Rozdział 5

Kolejny, pełen przerażenia krzyk wyrwał się z jej piersi, ale było już za późno. Ten skrawek ziemi, na której jeszcze przed chwilą stała, zaczął oddalać się coraz bardziej, wraz z Niklasem. Widziała, jak przyjaciel też krzyczy, za nią, w rozpaczy. Nawet słyszała dokładnie co! On krzyczał:

- Halooo! - usłyszaŁa, a następnie coś dźgnęło ją w ramię. Jak oparzona odskoczyła w bok, mrugając z zamroczenia.

- Wygląda na to, że w końcu mam za sobą swoją pierwszą lekcję, na której ktoś z nudów odpłynął - powiedział, po czym mrugnął do dziewczyny porozumiewawczo.

- Ja, ja przepraszam... Nie chciałam - odparła speszona, spuszczając głowę. Dalej jej ręce się trzęsły, po tym upiornym "śnie". Wciąż widziała te obrazy - wzgórze, spadanie, Niklas... Wszystko było takie przerażające, a fakt, że wcale nie takie niemożliwe, potęgował jej strach jeszcze bardziej.

- Hej, co jest? Masz minę, jakbyś zobaczyła ducha - odparł, który dopiero po chwili zrozumiał, co dokładnie przed chwilą powiedział, na co zachichotał, jednak zaraz po czym spoważniał i zupełnie innym tonem zapytał:

- To o to chodzi? Boisz się duchów?

- Nie! - wykrzyknęła od razu. Jak przecież miała się bać bać czegoś, czego nie ma i nie będzie?! - Po prostu... Chodźmy już tam.... - odparła, wiedząc, że nie wypadła zbyt przekonywająco. Jednak, jak widać, Niklasowi to na tą chwilę wystarczyło. Wziął swoją małą przyjaciółkę za rękę i poprowadził głębiej w las.

Trasa okazała o wiele dłuższa, niż we śnie Angeli. Musieli jeszcze długo przejść lasem, aby w końcu ich oczom ukazała się ogromna łąka na otwartej przestrzeni, a parę metrów dalej - wzgórze Vaihda. Było wysokie, porośnięte trawą, choć nie całe. Nawet z dołu mogła dojrzeć kilka dużych, szarych, wystających kamieni. Na szczyt prowadziła mała, ledwo widoczna, kręta ścieżka, wokół której porastała wysoka trawa i górskie oraz polne kwiaty. Wszystko to razem w blasku słońca sprawiało wrażenie kolorowej mozaiki.

Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że już jakiś czas tak stoi z otwartą buzią. Niklas, widząc jej zakłopotanie, zaśmiał się serdecznie, po czym mruknął:

- Mówiłem ci, że jest magiczne.

Tym razem nawet nie myślała, aby tą teorię podważyć.

- To może trochę przyśpieszymy tempo, co? Kto pierwszy na górze, może zostać wzięty na barana przez przegranego!

- Co?! - zaśmiała się Angela.

- Nie śmiej się. Mówię poważnie!

- Przecież ja nie dam rady wziąć ciebie na barana! Jesteś za ciężki - zachichotała.

- W takim razie radziłbym ci starać się jak najbardziej, aby wygrać - odpowiedział Niklas z uśmiechem, ale Angeli już nie było. Wiedziała, że Niklas tylko żartuje, ale mimo to i tak chciała wygrać. Uwielbiała być najlepsza, niezależnie nawet od rodzaju konkurencji.

Biegła ile sił w nogach, aż zabrakło jej tchu. Krótka przerwa, a potem znowu pod górkę i tak w kółko, aż dotarła do wyższego wzniesienia. Podskoczyła lekko, po czym zaparła się rękami o krawędź skały, próbując się podciąć. Po chwili musiała przyznać sama przed sobą, że zdecydowanie przeceniła swoje możliwości. Słabe, niewyćwiczone ręce w połączeniu z długą sukienką utrudniały jeszcze bardziej sytuację. Już miał zrezygnować i szybko poszukać innej drogi, kiedy nagle poczuła, że jakaś siła pomaga jej się wspiąć z dołu.

- Coś zwolniłaś tempo, księżniczko - mruknął Niklas, podsadzając swoją małą przyjaciółkę. Ona tylko uśmiechnęła się przelotnie, po czym, w końcu, wdrapała się na skałę.

Otrzepała ręce, a następnie podniosła się, rozejrzała się wokoło i zaniemówiła. Ta wysoka, trudna do wspięcia się skała, okazała się samym czubkiem góry Vaihda. Może i nie była, jak się właśnie okazało, jakimś wysokim szczytem, ale za to jej widok naprawdę zapierał dech w piersiach. Znajdowała się w takim miejscu, że z prawie wszystkich stron otaczały ją wielkie, południowo - fińskie lasy. Tylko widok na północ był inny - tam widniała panorama, na leżące w oddali małe, bardzo dobrze jej znane miasteczko Salamin - jej dom!

Od razu się zerwała i przebiegła kawałek, chcąc lepiej się przyjrzeć krajobrazowi, kiedy nagle poczuła wodę pod stopami. Na szczycie znajdowało się źródełko, do którego płynęły wszystkie strumyki i rzeka Aurajoki. Szybko kucnęła i nabrała trochę wody rękami, po czym nabrała ją do ust. Smakowała wspaniale - była o wiele bardziej orzeźwiająca i lepsza niż z tamtego strumyka, gdzie specjalnie jechali poprzedniego dnia na grzbiecie Kaksi. Właśnie sobie ochlapywała twarz, kiedy usłyszała za sobą kroki:

- Wygrałam! Wygrałam - widzisz! Teraz będziesz musiał mnie ponosić na barana w drodze powrotnej - wykrzyknęła, obracając się szybko w jego stronę.

Niklas jednak tylko uśmiechnął się tajemniczo, po czym przycisnął palec wskazujący do ust, a następnie skinął głową, pokazując, aby poszła za nim. Dziewczynka, zdziwiona nagłą zmianą zachowania przyjaciela, niepewnie ruszyła parę kroków we wskazanym kierunku.

Oboje zbliżyli się w kierunku urwiska, tego z panoramą na wioskę. Niklas zatrzymał się tuż przy skraju, równocześnie wyciągając rękę w stronę Angeli, aby i ona zrobiła to samo, po czym szepnął jej do ucha:

- Już czas. Zamknij oczy i wsłuchaj się.

Chciała się zapytać, o co mu dokładniej chodziło, ale czuła, że to nie był czas na pytania. Niklas wydawał jej się teraz bardzo poważny, prawie jak nigdy. Dopiero wtedy zrozumiała, jakie to wszystko było dla niego ważne - wzgórze i te rzekome duchy, które może istnieją, a może nie. Niklas zawsze traktował poważnie każdą jej sprawę, nawet tę najbardziej błahą, to ona też może.

Zamknęła powoli oczy, tak jak kazał. Nie wiedziała w co ma się "wsłuchać", więc czekała tak, stojąc obok Niklasa, widząc jedynie ciemność. Nieśmiała próbowała chwycić go za rękę, którą on od razu ścisnął. Nie wiedziała po co to robi, ale dzięki temu czuła się nieco pewniej.

Po jakiejś chwili otworzyła powoli jedno oko. Nic się nie zmieniło - wiatr dalej wkradał się między jej blond kosmyki, stali na skraju urwiska i to tyle. Żaden duch się nie pojawił, nic się nie stało.

Szczerze mówiąc, czuła się nieco rozczarowana. Mimo tego, że otwarcie nie wierzyła w duchy, miała jednak nadzieję, że się chociaż jeden na krótką chwilę pojawi. Popatrzyła nieśmiało na przyjaciela, który w tym czasie też zdążył już otworzyć oczy. Patrzył się w dal jak zahipnotyzowany. Nie mogła dojść do tego, co on tam widzi. Może tam były te duchy, tylko ona nie mogła ich zobaczyć? Bo nie była Niklasem, bo była dziewczyną, młodsza... Albo może to Niklas je tylko widział, bo miał... Jak na to mówiła mama? Przywodzenia?... Przywidzenia - właśnie!

- Też to poczułaś? - spytał, nie odwracając wzroku od błękitnego nieba.

- Eee - zaczęła, czując jak się cała czerwieni. Nie lubiła go okłamywać, ale co miała zrobić w takiej sytuacji?!

- Nie martw się - już niedługo - odparł, uśmiechając się delikatnie pod nosem. Dziewczynka obdarzyła go pytającym spojrzeniem, ale on pokręcił głową. - Nie wiem dokładnie kiedy - to możesz wiedzieć tylko ty sama...

Dziewczynka spuściła głowę. Teraz już nie była rozczarowana, po prostu czuła wstyd. Co prawda, Niklas nie powiedział nic takiego, że na pewno Angela ujrzy duchy, ani, że liczy na to, czy coś w ten deseń, ale, mimo to czuła, że przyjaciel jest nią rozczarowany. Tak ciągle o nich opowiadał, z ogromnym przejęciem, a teraz spotkał go taki zawód...

Nagle, w zupełnie nieoczekiwanym momencie, dojrzała gdzieś w dole jakąś niewyraźną, przeźroczystą poświatę, która... Nie, to nie mogło być przywidzenie! Ta poświata miała niewątpliwie kształt ludzkiego ciała!

"Jeśli to nie jest duch to już nie wiem, co nim może być" - pomyślała i już miała się pochwalić tym Niklasowi, kiedy nagle, nadeszły ją wątpliwości.

"A co jeśli tylko mi się wydaje i on mnie, po raz pierwszy w życiu, wyśmieje? Albo okaże się, że to jest zły duch i tylko ja je widzę?!"

Z drugiej strony jednak nie chciała tego tak zostawić. Nie wybaczyłaby sobie tego, że miała okazję się pochwalić odkryciem i go nie wykorzystała. Postanowiła jeszcze raz, lepiej się przyjrzeć tamtemu, niezidentyfikowanemu kształtowi - zrobiła parę drobnych kroków w stronę urwiska i wychyliła się nieco bardziej. Pogrążony w myślach Niklas na razie tego zdawał się nie zauważać. Postanowiła podejść jeszcze bliżej, a potem znów jeszcze, aż w końcu znalazła się na brzuchu, wisząc w połowie nad przepaścią. Gdyby tylko udało jej się jeszcze kawałek przysunąć, mogłaby dojrzeć całego "ducha", a może nawet go dotknąć! Jeszcze tyko malutki kawałek i...

- Angela! Co ty wyprawiasz?! - nagle usłyszała za sobą nerwowy okrzyk. Niklas jeszcze nigdy dotąd na nią nie krzyczał. Zaskoczyło ją to tak bardzo, że z przerażenia drgnęła, przechyliła się za bardzo do przodu i poleciała kawałek w dół, w ostatniej chwili łapiąc się wystającego korzenia z ziemi, parę pagórków niżej.

- Trzymaj się! Już po ciebie idę! - krzyknął równie przerażony Niklas, zbiegając po zboczach, chcąc znaleźć się na tym pagórku, którego ledwo trzymała się Angela.

I znów wisiała nad przepaścią. Prawie tak, jak w tamtym śnie, tylko że tym razem spadła jeszcze niżej. Słyszała wciąż krzyki biegnącego Niklasa; wiedziała, że i tym razem pędzi jej na ratunek. Ale co, jeśli I TYM razem nie zdąży?

- Wytrzymaj jeszcze trochę - krzyknął Niklas, dysząc z wysiłku. Był już prawie przy niej.

Angeli już zsuwały się ręce, a korzeń powoli wychodził z ziemi. Wszystko to wyglądało, jakby powtórzyła dopiero co obejrzany film, wprowadzając nieliczne zmiany. A co, jeśli to jest kolejny sen?! Znów zacznie spadać, a potem się po prostu obudzi?!

- Jestem! - krzyknął, rzucając się całym ciałem w kierunku krawędzi, nie patrząc na wystające kolce i kamienie. NIE MÓGŁ dopuścić, aby spadła. Nie tylko, ze względu na zasady, czy rodziców - obiecał także jej, że przy nim nic nie może się stać!

Już wyciągał do niej rękę. Już dzieliły ich milimetry od ratunku. Już było prawie... Ale niestety tylko prawie. Otóż nagle ręka dziewczynki zaczęła się po prostu oddalać od jego dłoni i to nie z powodu urwanego korzenia. Po prostu wypuściła go z ręki. Niklas nie mógł uwierzyć własnym oczom.

Jednak to nie był czas na zadawanie sobie zbędnych pytań - nie namyślając się dłużej rzucił się do przodu, na skraj urwiska, chwytając w locie, dosłownie w ostatniej chwili rękę Angeli. Udało mu się na szczęście upaść tak, że jeszcze trzymał się tego małego kawałka ziemi, zwisając nad urwiskiem. Teraz tylko dzięki temu, że zaparł się mocno nogami, udało mu się nie spaść.

- Już dobrze - wydyszał, a na jego przejętej twarzy pojawiły się kropelki potu. - Trzymam cię!

A co, jeśli tym razem to nie jest sen?! Jeśli to się dzieje naprawdę?!

- Nie puszczę cię - wyszeptał Niklas, a na jego twarzy pojawiły się kropelki potu. Z użyciem całej swojej siły ledwo udało mu się wciągnąć przyjaciółkę z powrotem na solidny grunt. A przynajmniej tak mu się wydawało.

- C-co?! - Tylko tyle zdołał z siebie wykrztusić, zanim rozpętało się piekło. Niezbyt solidny grunt, pod wpływem ciężaru zaczął nagle, w bardzo szybkim tempie pękać.

Niklas spojrzał z przerażeniem na powoli gramolącą się, nieświadomą jeszcze Angelę. Miał niespełna dwie sekundy na decyzję, jeszcze mniej na reakcję, ale tyle mu wystarczyło - nie namyślając się dłużej popchnął przyjaciółkę w stronę solidnego gruntu.

Angela uderzyła mocno głową o ziemię, jednak była zbyt zszokowana, aby odczuć jakikolwiek ból. Od razu podniosła się na kolana i odwróciła się z przerażeniem w oczach.

Niklas zniknął. Razem z kawałkiem ziemi, na którym zaledwie sekundę temu oboje byli.

- N-nie - wyszeptała, czując, jak jej ręce zaczęły niekontrolowanie drżeć. - N-nie! - powtórzyła, a do jej oczu zaczęły napływać łzy. - NIKLAAAAAS!!!!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top