Rozdział 6
Kiedy dziewczyna otworzyła oczy, Ashtona już przy niej nie było. Wstał wcześniej, by móc przygotować dla niej romantyczne śniadanie. Wniósł do sypialni tacę z talerzem kolorowych kanapek i filiżanką gorącej kawy. Obok leżał mała, niebieska niezapominajka.
- Jesteś kochany - powiedziała z szerokim uśmiechem i podciągnęła się na łóżku, by oprzeć się plecami o wezgłowie.
- Wszystko dla mojej księżniczki - odpowiedział brunet, kładąc tacę na jej kolanach.
Nastolatka wygładziła skołtunione włosy i przetarła palcami oczy. Nigdy nie zaczynała dnia od śniadania, ale nie mogła odmówić partnerowi. Wszystko wyglądało tak ładnie.
- Mógłbyś zostać profesjonalnym kucharzem.
- Nie przesadzaj - zaśmiał się z lekką chrypką.
Ugryzła kawałek ciemnego chleba z mozzarellą i pomidorami, po czym spojrzała na chłopaka.
- Idziesz już do pracy? - zapytała z rumieńcami na twarzy.
- Tak, mam dzisiaj na ósmą.
- A wrócisz szybciej?
- Niestety nie, kochanie. - Pokiwał głową i cmoknął ją w zadarty nos. - Muszę lecieć.
Pożegnała się i pomachała ręką. Ashton wyszedł z domu, trzaskając przypadkowo drzwiami, a ona wróciła do pysznego śniadania. Bardzo doceniała każdy mały gest. Mężczyzna musiał włożyć w przygotowania niespodzianki całe swoje serce.
Pod jego nieobecność kręciła się po domu i oglądała różne ozdoby stojące na szafkach. Nigdzie nie znalazła swoich zdjęć, przez co trochę posmutniała. Czy aby na pewno zakochane pary nie chwalą się wspólnymi fotkami na każdym możliwym kroku?
Znalazła w garderobie różową sukienkę, o której Ashton opowiadał jej niedzielnego wieczora. Przebrała się w nią w sypialni i zapozowała przed dużym lustrem. Prezentowała się bardzo dziewczęco, co średnio jej pasowało, aczkolwiek chciała wyobrazić sobie pierwsze spotkanie chłopaka. Czy wtedy wyglądała równie beztrosko? Różowy materiał powiewał na wietrze, a twarz zajmował szeroki uśmiech?
Zmieniła letnią kreację na zwyczajne leginsy i t-shirt, ale coś przykuło jej uwagę. Z tyłu na prawej łydce widniała ciemniejsza plamka - znamię. Wcześniej jej nie zauważyła, a teraz poczuła napływ nadziei. To była jedna z rzeczy, które łączyły ją z przeszłością.
Holly między jedenastą a dwunastą nie miała żadnego klienta, więc usiadła z Julliet na zapleczu i zaparzyła sobie herbatę. Młoda blondynka zaczęła poruszać stopą w rytm puszczonej w telewizji muzyki, na co fryzjerka uśmiechnęła się radośnie. Jej pracownica pasjonowała się sztuką w każdej postaci.
- Na pewno nie chcesz nic do picia? - zapytała ją, stawiając swój kubek na szklanym stoliku.
- Zostało mi jeszcze trochę kawy - odpowiedziała beznamiętnie, wsłuchując się w słowa wesołej piosenki.
W teledysku pojawiła się szarowłosa modelka, na co Holly gwałtownie poprawiła się na krześle.
- Cindy bardzo się zmieniła - podjęła temat. - Pamiętam jak zobaczyłam ją z Ashtonem po raz pierwszy.
Julliet odwróciła wzrok od telewizora i mruknęła coś pod nosem.
- Ten kolor włosów! - Klasnęła w dłonie. - Najwyraźniej też żałowała zmiany, skoro ponownie przefarbowała się na brązowy.
Asystentka kiwnęła głową.
- Dobrze, że nie działałyśmy pochopnie, nie? - zaśmiała się i klepnęła dziewczynę w ramię. - Nasłałybyśmy na biednego Ashtona policję.
- Chyba tak.
- To dobry chłopak, takie krążą o nim wieści.
- Tak, chyba tak.
Brunetka stanęła pod drzwiczkami w suficie. Domyśliła się, że prowadzą na strych. Przez głowę przemknęła jej myśl, że może tam znajdzie coś ciekawego, ale usłyszała dźwięk otwierania drzwi.
- Jestem! - zawołał mężczyzna, na co ona lekko się wzdrygnęła.
Skierowała się do przedpokoju, w którym jej ukochany ściągał buty. Posłał jej przyjemny uśmiech, który od razu odwzajemniła. Nie potrafiła mu się oprzeć.
- Co porabiałaś?
- Poszperałam trochę w szafach.
Dolna powieka Ashtona drgnęła ledwo zauważalnie.
- Znalazłaś coś ciekawego? - zapytał spokojnym tonem, odwieszając bluzę na wieszak.
- Tylko sukienkę, o której mi mówiłeś.
- Tę różową? - Popatrzył na nią błyszczącymi oczami.
Pokiwała twierdząco głową i pociągnęła go do sypialni, by pokazać znalezisko. Ubranie leżało na łóżku, rozświetlając dominującą szarość.
- Pójdziemy na spacer? - poprosiła dziewczyna. - Ubiorę ją.
Brunet zgodził się bez zastanowienia. Nagle zapragnął zobaczyć Cindy taką, jaką spotkał na złocistej plaży. Jaką pokochał od pierwszego wejrzenia i której oddał całe swoje serce.
Po pięciu minutach nastolatka otworzyła przed nim drzwi i zakręciła się dookoła.
- Wyglądasz... - zaciął się w połowie zdania. - Wyglądasz ślicznie, Cindy.
Ucieszona rzuciła mu się na szyję i zachichotała tak, jak dziewczęta mają to w zwyczaju. On oparł brodę na jej głowie i zacisnął powieki. Pragnął zatrzymać to wspomnienie jak najdłużej. Gdyby znowu miał stracić swoją jedyną miłość.
- Chodź! - Wyzwoliła się z uścisku i złapała go za rękę. - Jeszcze dzisiaj nie byłam na dworze!
Trzymając się za ręce, spacerowali po lesie i rozmawiali o problemach pierwszego świata. O łączącym im uczuciu. O przeszłości i wspomnieniach, które dziewczyna powinna na nowo poznać.
Ashtonowi wydawało się zabawne, że zachowywała się tak jak wcześniej. Była tą samą radosną Cindy, dla której stracił głowę. Wypadek nie odebrał jej prawdziwej osobowości. Mógł rozkochać ją w sobie na nowo. Ta świadomość powodowała w nim dziwne uczucie szczęścia i spełnienia.
Ich przechadzka przeniosła się na ulice miasteczka. Dwudziestolatek zaczął opowiadać o historii tego miejsca, o jego mieszkańcach i tajemnicach. Dowiedziała się o wielu plotkach. Wszystko bardzo ją ciekawiło. Nic nie było dla niej przeszkodzą, by poznać swoją przeszłość. Nieważne, jakie demony by kryła.
- Jesteś tego pewien? - zapytała spokojnie Agatha Suprose.
Conrad westchnął teatralnie i posłał jej mordercze spojrzenie. Dobrze wiedziała, że stał się o wiele bardziej nerwowy. Starała się, by nie wyprowadził jej z równowagi.
- To dobrze ci zrobi - zapewniła, odgarniając zbłąkane kosmyki z twarzy. - Potrzebujesz spokoju.
- Myślisz, że gdziekolwiek indziej będę spokojniejszy? - zapytał z nieukrywaną złością.
- Dziecko, nie wyżywaj się na mnie.
- Nigdzie nie jadę.
Kobieta popatrzyła na niego przez chwilę i wstała z łóżka. Ich rozmowa dobiegła końca. Jeszcze jeden zły krok, a nastolatek wybuchnie.
Czarnooki został sam w swoim pokoju, walcząc z napływającymi łzami. Narastający stres potęgował jego zdenerwowanie. Brakowało mu czasu. Nigdy nie czuł się tak bezradny. Liczył, że ruszy śledztwo do przodu, ale nie miał takich możliwości. Nie wiedział od czego zacząć.
Spojrzał przelotnie na drzwi, za którymi niedawno zniknęła jego mama. To dobra osoba. Nie powinien jej tak traktować, ale to nie zależy od niego. Emocji jest zbyt dużo i potrzebują upustu. A jeszcze ten pomysł o wycieczce...
Conrad otworzył okno na oścież i wychylił za nie głowę. Buchnęło w jego twarz gorące powietrze, którego zazwyczaj nienawidził, a teraz nie sprawiało mu większej różnicy. Zastanawiał się bowiem nad planem jego rodziców. Chcieli spędzić weekend nad wybrzeżem San Francisco, by choć na chwilę odciąć się od nurtującej sprawy Naomi. Pragnęli dla niego odrobiny wytchnienia.
- Myślą, że mi to pomoże - westchnął, po czym zaśmiał się żałośnie. - A kto ma tobie pomóc, Nemo? - Wrócił na łóżko, na którym ściągnął koszulkę i spodnie, i położył zmęczoną głowę na poduszce. - Jesteś tam jeszcze? - zapytał powietrze. - Bo ja tak. Żyję. Oddycham. I cholernie tęsknię, Naomi. Wszyscy tęsknimy.

Para skierowała się na swoją ulicę, by wrócić już do domu. Ashton po pracy kupił zestaw sushi, który czekał w lodówce. Powiedział dziewczynie, że jeszcze nigdy go nie jadła.
- To dziwne? - zapytała, uroczo unosząc głowę.
- Hmm... Większość osób już próbowała sushi.
- Ale ja nie jestem większością - podsumowała.
- Oczywiście, rybko. Jesteś jedyna w swoim rodzaju.
Nastolatce chwilowo zatrzymało się serce, ale nie wiedziała dlaczego. Nie zobaczyła niczego strasznego. Przyłożyła palce do lewej strony klatki piersiowej i zmarszczyła brwi. Przecież odpowiedź chłopaka była bardzo miła.
Pół godziny później pokonywali ostatnie metry prostego chodnika. W domach świeciły się światła, ukazując prace domowników. Nastolatka widziała kobiety przygotowujące kolacje oraz rodziny siedzące przy stołach. Wszystkie scenerie zatliły w niej małe marzenie. Zapragnęła stać się częścią czegoś większego.
Zatrzymali się przed posesją i spojrzeli sobie głęboko w oczy. Wieczorne promienie słońca oświetlały jej twarz, uwydatniając jasne oczy i pełne usta. Ashton pogładził kciukiem jej smukły policzek, na co delikatnie zadrżała. Poczuła motylki w brzuchu, o których usłyszała w telewizji. Nie sądziła, że naprawdę istnieją.
- Myślisz, że moglibyśmy zacząć od nowa? - zapytał ją, nie przestając dotykać jej twarzy. - Że mogłabyś...
- Wierzę w to, Ash - odpowiedziała głosem przesiąkniętym zaufaniem i miłością. Nie miała co do tego najmniejszych złudzeń.
Mężczyzna posłał jej ostatnie długie spojrzenie, po czym zbliżył swoją twarz. Trącili się nosami, na co brunetka uśmiechnęła się jak dziecko. Czekała tylko na moment, aż ich wargi złączą się w jedność. A kiedy to się stało, przepadła kompletnie. Nic więcej się nie liczyło. Nie widziała nikogo poza Ashtonem. Nikomu tak nie ufała.
N i k o g o tak nie kochała.
- Jesteś dla mnie najważniejsza, Cindy - szepnął chłopak pomiędzy pocałunkami. - Pamiętaj o tym. Jesteś całym moim światem.
Dziewczyna uwierzyła w jego słowa. Nie miała powodów, by tego nie robić. Ashton okazywał jej czułość na każdym kroku, a ona tego potrzebowała. Uzupełniali się nawzajem.
- Wszystko będzie dobrze - zapewniła go. - Nie muszę walczyć o wspomnienia. Stwórzmy nowe.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top