Rozdział 3

Rozdział 3

Rozpromieniony Niklas posadził ją za sobą, bliżej zadu konia. Sam usiadł z przodu i chwytając lejce zapytał:

- Jesteś gotowa, księżniczko?

- Tak - skłamała Angela, chwytając przyjaciela mocniej za barki. Kochała go jak brata, jednak bała się tego, co mogło za chwilę nastąpić. Przecież ani razu nie widziała jego w siodle! Kto wie, co może się stać…

Jej przemyślenia przerwał Niklas:

- W takim razie trzymaj się mocno!

W odpowiedzi na jego słowa, dziewczynka zaplotła swoje ręce na jego brzuchu, po czym przylgnęła do niego, lekko drżąc. Niklas, nie oglądając się już za siebie, pociągnął za lejce i ruszyli.... Nie stępem, nie kłusem, lecz galopem!

Angela jeszcze nigdy nie czuła takiego wiatru we włosach. Ani też nie poruszała się z taką szybkością! Z początku ścisnęła chłopaka i zamknęła oczy z przerażenia. Modliła się tylko,, aby nie spaść z Kaksi. Czuła szybki oddech chłopaka, który po jakimś czasie przerodził się w dziki okrzyk radości. Ostrożnie otworzyła jedno oko. Ujrzała przed sobą jego kark oraz piękny obraz skandynawskich łąk.

Z zawrotną szybkością zbliżali się do lasu. Rozluźniła nieco uścisk, po czym, wypatrując się w mijane zboże, również zaczęła krzyczeć z radości.

- Trzymasz się? - spytał Niklas, kiedy jakimś cudem udało mu się ją przekrzyczeć.

- Jasne! - odkrzyknęła, już całkowicie zapominając o strachu i wątpliwościach.

- To uważaj! Zaraz wjedziemy w  las strachów!

- Strachów? - spytała Angela, nie z niepokojem, a raczej z zaciekawieniem. Nigdy nie była jakoś bardzo strachliwa, wręcz przeciwnie. Zresztą, ciężko jej było wierzyć bezgranicznie w to, co Niklas mówił. Podziwiała go, uwielbiała spędzać z nim czas, ale na rzeczy, które jej mówił, patrzyła z przymrużeniem oka. Na przykład na te duchy, na górze Vaihda. Jakoś ciężko jej było uwierzyć  w to wszystko.

- Nic się nie martw, ja cię obronię! Złap się mnie mocnie,j jak przyśpieszymy, to za pół godziny znajdziemy się nad naszym strumieniem!

***

- Kurczę, nie wiedziałam, że tam jest tak fajnie!

- No widzisz, szkoda tylko, że mamy tam strasznie daleko, księżniczko. A powiedz mi jedną rzecz... Czy napiłaś się wody z tego strumienia?

- Tak.. - odparła, nie wiedząc, czy to dobrze, czy raczej źle.

Właśnie wracała z Niklasem do domu. Po szybkiej drodze przez pola na Kaksi, postanowili te ostatnie parę metrów przejść pieszo, a przy okazji porozmawiać.

- To dobrze. Wiesz, że legenda głosi, iż ten, kto w swojej młodości napije się wody z tego jeziora, zatrzyma tę młodość na długo?

- Akurat! - mruknęła, wybuchając śmiechem.

- Naprawdę. Udowodnię ci to, za jakieś trzydzieści lat, kiedy dalej będzie moją piękną księżniczką. A zresztą, pewnie tobie nawet żaden eliksir nie jest potrzebny!

- Przestań - zaśmiała się Angela.

- Ale to prawda - odparł Niklas.

- Dobra, dobra. Idziemy jutro na to wzgórze?

- Vaihda? Jesteś pewna, że tego chcesz?

- Oczywiście, że tak! - odparła przesadnie poważnym tonem.

- A jesteś gotowa zobaczyć duchy na własne oczy?

- No... Jasne... - odpowiedziała, rozglądając się na boki.

- W takim razie chcę cię widzieć tuż po wschodzie słońca, przy miejskiej fontannie.

- Tak jest, kapitanie! - Odparła, po czym uśmiechnęła się szeroko i skręciła razem z Kaksi w stronę małego wzgórza, na którym mieścił się jej dom. - A więc... Do zobaczenia!

- Śpij dobrze, księżniczko. Do zobaczenia! - Krzyknął, po czym zawrócił, idąc w stronę swojego domu.

Myśli Angeli jednak od razu zajęły się jutrem. Czy uda jej się wstać na czas? Zawsze budziła się o tej porze, ale co, jeśli akurat zaśpi? Albo rodzice się domyślą, gdzie chce iść, a Niklas to za mało, aby mogli tam ją puścić? Co, jeśli jednak naprawdę są tam duchy? Albo gorzej - okaże się, że Niklas kłamał i nikogo tam nie ma? Co wtedy?

Jednak niemalże od razu skarciła się za to w myślach. Przecież Niklas to jej najlepszy przyjaciel, więc dlaczego niby miałby kłamać? Poza tym jutro ma jej pokazać - gdyby to nie było prawdą nie zaryzykowałby utratą jej zaufania w taki sposób.

"Tak... Niklas pewnie ma rację" - pomyślała, wchodząc po schodach na wzgórze, po czym weszła do środka.

***

Pierwszym, co usłyszała, było to pianie koguta. Zerwała się najszybciej, jak tylko umiała i ledwo jeszcze widząc na oczy, pobiegła do łazienki. W pośpiechu założyła swoją ulubioną, czarną sukienkę, chwyciła procę, na wypadek, gdyby jeszcze miała mieć z nim lekcje, przed wejściem na górę, po czym zbiegła w podskokach na dół. Nie chciała, aby Niklas musiał na nią czekać, a do świtu było coraz bliżej. Nawet nie wdawała się za bardzo w rozmowę z zaprzyjaźnionym piekarzem, tylko chwyciła bochenek, podziękowała, uśmiechając się szczerze i pobiegła dalej w kierunku fontanny mieszczącej się w samym środku miasta. Nie było mieszkańca, który jeszcze nie widział tego najstarszego zabytku w tej okolicy. Była wykonana cała z marmuru, o średnicy dużego  balkonu. Na środku stał posąg przedstawiający wysokiego, dumnego mężczyznę w długiej, postrzępionej przy rękawach szacie. Jego zaciśnięta w pięść dłoń, trzymała maczugę. Był to Tuoni - fiński bóg i strażnik świata zmarłych. Ludzie wierzyli, że potrafi zmieniać kształty i mógł czasem zażądać wskrzeszonej duszy. Razem z Tuonetar, strażniczką śmierci , utrzymywali swoje siedziby w Tuoneli, Krainie Zmarłych.  Ludzie z wioski wierzyli, że mając takiego boga, w samym sercu miasteczka, dostaną ułaskawienie, zanim odejdą z tego świata.

Jednak nikt tak naprawdę nie wiedział kiedy, ani po co wznieśli ten pomnik. Ludzie już dawno przestali wierzyć w fińską mitologię. Większość Finów była teraz luteranami. Jednak ci, co jeszcze uznawali bogów, musieli mieć chyba jakiś powód, aby akurat postawić pomnik Strażnika Zmarłych, a nie, na przykład Boga Mórz, czy Córę Powietrza. Niestety, nawet jeśli naprawdę jakieś uzasadnienie było, to nikt nie wiedział jakie. Jedyne co się kojarzyło z wioską, były to góry, wzgórza, lasy, strumienie... Przez ten pomnik właśnie powstały przeróżne legendy - o duchach, o tym, że  Tuoni kiedyś postanowił zanocować w tej wiosce, ludzie oddając mu cześć dobrowolnie się oddali w jego ręce itp. Tak, czy inaczej, pomnik dalej stał i raczej tak już zostanie, bez względu na to, czym się kierowali jego pomysłodawcy.

Angela przysiadła na murku, otaczającym wodę w fontannie i czekała. Słońce właśnie świtało, a Niklas się jeszcze nie pojawił! Właśnie zaczęła się denerwować, że zaspał, albo, co gorsza, poszedł bez niej, kiedy nagle ktoś jej zasłonił oczy. Od razu się wyrwała i odwróciła głowę w stronę napastnika.

- Niklas!

- Witaj, księżniczko - odpowiedział, szczerząc zęby w uśmiechu. - Bałaś się, że nie przyjdę?

- Nie, ja.. - Angela chciała zaprzeczyć, ale Niklas przerwał jej w pół zdania:

- Już dobrze. Mi możesz wszystko powiedzieć, ok? - zapytał, po czym mrugnął porozumiewawczo.

- Ok... - odparła, chociaż wcale tego nie była taka pewna. Ale wolała o tym nie mówić na głos. O jej wszystkich obawach i o tym, że jest wielkim niedowiarkiem.

- Ej, co jest? - zapytał, wyrywając ją z zamyślenia.

- Nic. Wszystko jest dobrze - odparła, szczerząc zęby.

- No normalnie nie mogę - przyjaźnisz się ze mną tyle lat i myślisz, że tak po prostu ci uwierzę? - spytał, po czym nagle poderwał dziewczynę do góry. - Mów, albo wylądujesz w wodzie!

- Przestań! - krzyknęła, po czym wybuchnęła śmiechem. - Nie zrobisz tego!

- A chcesz się przekonać? - zapytał, przybliżając jej nogi w stronę wody.

- Nie... O, cześć Britta! - nagle wykrzyknęła, po czym pomachała w stronę kogoś, kto musiał stać za Niklasem. On zaś szybko puścił Angelę i pobiegł przed siebie.

Dziewczynka otrzepała ubranie, jakby się czymś ubrudziła, po czym obeszła fontannę, znajdując Niklasa po drugiej stronie, całego w wodzie.

- Poszła już? - zapytał, wykręcając z wody za długą na siebie koszulę.

- Przecież to twoja siostra - odparła, ledwo powstrzymując się od śmiechu.

- Bardzo irytująca siostra. Wiesz, co wczoraj u nas się wydarzyło?

- Co? - spytała Angela, wprost umierając z ciekawości.

- Postanowiła śpiewać. Przy kolacji. I zmusić nas do słuchania tego wycia. Nie, żebym lubił ją obrażać czy coś, ale zmuszanie ludzi do czegoś, to lekka przesada. Całe szczęście, że Anna po prostu to olała, wychodząc na podwórko, co powtórzyła po niej cała rodzina, poza Astrid, która musiała posprzątać i słuchać tego podczas pracy.... Ej, nie śmiej się tak! - mruknął, widząc, jak Angela się tarza ze śmiechu. - Chociaż... Szczerze mówiąc, to nieco było dziwne jak na Brittę,  że już o świcie była na nogach. Ją to zmusić do otworzenia oczu graniczy z cudem. Chyba, że... - zaczął, po czym spojrzał na małą blondynkę, która zaczęła jeszcze bardziej pokładać się ze śmiechu. - Jej wcale tutaj nie było! - wykrzyknął, po czym zaczął ją łaskotać. - Wiesz, że to nieładnie tak kłamać?

- Nie kłamałam. Wiesz, ilu ludzi może mieć u nas na imię Britta? - zapytała, jak już udało jej się wyrwać.

- Czekaj, bo jak cię złapię... - odparł Niklas, na co Angela zaczęła biec przed siebie z piskiem.

Jeszcze tak się gonili po wiosce przez jakiś czas, aż w końcu oboje opadli z westchnięciem na trawę.

- Zmęczona? - zapytał Niklas, kiedy już przestał dyszeć z wysiłku.

- Ta...

- No to otwórz swój bak zapasowy, bo o ile dobrze pamiętam, mieliśmy wejść na Górę Vaihda...

- Właśnie! - wykrzyknęła Angela, zrywając się na równe nogi. - To idziemy?

- Spokojnie, spokojnie księżniczko. A co z lekcją?

- Dzisiaj? - jęknęła, rzucając mu wymowne spojrzenie.

- Dzisiaj będzie fajnie, obiecuję. Zaufaj mi, księżniczko.

Angela przygryzła dolną wargę. Coś za dużo musiała tego zaufania ostatnio okazywać. Więcej niż zwykle. Chociaż, w sumie to był przecież Niklas. Dla niego mogła zrobić rzeczy, których odmówiłaby innym. Właśnie dlatego tak bardzo go lubiła - wydawał się taki... Inny, niż wszyscy.

- Ok. Co będziemy dzisiaj robić?

----------------------------------------------------

Tak, wiem, że mało i trochę pisane na szybko ale ostatnio (tak, wiem że mamy wakacje) nie mam za bardzo na nic czasu ;_: Bardzo przepraszam i postaram się poprawić :c Mam nadzieję, że przez to nie opuścicie mnie i Angeli. Ma być bardzo ciekawy moment, ale do niego dojść ciagle nie mogę. Najpierw nie mam czasu, a potem chcę szybko wrzucić i jakoś tak... Ok, ok - koniec wymówek, jeszcze raz wielkie pardon i do (mam nadzieję) zobaczenia ;)

Leocuddya

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top