Rozdział 2
- Cześć mamo, cześć ta...- wykrzyknęła Angela, wbiegając ze śmiechem do domu, jednak, przekraczając próg, zamilkła niespodzewanie, po czym rozejrzała się wokoło. Cały dom był wyjątkowo pusty, a przecież zawsze wracała punktualnie, o tej samej porze!
Powoli weszła do kuchni. Tu również pusto. Było to nieco dziwne i wręcz nieprawdopodobne, jeśli chodzło o jej rodziców... A jeśli już, to zostawiliby przynajmniej jakąś kartkę, czy coś...
- Halo! Jest tu ktoś? - zawołała, jednak znów bez żadnej odpowiedzi. W napięciu przeszła kilka kroków, tym razem w stronę tylnego wyjścia.
"A co, jeśli coś im się stało?! Poszli, wyjechali, zniknęli?! Albo...
- Niespodzianka - Wspólny, zgodny okrzyk przerwał w mig jej przemyślenia. Mama, ojciec, ciocia - zielarka i babcia, naraz wyskoczyli zza rogu z wielkimi uśmiechami na ustach.
Przez jakąś chwilę Angela stała bez ruchu, nic nie rozumiejąc. Jednak, już po paru sekundach znów szeroki, tym razem bardziej niż zwykle, uśmiech pojawił się na jej twarzy. Jej urodziny! Sama nie mogła uwierzyć, że o nich zapomniała! ÓSME urodziny! Takie coś nie zdarza się przecież co rok!
Zaraz do nich wszystkich podbiegła i rzuciła się im w ramiona. Nie posiadała się ze szczęścia! Pamiętali! A przecież, od chyba roku nie przypominała im o nich, ciągle dopytywując się o prezenty! Była tu cała jej rodzina, nawet zrzędząca babka i zapracowana ciotka! Znaczy, miała jeszcze ponoć jakąś dalszą rodziny, ze strony ojca, ale nikt ich nie widział od narodzin Angeli, Z tego, co wiedziała mieszkali gdzieś na północy, gdzie jej rodzina raczej się nie wybiera, m.in. z powodu zimna, które w ich części kraju jest znikome, w porównaniu z Górną Skandynawią.
- Myślałaś, że zapomnieliśmy? - spytał ojciec, robiąc szeroki uśmiech.
- Tak naprawdę - zaczęła Angela, wpatrując się z lekkim uśmiechem w pozostałych. - To sama o nich zapomnałam!
- W takim tempie, to dostamiesz Alzheimera szybciej ode mnie! - odparła babka, przewracając oczami. - Przynajmniej o swoich urodzinach się pamięta!
Nazywala się Anna. Była dawną, nieco zgryźliwą, ale bezpośrednią nauczycielką, co jej zostało zresztą do dziś. Zawsze waliła wszystko prosto z mostu, nie przejmując się uprzejmością, czy tym, co inni mogą o niej pomyśleć. Niestety, wraz z wiekiem nieco zgłagodniała, jednak od czasu, do czasu jeszcze napadały ją "takie powroty od przeszłości", a czasem zaś mówiła coś zupełnie bezsensownego. Angela nigdy nie mogła jej zrozumieć, ale za to była taką osobą w jej rodzinie, od której można było najłatwiej wyciągnąć jakieś informacje, tajemnice itp.
- To nie skleroza, tylko chłopak - odparła ciotka, uśmiechając się pod nosem. Ona zaś była gderającym typem samotnika. Potrafiła przesiedzieć cały nawet miesiąc w samotności, zbierając zioła i robiąc z nich leki. To właśnie dzięki niej, Angela poznała Niklasa, kiedy dostarczała im jakiś leki, dla Astrid i Christoffa, od ciotki, do przychodni, kiedy jeszcze oczywiście ją mieli, zanim koszty im na to przestały pozwalać, przez co byli zmuszeni przyjmować pacjentów w domu.
- Już? W tak młodym wieku? - zdziwiła się babka, przyglądając się bliżej wnuczce. - Jak ja ukończyłam swoje osiem lat, dopiero pierwszy raz udało mi się namówić rodziców na krótką podróż na niewobrażalnie zimną północ, a co dopiero na chłopaka!
- Niklas nie jest moim chłopakiem! - oburzyła się Angela.
- No, ale może kiedyś? - zapytała babcia, puszczając wnuczce oko.
- Może - mruknęła matka, nagle, z niewiadomego stając się nieco ponura. - Ale lepiej mamo nie gadaj bzdur, nigdy nie byłaś na północy, dalej niż w sąsiedniej wiosce Samaan, a tam jest tak samo zimno jak tutaj...
- Byłam! - wykrzyknęła, robiąc obrażoną minę. - Razem z twoją siostrą Liisą, która potem tam poznała swojego faceta i musiałam wracać sama...
- Masz siostrę? - spytała Angela z nadzieją w głosie.
- Oczywiście, że nie - odparła matka, przewracając oczami. - Chodź mamo lepiej do środka, chyba za długo siedzialaś na słońcu...
- Ale nie jest wcale gorąco - zauważyła Angela, czując, że już kompletnie nic nie rozumie.
- Hej, czyżbyśmy zapomnieli o prezencie? - nagle wykrzyknął ojciec, uśmiechając się szeroko do córki.
- Niklas mówi, że najlepszym jego prezentem urodzinowym jest obecność jego bliskich przy nim... - zaczęła, jednak od razu przerwał jej ojciec:
- No dobra, w takim razie dostaniesz jeszcze jeden do tego prezent!
- Co to będzie? - spytała Angela podnieconym głosem, jak widać zapominając, co w tej sparawie Niklas mówił.
- Niespodzianka - odparł, po czym wyciągnął z kieszeni czarną chustkę. - A teraz zamknij oczy i nie podglądaj! Jedyne, co możesz oglądać to wnętrze tej chustki - dodał z uśmiechem.
- Gdzie idziemy? - spytała, powoli stawiając kroki, przy tym ściskając ojca za rękę.
- Zadajesz za dużo pytań, wiesz?
- A ciocia z nami nie idzie?
- Postanowiłem pokazać ci to osobiście - odparł, zmieniając po raz któryś kierunek.
Przez całą drogę Angela miała wrażenie, że w kółko okrążają ich dom, tyle, że na różne sposoby. Pewnie po to, aby myślała, że idą gdzieś daleko Kiedy wydawało jej się, że potrwa to wiecznie, w końcu ojciec ściągnął jej z oczu opaskę.
- Ta dam! - wykrzyknął z radością.
Angela zamarła. Z wytrzeszczonymi oczami posunęła się parę kroków na przód, w stronę czegoś, co wyglądało bardzo podobnie, jak jej koń - Kaksi. Tak naprawdę to nie był tak do końca jej - należał do małej stadniny koni w sąsiedniej wiosce, gdzie zawsze w wakacje, pod opieką Niklasa jeździła na parę dni. Nietrudno domyślić się, że, wyłączając jazdę wozem, spanie w stodołach, wycieczki nad strumień, którego nie ma u nich w wiosce, największą atrakcją były konie. Najbardziej ze wszystkich polubiła właśnie Kaksi - izabeltowatego, nieco niesfornego, ale bardzo sympatycznego młodego konia. Był jednym, z najłmłodszych w stadninie, najbardziej dziki, ale Angeli, ku ogromnemu zdumieniu wszystkich, udało się go trochę do siebie przywiązać, a nawet dosiąść!* Nie potrzeba było dużo czasu, aby zorientować się, że przerodziła się z tego ogromna, a przynajmniej jednostronna przyjaźń. Co prawda dziewczynka była oczarowana zwierzęciem, od kiedy ujrzała go wychodzącego na świat, jednak, dopiero w ostatnie wakacje, kiedy był wystarczająco dojrzały, uczucie Angeli do Kaksi sięgnęło znitu - podczas ich pierwszej, wspólnej przejażdżki.
Niestety, tak, jak zresztą wszystko, wakacje się skończyły, a dziewczynka musiała z Niklasem wracać do domu. Ostatnio grasowali na terenie całego kraju handlarze niewolników, którzy z wielką chęcią "adpotowali" zabłąkanych turystów, co było dodatkowym powodem do szybkiego powrotu. Angela bardzo przeżywała rozstanie. Bała się, że z powodu tych niebezpieczeństw, będzie to ostatni raz, kiedy widziała swojego, ukochanego kucyka.
Teraz jednak widziała go - stał tuż, tuż przed nią! Tak, to był z pewnością Kaksi - poznała po jedynej, charakterystycznej, ciemniejszej plamie na boku zwierzęcia. Nie namyślając się dłużej podbiegła bardzo szybko w jego stronę. Z początku Kaksi wydawał się nieco spłoszony, jednak po chwili poznał swoją, już właścicielkę i się uspokoił.
- Kaksi - wyszeptała, a z jej oczu poleciły ciurkiem małe łezki wzruszenia, po czym odwróciła w stronę ojca, gdzie już stała jeszcze ciotka i matka z szerokimi uśmiechami. Nie namyślając się dłużej, rzuciła się im w ramiona.
- Dziękuję! - powiedziała, ocierając łzy z twarzy. - Ale jak?
- Ma się swoje sposoby - odparł ojciec, szczerząc zęby. - Jego poprzednie właścicielki się zgodziły, może nieco drogo, ale w końcu, sprzedać mi. Następne wakacje spędzisz tutaj - możesz nawet spać w stodole, jeśi chcesz! Ach, co ja mówię, przecież tu głównie chodzi o konia, prawda?
- Kaksiego - poprawiła go Angela.
- O właśnie. Muszę zapamiętać to imię - w końcu teraz to on przejmie funkcję najbardziej kochanego mężczyzny w naszym domu.
- Nie żartuj tato - odparła ze śmiechem, po czym, nieco poważniejąc spytała: - Mogę go dosiąść?
- Ale nie jedź zbyt daleko - od razu rzuciła mama. - No chyba, że z Niklasem...
- To mogę pojechać po niego? - spytała, z błyskiem w oczach.
- Teoretycznie tak, ale jakoś nie wyobrażam sobie, żebyś jechała na koniu przez wios... - zaczał ojciec, jednak jego dalszych słów Angela nie słyszała, bowiem pobiegła z powrotem do Kaksiego, krzycząc jeszcze po drodze:
- Dziękujęęęęę!!!
***
Nie umiała jeszcze za dobrze jeździć - podczas wakacji "sterowała" tylko kłusem i stępem na wtresowanych koniach, ale z Kaksim było ciężej i wiedziała o tym od początku. Tak, więc, zabrało jej to z pół godziny na dotarcie stępem pod dom Niklasa. Oczywiście cała wioska przez tą drogę się na nią cały czas patrzyła, niektórzy z uśmiechem, inni ze zdziwieniem, czy politowaniem, ale jej to nie przeszkadzało. Teraz musiała dotrzeć do Niklasa - ciekawe, jak zareaguje na to, że jednak będzie spotykał niemal codziennie Kaksi, a nie tylko w wakacje, jak było dotąd.
Jednakże, dojeżdząjąc już do jego domu, coś ją "tknęło" w środku. A co, jeśli się okaże, że jednak Niklas nie lubi w ogóle koni? Przecież, w każde lato, tylko ona jeździła na koniach, a on zawsze stał z boku opierając się o barierkę i obserwował, jak jej idzie. Co prawda pomagał też czesać i dawał innym koniom kostki cukru(Kaksi był przecież tylko Angeli), ale nigdy jakoś nie jeździł na nich. Może się bał? Albo po prostu nie cierpiał tych zwierząt, a tylko udawał przed nią, że jest inaczej?
Gdyby te jej przemyślenia trwałyby chwilę krócej, najprawdopodobniej zawróciłaby z fatalnym humorem, ale akurat w tamtym momencie z domu wyszła Anna - najmłodsza i najsłodsza z całego rodzeństwa. Jak tylko ujrzała Kaksi, od razu pisnęła z podniecenia, po czym podbiegła bardzo szybko w stronę konia. Była niską, chudą blondynką z dołeczkami w policzkach, zaledwie dwa lata młodszą od Angeli. Były do siebie zabójcze podobne, wyłączając ten fakt, że Anna wszystko miała posiniaczone. Nie była typem grzecznej dziewczynki, tak jak Angela (chyba, że akuart przebywała z Niklasem), zawsze musiała coś zbroić. Począwszy od gonienia kur po całej wiosce, kończąc na złamaniu ręki przez chodzenie po dachach.
Pewnie, gdyby nie tak wielka różnica charakterów, przyjaźniłyby się ze sobą, ale i tak Anna była raczej typem samotniczki. Najprawdopodobniej spowodował to fakt, iż była najmłodsza w tej rodzinie. Niklas się opiekował wszystkimi, plus do tego Angelą, Britta zaś ciągle zabiegała o uwagę całej rodziny, najczęściej bezskutecznie, Lars i Kerstin wojowali ze sobą, nie widząc reszty świata, a Nils non - stop próbował się do któregoś członka rodziny "doczepić". Nie miał dość odwagi, aby porozmawiać z kimś bardziej z zewnątrz. Przy tym wszystkim nikt nie miał już zbytnio czasu dla Anny, od kiedy nauczyła się sama jeść,chodzić i mówić. Z początku trochę to przeżywała, ale po jakimś czasie przywykła do tego. W końcu, przy piątce rodzeństwa, a zwłaszca, kiedy jesteś "tym szóstym", nie ma za bardzo, co myśleć o popularności w domu
W pewnym sensie Anna zazdrościła Angeli - stanu majątku rodziców, wielkiego uwielbienia przez innych w wiosce, przyjaźni Niklasa, który z nią spędzał czasu więcej, niż z prawdziwą siostrą, a teraz jeszcze konia... Ale w tamym momencie nie myślała o tym - za bardzo oczarował ją izabeltowaty rumak, stojący tuż przed nią.
- Jaki śliczny - wyszeptała, wpatrując się w zwierzę z zachwytem.
- Nazywa się Kaksi - od razu odparła, wypinając pierś. Na chwilę zapomniała o obawach, które pare sekund temu ją męczyły. Teraz skupiła się na przedstawieniu konia. Jedną z jej wad było to, że strasznie lubiła się czymś chwalić i to aż za bardzo. Przed rodzicami, Niklasem, jego rodziną, piekarzem, kupcami, żebrakami, obcymi ludźmi - wszystkimi! Teraz podeszła zadowolona do Kaksi i poklepała go po grzbiecie, jednak jej wzrok wtedy spoczywał na Annie.
- Chcesz go pogłaskać? - spytała.
Anna wyglądała, jakby chciała tego konia ucałować (bardzo kochała zwierzęta), jednak odpowiedziała:
- Nie dzięki. Mam coś innego do roboty. Fajny koń - odparła, wyjątkowo poważnym tonem, jak na jej wiek. Nie znosiła tego, jak Angela wszystkim chwaliła się, czego to ona tam nie ma. Była trochę zazdrosna, ale tu nie tylko o to chodziło. Gdyby to ona jakimś cudem dostała coś chociaż o przeciętnej cenie, zamiast łazić po wiosce i pokazywać i chwalić się tym przed wszystkimi, zostałaby z rodziną, okazywując jej niezłomną wdzięczność. U nich zawsze było z pieniędzmi krucho - przez jakiś, ostatni czas nie mieli co do garnka włożyć. Gdyby nie rodzice tej Angeli, pewnie musieliby żebrać na ulicach. Na szczęście, niedługo ich sytuacja miała się zmienić.
- Co tu za ochy i achy, księżniczko? - nagle, ni z tąd, ni z owąd, dobiegł do uszu dziewczynek głos zza pleców.
- Niklas! - ucieszyła się Angela, rzucając mu się w ramiona.
- O kurczę! - wywało mu się, kiedy zobaczył, kto, albo raczej co stoi za przyjaciółką. - Normalnie nie wierzę!
- Tak, to jest Kaksi - odpowiedziała Angela, znów podbiegając do konia.
- Już się z nim zdążyłem stęsknić - odparł, również podchodząc parę kroków.
- Naprawdę? - zdziwiła się.
- No, jasne, że tak, księżniczko. Nawet go trochę polubiłem, mimo, że jest chyba moim największym konkurentem, jeśli chodzi o twoje względy, księżniczko.
- Przestań - roześmiała się Angela. - Uwielbiam was obu tak samo!
- No jakoś nie widać - odpowiedział, szczerząc zęby. - Widzisz? Teraz będę zazdrosny! Widziałaś może Annę? Miała iść arcydzięgla nazbierać...
- Tak, stoi tam... - zaczęła, jednak kiedy odwróciła się do miejsca, gdzie ostatni raz widziała dziewczynkę, jej już tam nie było. Nawet nie zauważyli,kiedy sobie poszła. - Albo raczej stała...
- No dobra, księżniczko. Przyszłaś do mnie tylko się pochwalić, czy coś więcej?
- Pojeździsz ze mną? - spytała od razu, robiąc do przyjaciela maślane oczy. - Proszęęę...
- Dla ciebie, księżnicko? Wszystko - odparł, podnosząc Angelę do góry i sadzając ją na koniu.
***
- No dobra, księżniczko. Mogę wiedzięć, gdzie jedziemy? - spytał, wychylając się lekko do przodu. Usiadł on za Angelą, tak bliżej zada Kaksi. "Jechali" właśnie stępem po łące, ponieważ Angela nie czuła się pewnie jeszcze do końca, jadąc kłusem, a zwłaszcza z drugą osobą.
- Chciałabym do lasu, gdzie mówiłeś, że niby jest strumyk, na którym nigdy nie byłam - odpowiedziała.
- Przecież to jest strasznie daleko, księżniczko! Nie bez powodu nie zabrałem cię tam na piechotę. Idzie się tam pół dnia, stępem też. Musimy przyśpieszyć, albo wybrać inny cel....
- Ale ja chcę właśnie tam! - uparła się Angela. - Mówiłeś, że jest tam piękniej, niż w Loma, że nikt tam nie chodzi, więc woda jest czyściejsza, że można się w niej przejżeć, że nigdy nie widziałeś nic piękniejszego...
- Dobra, dobra - przerwał jej, unosząc ręce do góry. - Niech będzie, poddaje się. Ale jeśli chcemy tam dotrzeć przed nocą, to musimy zmienić strategię! Ufasz mi?
- No jasne, że tak - odparła Angela, zatrzymując Kaksi.
- To złaź z konia - odparła Niklas, szczerząc zęby, na widok miny swojej, małej przyjaciółki.
- Umiesz jeździć? - spytała, wytrzeszczając oczy.
- Jak mi ufasz, to zaraz sama się przekonasz - odparł, unosząc brwi.
Przez chwilę było widać, że dziewczynka się wacha, jednak, powoli i obserwując czujnie Niklasa zeszła, przy jego pomocy z konia.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Jedno wielkie pardon dla znawców koni - wybaczcie, ja nim nie jestem, więc mogłam coś pokręcić, więc od razu przepraszam za to ;) Ale w sumie to jest nieco mniej realistyczne, więc może się dziać wszystko, co? xD
Uff, miało być dłuższy, ale zabrałoby mi to więcej czasu (poza tym lepiej się czyta krótsze, dobrze mówię? xD). Bardzo dziękuję za głosy i komentarze wam wszystkim. Jesteście kochani <3
Od razu mówię, że w ciągu najbliższych rozdziałów przejdziemy do większej dynamiki ;) Na razie muszę wszystko powstawiać, powprowadzać to, co mi się przyda potem ;)
Jeszcze raz dzięki :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top