też nie lubię, bo piszczą i chcą mnie całować w policzek tak jak moja siostra Emma i jej koleżanki. Nie lubię, kiedy ktoś dotyka ustami mojej skóry, bo później byłem mokry ze śliny, której też nie znoszę. Mama powiedziała, że będę musiał zaprosić ją do pokoju i pobawić się zabawkami, nawet autkami i klockami Lego. Ten pomysł wcale nie przypadł mi do gustu, ponieważ oznaczało to, że będę musiał podzielić się z dziewczyną co może narazić moją ukochaną kolekcje na szwank. Dzwonek do drzwi zabrzmiał w całym mieszkaniu, co oznaczało, że goście już przyszli. Na całych rękach pojawiła mi się gęsia skórka. Już są, wspaniale.
– Dylan, kochanie! Zejdź już do jadalni. – Wesoły głos mamy, zirytował mnie jeszcze bardziej. Nie widzę powodu do radości, skoro w naszym domu byli intruzi. Tak właśnie postanowiłem nazywać gości, którzy jakby nie było naruszają mój spokój. Pomimo swojego niezadowolenia, z obawy przed gniewem Anne, postanowiłem zejść na dół. Kiedy byłem w połowie schodów, zacząłem liczyć: raz, dwa, trzy, tylko trzy osoby. Co znaczy, że było ich o jednego mniej, niż domowników. Byłem pewny, że panna Silman byłaby dumna z moich obliczeń. Matematyka była moim ulubionym przedmiotem, lubiłem ją czasami nawet bardziej niż treningi.
Niechętnie zszedłem z ostatniego stopnia, stając naprzeciwko dziewczynki w różowej sukience i dwóch koślawych warkoczykach, zakończonych białymi wstążeczkami. Kiedy uśmiechnęła się do mnie, ukazując brak górnych jedynek, automatycznie przejechałem swoim językiem po górnych zębach, z ulgą. Cieszę się, że moje zęby jeszcze nie wypadły, bo wygląda to okropnie głupio.
– Dylan, przywitaj się z koleżanką.
Bardzo chciałem powiedzieć tacie, że to nie jest wcale moja koleżanka, bo dziewczynki są głupie, ale zamiast tego odwzajemniłem jej uśmiech. Nie wyglądałem przy tym przekonująco, ponieważ tata skrzywił się nieznacznie, jakby mógł odczytać moje myśli.
– Jestem Poppy – powiedziała piskliwym głosem, który był równie głupi jak jej imię i zrobiła krok w moim kierunku, wyciągając dłoń. – Poppy Pole.
– Jestem Dylan. – Tata popchnął moje ramię, zmuszając mnie do podania ręki. Dziewczynka odwzajemniła gest, szybko jednak zabrała dłoń, rumieniąc się przy tym potwornie.
W szumie rozmów wszyscy udaliśmy się do jadalni, gdzie po przekroczeniu progu stanąłem i z niedowierzeniem obserwowałem, jak dziewczynka odsuwa moje krzesło i wskakuje na nie z uśmiechem.
– Tato, ona zajęła moje miejsce! – poskarżyłem się natychmiast, z oburzeniem wskazując na krzesło, na którym usiadła Poppy.
– Dylan, Poppy jest twoim gościem. – Ton jego głosu był łagodny. – Ponadto Poppy jest dziewczynką, a dobrze wiesz, że dziewczynkom należy ustępować. Zwłaszcza jak jest się dużym chłopcem, a tym przecież idziesz niedługo do szkoły.
– Dobrze tato. – mruknąłem i żeby zaakcentować swoją złość z impetem odsunąłem krzesło znajdujące się naprzeciwko. Z niezadowoloną miną zająłem swoje nowe miejsce, które było kompletnie beznadziejne, ponieważ nie mogłem z niego dostrzec zegarka elektrycznego, umieszczonego na wyświetlaczu piekarnika, a musiałem przecież kontrolować czas, ponieważ zawsze w piątki o godzinie 19:45, emitowany był nowy odcinek mojej ulubionej kreskówki. Emma jakby czytając w moich myślach, uśmiechnęła się uspokajająco i powiedziała:
– Spokojnie, jest dopiero siódma, masz jeszcze sporo czasu.
To nieco uspokoiło moje nerwy, miałem jeszcze 45 minut, co wydawało się wystarczająco dużą ilością czasu, aby zjeść pieczeń w sosie z ziemniakami. Deser mogłem odpuścić, bo mama i tak zrobiła tarte z jabłkami, za którą nie przepadam.
W czasie posiłku starałem się nie patrzeć na dziewczynkę, ponieważ sposób w jaki jadła sprawiał, że odbierało mi apetyt, nie wiedziałem czy jest to spowodowane jej uszczerbkiem w uzębieniu, czy jadła tak na co dzień, ale widok nabitej na widelec pieczeni, którą dziewczyna odgryzała, zamiast pokroić ją na drobne kawałki, był odpychający. Do tego wszystkiego była okropnie głośna i notorycznie mówiła coś z pełną buzią. Przez chwile myślałem, że tylko ja to zauważam, ale wystarczył rzut oka na Marlę, która gromiła córkę wzrokiem, aby zrozumieć, że jej również nie odpowiada zachowanie dziewczynki. Kiedy kolacja dobiegła końca, odwróciłem się w stronę zegarka i z ulgą odkryłem, że mam jeszcze dziesięć minut, aż rozpocznie się moja kreskówka. Uśmiechnąłem się więc z zadowoleniem i zeskoczyłem ze stołka.
– Dziękuje za kolacje, była pyszna. – wymamrotałem na jednym tchu, zabierając swój talerz, aby odłożyć go do zlewu i jak najszybciej udałem się w stronę schodów, kiedy moja stopa dotknęła pierwszego stopnia, pomyślałem, że mój koszmar dobiegł końca. Pomyliłem się jednak okrutnie, bo kiedy wskoczyłem na drugi schód, usłyszałem głośne chrząknięcie za moimi plecami.
– Gdzie ty się wybierasz? – zapytała mama, unosząc brwi wysoko, niemal na linie swojej kruczoczarnej grzywki. Jedna z jej rąk opierała się na biodrze, a druga na ścianie dzielącej korytarz z jadalnią.
– Do pokoju. – wyjaśniłem, ponieważ dla mnie było to oczywiste. – Zaraz zaczyna się mój serial, a kolacja już się przecież skończyła.
Przez chwilę mama wydawała się zawiedziona, ale szybko na jej twarzy pojawił się uśmiech.
– Dobrze, ale zabierz ze sobą Poppy.
– Co?! Niby dlaczego?!– jęknąłem zszokowany. – Powiedziałaś, że zapraszasz gości na kolacje, a kolacja się już skończyła, więc oni nie są już naszymi gośćmi, powinni wyjść.
–Dylan! Nie możesz tak mówić, państwo Pole są nowi w mieście i trzeba ich należycie przywitać, a to oznacza, że masz być miły dla ich córki, ponieważ ... – nie zdążyła dokończyć, ponieważ tupnąłem mocno nogą, byłem tak zdenerwowany, że w pierwszej chwili nie poczułem nawet bólu. – Zachowuj się! Proszę tam natychmiast wrócić i zaprosić Poppy do swojego pokoju na oglądanie serialu.
– Dlaczego Emma nie może jej zabrać do swojego pokoju? – zapytałem licząc, że może uda mi się od tego jeszcze wywinąć.
– Ponieważ Emma ma mnóstwo nauki, a poza tym rozmawialiśmy o tym – powiedziała łagodniej i zbliżyła się do mnie tak, aby nikt przypadkiem nie usłyszał co miała mi do powiedzenia – Za niedługo pójdziecie razem z Poppy do szkoły, a ona nie ma tutaj nikogo. Od przeprowadzki nie minęło jeszcze na tyle dużo czasu, aby zdobyła przyjaciół i dlatego chciałabym, żebyś to ty stał się jej pierwszym przyjacielem w tym mieście. – z czułym, matczynym uśmiechem na ustach, dotknęła jego kręconych włosów. – Jestem pewna, że będziecie dobrymi przyjaciółmi, tylko daj jej szansę, dobrze?
– Dobrze, niech ci będzie.
– Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć.
– Zgadzam się zabrać ją do pokoju, ponieważ jest naszym gościem – wyjaśniłem – ale absolutnie nie licz na to, że kiedykolwiek będę się przyjaźnił z jakąkolwiek dziewczynką.
Z wymuszonym uśmiechem zeskoczyłem ze schodów i żwawym krokiem wróciłem do jadalni. Kątem oka dostrzegłem, że zostały mu już ostatnie minuty do rozpoczęcia odcinka, więc z nową determinacją nabrałem powietrza do ust i niemal na jednym wdechu powiedział:
– Poppy, chciałabyś może zobaczyć mój pokój?
Miałem jeszcze nadzieję, że dziewczynka będzie zbyt speszona, aby przyjąć moje zaproszenie, ale oczywiście dzisiaj nic nie szło po mojej myśli i Poppy z ogromnym entuzjazmem przytaknęła, zeskakując z krzesła, które się zachwiało niebezpiecznie, ale dzięki szybkiej reakcji pana Pole nie zdołało upaść na ziemie. Jeszcze tego mi brakowało, żeby obiła moje ulubione krzesło. Z jeszcze większym zdenerwowaniem ruszyłem na górę do swojego pokoju, starając się równocześnie ignorować wesołe nucenie dziewczynki idącej za mną. Zatrzymałem się przed drzwiami, zamknąłem oczy i z zagryzionymi ze złości zębami pociągnąłem za klamkę. Niechętnym machnięciem zaprosiłem Poppy do środka, jednocześnie zapalając światło.
– Wow, to wszystko twoje klocki?
– Tak, zbieram je od jakiegoś czasu – mruknąłem, nie zwracając uwagi na dziewczynkę. Wiedziałem, że mam niewiele czasu do rozpoczęcia serialu, zwłaszcza, że bardzo zależało mi na tym, żeby zobaczyć czołówkę. Szybkim krokiem ruszyłem do telewizora, aby go załączyć, tym samym tracąc dziewczynkę z pola widzenia. Kiedy na telewizorze pojawiła się reklama odetchnąłem z ulgą, bo to znaczyło, że zdążyłem. Odwróciłem się do Poppy, bo chciałem jej powiedzieć, żeby nie siadała na moim łóżku, a kiedy to zrobiłem, moim oczom ukazała się scena jak z horroru. Dziewczynka stała na palcach na moim krześle obrotowym i sięgała ręką do wysokiej półki, chciałem zwrócić jej uwagę, że ma absolutnie nie dotykać moich klocków Lego i natychmiast zejść z mojego krzesła, ale było już za późno. Dziewczyna zachwiała się i chcąc się ratować, pociągnęła za podstawkę, na której stał mój niedawno złożony Hogwart. Zamek z trzaskiem uderzył o ziemie rozpadając się w drobny mak. Z wyrazem niedowierzenia spojrzałem na dziewczynę, która zdążyła już odzyskać równowagę, w tym samym czasie, przerażeni hałasem rodzice wpadli do pokoju. Kiedy Marla Pole zobaczyła co zrobiła jej córka, niemal natychmiast zbladła.
– Ups. – Powiedziała Poppy, wzruszając ramionami, jakby to nie była wielka sprawa, a we mnie się zagotowało, kiedy spojrzałem na tysiące klocków porozrzucanych po ziemi. Teraz byłem pewien, że nigdy, ale to przenigdy nie polubię Poppy Pole.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top